Dżinsy to światopogląd
rchappo2002 / Flickr CC

Dżinsy to światopogląd

Anna Pelka

Według Urzędu Bezpieczeństwa „charakterystyczne zachowania dekadenckich włóczęgów” obejmowały „noszenie brudnej i zniszczonej odzieży (przede wszystkim kompletów dżinsowych)”

Jeszcze 3 minuty czytania

Siedemnastoletni bohater dramatu Ulricha Plenzdorfa „Nowe cierpienia młodego W.” (1972), Edgar Wibeau, w długim monologu nagranym na taśmę magnetofonową opowiada o swoich rozterkach, problemach i potrzebie akceptacji. Dżinsy wyrażają jego postawę, filozofię życia. „Dżinsy to nie spodnie, lecz światopogląd” – przyznaje. Przy czym nie chodzi o jakiekolwiek dżinsy, lecz o „te prawdziwe”: „Oczywiście dżinsy! Bo czyż można sobie wyobrazić życie bez dżinsów? Dżinsy są najszlachetniejszymi spodniami na świecie. [...] Pełno jest teraz takich ciuchów, co to imitują prawdziwe dżinsy. Ale to już lepiej w ogóle nie mieć spodni. Autentyczne dżinsy nie mogą na przykład mieć zamka błyskawicznego z przodu. W ogóle jest tylko jeden prawdziwy rodzaj dżinsów. Kto jest prawdziwym fanem dżinsów, wie, o jakich mówię. Co nie oznacza, że każdy, kto nosi prawdziwe dżinsy, jest też prawdziwym ich fanem”.

Dramat Plenzdorfa, wystawiony na deskach teatru w Halle w 1972 roku i opublikowany
w czasopiśmie „Sinn und Form”, a poźniej także w formie książki przez wydawnictwo Hinstorff
w 1973 roku, stał się manifestem pokolenia młodych ludzi w NRD. Spotkał się z różnymi
reakcjami krytyków. Najczęściej zwracano uwagę na to, że Ulrich Plenzdorf poruszył temat
konfliktu pokoleń, od dawna uważanego za tabu. Inni widzieli w nim ironię wymierzoną w zachodnią modę młodzieżową. Jeszcze inni podkreślali, że bohater jest robotnikiem i to, jak się
ubiera, nie ma znaczenia. Taka interpretacja wpisywała się w początkową fazę polityki Ericha
Honeckera. Tylko nieliczni uważali, że opisana w dramacie młodzież co prawda w NRD istnieje,
ale nie stanowi większości.

Wydaje się jednak mieć znaczenie, że Edgar Wibeau jest młodym robotnikiem, który nosi
„tylko prawdziwe dżinsy” i słucha wyłącznie „prawdziwej muzyki”. Ta literacka wizja młodego
buntownika nie odbiega bowiem od rzeczywistości NRD. Przeprowadzone wśród młodzieży
badania i ankiety potwierdzały, że większość młodzieży „[uważa] markowe produkty z krajów
kapitalistycznych za lepsze od tych z NRD lub z innych państw socjalistycznych”. Interesujące, że szczególnie wierni zachodnim ciuchom byli młodzi robotnicy oraz uczniowie szkół zawodowych.
Odmiennego zdania natomiast byli studenci, głównie kierunków społeczno-politycznych,
oraz członkowie organizacji FDJ [Wolna Młodzież Niemiecka – przyp. red.]. Wśród tych ostatnich zdarzali się jednak tacy, którzy woleli artykuły zachodnie. Największą niechęć wobec państwowej mody młodzieżowej, w tym enerdowskich dżinsów, zaobserwowano wśród młodzieży alternatywnej, która do sklepów z taką odzieżą w ogóle nie wchodziła. Dżinsy i parki krajowej produkcji były, według nich, nieautentyczne.

Edgar Wibeau jest więc postacią reprezentującą konkretną grupę młodzieży. Podobnym
bohaterem jest hydraulik Lutz (w tej roli Christian Steyer) w filmie „Za wcześnie na miłość”. Jest
hippisem. Nosi „prawdziwe, wąskie w nogawkach Levi’s 501”, flanelową koszulę w kratę i skórzaną
kurtkę. Ma fryzurę afro. Jeździ na motorze, słucha rocka, filozofuje. Chce pojechać na
Kubę lub do Indii. Jego bohaterem jest Che Guevara.

Lutz jest prototypem przedstawiciela generacji ’68, pomimo że w NRD, inaczej niż w Polsce,
było to zjawisko marginesowe. Jak podkreśla historyk Stefan Wolle, wielu z nich spotykało
się na Festiwalu Piosenki Politycznej, na który od 1970 roku zjeżdzali się pieśniarze z całego
świata. Choć program był dokładnie kontrolowany, dla wielu młodych festiwal stanowił rodzaj
„zastępnika kultury protestu”. Jednym ze stałych jego uczestników był poeta Wolf Biermann,
zdeklarowany komunista, który w 1953 roku przeniósł się z Hamburga do NRD. Lewicowość
i duch rewolucji wśród uczestników festiwalu przekładały się na specyficzne formy ubraniowe,
takie jak dżinsy i parka, a także czarne berety w stylu kubańskiego rewolucjonisty Ernesto
Che Guevary oraz fryzura afro. Takie wzorce przedostawały się do NRD za pośrednictwem zachodniej telewizji, jak również filmów i książek dotyczących protestów studenckich na Zachodzie
w 1968 roku. W roku 1975 została wydana w NRD powieść Uwe Timma „Gorące lato” (Heißer
Sommer) o zachodnioniemieckich manifestacjach. W tym samym roku do kin trafił „The Strawberry Statement” – film Stuarta Hagmanna z 1969 roku o protestach studentów w Stanach Zjednoczonych. Zarówno książka, jak i film cieszyły się ogromnym powodzeniem.

Ten specyficzny sposób ubierania się młodzieży władze NRD tolerowały jedynie w ramach
socjalistycznego porządku. Dżinsy, długie włosy, sandały rzymskie, kleterki i parki można było
zaakceptować tylko wówczas, gdy zdaniem wychowawców były nieskazitelnie czyste i w dobrym
stanie. Gazeta „Junge Welt” zwracała uwagę, że pomiędzy „modnym dżinsem” a „podartym”
istnieje zasadnicza różnica. Ponadto strój wyrażający protest przeciw władzy i społeczeństwu
w opinii ideologów był uzasadniony w społeczeństwach Zachodu, ale nie w NRD,
gdzie nie było powodów do protestu: „Czy nasza młodzież musi protestować przeciwko społeczeństwu? Nie!” – dowodzili swych racji funkcjonariusze.

Dlatego pod lupą Stasi znaleźli się młodzi ludzie skupieni w nieformalnych i artystycznych
grupach, bluesmeni i rockmeni. Określano ich mianem „dzikich, których bananem zwabiono
z dżungli do miasta”. Zarzucano im przede wszystkim niedopasowanie do reguł społecznych
oraz włóczęgostwo, które w rzeczywistości było tylko nową formą podróży, rozpowszechnioną
w NRD około połowy lat 70. – autostop.

Polska była jednym z ulubionych celów takich wyjazdów, nie tylko dlatego, że autostop był
w Polsce dozwolony i powszechny, lecz także ze względu na otwarcie polsko-niemieckiej granicy.
Od 1 stycznia 1972 roku można było przekroczyć granicę pomiędzy NRD i PRL jedynie za
okazaniem dowodu osobistego. Młodzież enerdowska wykorzystywała szanse podróży do Polski
i innych krajów bloku wschodniego. Polska stanowiła również miejsce spotkań międzynarodowych,
między innymi Niemców z Niemiec Wschodnich i Zachodnich. Bernd-Lutz Lange wspomina: „Wizyta w międzynarodowym klubie studenckim w Warszawie wywołałaby ideologiczny
pot strachu na postępowym czole naszych funkcjonariuszy. W Hybrydach, w Stodole
Europa siedziała przy wspólnym stole, a jej połowa pochodziła z tej drugiej części Niemiec.
NRD spotykała NRF”.

Dla mieszkańców NRD wyjazdy do krajów kapitalistycznych w dalszym ciągu były niedostępne.
Co prawda po podpisaniu umów międzynarodowych między NRD i NRF w 1971 roku
ruch turystyczny uległ pewnemu rozluźnieniu w związku z wprowadzeniem nowych przepisów
granicznych, ale w praktyce zezwolenie na wyjazd do Niemiec Zachodnich otrzymywali
przede wszystkim emeryci.

Podróże autostopem w ramach bloku wschodniego stały się w latach 70. na tyle popularne, że stanowiły motyw przewodni wielu książek dla młodzieży. Filmowa adaptacja książki „Przecież nie jestem Yogi” Joachima Walthera (Ich bin nun mal kein Yogi, Berlin 1975), pod tytułem „A za rok nad Balatonem” (Und nächstes Jahr am Balaton, reż. Hermann Zschoche, 1980), opowiada historię podróży autostopowej Jonasa (w tej roli René Rudolph) w kierunku Bułgarii. Towarzyszką jego podróży jest przypadkowo poznana Holenderka – hipiska Shireen (w tej roli Kareen Schröter). Shireen, zafascynowana filozofią buddyjską, wybiera się do Indii. Pomimo że oboje są do siebie wizualnie podobni – mają długie włosy, noszą rozszerzane dołem dżinsy, zwane dzwonami i popularne w NRD od około 1970 roku, trykoty oraz haftowane bluzy, a Jonas ma również okrągłe okularki lenonki [...], różnica między nimi jest kolosalna. To, co Shireen wydaje się proste i osiągalne, dla Jonasa jest jedynie kwestią marzeń. Różnica ta staje się najbardziej namacalna na granicy bułgarsko-tureckiej, gdzie hipiska kontynuuje podróż w kierunku Indii, a Jonas musi powrócić do NRD. Jego wolność ograniczają granice bloku wschodniego.

Temat autostopu pojawia się także w książce Rolfa Schneidera, który w „Podróży do Jarosławia”
(Die Reise nach Jarosław, 1974) opisuje perypetie Brigitty, nastolatki wybierającej się
z Berlina w kierunku Jarosławia w celu poznania rodzinnego miasta babci Heli. W podróży towarzyszy jej przypadkowo poznany student architektury z Poznania, Jan. Brigitta zabiera ze
sobą tylko niezbędne rzeczy: „Wyjęłam z szafy bladoróżowe levisy i żółte clarki, jeszcze jak
nowe. Spakowałam do torby bieliznę, szczoteczkę do zębów, ręcznik, levisy, clarki i pieniądze.
Na samym wierzchu położyłam Hemingwaya”. Zanim pozna Jana, trafia na Eda, który uważał
się „za kogoś w rodzaju malarza” i „od dwóch tygodni [mieszkał] w pustej altance na działkach
w Lichtenbergu”. Ed nosił „fantastyczne dżinsy” oraz „nie za długie włosy”.

Ed mógł być prototypem bluesmena. W NRD stanowili oni wschodnioniemiecki wariant
amerykańskich hipisów. Stworzyli grupę młodzieżową, która przetrwała do końca lat 80. Wyróżniali się nie tylko preferencjami muzycznymi, ale także sposobem ubierania i stylem bycia. Bluesmen nosił długie włosy, levisy 501, parkę, trykoty, koszule flanelowe
w niebiesko-białą kratę, staromodne płaszcze filcowe. Bluesmenki zaś ubierały się w patchworkowe, czyli szyte z różnych kawałków materiałów sukienki lub przefarbowane długie halki. Dodatkiem były sandały rzymskie albo kleterki z brązowej skóry, przepaski na włosy, korale
i wisiorki, naszywki pacyfki lub z flagą amerykańską oraz skórzane torby, drelichowe worki
lub hirschbeutel, czyli torba szyta z tradycyjnej niemieckiej makaty na ścianę z motywem jelenia.
Bernd Kühnert, gitarzysta takich zespołów, jak TNT czy Monokel, wspomina: „Dżinsy
były dla mnie wówczas światopoglądem. Wszyscy, którzy nosili dżinsy, byli trochę inni, trochę
przeciw systemowi. I wszyscy, którzy zajmowali się muzyką, a ja ich podziwiałem, nosili
dżinsy. Dlatego chciałem do nich należeć”.

Tak wyglądającą młodzież Stasi miała szczególnie na oku. W porównaniu do lat 60.
kryminalizacja tak zwanych nieprzystosowanych była większa, choć stosowano „bardziej
wysublimowane metody”. W epoce Honeckera znacznie rozbudowano system Służby
Bezpieczeństwa. Jak podaje Ulrich Mählert, aparat Stasi rozrósł się do 91 tysięcy pracowników. Prawie dwukrotnie wzrosła liczba nieoficjalnych współpracowników, którzy przenikali
do grup młodzieżowych. Już podczas X Festiwalu Młodzieży i Studentów w 1973 roku, który
na powierzchni miał ukazywać tolerancję i otwarcie NRD, „zatrzymano do wyjaśnienia sprawy”
na podstawie „paragrafu 249” 23 532 osoby, a 2293 aresztowano na dłużej.

Represje wzrosły szczególnie po 1976 roku, kiedy władze NRD odebrały obywatelstwo
i uniemożliwiły powrót do kraju pieśniarzowi Wolfowi Biermannowi, którego ta wiadomość
zastała podczas koncertów w Kolonii w Niemczech Zachodnich. Poeta nader często i ze szczególną
zjadliwością krytykował sprzeczność pomiędzy ideą socjalistyczną a rzeczywistością w NRD. [...]

W 1976 roku doszło do jeszcze jednego zdarzenia, które przyniosło istotne konsekwencje. 11 lipca 1976 roku w niedużym miasteczku Altenburg w Turyngii obchodzono tysiąclecie założenia
miasta. Z tej okazji zorganizowano liczne koncerty, w tym muzyki rockowej. Niespodziewanie
doszło jednak do starć milicji z młodzieżą, według opinii Urzędu Bezpieczeństwa, z powodu niestosownego zachowania się „około 2500 długowłosych chuliganów”: „Spokojną atmosferę festiwalu zepsuła młodzież ubrana w zaniedbaną odzież, nieraz ozdobioną zachodnimi symbolami, takimi jak amerykańska flaga, odpychający wygląd i zachowanie wspomnianego kręgu młodzieży”.

W konsekwencji tych wydarzeń, podczas których aresztowano 103 osoby, Komitet Centralny
SED uchwalił rozporządzenie o konieczności „wzmocnienia ideologicznych, politycznych, artystycznych i organizacyjnych wpływów w zakresie tańca młodzieżowego i innych imprez”
[...]. Urząd Bezpieczeństwa sporządził tym samym klucz rozpoznawczy, ułatwiający walkę z „negatywnym elementem”:
„Charakterystyczne zachowania dekadenckich, negatywnych włóczęgów:
– noszenie brudnej i zniszczonej odzieży oraz niewyczyszczonych butów (przede wszystkim
kompletów dżinsowych i wysokich butów)
– niemiły zapach ciała i odzieży
– niewystarczająca higiena ciała (szczególnie zauważalna na dłoniach; brud pod paznokciami)
– widoczne oznaki niewyspania i zmarznięcia
– noszenie ze sobą koca i mapy (często w znoszonym chlebaku lub innej tego typu torbie)”.

Na skutek represji scena rockowa i bluesowa zeszła do podziemia. Młodzież ze środowisk
alternatywnych znalazła schronienie przede wszystkim w Kościele ewangelickim. Już na początku
lat 70. powstał program „Otwartej Pracy” (Offene Arbeit), w którego ramach organizowano w przykościelnych salach spotkania młodzieży różnych orientacji muzycznych i środowiskowych. Po ogłoszeniu przez władze walki przeciwko bluesowi pastor Rainer Eppelmann w 1979 roku zorganizował pierwsze „msze bluesowe” (Bluesmesse) – koncerty muzyki rockowej i bluesowej, połączone z dyskusjami i seminariami. Kościół ewangelicki stanie się w ten sposób schronieniem dla wielu długowłosych w dżinsach oraz ważnym ośrodkiem opozycji politycznej w NRD.

Fragment pochodzi z książki „Z [politycznym] fasonem. Moda młodzieżowa w PRL i NRD”, która ukaże się 15 kwietnia 2014 w wydawnictwie słowo/obraz terytoria.