Historia życia postindustrialnego
fot. Steve Rhodes, CC BY-NC-SA 2.0

11 minut czytania

/ Literatura

Historia życia postindustrialnego

Łukasz Najder

Wydane po polsku szesnaście lat po premierze „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” Davida Fostera Wallace'a tworzą omal czterystustronicowy katalog współczesnych nerwic, fantazji, patologicznego egotyzmu i toksycznych interakcji

Jeszcze 3 minuty czytania

Ukazanie się wreszcie w Polsce książki Davida Fostera Wallace'a to dobra nowina. Dotąd w języku Mickiewicza i Masłowskiej reprezentowały go bodaj dwa czy trzy opowiadania rozsiane w antologiach oraz kilka po amatorsku przełożonych fragmentów beletrystyki i esejów na blogach. Nawet jeśli, jak w przypadku „Krótkich wywiadów z paskudnymi ludźmi”, polskie wydanie następuje w szesnaście lat po amerykańskiej premierze. W ten sposób nadrabiamy wstydliwe zaległości i mamy w końcu możność obcowania z twórcą kultowym i ze wszech miar oryginalnym – Wallace był, obok Jonathana Franzena i Jeffreya Eugenidesa, najwybitniejszym przedstawicielem swojej generacji, pokolenia literatów uznanych za sukcesorów Dona DeLillo, Philipa Rotha i Thomasa Pynchona. Lektura tej książki pomaga także odpowiedzieć na pytanie, czy współcześni czytelnicy są wciąż gotowi na czytanie rzeczy trudnych, wymagających absolutnego skupienia, czasu i ciągłej uwagi, ostentacyjnie rzucających wyzwanie intelektualnemu lenistwu.

Jak całe dzieło Wallace'a, „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” to literatura radykalna – literatura czysta. Odmienna od tego, co króluje dzisiaj na półkach księgarskich, topkach sprzedaży i łamach opiniotwórczych magazynów społeczno-kulturalnych. Tworzyć bowiem wypada dziś raźno, bez ryzyka, a wydawać co najmniej raz do roku. Nade wszystko jednak kierunek i ton wyznacza tu pisanie asekuranckie, zorientowane na przyjemność odbiorcy, aplauz krytyki i suty zysk wydawcy. A Wallace nie jest łatwy ani przewidywalny.

David Foster Wallace, „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi”. Przeł. Jolanta Kozak, W.A.B., 416 stron, w księgarniach od lipca 2015David Foster Wallace, „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi”. Przeł. Jolanta Kozak, W.A.B., 416 stron, w księgarniach od lipca 2015Ten wywodzący się z rodziny akademików pisarz, w młodości świetnie zapowiadający się tenisista, potem wybitny student nagradzany za prace z logiki, wreszcie – nauczyciel pisania kreatywnego i wykładowca literatury, od początku kariery unikał twórczych kompromisów i wysoko stawiał wymagania tak sobie, jak i czytelnikom. W książkach prozatorskich – bo pisywał również i non-fiction – demonstracyjnie i fachowo korzystał z ogromnej wiedzy matematycznej, filozoficznej, lingwistycznej. Postawę czujnego obserwatora i krytyka Ameryki (oraz szerzej: współczesnego świata zdominowanego przez media, obsesję komunikowania się i przemoc) łączył z dystansem i erudycją naukowca.

„Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” to zbiór 23 mniejszych i większych form narracyjnych, które od biedy nazwać można opowiadaniami, ale ta definicja z pewnością nie oddaje ich formalnej złożoności i bogactwa. Pomocna w określeniu, z czym u Wallace'a mamy do czynienia, okazuje się cokolwiek ironiczna autodiagnoza z „Oktetu”.

Jesteś, niestety, pisarzem. Próbujesz stworzyć cykl bardzo krótkich utworów beletrystycznych, utworów, które jednak nie będą ani contesphilosophiques, ani skeczami, ani scenariuszami, ani alegoriami, ani bajkami w ścisłym sensie, chociaż nie kwalifikują się też właściwie jako „opowiadania” (nawet nie jako bytujące na granicy gatunku mikroformyflashfiction, które tak się upowszechniły w ostatnich latach – jakkolwiek bowiem są to utwory beletrystyczne naprawdę krótkie, to jednak nie polegają na tym samym, co flashfiction). Na czym właściwie miałyby polegać, to trudno objaśnić. Może powiedzmy, że mają jakimś sposobem wzbudzić swoisty stan „kwestionowania” u czytającej je osoby – tzn. stan badania palpacyjnego, sięgania subtelnymi czułkami w szczeliny poczucia czegoś, etc…

Wiesz jednak na pewno, że te kawałki narracyjne są po prostu „kawałkami” i niczym więcej, tzn. że tylko ich sposób wzajemnego dopasowania się w większy cykl przesądza o tym „czymś”, czym chcesz „podważyć” ludzkie „poczucie”, i tak dalej.

Rdzeniem tej książki są cztery tytułowe „wywiady”, wokół których orbitują pozostałe „kawałki”. Ale i same te „wywiady” nie są w istocie tylko wywiadami. Ich status jest płynny, zmienny. Często bardziej przypominają interrogację, spowiedź, dialog w zakładzie psychiatrycznym między lekarzem a chorym czy spotkanie z terapeutą, aniżeli prostą, sformalizowaną wymianę pytań i odpowiedzi. Pytań musimy się domyślać; zostały ukryte i ledwie zaznaczone skrótem „pyt.”. O(d)powiadający to wyłącznie mężczyźni, którzy otwarcie i szczerze, niekiedy wręcz na granicy ekshibicjonizmu, mówią o swoich problemach, przeżyciach i relacjach; zwłaszcza relacjach z kobietami.

Jak ten oznaczony numerem 14, który zwierza się ze swojej nietypowej przypadłości. Otóż w momencie szczytowania wydaje z siebie okrzyk będący deklaracją polityczną: „Zwycięstwo Siłom Demokratycznej Wolności!”. W efekcie – „Kosztowało mnie to wszystkie związki erotyczne, jakie w życiu miałem”. 31 dzieli facetów na tak zwane Świnie i tak zwanych Wspaniałych Kochanków – i dokonuje błyskotliwego wywodu na temat owej klasyfikacji, zwieńczonego zaskakującą puentą. 40 to sprytny, bezwzględny Casanova, genialny manipulator, który szaleńcze powodzenie u kobiet zapewnia sobie za pomocą okaleczonej ręki – kikuta nieodmiennie wywołującego u nich litość, poczucie winy, chęć natychmiastowego uszczęśliwienia kaleki. 42 opisuje zmysłowe wrażenia, jakie stały się udziałem jego ojca, „koniuszego rodu ludzkiego”, w trakcie blisko trzydziestoletniej pracy w toaletach luksusowego hotelu. Fanem bondage jest 48. Żona 46 to ofiara zbiorowego gwałtu i tortur. Według 59 oglądany w głębokim dzieciństwie serial „Ożeniłem się z czarownicą” odpowiada za szereg jego erotycznych zahamowań i dziwnych, niewytłumaczalnych chętek.

Można dalej mnożyć te przykłady, w sumie „krótkich wywiadów” w czterech „Krótkich wywiadach z paskudnymi ludźmi” jest kilkadziesiąt – niekiedy przybierają one zgoła inny jeszcze kształt, podsłuchanej konwersacji, monologu, płomiennego wyznania etc. – ale nietrudno zauważyć, co stanowi ich tematyczną dominantę. Seksualność (po)nowoczesnego mężczyzny umieszczona została w centrum i oświetla się ją pod najróżniejszymi kątami. Żadnych ściem. Bez zahamowań prezentowane są tutaj wyjątkowo bolesne traumy, dewiacje, skryte pragnienia i kłopotliwe, intymne reminiscencje. Jedni czynią to, by się wyzwolić, oczyścić, drudzy – żeby w dyskusji zatriumfować, popisywać się, bawić cudzym kosztem.

Ale „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” to nie tylko wywiady i zasłyszane rozmowy. Ta książka jest karuzelą narracyjnych modeli, charakterów, stylu i ludzkich doświadczeń. „Na zawsze w górze” traktuje o symboliczno-realnym wejściu trzynastolatka w prawdziwe życie. „Osoba w depresji” jest genialnym studium tej przerażającej choroby. Sam Wallace zmagał się z nią heroicznie przez dwadzieścia lat i to ona była powodem jego przedwczesnej samobójczej śmierci. Są doskonałe miniatury obyczajowo-socjologiczne –„Diabeł ma co robić”, „Myśl”, „Jeszcze jeden przykład przepuszczalności pewnych granic”, „Samobójstwo jako forma prezentu”, „Radykalnie zwięzła historia życia postindustrialnego” – i bezkompromisowe psychologiczne wiwisekcje, jak „Bez znaczenia”, którego narrator analizuje zajście z odległej przeszłości, gdy obnażył się przed nim ojciec, czy „Świat dorosłych”, gdzie ukazana została obsesja młodej kobiety, zamartwiającej się w kółko, czy aby dostarcza mężowi satysfakcji w łóżku.

Do tego, że coś z nią jest nie w porządku, doszła, rozumując następująco: albo naprawdę coś z nią jest nie w porządku, albo nie w porządku jest z nią to, że irracjonalnie zamartwia się, że coś z nią jest nie w porządku. Logika tego rozumowania wydawała się szczelna. Młoda żona leżała nocą i obracała w umyśle tę konkluzję to tak, to owak, i obserwowała, jak ta konkluzja odbija się w sobie i coraz głębiej w sobie, niczym szlachetny diament.

„Datum Centurio” i „Tri-Stan: Wydałem SisseeNar na pastwę Ecko”– postmodernistyczne gry z czytelnikiem i tradycją w duchu Pynchona i Bartha. Wyrafinowany formalnie „Oktet” pokazuje nieograniczone właściwie możliwości pisarskie Wallace'a. W „Kościele nie ludzką ręką uczynionym” pojawia się z kolei Wallace bardziej konwencjonalny, konstruujący opowiadanie nasycone poetyckimi metaforami. „Na łożu śmierci, trzymając cię za rękę, ojciec wziętego dramaturga z off-broadwayowskiej grupy Nowi Młodzi prosi o łaskę” to ciągnące się przez ponad trzydzieści stron ostatnie słowo umierającego, który w obliczu końca daje upust swojej furii i goryczy wymierzonych we własnego syna. Godny Celine'a czy Becketta mistrzowski, wstrząsający zapis obrzydzenia, jakie wywoływać może inny, nawet i ten najbliższy, człowiek.

„Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” to książka, która niczego nie ułatwia, nie wdzięczy się, nie oferuje w zamian nagród w postaci efektownych bon motów, pocieszenia, czy uniwersalnej, przystępnej mądrości. Wręcz przeciwnie. Żąda od nas całkowitego oddania i koncentracji, bo inaczej wiele, jeśli nie wszystko, nam z niej umknie. Wallace jawi się tutaj jako skrzyżowanie autora OuLiPo z Thomasem Bernhardem – ekstremalnie trudna literacka kombinatoryka pożeniona z ochotą na wypowiedzenie całej – choćby i najgorszej, odrażającej i mrocznej – prawdy o ludzkiej naturze. „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” tworzą ogromny, omal czterystustronicowy katalog współczesnych nerwic, fantazji, scen onirycznych, manii, paranoi, patologicznego egotyzmu i toksycznych interakcji. Demonstrują też niezwykły talent Wallace'a, kogoś, kto umie z przypisu uczynić autonomiczną, kilkustronicową historię, z wprawą przeskakuje między odmiennymi rejestrami języka, bo równie pewnie czuje się w mowie potocznej, jak i w pastiszu, formie (para)scenicznej czy dykcji naukowej, kogoś, kto potrafi żonglować ironią i powagą w taki sposób, że ani przez chwilę nie popada w niski rechot i górny patos. Ale „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi” to nie wyłącznie zwycięstwo sztuki pisarskiej, błysk i fanfary geniuszu, kapitalna przygoda – to również miejscami nuda, irytująca drobiazgowość opisów, przytłaczająca i zbędna hipererudycja autora i zwykłe męczenie buły. Tylko taką literaturę warto czytać.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.