Furia. Wulkan i tłum
Malta Festival

Furia. Wulkan i tłum

Małgorzata Ćwikła

„García. Resztki świata” pod redakcją Doroty Semenowicz pozwala spojrzeć na twórczość reżysera z wielu perspektyw, stanowi antidotum i przypis do medialnej awantury o jego teatr

Jeszcze 2 minuty czytania

Malta Festival Poznań kontynuuje tradycję współpracy z Korporacją Ha!art. Podobnie jak w ostatnich latach, z okazji festiwalu wydana została książka przybliżająca sylwetkę kuratora danego idomu. W tym roku był to Rodrigo García, który zaproponował temat Ameryka Łacińska: Mieszkańcy. O argentyńsko-hiszpańskim artyście napisano, powiedziano, wykrzyczano i inkantowano w ostatnich tygodniach bardzo wiele, w związku z rozruchami przeciwników spektaklu „Golgota Picnic” w jego reżyserii, z powodu decyzji o odwołaniu pokazu ‒ który miał być ważnym punktem programu tegorocznej Malty ‒ wreszcie z uwagi na awaryjne rozwiązanie zastosowane przez niektóre instytucje kultury. Są to komentarze oparte na afektach, wpisywane w szerszy kontekst społeczny i polityczny, okraszone filozoficznymi teoriami, cytatami, a często również pozbawione jakiejkolwiek podstawy. Wszystkim uczestnikom tego performance'u wzburzenia, powolnego upadku dialogu oraz fortyfikowania się grup wierzących w odmienne racje można polecić książkę „García. Resztki świata” pod redakcją Doroty Semenowicz.

Źródła

„García. Resztki świata”, red. Dorota Semenowicz.
Fundacja Malta, Korporacja Ha!art. 254 strony,
w księgarniach od czerwca 2014
Lektura pozwala spojrzeć na twórczość Garcíi z wielu perspektyw. Całość składa się z kilku części, obejmując opisy kontekstów działań artysty, cztery dramaty jego autorstwa, zapis wykładu i dwa wywiady przeprowadzone przez Katarzynę Tórz i Dorotę Semenowicz. Zmiany narratorów uzupełniają się płynnie, a dzięki nim powstaje wielogłos, który zachęca do tego, by nad zaistniałą wokół festiwalu sytuacją i sensem pracy Garcíi zastanowić się głębiej, mając na uwadze wypowiedzi samego reżysera, jak i analizy jego teatru. Ciekawym wprowadzeniem jest tekst José Antonia Sáncheza „Ameryka Łacińska: historia nieobiektywna”, który tłumaczy źródła gniewu i radykalności w teatralnych wypowiedziach Garcíi. Różnice pomiędzy Europą (rozumianą jako część szerszego konstruktu ‒ Zachodu) i Ameryką Łacińską budują sieć znaczeń, zależności, rysują równocześnie linie podziału w pojmowaniu zjawisk gospodarczych i ich efektów na mentalność społeczeństw o odmiennej kondycji geopolitycznej. Sam Rodrigo García, ze względu na biografię i doświadczenia, lokuje się gdzieś pomiędzy. Z jednej strony rozumie frustrację mniej uprzywilejowanych, z drugiej świadomy jest braku alternatywy dla szerzącej się konsumpcji, którą jednak niezmiennie chce atakować w swoim teatrze, nawet przyznając się do bycia częścią odrzucanego systemu. Obraz przemocy, zbrodni, bezmiaru, frenezji i wykluczenia to punkt wyjścia do krytyki, która dotyczy każdego. García chce odwołać się do sumienia widza za pomocą poezji, ale w rzeczywistości uderza w jego osobiste emocje i pluje mu w twarz. Nie jest to więc teatr dla wszystkich. Możliwość dokonania wyboru, czy się w nim uczestniczy, czy nie, powinna wynikać z ideologicznej swobody.

Akcenty

W swoim tekście Tomasz Kireńczuk obnaża mechanizmy kierujące poszukiwaniami Rodriga Garcíi, wskazuje na ewolucję jego zainteresowań oraz stosunku do widza. Wspomina również o problemie pasożytnictwa, który pojawia się w relacjach międzyludzkich, znajdując wyraz w miłości, ale też w podziale na tych umocowanych i tych gnębionych. Wszystko powraca do podstawowego dla Garcíi buntu. Reżyser ‒ jak upiór złej nowiny ‒ nie daruje swoim odbiorcom oraz innym uczestnikom współczesności zakłamania i rozkoszowania się konsumpcją. Ponieważ jest nihilistą, wie, że rewolucyjna zmiana miejsc nie wyprostowałaby istniejących patologii, a jedynie personalnie przesunęła akcenty. Nie ma w tej myśli nic odkrywczego, dopiero jej artykulacja teatralna zasługuje na uwagę. Obraz, muzyka, słowo mają w niej niebagatelne znaczenie, wielokrotnie stanowiąc trawestacje wielkich dzieł przeszłości. Często wskazuje się na zapożyczenia z malarstwa okresu renesansu, wypełniającego fantazję artysty, jednak to tekst szczególnie fascynuje twórcę, który wprawdzie odcina się od teatru z didaskaliami, ale odkrywa coraz większy potencjał postdramatycznych komunikatów. Swoje słowa bez sceny nazywa „resztkami”, „szczątkami”, o czym pisze Christilla Vasserot w artykule „Sztuka prochów. Teatr Rodriga Garcíi”. Autorka zwraca uwagę na niebagatelną strategię artysty: zapraszany na liczne festiwale i zagraniczne występy, manipuluje on tłumaczeniami swoich sztuk, raz wykorzystując je jako element wizualny wtopiony w scenografię, raz jako komentarz do wypowiadanych po hiszpańsku kwestii, które jednak nie są w pełni przekładane, co wprowadza widzów w stan dziwnej konfuzji, kluczenia pomiędzy wierszami. Wszystko to kreuje teatr żywy, nieprzewidywalny, organiczny, chwilami piękny w swojej brzydocie, w którym brutalność ewokuje subtelność.

Hipokryzja

Poza sztukami autorstwa Garcíi w tomie opublikowano tekst jego wystąpienia, wygłoszonego w 2004 roku w Rennes, na temat teatru i polityki. Jego wykład nie spotkał się z aprobatą części lokalnych radnych, z których jeden powiedział wprost: „nie chcemy już więcej widzieć tego typa”. Nie inaczej García zatytułował zapis swojej mowy, której główną tezą jest przewrotne stwierdzenie, że polityka i artystę łączy kłamanie. Jest to tekst bezwzględny: wytyka nam głupotę, słabość, „odwodnienie” ‒ odcięcie od naturalnych źródeł egzystowania, wspólnych dla istot żywych. Ostro wypowiada się o tych, którzy przychodzą na jego spektakle: „Nie daję wiary tym, którzy płacą, by oglądać moją twórczość. To muszą być osoby, które albo kierują się modą, albo mają poważne problemy w rodzaju zepsuł mi się macintosh, czy coś w tym stylu”.

Potężniejsi od wulkanu

Oburzenie na twórczość Garcíi nie jest sprawą nową. W wyważony, analityczny sposób napisała o nim we wstępie do książki Dorota Semenowicz, nie spodziewając się chyba jednak tego, co miało nastąpić kilka dni po jej wydaniu. Dziś trzeba by dopisać erratę, uwzględniającą przypadek moralności poznańskiej. Wydarzenia ostatnich tygodni pokazały, że siła i determinacja tłumu mogą być skuteczniejsze niż niespodziewane reakcje natury. To zestawienie brzmi paradoksalne, ale uwypukla ogrom pokładów społecznego buntu, który mogliśmy zaobserwować. W 2010 roku, w berlińskim teatrze Hebbel am Ufer, przez długi czas nie było wiadomo, czy uda się zorganizować festiwal „Libertad y Desorden / Liberty & Disorder ‒ Young art from Colombia”. Spektakl „Versus” w reżyserii Garcíi został zaplanowany jako jedno z wydarzeń, chociaż ‒ jak wiadomo ‒ artysta z Kolumbią ma niewiele wspólnego. Problem pojawił się niespodziewanie, stawiając powodzenie imprezy pod znakiem zapytania. W nocy z 13 na 14 kwietnia doszło do wybuchu wulkanu Eyjafjoell na Islandii, a niebo nad Europą pokrył pył. Wszyscy pamiętamy paraliż ruchu lotniczego, który dodatkowo wpisał się w symbolikę wydarzeń posmoleńskich. Siła natury nie zniechęciła jednak twórców festiwalu. Zaczęto szukać innych rozwiązań, po to, żeby móc sprowadzić artystów do Berlina. Ostatecznie zaproszone grupy dolatywały do Hiszpanii (nie była wyłączona z ruchu samolotowego), a następnie przez kilkadziesiąt godzin dojeżdżały do Niemiec autokarami.

Część tej drogi przebyli również artyści La Carnicería Teatro, z którym związany jest García. Organizatorom udało się ominąć niedogodności i pokazać wszystkie przedstawienia. Wulkan nie wygrał. Obecnie, w Polsce, w oparach nie wulkanicznej siarki, a śmierdzącego siarkowodoru zmagamy się z wybuchem irracjonalnego lęku, uprzedzeń. Tym mocniej wybrzmiewa teza postawiona w książce przez Dorotę Semenowicz: „Język teatru musi wyjść poza estetykę należącą do krytykowanego systemu”.

Dokładnie to jest misją Garcíi. Chce on potrząsnąć widzem, uwolnić go z omamienia, uzmysłowić paradoksalne zawieszenie między konsumpcją, upadkiem autorytetów i degradacją, tworzącymi złowrogą mieszankę. Chrześcijańskie wartości, ich rzekoma czy też rzeczywista krytyka mają w tym kontekście mniejsze znaczenie, bo podobnie jak cały szereg innych symboli, tworzą punkty odniesienia, w których odnaleźć się musi współczesny człowiek. Broniony przez różne grupy krzyż, to z jednej strony artefakt ilustrujący walkę o tradycyjne postawy, z drugiej tatuaż między sutkami Justina Biebera. O tych skrajnościach mówi García, wykorzystując sztukę „wysoką” i „niską”, skupiając jak w soczewce to, co funkcjonuje w dyskursie publicznym.

Główny problem związany z krytyką jego sztuki wynika z nadinterpretacji. Może ona dotyczyć przekonania o maltretowaniu zwierząt na scenie, a w innym przypadku ‒ przy fałszywym odczytaniu ‒ prowadzi do odklejenia powierzchownego sensu od istoty wiary, a w ten sposób służy manipulacji. W Ewangelii Jana znajduje się słynne stwierdzenie: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Z grupy kontestatorów pokazów „Golgota Picnic” w trakcie Malta Festival Poznań praktycznie nikt nie widział spektaklu, ale wszyscy uwierzyli, że jest on obrazoburczy. Przybyło błogosławionych, tylko czy o to w ich dążeniach religijnych chodzi? Tuż obok Golgoty, stanowiącej obecnie część Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie, można sobie kupić na pamiątkę koronę cierniową w arabskim sklepiku. Także nad nim unoszą się gorzkie słowa Garcíi: „Ten szaroperłowy teatr, niczym złowrogie niebo”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.