Sztuka nie-do-powstrzymania

Rozmowa z Małgorzatą Szaefer

Artbrutowcom najczęściej nie zależy na miejscu w sztuce. To nam zależy, by ich pokazywać. Artysta artbrutowy jest daleki od teoretyzowania. Zrobił, bo musiał, miał wizję albo działanie trzymało go przy życiu

Sztuka nie-do-powstrzymania

Jeszcze 4 minuty czytania

Sztuka nie-do-powstrzymania

MONIKA STELMACH: Na wystawie w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie „Szara strefa sztuki. Polscy artyści art brut”, gdzie pokazano ponad trzysta prac 31 twórców, widać olbrzymią różnorodność stylów, tematów i technik. Można odnieść wrażenie, że niektórych artystów nic nie łączy. Czym właściwie jest art brut?
MAŁGORZATA SZAEFER: Art brut/outsider art istniało zawsze, ale dopiero XX wiek zaznaczył to zjawisko w polu sztuki. Szczególną rolę odegrały tu kolekcje psychiatrów Hansa Prinshorna i Waltera Morgenthalera. Pierwszym zauważonym przez Morgenthalera artystą był Adolf Wölfli – szwajcarski twórca i pacjent szpitala psychiatrycznego w Waldau. W latach dwudziestych XX wieku odbyła się wystawa asylum art  – sztuki pacjentów. Fascynowali się nią artyści awangardy Paul Klee, Max Ernst, a także  Jean Dubuffet, który zaczął ją kolekcjonować i wprowadził do dziś obowiązująca nazwę art brut, czyli „sztuka surowa”. Obecnie termin art brut wymiennie stosuje się m.in. z outsider art, użytym po raz pierwszy przez angielskiego krytyka Rogera Cardinala, dla określenia twórczości artystów spoza głównego nurtu sztuki, bez wykształcenia artystycznego. Ale jednoznaczne zdefiniowanie art brut jest dziś niezwykle trudne.

Na czym polega problem ze zdefiniowaniem art brut?
Problem bierze się stąd, że jest ona niezwykle różnorodnym zjawiskiem artystycznym. Teoretycy sztuki próbują nazwać i rozróżnić odmienne nurty w ramach szerokiego pojęcia art brut. Czym innym jest bowiem twórczość samotników, outsiderów, bezdomnych, odszczepieńców społecznych, anarchistów, jak np. w przypadku fantastycznego fotografika Miroslava Tichego, a czym innym twórczość osób chorych psychicznie. Tę różnorodność dobrze obrazuje wystawa „Szara strefa sztuki. Polscy artyści art brut”. Widać tu doskonale, jak bardzo różnią się np. prace Władysława Grygnego, z jego słynnymi znaczkami skarbowymi i pieczątką przybitą na poczcie w Chorzowie, od twórczości Henryka Żarskiego, Adama Dembińskiego, czy Stanisława Zagajewskiego. Myślę, że warto tą wystawę postrzegać poprzez pryzmat indywidualnych mitologii.

Małgorzata Szaefer

Dyrektorka i kuratorka galerii Tak w Poznaniu specjalizującej się w art brut; badaczka tematu.

Wystawę „Szara strefa sztuki – polscy twórcy art brut” można oglądać w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie do 18 września 2016. Kuratorka: Grażyna Borowik.

Ponadto kolekcjonerzy, którzy gromadzą art brut  próbują nazywać i odróżniać swoje zbiory, by stać się widocznymi w wielkim wizualnym świecie. Dla jednych będzie to „art hors les normes” („sztuka pozanormatywna”, zwana także „niesforną”), tak jak w przypadku Alaina Bourbonnais'go i jego kolekcji Fabuloserie. Dla innych będzie to outsider art, raw art, raw vision, art singulier i inne. Część kolekcjonerów i właścicieli galerii, np. założyciel Fundacji abcd w Paryżu – Bruno Decharme  –  konsekwentnie pozostaje przy określeniu  „art brut”. 

W Polsce ciągle odwołujemy się do narzędzi pojęciowych przywołanych przez Aleksandra Jackowskiego i Ksawerego Piwockiego, czyli z lat 70. czy 80. XX wieku. Najbardziej przyjęło się zupełnie nieadekwatne określenie – „sztuka naiwna”. Dotychczas nie stworzono na naszym gruncie pojęć właściwych dla tego nurtu, dlatego najczęściej posługujemy się wyrażeniami „outsider art” i „art brut”.

Na początku art brut tworzyli głównie pacjenci szpitali psychiatrycznych lub artyści zwani prymitywnymi. Kim są współcześni outsiderzy?
Wywodzą się z bardzo różnych środowisk, są to samotnicy, starsze osoby, artyści tworzący w studio dla osób niepełnosprawnych, np. Japończyk  Shinichi Sawada, pokazywany na 55. Biennale w Wenecji  w 2013 roku. Ale też niezależni artyści działający poza głównym nurtem sztuki, jak w przypadku kanadyjskiego architekta Richarda Gravesa i jego niezwykłych domów, czy symbolicznych, kalejdoskopowych prac kolejnego Kanadyjczyka Paula Laffoleya.

Małgorzata SzaeferMałgorzata SzaeferCzy prace wykształconych, świadomych rynku sztuki artystów można uznać za outsider art?
Znany kolekcjoner outsider art Bruno Decharme powiedział bardzo istotne słowa, włączając do swojej kolekcji m.in. prace artysty Hansa-Jörga Georgiego z Atelier Goldstein, autora modeli niezwykłych  samolotów wykonanych z kartonów, o rozpiętości skrzydeł sięgających 9 metrów długości: „Artyści ci tworzą sztukę, obojętnie czy robią to w studio, ciemnym lesie, na pustyni, czy na ulicy”. Słowa te należy czytać jako głos w dyskusji, czy prace tworzone w pracowaniach można uznać za art brut. Dzisiaj coraz częściej zacierają się granice między outsider art a sztuką głównego nurtu.

W ubiegłym roku Robert Kuśmirowski – kurator wystawy „Palindrom” w PGS Sopot – przemieszał prace znanych artystów z głównego nurtu z pracami outsiderów, nie podpisując obrazów. Pokazał, jak trudno jedne odróżnić od drugich.
Artbrutowcom najczęściej nie zależy na miejscu w sztuce. To nam zależy, by ewentualnie ich pokazywać. Poza tym chodzi tu też o konceptualne podłoże, artysta artbrutowy jest daleki od teoretyzowania. Podczas gdy artysta głównego nurtu odpowiada za koncepcję swojej twórczości, jest w stanie jej bronić, outsider tego nie robi. Zrobił, bo musiał, miał wizję albo zwyczajnie działanie trzymało go przy życiu. Często też po stworzeniu prac porzuca je, nie interesując się ich dalszymi losami.

Czy to znaczy, że artbrutowcom nie zależy na odbiorcach i uznaniu?
To tzw. sztuka bez odbiorcy, bo tworzona dla siebie, z konieczności tworzenia, czasami z maniactwa czy wręcz natręctwa. Często po śmierci outsiderów lub w trakcie researchu trafia się na znaleziska wielkości kilku tysięcy prac, o których wcześniej mało kto albo wręcz nikt poza artystą nie wiedział. Ale zdarzają się też tacy, którym zależy na odbiorcy i uznaniu. 

1. Maria Wnęk, Lenin. 2. HenrykŻarsk, Kapela . Obie prace z wystawy w Muzeum Etnograficznym / fot. Edward Koprowski.

W którym kierunku dzisiaj zmierza outsider art?
Dubuffet sformułował tezę „Art brut to art brut i każdy wie, o co chodzi”, co oznaczało mniej więcej: nie zawracajcie mi głowy, art brut jest moje. Blokował pokazywanie tych prac za swojego życia, chroniąc je przed wpływami sztuki głównego nurtu i  jednocześnie mitologizując. Co interesujące, jednak art brut, po śmierci Dubuffeta w 1985 roku, rozszerzyło swoje pole geograficzne i kulturowe. Początkowo ograniczone jedynie do sztuki europejskiej, później powiększyło się o twórców z Japonii, Ameryki Południowej, Afryki, Indii, Australii i innych obszarów. Ta rewolucja trwa do dziś.

Tak jak w sztuce głównego nurtu, tak i tu kuratorzy, kolekcjonerzy, muzea, targi sztuki kształtują obraz współczesnego art brut, wyłaniając nowe zjawiska. Jakiś czas temu w centrum uwagi była Japonia, potem przyszła moda na Brazylię i Argentynę, teraz jest czas na konceptualistów, kartografów, sytuacjonistów. W wiodącej kolekcji Bruno Decharme'a są prace minimalistyczne, oparte na systemach, a wśród nich: John Urho Kemp, Pepe Gaitán, Melvin Way,  Kunizo Matsumoto i wiele innych znakomitych nazwisk. Ostatnio można natomiast  zaobserwować boom na wizjonerów i artystów-naukowców, co pokazała wystawa „The Alternative Guide to the Universe” w Hayward Gallery w Londynie  w 2013.

Jakie jest w Polsce zainteresowanie kolekcjonerów i galerii art brut?
Na gruncie polskim warto wymienić Kolekcję „Oto Ja” w Płocku, Fundację Pod Sukniami w Szczecinie, czy Galerie d’Art Naif Leszka Macaka w Krakowie. Wszystko to są inicjatywy prywatne, fundacje, stowarzyszenia, funkcjonujące na zasadzie projektariatu. Od dziesięciu lat działam jako kuratorka w  galerii Tak w Poznaniu. Udało mi się współpracować z największymi współczesnego art brut, np. Zdenkiem Koskiem czy Andre Robillardem. W przyszłym roku pokażemy fotografika Miroslava Tichego i kartografa Michaela Golza. Zawsze poszukuję współczesnych kontekstów dla art brut, wywołując dialog ze sztuką głównego nurtu, tak jak w przypadku obecnie trwającego projektu „Czarna Bandera/Outsider art”, który powstał z fascynacji ideą szeroko pojętego piractwa. Do współpracy zapraszam artystów współczesnych, m.in. w projektach wzięli udział: Małgosia Gurowska, Ania Konik, Ola Winnicka, Magda Starska, Basia Bańda, Franciszek Orłowski, Jacek Malinowski, Paweł Mysera, Jacek Markiewicz. 

justyna matysiakJustyna Matysiak / dzięki uprzejmości M. Szaefer

Wystawa art brut w Muzeum Etnograficznym nosi tytuł „Szara strefa sztuki. Polscy artyści art brut”. Jak rozumie pani pojęcie „szara strefa sztuki”?
Zapewne jako ta „pozbawiona widzialności”; pomijane oficjalnie zjawisko w sztuce i kulturze. A zatem sztuka bytująca poza obszarem sztuki wysokiej.  Jak wyjaśnia prof. Grażyna Borowik, kuratorka wystawy: „Art brut to szara stref sztuki. Mimo że istnieje poza tym, co widoczne i oficjalne, znacząco wpływa na artystyczne kierunki, mody, tendencje, zaś artystów-akademików stymuluje do poszukiwań i przekraczania estetycznych barier”.

Czy możemy zatem mówić o wykluczeniu artystów nieprofesjonalnych z obszaru sztuki wysokiej?
Nie znoszę kontekstu „wykluczenia” w sztuce. Nigdy się nim nie posługuję.  „Bycie poza” to w pewien sposób nonszalancja dana nielicznym. Jak dla mnie artbrutowcy, anarchistyczni w swojej rozłące ze światem, nie są wcale wykluczeni. Czy to nie piękne, że mają gdzieś modę, finanse, nasze uznanie, często nie odwiedzają wystaw, a zostawiają po sobie tysiące enigmatycznych prac? Poza tym wiele nurtów i artystów współczesnych nie ma praw w ramach sztuki, nie tylko art brut. Wszystko zależy od polityki, ekonomii, mody. Nie mitologizujmy „wykluczonej” pozycji art brut w sztuce.

JustynaMatysiak, fot. Edward KoprowskiJustyna Matysiak, fot. Edward Koprowski

Coraz częściej artyści outsider art trafiają jednak do oficjalnego obiegu sztuki.
Zapewne ma pani na myśli Polskę, bo na świecie trwa to od wielu lat i nie jest niczym nowym. Przełomem była Documenta 5,  kuratorowana przez Haralda Szeemanna w Kassel w 1972 roku. Potem kolejne wielkie wystawy łączące te światy sztuki, m.in. doskonały cykl czterech wystaw w Hamburger Bahnhof w Berlinie zatytułowany „The Secret Universe I-IV” (2011–2013), w których pojawiły się nazwiska uznanych, współczesnych outsiderów. Niezwykle ważne dla art brut było 55. Biennale w Wenecji. W Palazzo Enciclopedico w 2013 roku kurator Massimiliano Gioni włączył do wystawy Shinichi Sawadę, Martona Bartletta, Annę Zemankovą, Bispo do Rosário, Guy Fungy i innych artbrutowców. Dlatego nie sposób mówić o jakimś wykluczeniu art brut ze sztuki. Zresztą, zawsze miało wsparcie artystów, którzy byli fanami outsiderów np.: Hans Bellmer, Louise Bourgeois, Henri Michaux, Georg Baselitz, Daniel Spoerri, Christian Boltanski, Jacek Markiewicz, Jacek Malinowski, czy Paweł Althamer i inni. 

Jak wygląda to na gruncie polskim?
U nas istnieje dość głęboko zakorzeniona tradycja wystaw art brut w muzeach etnograficznych, co sytuuje ten nurt w sztuce ludowej. Niestety te ludowe i naiwne kody kulturowe mylnie zostały przypisane twórcom art brut. Błąd w definiowaniu zniechęcił do myślenia o outsider art w innych kontekstach.  Art brut / outsider art ma wiele twarzy – naiwność to tylko jedna z nich.

Edmund Monsiel, Postacie / fot. E. KoprowskiEdmund Monsiel, Postacie / fot. E. Koprowski

Wystawa „Palindrom” w ubiegłym roku, czy tegoroczna w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, pokazują, że i w Polsce art brut wychodzi poza ramy sztuki ludowej.
Powoli zaczyna się to zmieniać. W 2003 roku, w Centrum Sztuki Współczesnej miała miejsce wystawa „Oswajanie świata”, która była próbą wyjścia z tej tendencji.  W 2014 roku prace Mariana Henela – prowokatora, genialnego fotografika i twórcy gobelinów, pokazywane były w MOCAKU w Krakowie w ramach wystawy „Zbrodnia w sztuce”. A zatem artbrutowcy istnieją w oficjalnym obiegu sztuki. Ciekawą propozycją okazała się wspomniana wystawa „Palindrom”, gdzie zatarły się różnice outsider art i sztuki głównego nurtu. Doskonała była wystawa „Po co wojny są na świece? Sztuka współczesnych outsiderów” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie w tym roku. Wprowadziła totalny przełom w myśleniu o art brut w Polsce. Ze świetnym displayem Maćka Siudy i znakomitą ideą kuratorską Zofii Płoskiej-Czartoryskiej i Katarzyny Karwańskiej umiejscawiającą outsiderów w krytycznym wątku sztuki i pokazującą outsider art w kontekście sztuki głównego nurtu, w tym m.in. w korespondencji  z dwiema pozostałymi ekspozycjami, pokazywanymi w tym czasie w Emilii: „Chleb i róże” oraz „Robiąc użytek. Życie w epoce postartystycznej”. 

Co jeszcze powinno się zmienić?
Z całą pewnością brakuje w Polsce „skrzynki narzędziowej” dla art but,  nazewnictwa, wprowadzenia art brut na uczelnie, dyskusji, która zmusza do krytycznego myślenia i podawania w wątpliwość utartych ścieżek w stylu mitu „czystej, nieskażonej sztuki art brut”. Proszę wybaczyć, ale nie mogę tego już słuchać.  Po ostatniej warszawskiej wystawie outsiderów w MSN ukazały się teksty w „Dwutygodniku” i w „Szumie”. Mam nadzieję, że to uruchomi myślenie o art brut/outsider art i konieczność stworzenia jakichś nowych pojęć, adekwatnych dla naszych czasów i sytuacji. Brakuje także instytucji kultury, takiej jak np. LaM (Museum of Modern Art, Contemporary Art & Art Brut) w Lille we Francji, włączającej kolekcje art brut w ramy głównego nurtu.

Na górze:  Władysław Grugny, kartka


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.