Jerzy Sosnowski, „Instalacja Idziego”

Błażej Warkocki

W nowej powieści Jerzego Sosnowskiego postacie są stereotypowe, a potencjalny święty – nie dość skandaliczny

Jeszcze 1 minuta czytania

Najnowsza książka Jerzego Sosnowskiego to powieść współczesna,  moralistyczna i udana tylko w pewnym stopniu. Pomysł zasadniczo był dobry, choć nienowy. Do świata przedstawionego (świata, dodajmy od razu, wielkomiejskiego i inteligenckiego) wkładamy „wirusa”, czyli kogoś, kto teoretycznie tu nie pasuje i będzie kwestionował reguły, których bezwiednie przestrzegamy. Tym wirusem jest chłopak z zadatkami na świętego. Jego imię Idzi Janik.

Jerzy Sosnowski, „Instalacja Idziego”. Wydawnictwo
Literackie, Kraków, 352 strony, w księgarniach
od 29 października 2009
To powieść moralistyczna, bo mamy w niej do czynienia z refleksją nad zjawiskami społeczno-moralnymi we współczesnej Polsce. I wcale nie chodzi o pouczanie. Światopoglądowy pejzaż powieści ma głównie dwie strony: katolicką (dość zróżnicowaną) i nowolewicowo-feministyczną (raczej monolityczną). Jak wynika z końcowej noty, autor stara się wręcz parafrazować co bardziej wyraziste głosy ze sfery publicznej. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby te głosy zostały jakoś pomieszane. Ale nie zostały.

„Instalacja Idziego” to również powieść katolicka i emancypacyjna. Tak, jak David Lodge fabularnie rozpatrywał rozmaite życiowe niedogodności związane z zakazem antykoncepcji „nienaturalnej” w obrębie katolickiego małżeństwa, tak u Sosnowskiego problemem staje się najwyraźniej rozwód. Główny bohater, Waldek (40-latek, trzy razy rozwiedziony, życiowo ustawiony, religijny, poszukujący, ale nie za bardzo) ma z powodu braku religijnej sankcji swego nowego małżeństwa rozmaite problemy. Głównie z powodu brata żony, doktora filozofii, człowieka uczciwego i dobrego, który chce „oczyścić dom z tych wszystkich śmieci”. (Dom – czyli Polskę, czym bądź kim są śmieci aż strach dochodzić).

Powieść jest zatem emancypacyjna z tego powodu, że niejako domaga się modyfikacji kościelnego status quo w sprawie małżeństw niesakramentalnych. Na marginesie westchnijmy nad paradoksem. Dawno, dawno temu  Kinga Dunin zastanawiała się w „Karocy z dyni” nad nieobecnością w polskiej prozie katolicyzmu w  wymiarze etyczno-obyczajowym. I podawała możliwą przyczynę: „Może to oznaczać, że normy te w istocie są martwe i nikt nie uwierzy, na przykład, w dramat małżonków, którzy z powodów religijnych nie mogą się rozwieść”. Minęła dekada – i już możemy uwierzyć.

„Instalacja Idziego” to, nade wszystko, powieść letnia. Postacie są w gruncie rzeczy dość stereotypowe (pomimo wyraźnych prób ze strony autora, by tego uniknąć), kwestie etyczne – na miarę dzisiejszego dyskursu publicznego, a potencjalny święty nie dość skandaliczny (a przecież wiara to intelektualny skandal). Być może Idzi to po prostu figura wyrzutu sumienia polskiego katolicyzmu, w czasach gdy formuła „katolicyzm otwarty” zanikła na dobre.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.