Słuchaj ryb

Olga Drenda

Długa, rytualna pieśń morsa brzmi trochę jak Squarepusher. Mrówkojad wibruje, a odgłosy fokowąsa brodatego przypominają zaginione nagrania ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia – KORESPONDENCJA Z SIECI

W internecie można podglądać na żywo żubry i sarny. Można również podsłuchiwać ryby, choć akurat nie na żywo – są to bowiem cenne ryby archiwalne. Jednym z moich ulubionych znalezisk z YouTube’a jest polska pocztówka dźwiękowa z 1979 r. z głosami ryb wydana w celach edukacyjnych. Na krótkiej płytce znalazł się głównie repertuar mórz ZSRR, przerywany co kilka chwil antarktycznym głosem lektora. Być może to widmowy efekt wywoływany typową dla pocztówek dźwiękowych złą jakością nagrania sprawia, że trudno oderwać się od obfitości dźwięków wydawanych z pęcherzy pławnych. Myli się bowiem ten, kto sądzi, że ryby siedzą cicho. Koncert ryb Morza Czarnego, Kaspijskiego i Azowskiego przypomina wizytę u podwodnych dzięciołów. Piskorz kicha i kaszle. Bieługa gwiżdże i chrząka. Dźwięki sargusa przypominają przejeżdżanie mokrą dłonią po folii, a kurka – sygnały alfabetem Morse’a.

„Dźwięki natury” nie są oczywiście nowym odkryciem, szczególnie dla specjalistów od nagrań terenowych, takich jak znany z Cabaret Voltaire i Hafler Trio Chris Watson, oraz dla wydawców niedrogich płyt relaksacyjnych, mających koić skołatane nerwy. Tam szum strumyka i pisk delfina wzbogacony jest zwykle klawiszowym glutaminianem sodu. U Watsona nagrania głosów zwierząt, zaprezentowane całkiem sauté, pozwalają odkryć w nich poezję, humor i niespodziewane podobieństwa do muzyki awangardowej.

Podsłuchiwanie ryb to przygoda z tej drugiej kategorii. Wszystkich, którym przypadła do gustu, może ucieszyć propozycja Laboratorium Ornitologicznego Cornella. Prestiżowa instytucja udostępniła online, całkiem za darmo, obszerną audiotekę z głosami różnych zwierząt, przede wszystkim ptaków, ale również ssaków, płazów czy ryb. Imponująco przedstawia się już sam stan liczbowy. Biblioteka liczy ok. 150 tysięcy plików z głosami 9 tysięcy zwierząt. Aby przesłuchać je wszystkie, potrzebujemy 7513 godzin.

Aby wytyczyć własne ścieżki w tym gąszczu, można zdać się na szczęśliwy traf, poszukać swoich ulubionych zwierząt albo opracować własne strategie. Administratorzy archiwum podsuwają zresztą swoje propozycje. Możemy na przykład postawić na wycieczkę historyczną. Najstarszy plik w kolekcji pochodzi z 1929 r.: to głos najzwyklejszego wróbelka, który brzmi zupełnie jak wróbelek dzisiejszy. Można też dać się przestraszyć, na przykład głosem nura lodowca albo bogatym wyborem z kategorii sów. Długa, rytualna pieśń morsa brzmi trochę jak Squarepusher, a trochę jak Pan Sonic. Mrówkojad wibruje, a odgłosy fokowąsa brodatego przypominają zaginione nagrania ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia.


Pasówka śpiewna (Melospiza melodia)/© Macaulay Library, Cornell University

Ponieważ mamy do czynienia z zasobami instytucji naukowej, przeszukiwanie bogatej kolekcji zostało zaprojektowane z myślą raczej o przejrzystości katalogowej niż o wygodzie użytkownika. Trzeba więc nastawić się na żmudne klikanie i zarezerwować nieco czasu na błądzenie – trudno potraktować zbiory laboratorium jako dźwiękowy kokon, w którym można się schować na długi czas. To raczej przyjemność dla naszego wewnętrznego chomika – radość zbierania, buszowania i odkrywania.


Fokowąs brodaty (Erignathus barbatus)/© Macaulay Library, Cornell University

Jeśli natomiast wolimy field recording z kosmosu, możemy przejrzeć archiwa NASA, a jeśli wolimy posłuchać muzyki ludzi, czeka na nas archiwum nagrań Alana Lomaxa czy 78-godzinna playlista z muzyką skomponowaną wyłącznie przez kobiety – od Hildegardy z Bingen po Olgę Neuwirth. Te skarby przypominają przy okazji dawne, utopijne wyobrażenia na temat internetu jako nieskończonego archiwum. Ze wszystkimi jego dziwactwami.

fot. Brocken Inaglory / CC BY-SA 3.0


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.