Bańka mydlana

6 minut czytania

/ Film

Bańka mydlana

Piotr Mirski

„Love” to film zaskakująco ludzki: bohaterowie są kimś więcej niż pożądanym lub pożądającym mięsem. Noé pozwala im prowadzić długie rozmowy, wałęsać się bez celu po ulicy, po prostu: być. Chyba ich lubi

Jeszcze 2 minuty czytania

„Love” – i wszystko jasne. Gaspar Noé to twórca równocześnie ambitny i bezczelny, ktoś, kogo interesują tylko wielkie tematy i mocne deklaracje. Jego filmy to ponure przypowieści, których treść zawiera się już w tytułach. „Sam przeciw wszystkim” traktuje o mechanizmach mizantropii, „Nieodwracalne” – o destrukcyjnym działaniu czasu, a „Wkraczając w pustkę” – o tym, że cykl narodzin i śmierci to tak naprawdę przelewanie się jednej otchłani w drugą. Natomiast „Love” stara się kompleksowo przedstawić miłość. Znajdziemy tu wzniosłe emocje i dziki seks, wielką ekstazę i jeszcze większy ból, słodkie początki i gorzki koniec.

Dla Murphy'ego (Karl Glusman) kilka rzeczy dobiegło już końca. Kiedyś był wysportowany i gładki, teraz hoduje brzuch i wąsiki, będące oznaką kapitulacji i zgody na dorosłość. Dawniej przeżywał miłosne uniesienia z Elektrą (Aomi Muyock), obecnie jest partnerem Omi (Klara Kristin), z którą połączyła go pęknięta prezerwatywa. Na początku filmu bohater budzi się po sylwestrowej zabawie, wrzucony w nowy rok i nowe życie, zmęczony i smutny. Gwoździem do trumny jego nastroju jest telefon od matki Elektry. Nikt nie widział jej od kilku miesięcy, istnieje podejrzenie, że nie żyje. Słysząc to, Murphy udaje się na poszukiwanie straconego czasu, od jednego wspomnienia do kolejnego. Droga w przeszłość niezmiennie prowadzi go jednak w stronę teraźniejszości. Trans raz po raz urywa się, a młody mężczyzna wraca do obolałego „dzisiaj”.

Historia związku Murphy'ego i Elektry to pełen westchnień i świateł kalejdoskop, który na zmianę przywodzi na myśl melodramaty, filmy o dorastaniu oraz home movies. Chłopak poznaje dziewczynę, chłopak idzie z dziewczyną do łóżka, chłopak i dziewczyna zaczynają wspólne życie. Kochankowie eksperymentują ze swoimi ciałami i umysłami, imprezują i biorą narkotyki, fantazjują o miłosnym trójkącie i wielkich orgiach, wcielają część tych pomysłów w życie i coraz bardziej rozmijają się w swoich oczekiwaniach. Dalej jest coraz mniej przyjemnie: kłótnie, bijatyki, życzenia śmierci. Wszystkie te sceny wyglądają znajomo, nawet banalnie, co podkreślają jeszcze dialogi: pozbawione literackiego polotu, przyziemne i niezbyt mądre, w większości improwizowane. Wydaje się to jednak celowym zabiegiem i z pewnością daje dobry efekt. Zwyczajność przekłada się na uniwersalność, a niezgrabność stanowi oznakę autentyczności.

„Love” to od czasu „Samego przeciw wszystkim” pierwszy film Noégo, w którym tak ważną rolę gra czynnik ludzki. Jeśli jego debiut w dużej mierze polega na ujęciach zaciśniętych twarzy i wygłaszanych z offu wściekłych monologach, to w „Nieodwracalnym” i „Wkraczając w pustkę” aktorzy są często zaledwie plamkami w większym obrazie, malowanym przez wirującą, obłąkaną kamerę. Tymczasem w jego najnowszym dziele kamera jest obserwatorem: albo pozostaje nieruchoma i cierpliwie podgląda kochanków, albo dyskretnie ich śledzi. Odpowiedzialność za spektakl spada na ramiona Glusmana, Muyock i Kristin, którzy nie tworzą może wybitnych kreacji, ale są za to pełni energii i wiarygodni – a w tym przypadku to całkowicie wystarczy. „Love” jest filmem zaskakująco ludzkim także w tym sensie, że jego bohaterowie są kimś więcej niż pożądanym lub pożądającym mięsem. Noé pozwala im prowadzić długie rozmowy, wałęsać się bez celu po ulicy, po prostu: być. Chyba ich lubi, szczególnie Murphy'ego, którego mianuje kimś na kształt swojego młodzieńczego alter ego: czyni z niego aspirującego reżysera, wkłada mu w usta własne poglądy, nawet ubiera go w koszule, w których sam paraduje na zdjęciach. Tylko dwa razy – na początku i w finale – demonstruje sadystyczną wyższość, sięgając po plansze z napisami, które ironicznie komentują opowieść.

„Love”, reż. Gaspar Noé„Love”, reż. Gaspar Noé. Francja, Belgia 2015, w kinach od 28 sierpnia 2015Główną atrakcją „Love” są sceny łóżkowe. Przynajmniej w części niesymulowane i pokazywane w trójwymiarze, który czasem nadaje im intymnej głębi, a czasem jarmarcznego sznytu. Pięknie sfilmowane i odważnie zagrane, z oddaniem, ale bez szołmeństwa. Efektownie zilustrowane gęstymi ambientowymi plamami i łkającymi rockowymi solówkami. Zazwyczaj czułe, pozbawione uprzedmiotawiającej agresji i typowej dla pornografii przaśności. Ich względna subtelność stała się obiektem krytyki widzów, którzy oczekiwali po francuskim reżyserze ciągłej transgresji. Aby przebić wściekłe okrucieństwo „Nieodwracalnego” i stroboskopowe ekscesy „Wkraczając w pustkę”, musiałby jednak nakręcić film snuff. Poza tym „Love” wchodzi na ekrany w momencie, w którym seks prawie przestał być tabu, ponad cztery dekady po premierze „Głębokiego gardła” Gerarda Damiano, w czasach, kiedy genitalia i wytryski są tak popularne w kinie festiwalowym, że pisze się o całym nurcie art-hard core'u. Tym, co może szokować w dziele Noégo, jest brak szoku. W przeciwieństwie do drugiej części „Nimfomanki” Larsa von Triera czy „Anatomii piekła” Catherine Breillat – seks nie jest tu artystyczną bronią, kijem wbitym w szprychy estetyki i narracji. A meat shoty stanowią tu po prostu rozwinięcie mainstreamowej erotyki, ładny i podniecający ozdobnik.

„Miłość to miejsce, którego nie chce się opuszczać”, mówi Elektra. To stwierdzenie znajduje rozwinięcie w warstwie wizualnej filmu. Kiedy bohaterowie uprawiają seks, ich świat kurczy się do rozmiarów łóżka, wyściełanego cieniem i czerwonym światłem, podobnego do matczynego łona lub sekretnej kryjówki. Kiedy zajmują się codziennymi sprawami, rzeczywistość wokół nich staje się ostra i wyraźna, może nie brzydka, ale nieprzyjemnie zwyczajna. „Miłość to miejsce, którego nie chce się opuszczać”. Te słowa zawierają w sobie zapowiedź smutnego finału. Dla Noégo romantyczna relacja jest czymś pięknym, ale przy tym bardzo kruchym. Przypomina bańkę mydlaną, która unosi się pośród pustki.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.