Groza mglistego świata

Paweł Kozioł

Bardzo ten świat spójny i bardzo arbitralny. Patrzy się na niego, jakby spowijała go mgła. To dziwne stylistyczne zwycięstwo, że mglistą atmosferę tomiku Urszula Honek zdołała zbudować z rekwizytów mocnych jak ostrze rzeźnickiego noża

Groza mglistego świata

Jeszcze 2 minuty czytania

Groza mglistego świata

Tytułowy sporysz jest czarnym przetrwalnikiem grzyba, lokującym się w kłosie zboża w miejscu ziarna. Ta definicja tłumaczy, dlaczego grafik (Piotr Zdanowicz) wypełnił w tytule czernią literę „o”. Sporysz zawiera alkaloidy, zatem zmielenie go na mąkę razem z ziarnem stwarza ryzyko zatrucia, którego pierwszym objawem są halucynacje. Przy większych dawkach dochodzą do tego przykurcze mięśni, powodujące niedokrwienie i martwicę tkanek. Umiejętnie podawany przez znachorki, sporysz służył także jako środek wczesnoporonny.

Zbieram te informacje, aby pokazać, jakie są konsekwencje pierwszej linijki pierwszego utworu debiutanckiej książki Urszuli Honek: „tu wszystko się zaczęło. klepisko i czerstwy chleb”. Bo mówi ona mniej więcej tyle, że wszystko zaczęło się na wsi, tyle że z czasów, w których wciąż się samemu młóciło i samemu chleb piekło. A w połączeniu z tytułem mówi ona jeszcze, że zaczęło się od zatrucia.

Urszula Honek, „Sporysz”. WBPiCAK, 36 stron, w księgarniach od maja 2015

Więcej konkretów nie będzie, bo w tak udatnie zapowiedzianej czarnej halucynacji przywoływane są one osobno i pojedynczo, jak gdyby poza realistycznym kontekstem. Nie jako fakty, które można weryfikować, lecz jako składniki wizji, którą tylko w całości można przyjąć lub odrzucić, szczegóły ignorując jako niewyraźne.

Czasem ta niewyraźność idzie trochę zbyt daleko. Bo jest na przykład taka gra literacka, którą nazywa się „liryką roli” – wypowiedź w imieniu jakiejś innej postaci. Honek w jednym z wierszy wybiera taką rolę, starannie unikając jednak jej precyzyjnego nazwania:

jest ciemno, gdy przychodzę do domu starej kobiety. rozbieram się przed nią jak przed dowódcą wojsk radzieckich albo przed tym, z którym łączyły mnie wiersze i miejsce rozstrzelania.

Skupmy się zatem na tym, co wiadomo, co nawet w poetyckiej przestrzeni nie ma charakteru zagadki. Matka przelicza kości szlachtowanych zwierząt. Starcy pewnej nocy opuszczają zagrody i potem trzeba ich szukać w lesie. Dziewczynka chowa się w lesie, a mimo to wszyscy wiedzą, że ciało ma blade i wiedzą, jak się czuje „jej drobne piersi w naszych palcach”. Chłopca chwali się za to, że „będzie tym, który zapłodni wiele kobiet”. Gdzieś w pobliżu jest staw, „w którym utopiono szemuela i izabel”. Lokalne przysłowia zapowiadają pogrom: „ochrzczonemu dać słomy, niech podpala wsie”. Zbiorowość (wiele wierszy odzywa się do nas w liczbie mnogiej) modli się o powodzenie dla siebie, zaś o klęskę życiową dla tych, których wyklucza:

modlimy się
o czyste ręce gotowe do pracy i uprawiania miłości. modlimy się też
za pannę nieroztropną, by miała szorstkie i zimne łono. jej dzieci będą paść
naszą trzodę. naszych mężczyzn nazywać ojcami.

Po takiej prezentacji trzeba powiedzieć dwie rzeczy: że bardzo ten świat spójny i bardzo arbitralny. Że patrzy się na niego, jakby spowijała go mgła. I jest to jakieś dziwne stylistyczne zwycięstwo, że mglistą atmosferę autorka zdołała zbudować z rekwizytów mocnych jak ostrze rzeźnickiego noża. Zwycięstwo, dla jasności, którego nie chciałbym odnieść – każdemu oddajmy jednak jego priorytety.

Chyba że chodzi o następujący zabieg: że mgła jest po to, aby opisywany świat zepchnąć na pozycję tła i zwrócić uwagę na wszystko, co do tej mgły nie pasuje. Czyli na przykład taką poetycką definicję:

oddech
do oddechu. cichy szelest kogoś, kto nagle przestaje mówić.

Bo też ustalmy wreszcie, że groza mglistego świata wynika z komunikacji, z gestów i słów, z mówienia. Stosy zwierzęcych kości powołała do życia potoczna mądrość: „mawiano, że mięso wzmacnia mięśnie i rozum, zmniejsza potencję”. Strach można eskalować odpowiednim układem słów: „czułeś zapach tamtej kobiety, która w rękach trzymała topór? po nogach spływała krew i nie była to krew miesięczna, nie była to też krew nienarodzonego dziecka”. Wreszcie rdzeń całej grozy, czyli przekonanie, że w pewnym momencie wspólnota może się zwrócić przeciwko podmiotowi tych wierszy, zaczerpnąć można głównie z zasłyszanych szeptów:

trupa dotykała, mawiają, modli
się jak kurwa albo święta, a on milczy jak grób.

Co ciekawe, te wszystkie kluczowe cytaty pochodzą z jednego wiersza o incipicie „zbieraliśmy z ojcem pokrzywy” (innej niż incipity identyfikacji nie ma, wszystkie wiersze zamiast tytułu posiadają trzy gwiazdki).

Na koniec uwagę trzeba zwrócić także na opisy cielesności, najczęściej nakierowane na ciało kobiece. Wiersz, który kazał mi myśleć o liryce roli, kończył się frazą: „przytulam się do drobnych piersi starej kobiety. to miejsce jest do śnienia albo umierania”. Inny projektuje następujący rytuał:

twoje skronie są zimne jak ciało kobiety, która zeszłej nocy urodziła pierwsze dziecko. zanieśliśmy jej gorące mleko i miód spadziowy. mlekiem i miodem trzeba natrzeć łono, by zapamiętało słodki zapach i tłuste białe krople.

W takich fragmentach nieokreśloność sytuacji lirycznej pracuje chyba najlepiej, bo gest staje się ważniejszy od wykonującego go indywiduum, a przez to bardziej zauważalny. Odcina się od mgły.

Cykl tekstów o poezji powstaje we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej.
logo


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.