Prawda nie leży pośrodku
fot. Magda Hueckel

6 minut czytania

/ Teatr

Prawda nie leży pośrodku

Marcin Kościelniak

W „Marcu '68” pogląd o polskim antysemityzmie Strzępka i Demirski uznają za modę. To ciekawe spojrzenie w przypadku duetu, który zawsze krytykował  neoliberalny kapitalizm. I oczywiście nie był w tym mainstreamowy

Jeszcze 2 minuty czytania

Zrealizowany z Teatrze Żydowskim spektakl Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, poświęcony wydarzeniom Marca, zaczyna się sceną z „Dziadów”. Cóż za przewrotny pomysł! – w narodowy arcydramat wpisać losy polskich Żydów. Płonne nadzieje… Fragment „Dziadów” okazuje się quasi-cytatem ze spektaklu Dejmka, który twórcy z przekąsem nazywają największym spektaklem w dziejach. Nie profanacja, nie krytycyzm, nie subwersja – ale właśnie owa kąśliwość jest charakterystyczna dla przedstawienia.

Ale czy można się było spodziewać czegoś innego? Paweł Demirski w temacie polskiego antysemityzmu wykazywał się dotąd zaskakującą dla niego ostrożnością. W 2009 roku, po „Sztuce dla dziecka”, Demirski mówił w „Didaskaliach” o schematach myślenia o polskim antysemityzmie narzuconych z jednej strony przez „myśl endecką”, z drugiej – „Gazetę Wyborczą”. „Zajmujemy się duchami z przeszłości, a nie rzeczywistym problemem lub jego brakiem” – tłumaczył, debatę o Holokauście nazywając „niby-ważnym tematem polskiego teatru”. W „Nie-Boskiej komedii” (2014) antysemityzm pokazywał jako problem modny, komercyjny i zgrany, jako pożywkę dla „komisji moralnej paniki”. W wywiadzie dla stołecznej „Wyborczej” przed premierą „Dobrze żyjcie – to najlepsza zemsta” Demirski mówił o „istniejącym czy nieistniejącym polskim antysemityzmie”. Przedstawienie w Teatrze Żydowskim jest ilustracją tej mętnej filozofii.

Nie chcę się czepiać szczegółów, chociaż można na przykład zapytać, dlaczego głównym bohaterem Demirski uczynił Żyda – członka aparatu komunistycznej władzy, a nie Żyda – działacza opozycji. Przypuszczam, że nie chciał ulec presji „poprawności politycznej” – wszak właśnie ona jest jednym z głównych przedmiotów jego troski.

Paweł Demirski, Marzec '68. Dobrze żyjcie to najlepsza zemsta, reż. Monika Strzępka. Teatr Żydowski, premiera 14 maja 2016Paweł Demirski, „Marzec '68. Dobrze żyjcie – to najlepsza zemsta”, reż. Monika Strzępka. Teatr Żydowski, premiera 14 maja 2016Demirski i Strzępka kilkakrotnie suponują widzom, że przyszli na spektakl, by utwierdzić się w swoich lewicowych poglądach. (To, używając nomenklatury Demirskiego, czytelnicy „Gazety Wyborczej”.) Pogląd o polskim antysemityzmie twórcy uznają za łatwiznę intelektualną i modę. To ciekawe spojrzenie w przypadku duetu, który onegdaj był nazywany „wściekłym” z racji tego, że w każdym spektaklu krytykował neoliberalny kapitalizm. To rzecz jasna nie był pogląd mainstreamowy, ale zupełnie niszowy, prywatny i oryginalny.

Trzeba oddać sprawiedliwość – Demirski i Strzępka atakują ze sceny również widzów, którzy mają poglądy odwrotne: prawicowe i antysemickie („endeckie”). Ciosy rozdzielają zatem po równo. Ale właśnie ta równowaga, dbałość o zachowanie rzekomych proporcji i rzekomego obiektywizmu – właśnie to jest największą mielizną spektaklu.

Modrzew, symbolizujący niekłamane losy głównego bohatera, w finałowej scenie pada łupem pił tarczowych w rękach przedstawicieli dwóch grup. Po jednej stronie Demirski ustawił tych, którzy uczestniczyli w antysemickiej nagonce roku 1968. Są zatem główni aktorzy politycznych działań – Gomułka i Moczar – i podlegający im aparatczycy. Można odnieść wrażenie, że polski antysemityzm jest kwestią pragmatyki politycznej i wystarczy, że politycy nie będą zwodzić obywateli, a zniknie. Gomułka i Moczar ponoszą pełną odpowiedzialność za polski Marzec – to chce powiedzieć Demirski i czyni to bez zażenowania. Jest co prawda scena, w której Polak bije Żyda w sposób bezinteresowny, zastanawiając się głośno, co nim kieruje: nie z (politycznej) góry, ale od środka. To chyba jedyny moment w historii teatru Demirskiego i Strzępki, kiedy przyznają, że czegoś nie wiedzą.

fot. Magda Hueckel

Nie wiedzą – a raczej nie przyjmują wiedzy, która jest na wyciągnięcie ręki. Po drugiej stronie Demirski i Strzępka ustawiają naukowców, którzy żerują na losach Żydów, pisząc doktoraty i habilitacje. Holokaust i Marzec są paliwem ich karier, losem Żydów interesują się z niskich pobudek. Demirski i Strzępka dyskredytują tę grupę bezwzględnie, a razem z nią – trudno to odebrać inaczej – wiedzę o polskim antysemityzmie. Wbrew swoim zwyczajom, nie sypią nazwiskami, ale łatwo je wymienić. Jak rozumiem, do kosza idzie Gross, Tokarska-Bakir, cały pion Centrum Badań nad Zagładą Żydów – to wszystko cyniczni karierowicze, a dostarczona przez nich wiedza to intelektualna łatwizna.

Podział świata zaproponowany przez Demirskiego i Strzępkę przypomina mi wywód Jarosława Sellina w Radiu ZET. Na pytanie, czy Marian Kowalski powinien być zapraszany do TVP, Sellin powiedział, że jest przeciwko cenzurze, a nacjonalizm Kowalskiego zestawił z poglądami „skrajnie lewicowymi” innych gości TVP. Wzniesienie się na niedostępny „lewakom” poziom „obiektywizmu” stało się wytrychem, który nacjonalizm wprowadził do debaty publicznej jako możliwą opcję intelektualną (przy jednoczesnych zapewnieniach, że nacjonalizm się potępia). Twierdzę, że przedstawicielom tej opcji Demirski i Strzępka – z pewnością wbrew własnym intencjom – dostarczają paliwa.

Twórcy w temacie polskiego antysemityzmu próbują ustawić się pomiędzy dwiema „skrajnościami”. Rzecz w tym, że jest to konstrukcja myślowa skrajnie fałszywa – i dlatego nie ma żadnego „pomiędzy”, nie ma żadnego „poza”. Prawda nie leży pośrodku. Jest tylko wiedza o polskim antysemityzmie, znajomość historii i mechanizmów społecznych. Po drugiej stronie jest dyskredytowanie tej wiedzy, kluczenie, gadanie o „istniejącym czy nieistniejącym polskim antysemityzmie”. Choć, oczywiście, wyrażam tu tylko pogląd, jakże mainstreamowy.

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).