Jeszcze dusza nie zginęła

Agnieszka Słodownik

Widma dźwięków na przedwiosenne nastroje

Minęły kolejne dwa muzyczne tygodnie. Sieciowe znaleziska zaspokajają zarówno potrzeby odbiorcze, jak i twórcze.

Najpierw z okazji walentynek zespół De La Soul udostępnił na dobę możliwość ściągnięcia wszystkich płyt, począwszy od „3 Feet High and Rising” z 1989 roku, przez „De La Soul is Dead”, na remiksach i utworach instrumentalnych skończywszy. Posdnuos, Trugoy the Dove i P.A. Pasemaster Mase (czy też Kelvin Mercer, David Jude Jolicoeur i Vincent Mason) podzielili się również archiwalnymi zdjęciami, skanami storyboardu do teledysku „Me, Myself and I” i cyfro-rękopisami z tekstami do swoich kawałków. To z miłości do słuchaczy i, jak informuje Rolling Stone, na osłodę przedłużającego się procesu czyszczenia praw do nagrań, poklejonych z wszelakiego rodzaju cytatów – w związku z czym muzyka hiphopowego zespołu nie została jeszcze szeroko udostępniona na platformach cyfrowych. Walentynki minęły, ale jest chmura.



Po głębokich haustach klasyki hipisowskiego hip-hopu dla twórczej równowagi możemy pograć na onlinowym thereminie. Oryginalny theremin to elektryczny instrument autorstwa Lwa Termena, na który składają się dwie anteny wyłapujące w swoim zasięgu ruch dłoni instrumentalisty: jedna odpowiada za wysokość dźwięku, druga za natężenie. Gra jest bezdotykowa, a dźwięki jękliwe.



Theremin online to zdecydowanie tańsza wersja instrumentu, który podobnie zawodzi i psychodelicznie wkręca. W przypadku zaprogramowanej przez Luke’a Phillipsa aplikacji dotyk jest jak najbardziej wskazany. Ewentualnie dźwięk można wyklikiwać. Aplikacja pozwala moderować jego właściwościami: widmem dźwięku, które determinuje barwę, długością pogłosu, możliwością dodawania brudu. Redakcja wciąż bada empirycznie funkcję „feedback” i liczy na opinie czytelników. Oczywiście mamy też starą dobrą głośność. Twórca pracuje nad dodaniem do aplikacji opcji nagrywania.

Sesja ekranowego wycia z nieudolnych laptopowych głośników pozwala oddać właściwe przedwiośniu napięcie – bliskie, jak zakładam, wielu z nas. Gdy mija kolejny marketingowy szał (walentynki, a za chwilę kolejne headlinery muzycznych festiwali), w sercu zalęga się pustka, w głowie – oczekiwanie na kolejne dobre powody do radości. Jeszcze dusza nie zginęła, tendencja znów jest wzrostowa.

PS
Sieć wypluła też ostatnio onlinowy test preferencji seksualnych, który analizuje twarz kamerką internetową, a następnie ogłasza jak jest.