Kwestia teatralnej iluzji

Marta Bryś

Dystans maszynistów do swojej pracy i przedsięwzięcia, w którym biorą udział, sprawia, że „Kwestia techniki” jest spektaklem pozbawionym fałszywej kokieterii, a reżyserowi udało się uniknąć protekcjonalnego tonu i ckliwości

Kwestia teatralnej iluzji

Jeszcze 2 minuty czytania

Kwestia teatralnej iluzji

Tegoroczny sezon Narodowego Starego Teatru upływa pod hasłem „Jerzy Jarocki”. Początkowo Michał Buszewicz chciał zrealizować projekt oparty na wspomnieniach pracowników technicznych teatru, którzy pracowali z Jarockim, i opowiedzieć o nim z innej perspektywy. Od kulis. Ostatecznie jednak reżyser poszerzył ramy tematyczne i stworzył zabawny i bezpretensjonalny spektakl, w którym pokazuje sposób funkcjonowania teatru na co dzień i odsłania to, co zazwyczaj pozostaje ukryte przed wzrokiem widza.

Spektakl rozpoczyna „taniec” trzech czarnych zastawek, którymi poruszają ukryci za nimi maszyniści. Później na scenę wjeżdża zdalnie sterowany samochodzik, na którym leży telefon komórkowy. Telefon dzwoni tak długo, aż ktoś z widowni odważy się odebrać – dzwonią maszyniści. Proszą o przekazanie pozostałym, że wejście na scenę jest dla nich sytuacją bardzo stresującą i liczą na wyrozumiałość. Kiedy w końcu się pojawiają, zaczynają od ironicznych i absurdalnych przeprosin – przepraszają krakowską widownię, że ośmielają się stawać na deskach narodowej sceny, przepraszają za brak talentu aktorskiego, a także panią w sklepie za to, że nie mieli drobnych, kiedy płacili za dzisiejsze zakupy. Po litanii przeprosin aktorzy otwierają okno wychodzące na ulicę Jagiellońską (przy wejściu do Starego Teatru) i pytają przechodniów, czy nie chcieliby „wejść” na spektakl. Jeśli ktoś przyjmie ich propozycję, mężczyźni wciągają go na scenę (zdarzyło się, że zgłosiła się starsza pani taszcząca ze sobą foliowe torby, a z jednej z nich wystawała głowa psa). Następnie Buszewicz przechodzi do przedstawienia specyfiki zawodu maszynisty i aranżuje rodzaj pokazu mody, podczas którego każdy z mężczyzn prezentuje widzowi jeden chrakterystyczny element ważny w ich codziennej pracy. Ale i tutaj maszyniści nie unikają żartów („spodnie maszynisty – czarne, niewidoczne”, „bluza maszynisty – noszona z uwagi na logo teatru na plecach”, „brzuch maszynisty – przeszkadza w schylaniu się”). Z każdą kolejną sceną aktorzy nabierają swobody i pewności siebie, znika napięcie i zawstydzenie. Buszewicz postawił przed aktorami niełatwe zadanie – swój spektakl oparł w dużym stopniu na interakcji z widownią i improwizacjach, ale trójka radzi sobie z tym niezwykle błyskotliwie. Reżyser cały czas prowadzi grę z zaaranżowaną przez siebie sytuacją; nie ukrywa, że wejście maszynistów w role aktorów jest chwilowe, nawet pozorne, a całe zdarzenie okazuje się drugorzędne wobec zawodowych obowiązków maszynistów – w pewnym momencie jeden dostaje informację, że potrzebni są na Scenie Kameralnej. Maszyniści przepraszają widzów i wybiegają z teatru do taksówki, a obraz ich podróży na ulicę Starowiślną wyświetlany jest na ekranie. Widzimy, jak podjeżdżają pod Kameralną, biegną na scenę, opuszczają scenografię (makietę domu ze spektaklu „Sprawa Gorgonowej” Wiktora Rubina) i szybko wracają do czekającej na nich taksówki, żeby dokończyć spektakl.

Kwestia techniki, reż. Michał Buszewicz. Stary Teatr w Krakowie, premiera 11 kwietnia 2015„Kwestia techniki”, reż. Michał Buszewicz. Stary Teatr w Krakowie, premiera 11 kwietnia 2015Jak istotna jest ich praca i zaufanie aktorów podczas spektaklu, uświadamiają widzom Mirek i Janusz – siadają na proscenium i snują makabryczne wizje: maszynista chciał podrapać się w głowę i puścił na chwilę metalową ścianę, która przygniotła aktora, innemu ucięło nogi albo palce u stóp podczas monologu, ktoś przez pomyłkę dał aktorowi prawdziwą siekierę zamiast rekwizytu. Rola niewidocznych pracowników jest nie do przecenienia – w ich rękach leży życie aktorów, o czym sami głośno przypominają („chcielibyśmy tylko aktorom przypomnieć, kto tu pociąga za sznurki...”). Dystans pracowników zarówno w stosunku do swojej pracy, jak i do przedsięwzięcia, w którym biorą udział, sprawia, że „Kwestia techniki” jest spektaklem pozbawionym fałszywej kokieterii, a reżyserowi udało się uniknąć protekcjonalnego tonu i ckliwości.

Przejmująco wybrzmiewa scena, podczas której cała trójka kładzie się na materacach i opowiada o swoich teatralnych marzeniach. Jeden chciałby, żeby jakiś reżyser wykorzystał w spektaklu jego samochód, inny żeby w warsztacie maszynistów był porządek i wszystko można było łatwo znaleźć. Ale chcieliby też mówić do wszystkich aktorów po imieniu, po prostu – „bo łatwiej się wtedy pracuje”. Snującym marzenia maszynistom przygląda się z boku Zygmunt Józefczak, który dołącza do nich pod koniec spektaklu. Mężczyźni postanawiają odsłonić przed nim trochę swoich trików i pokazują, w jaki sposób manewrować zastawką tak, żeby widzowie mieli wrażenie, że ta rusza się sama. Józefczak jest niezdarny, lekko zawstydzony swoim zagubieniem w sytuacji. Maszyniści są wobec niego stanowczy i punktują każdy błąd, jak pewnie i oni niekiedy są strofowani przez reżysera. Józefczak opowiada widzom o jednej ze swoich ról i stresie, jaki wywoływała w nim obecność na widowni reżysera podczas spektaklu. Umówił się więc z jednym z pracowników technicznych, aby co wieczór dyskretnie sprawdzał, czy reżyser pojawił się na widowni, i informował o tym aktora. Dzięki temu mógł grać z mniejszą tremą.

Pojawienie się Józefczaka nie wprowadza jednak dysonansu i nie odbiera maszynistom statusu aktorów (chociaż ostatecznie mężczyźni dosłownie wynoszą go za kulisy), ale buduje rodzaj wspólnoty „twórców teatru”. Widać między nimi wzajemną sympatię i szacunek, który narodził się podczas prób do licznych spektakli.

Jednak projekt Buszewicza to nie tylko opowieść o codziennej i ciężkiej pracy realizatorów. To także prosty obraz tworzenia teatralnej iluzji – w finale spektaklu Mirek dotyka niewidocznych punktów na ścianach, „wyłączając” kolejne lampy. Ostatnią wyłącza, chcąc dotknąć czoła jednego z widzów. Dzięki kolegom, którzy obsługują technikę ich przedstawienia, on też może na chwilę uwieść widzów i „powołać” swój teatr.   


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.