Mroczna strona ciała
Enrique Metinides, „Zbliżenie kobiety potrąconej przez samochód na Avenida Chapultepec w Mexico City”. 1979

Mroczna strona ciała

Katarzyna Ziółkowska-Banak

Przemoc, choroby i śmierć na „Darkside II” pokazują ułomność ludzkiego ciała. Jednak tym, co najbardziej szokujące, jest przedefiniowanie samej funkcji ciała

Jeszcze 2 minuty czytania

W Szwajcarskim Muzeum Winterthur trwa wystawa „Darkside II. Photographic Power and Violence, Disease and Death Photographed” („Ciemna strona II. Siła i przemoc fotografii. Fotografowanie chorób i śmierci”). To kontynuacja zeszłorocznego projektu, „Darkside I” poświęconego seksualności i pożądaniu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że znajdujące się w centrum uwagi organizatorów ciało zostało uprzedmiotowione, sprowadzone do seksualnego obiektu albo zniszczonej chorobą czy śmiercią powłoki. Jednak z całą pewnością obraz ciała wyłaniający się z tegorocznej wystawy to zupełne przeciwieństwo obrazu fizyczności, do którego przywykliśmy na co dzień.

„Fotografowanie jest równoznaczne z przywłaszczaniem sobie fotografowanego przedmiotu. Oznacza wchodzenie w pewną relację, która kojarzy nam się z poznaniem, czyli zawładnięciem”.

Obrazy śmierci i okrucieństwa istniały w sztuce od zawsze. Weźmy choćby Caravaggia i jego obraz „Judyta odcinająca głowę Holofernesowi” – krwawe przedstawienie biblijnej historii razem z całym
naturalizmem, bólem i cierpieniem ofiary.

Judyta odcinająca głowę HolofernesowiMalarstwo pełne jest podobnie drastycznych scen. Sytuacja w fotografii jest podobna, choć jednocześnie radykalnie inna. Różni je oczywisty detal, który jednak – co zauważali wybitni filozofowie (słynne „O fotografii” Susan Sontag) wykracza poza obszary analizy ikonograficznej bądź rozważań estetycznych.

„Na świecie od czasu wynalezienia aparatu fotograficznego panuje osobliwy heroizm: heroizm widzenia. Fotografia stworzyła nową dziedzinę swobodnej aktywności, pozwalając każdemu rozwinąć niepowtarzalną żarłoczną wrażliwość. Fotografowie wyruszyli na kulturalne, klasowe i naukowe safari, szukając frapujących obrazów. Chcieli schwytać świat w pułapkę – płacąc za to cierpliwością i brakiem wygód – poprzez ten aktywny, zaborczy, oceniający i swobodny sposób patrzenia”.

Zdjęcia w swojej podstawowej, pierwotnej postaci są absolutnie rzeczywistym przedstawieniem prawdziwych ludzi. I choć (także na wystawie „Darkside”) poza typowymi zdjęciami reporterskimi lub pochodzącymi z policyjnych kronik prezentowane są fotokolaże, fotografia kreacyjna czy pozowane portrety, cały czas obiektem zainteresowania i „przemocy obiektywu” jest prawdziwy człowiek, w prawdziwej sytuacji, z prawdziwą raną, chorobą, strachem przed śmiercią. To właśnie przez nieuniknioną realność (nawet jeśli nie zawsze o odcieniu voyerystycznym), oglądając zdjęcia, czujemy niepokój. I znów – jak w malarstwie – powodem nie jest treść. Raczej to, że dzięki zdolnościom fotografa, wykorzystanym przez niego zabiegom formalnym i technicznym – zdjęcia uwodzą pięknem, a fascynacja śmiercią i okrucieństwem wydaje siędwuznaczna. Bardziej w kontakcie z fotografią niż obrazem. Często obserwowanie i rejestrowanie z bliska czyjegoś cierpienia jest przemocą – inwazją w najintymniejsze sfery jego życia.

„Bez względu na moralne roszczenia wysuwane przez zwolenników fotografii zasadniczym jej skutkiem jest przekształcenie świata w galerię handlową albo muzeum bez ścian, w którym każdy temat jest przeceniany jako artykuł konsumpcyjny oraz wyceniany jako przedmiot estetycznego podziwu”.

Takie właśnie odczucia sprowokowały jedną z pierwszych dyskusji o etycznym wymiarze fotografowania nieszczęść. W lipcu 1985 roku John Harte, fotoreporter gazety „Bakersfield Californian” pojechał nad pobliskie jezioro, w którym podczas kąpieli utonął pięcioletni Edward Romero. W chwili, kiedy rodzina chłopca gromadziła się nad wyciąganym przez płetwonurków ciałem, lokalna telewizja wyłączyła kamery, aby nie pokazywać cierpienia i rozpaczy bliskich. Jednak Harte, zza ramienia policjanta, zrobił osiem zdjęć, z których jedno zostało opublikowane. I właśnie ta publikacja wywołała falę protestów ze strony czytelników. Nie życzyli sobie uczestniczenia w prywatnej tragedii. Czy zatem nieetyczne jest wkraczanie w prywatność, czy samo ukazywanie okrucieństwa?

Enrique Metinides, „Zbliżenie kobiety potrąconej
przez samochód na Avenida Chapultepec
w Mexico City”
. 1979
W Polsce podobne dyskusje wywołało m.in. opublikowanie zdjęcia zastrzelonego Waldemara Milewicza. Problem ukazywania drastycznych scen stał się nagle dla środowiska dziennikarskiego zagadnieniem niemal osobistym. Zarówno czytelnicy, jak liczni dziennikarze zaprotestowali przeciwko pokazywaniu w mediach tego zdjęcia. Tylko niektórzy z nich dostrzegli jawną hipokryzję tego protestu. Przecież publikacje podobnych zdjęć przedstawiających nieznane im ofiary wojen i wypadków, albo nawet znanych, ale znienawidzonych (np. Saddam Husajn, którego zdjęcia z egzekucji obiegły cały świat), nie wywoływały podobnych wątpliwości. Nikt nie myślał wtedy o poszanowaniu uczuć rodziny i bliskich. Może więc nie chodzi o szacunek dla prywatności i o empatię?

„Pragnienie robienia zdjęć jest właściwie niewybredne, gdyż fotografowanie utożsamia się obecnie z przekonaniem, że dzięki aparatowi wszystko można uczynić interesującym. Jednak owa cecha bycia interesującym, podobnie jak okazywanie człowieczeństwa, jest pozbawiona treści. Fotograficzne zawłaszczanie świata z jego nieograniczoną produkcją notatek o rzeczywistości sprawia, że wszystko staje się jednakowe”.

Kodeks Etyki Dziennikarskiej zakazuje pokazywania śmierci w tzw. bliskim planie. To określenie do dziś pozostaje niezdefiniowane; prowadzi to do nadużyć i wielorakich interpretacji. Inne drastyczne informacje można pokazać pod warunkiem zachowania równowagi między ścisłością relacji a uwzględnieniem „wrażliwości odbiorcy”. Skoro zakładamy, że odbiorcy mogą sobie nie życzyć takich obrazów – skąd jest ich tak wiele w fotografii? Po co stwarzać fikcyjny zapis regularnie łamany w fotografii prasowej? Często podziwiamy i doceniamy przejmujące zdjęcia wykonywane przez fotografów towarzyszących ekipom policyjnym, wyjeżdżających w miejsca konfliktów zbrojnych, odwiedzających szpitale, hospicja czy cmentarze. Widać to co roku na wystawach laureatów World Press Photo. Autorzy takich zdjęć wchodzą do kanonu światowej fotografiki – jak Weegee, który na miejsca wypadków przybywał jeszcze przed policją i nie miał żadnych skrupułów w fotografowaniu śmierci – a którego dziś uważamy za artystę. W bezkompromisowości jego metod pracy i stworzonemu dzięki temu szerokiemu portretowi najciemniejszych dzielnic miasta dostrzegamy same zalety. Widzimy, że jego zdjęcia otworzyły nowy rozdział w fotografii prasowej. Czemu zatem uznajemy w stwarzanych przez siebie kodeksach, że widok śmierci razi nasze uczucia? Czemu uważamy go za kontrowersyjny, sensacyjny, nieetyczny? Tak – jest to obraz niewygodny, smutny, poruszający. Ale czy nieetyczny?

Elisa González Miralles, „Altzheimer
- Wspomnienia bez Pamięci”
. 2007
Przemoc, choroby i śmierć na „Darkside II” pokazują ułomność ludzkiego ciała. Jednak wydaje się, że to nie przemoc i śmierć same w sobie szokują. Raczej przedefiniowanie funkcji ciała – zamiast obrazu czegoś, co nam służy i jest naszą dumą, widzimy twór zależny, podatny na rany, atak, poniżenie. Takie ciało wystawione na próbę, chociaż jest „tylko” ciałem, niezależną od woli człowieka skorupą, jest dużo bardziej ludzkie i rzeczywiste od jego wyidealizowanego pod kątem konsumpcyjnym, reklamowego odpowiednika. Czy więc to, że przemoc na fotografii niepokoi i szokuje, nie wynika z tego, że żyjemy w cywilizacji kultu nad-ciała, a przedsięwzięcia takie jak „Darkside II” uświadamiają nam oczywistą prawdę, przed którą się bronimy?

Ivonne Thein, „Trzydzieści dwa kilogramy”.
2006, Courtesy Galerie Voss, Düsseldorf
Zdjęcia:
Ivonne Thein
Ohne Titel 02 (Untitled), 2006
From Zweiunddreissig Kilo (Thirty-Two Kilos)
C-print, 80 x 55 cm
Courtesy Galerie Voss, Düsseldorf
© Ivonne Thein / 2009 Pro Litteris, Zürich

Enrique Metinides
Untitled (Close-up of a blonde woman who was hit by a car and was smashed into a pole on the Avenida Chapultepec, Mexico City), 1979
C-print, 39.5 x 58 cm
Collection Thomas Koerfer
© Enrique Metinides / Courtesy of Kurimanzutto, Mexico City, & Anton Kern Gallery, New York City

Elisa González Miralles
Recuerdos sin memoria 3 (Alzheimer’s - Memories without Memory), 2007
Inkjet-Print from file, 33 x 50 cm
Courtesy of the artist
© Elisa González Miralles

Cytaty w ramkach pochodzą z książki Susan Sontag „O fotografii”. Przekład: Sławomir Magala, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2009.