Ja panu nie przerywałem

Marzena Falkowska

Katusze introwertyków doskonale oddaje Deirdra „Squinky” Kiai w swej najnowszej grze  „Interruption Junction”, kilkuminutowym drobiazgu, który obsłużymy za pomocą jednego przycisku myszki lub klawisza spacji

„Co ja tutaj robię?”. To pytanie zwykliśmy zadawać sobie w sytuacjach, w których mniej lub bardziej przypadkowo znajdujemy się w grupie ludzi rozprawiających bezmyślnie na mało interesujące nas tematy. Ani my ich specjalnie nie obchodzimy, ani oni nas. Optymalną strategią bywa zwykle zachowywanie balansu między milczeniem a zdawkowym komentowaniem od czasu do czasu.

Dla introwertyków, zwłaszcza cierpiących na choćby lekką odmianę fobii społecznej, większość konwersacji wiąże się z nieprzyjemnymi odczuciami. Ich (nasze!) katusze oddała świetnie Deirdra „Squinky” Kiai w swej najnowszej grze przeglądarkowej „Interruption Junction” (2015), kilkuminutowym drobiazgu, który obsłużymy za pomocą jednego przycisku myszki lub klawisza spacji.

W „Interruption Junction” wcielamy się w jednego lub jedną z grupki znajomych, którzy zasiedli przy stole i prowadzą niezobowiązującą rozmowę, właściwie o niczym. Ktoś opowiada historię z wczorajszego wieczoru na mieście, ktoś obgaduje wspólnego znajomego, ktoś chwali się swoim ostatnim projektem. Przerywanie sobie nawzajem, skakanie z tematu na temat, powierzchowne uwagi. Dużo pustosłowia, mało treści. Standard. Wrażenie udziału w bezsensownym rytuale wzmaga powtarzalna muzyczka w tle i słowopodobne dźwięki wydobywające się z ust zgromadzonych, składające się w monotonne „blablabla”.

GRY PRZEGLĄDARKOWE

Osobiste wyznanie. Społeczny komentarz. Intelektualny eksperyment. Krótkie, łatwe w obsłudze, darmowe gry przeglądarkowe dają o wiele więcej, niż trwają. W „Korespondencji z sieci” prezentujemy wybrane tytuły.

Przy stole siedzimy i my. Nie chcąc brać udziału w tej paplaninie, możemy zachować milczenie – ale wówczas stopniowo rozmywamy się, by koniec końców zniknąć, co kończy grę. Możemy też przyjąć strategię odmienną, którą osoby nieśmiałe dobrze znają z doświadczenia, próbując przykryć niezręczność i skrępowanie przez zagadywanie interlokutorów. Jeśli zatem włączymy się w słowotok, rozbudowując swoją wypowiedź (co osiągamy przez miarowe, intensywne klikanie – męczące jak rzeczywista czynność, której odpowiada), tym razem to współtowarzysze zaczną znikać, znudzeni naszym gadaniem. Po chwili orientujemy się, że jak pomyleni mówimy sami do siebie. Gra kończy się dokładnie tak samo jak wówczas, kiedy nie wydusiliśmy z siebie ani słowa.

Nie ma zatem większego znaczenia, co zrobimy. Jedynym sposobem na kontynuowanie rozgrywki jest wtrącanie od czasu do czasu zaznaczających naszą obecność chrząknięć, ewentualnie paru pozbawionych sensu fragmentów zdań, które podtrzymują wrażenie brania udziału w rozmowie. Tak czy inaczej, nie ma szans na zaistnienie żadnej formy autentycznej komunikacji.  

„Interruption Junction” „Interruption Junction”

„Czy kiedykolwiek masz poczucie, że jeśli się nie wypowiesz, staniesz się niewidzialny? Czy kiedykolwiek masz poczucie, że jeśli się wypowiesz, cokolwiek masz do powiedzenia, wyda się trywialne, bezsensowne i nikogo nie obejdzie?”, pyta retorycznie autorka w swoim komentarzu do gry. Deirdrze Kiai udało się w zgrabnej formie oddać istotę lęku społecznego, w dodatku z właściwym sobie słodko-gorzkim humorem i w paraprymitywnym stylu graficznym.

To ostatnie jest zresztą jej znakiem rozpoznawczym; większość gier Kiai (a robi je od szesnastego roku życia) wygląda jak wprawki początkującego twórcy komiksów satyrycznych albo szalone animowane sitcomy. Jednocześnie dotyka ważkich osobistych kwestii. Leitmotivem kilku tytułów autorki jest nieokreślony płciowo protagonista, alter ego samej Kiai, która identyfikuje się jako osoba androgyniczna. Jak nietrudno się domyślić, nie ma łatwego życia we wciąż dość homogenicznym i hermetycznym środowisku producentów gier, czyli w gamedevie. O swoich doświadczeniach opowiedziała w emocjonalnym wystąpieniu „Making games is easy. Belonging is hard” podczas Game Developers Conference 2014. Warto przeczytać, a jeszcze bardziej obejrzeć.


Zainteresowanym bliżej twórczością Kiai i gotowym wydać około dwudziestu złotych (można też wesprzeć „Squinky” za pośrednictwem serwisu Patreon) polecam zwłaszcza jej najbardziej rozbudowaną jak dotąd grę, „Dominique Pamplemousse in «It’s All Over Once the Fat Lady Sings!»” (2013). To wykonana za pomocą animacji poklatkowej detektywistyczna przygodówka-musical, nominowana w kilku kategoriach podczas Independent Games Festival 2014. Z nieco starszych tytułów warto sięgnąć do „Life Flashes By” (2011; do pobrania i zainstalowania, darmowa), interaktywnej opowieści graficznej o umiarkowanie utalentowanej pisarce, która dzięki niezwykłemu splotowi wydarzeń zostaje zmuszona do spojrzenia retrospektywnie na swoje życie i dokonania raz jeszcze kluczowych wyborów.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.