Podręczniki do słuchania
Will House CC BY-NC-SA 2.0

13 minut czytania

/ Muzyka

Podręczniki do słuchania

Artur Szarecki

Jak zostać koneserem jazzu i muzyki improwizowanej w weekend?

Jeszcze 3 minuty czytania

Dlaczego trio jest idealnym składem dla muzyki improwizowanej? Gdzie zaczyna się i kończy improwizacja? Na ile muzyka jest subiektywnym doznaniem, a na ile kryteria jej odbioru zawarte są w niej samej? A nawet, czemu czasem dobrze jest przysnąć na koncercie? 

Jazz, szczególnie w bardziej nieszablonowych odsłonach, uchodzi powszechnie za gatunek „trudny” w odbiorze, zajmujący szczególną, graniczną pozycję pomiędzy muzyką popularną a poważną. Usytuowanie to może wydawać się zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę, że gatunek ten wywodzi się z tradycji ludycznych i przez długi czas funkcjonował przede wszystkim w charakterze muzyki taneczno-rozrywkowej. Ewolucja jazzu, prowadząca do rosnącej złożoności formalnej kompozycji, coraz bardziej eksponowanego udziału improwizacji oraz wprowadzenia tzw. rozszerzonych technik gry, sprawiła, że znacząca część współczesnej publiki bądź nie interesuje się jazzem, bądź reaguje nań z awersją. Tym bardziej, że zdecydowana większość potencjalnych odbiorców wychowała się, słuchając piosenek, co niesie ze sobą określony bagaż przyzwyczajeń i oczekiwań, dodatkowo utrudniając świadomy i satysfakcjonujący odbiór jazzu.

Jak czerpać przyjemność z muzyki, w której każdy instrument zdaje się grać osobno, a poszczególne frazy nie łączą się w spójną całość, przypominając raczej dźwiękową magmę? Z pomocą mogą przyjść dwie nowo wydane publikacje, których deklarowanych celem jest wprowadzenie słuchaczy w tajniki gatunku. Napisane przez osoby zawodowo zajmujące się jazzem i muzyką improwizowaną – jako instrumentaliści, edukatorzy i krytycy muzyczni – stanowią rodzaj przewodników, które krok po kroku starają się zapoznać z podstawowymi charakterystykami i zasadami tej hermetycznej sztuki. Na co zwracać uwagę podczas słuchania? Po czym rozpoznać, że dane nagranie lub występ są dobre? I jak czerpać radość z pogłębionych, wspomaganych specjalistyczną wiedzą technik odbioru? Dzięki „How To Listen To Jazz” Teda Gioii oraz „A Listener’s Guide To Free Improvisation” Johna Corbetta, klucz do zgłębienia arkanów jazzu i muzyki improwizowanej zdaje się być na wyciągnięcie ręki.

Na początek lepiej sięgnąć po książkę Gioii, autora dość znanego, który opublikował już całą serię opracowań z zakresu historii amerykańskiej muzyki, pisząc w sposób przystępny, a zarazem z dużą dozą erudycji. W najnowszej, stara się on przede wszystkim przedstawić praktyczną wiedzę i techniki, które pomogą początkującym adeptom wejść w świat jazzu. Pisanie o słuchaniu nie jest jednak rzeczą prostą. Tym bardziej, że u samych podstaw gatunku znajduje się „magiczny element”, czyli rytm, który wymyka się czysto intelektualnej, naukowej analizie. Trzeba go po prostu poczuć.

How To Listen To Jazz, Ted Gioia, 2016„How To Listen To Jazz”, Ted Gioia, Basic Books, 272 strony, w księgarniach od 17 maja 2016Dla Gioii rytm stanowi rodzaj metabolizmu, zapewniającego organiczną spójność muzyki. Słuchając nagrań lub koncertów, należy więc w pierwszej kolejności nauczyć się wychwytywać, jak muzycy adaptują się do swojej gry. Z uwagą podążać za poszczególnymi instrumentami i rejestrować momenty, gdy te zestrajają się z kolektywnym pulsem lub, odwrotnie, wymuszają koordynację ze strony pozostałych uczestników interakcji. Tego rodzaju wymiany stanowią kwintesencję jazzu, wytwarzając „holistyczną energię, która wyłania się z połączenia indywidualnych osobowości w jedno”, dzięki czemu „puls muzyki odczuwany jest jako żywy i silny”.

Dla lepszej orientacji można na przykład porównać, jak rytmiczna spójność kształtowana jest w nagraniach profesjonalnych i amatorskich. Jest to jedno z ulubionych narzędzi dydaktycznych Gioii, pozwala bowiem uświadomić sobie, że tym, co naprawdę liczy się w jazzie, nie są czysto techniczne parametry, ale swego rodzaju synchronia, która realizuje się zarówno na poziomie gry kolektywnej, jak i indywidualnej, a także osobowości muzyków czy nawet całej historii gatunku. Dlatego też Gioia stara się wypracować wszechstronne ujęcie, które po przedstawieniu głównych elementów gry (np. frazowanie, dynamika, etc.), omawia też podstawowy typ struktury w jazzie (temat/wariacje), ewolucję stylów (od początków gatunku do lat 90. ubiegłego wieku) oraz sylwetki największych innowatorów (od Louisa Armstronga po Ornette'a Colemana).


Zważywszy na niewielkie rozmiary książki, wszystko to przedstawione jest dość zwięźle, na tyle, aby dać słuchaczowi możliwość swobodnego poruszania się po meandrach jazzu. Gioia wielokrotnie podkreśla, że większość tego, co najważniejsze, da się wychwycić bez przygotowania muzykologicznego, tak więc każdy, kto podejdzie do jazzu z cierpliwością i otwartymi uszami, ma szanse opanować podstawy. Jednocześnie jednak przestrzega, że choć łatwo dać się ponieść poczuciu swobody i żywiołowości, jakie oferuje jazz, to gatunek ten ma swoje reguły i nie da w pełni docenić muzyki, nie rozumiejąc tych podstaw. Znajomość formalnych aspektów pozwala bowiem lepiej pojąć wizję artystyczną stojącą za muzyką czy instrumentalną maestrię wykonawców.

Można się obyć bez specjalistycznej wiedzy, ale jej posiadanie i umiejętność praktycznego wykorzystania zapewniają pełniejsze doznania. Przyjętym implicite ideałem słuchacza więc jest koneser, wytrawny znawca i miłośnik rzeczy w dobrym gatunku. W rezultacie Gioia przejawia nieco elitarystyczną postawę, co może zniechęcić część potencjalnych odbiorców. Tym bardziej, że czasem ma też tendencję do popadania w protekcjonalno-belferski ton, np. pocieszając czytelnika, że choć „łatwo się zagubić w labiryntowych strukturach bebopowej wirtuozerii” Charliego Parkera, to nie ma co się martwić, gdyż zaraz łaskawie nam wyjaśni, o co chodzi.

Dodatkowo, Gioia traktuje odbiór muzyki w sposób czysto intelektualny, jakby jedynym możliwym sposobem słuchania było dokonywanie drobiazgowej analizy utworu, włącznie z liczeniem taktów. W podejściu tym jest coś pedantycznego, co zdaje się sprzeczne z duchem jazzu. Ponadto całkowicie pomija ono aspekt cielesny słuchania, zupełnie jakby był to czysto mentalny akt dokonujący się w umyśle jednostki. Tymczasem fizyczne zaangażowanie w muzykę bądź afektywne zestrojenie z dźwiękiem stanowią niezwykle istotne komponenty estetycznego doświadczenia jazzu. Zważywszy na częste odwołania Gioii do „magii”, można by więc zapytać, czy rzeczywiście najlepszym sposobem na czerpanie radości z magicznej sztuczki jest poznanie jej tajników? Czy nie lepiej po prostu dać się ponieść iluzji?

Gioia dopiero przy omawianiu nurtów awangardowych w końcu przyznaje, że „czasem najlepsze jest emocjonalne podejście”, polegające po prostu na poddaniu się energii muzyki… choć zaraz też dodaje, że zawsze można zanalizować ją później. Dlatego, w poszukiwaniu innych strategii słuchania, które nie sprowadzają się wyłącznie do metodycznej analizy, warto pokusić się także o lekturę „A Listener’s Guide To Free Improvisation” Johna Corbetta – pozycji wprowadzającej w świat bardziej eksperymentalnych odmian muzyki jazzowej, a często wręcz wykraczających poza ramy gatunku.

„A Listener’s Guide To Free Improvisation” Johna Corbetta, 2016„A Listener’s Guide To Free Improvisation”, John Corbett
University Of Chicago Press, 112 stron, w księgarniach od 13 marca 2016
Corbett już na wstępie zaznacza, że inaczej niż jazz z jego strażnikami tradycji, którzy nieustannie nawołują do obsesyjnego liczenia taktów i rygorystycznego śledzenia zmian harmonicznych, muzyka improwizowana jest mniej sformalizowana, a co za tym idzie, bardziej otwarta i z zasady dostępna dla każdego. Wszystko, czego potrzeba, to „uwaga, podstawowe zdolności obserwacyjne, czas, cierpliwość oraz odrobina wyobraźni”.

Początkujący słuchacz muzyki improwizowanej jest więc trochę jak antropolog, który po raz pierwszy wyrusza w teren. Badając nieznaną kulturę, trzeba być bowiem przygotowanym na spotkanie z odmiennością, która wymyka się znanym kategoriom i punktom odniesienia. Warunkiem wstępnym jest zatem oczyszczenie umysłu: uwolnienie się od oczekiwań i otwartość na to, co się dzieje wokół. W przypadku obcowania z muzyką improwizowaną oznacza to przede wszystkim bycie uważnym i niepodzielne poświęcanie jej uwagi. Pomocny może być także notes do zapisywania wrażeń, podstawowe wyposażenie każdego antropologa, oraz zegarek, który pozwoli zorientować się w upływie czasu, gdy muzyka zabierze nas w mistyczną podróż poza granice „tu i teraz”.

Corbett podkreśla jednak, że swobodna improwizacja – wbrew niektórym obiegowym opiniom – nie jest po prostu nieuporządkowaną kotłowaniną dźwięków; rodzajem wolnej amerykanki lub spontanicznej ekspresji emocji. Dlatego doświadczenie i wiedza również są istotne, choć niekoniecznie muszą mieć charakter muzykologiczny. W improwizacji chodzi bowiem o ruch i przepływy energii oraz ich sekwencje, tak że równie przydatna może być znajomość fizyki kwantowej, psychologii kognitywnej albo nawet... browarnictwa. Wszystkie te dziedziny wiedzy są bowiem w stanie – choć na odmienne sposoby – wzbogacić nasz wgląd w dynamikę interakcji, stanowiącej samo sedno muzyki improwizowanej.

Dla Corbetta interpretacja muzyki ma trzy podstawowe komponenty: obserwację, porównanie i analizę. Mają one charakter sekwencyjny, kumulatywny oraz obligatoryjny, co oznacza, że nie można pominąć żadnej z tych aktywności, a pierwsza – czyli obserwacja – jest najważniejsza, gdyż na niej nadbudowuje się cała reszta. Dlatego większość rad Corbetta sprowadza się do tego, by uważnie śledzić, co dzieje się w muzyce. Który instrument jest odpowiedzialny za określone dźwięki? W jaki sposób poszczególni muzycy odnoszą się do siebie nawzajem? Czy dopasowują się do gry innych, uzupełniają ją, czy też – przeciwnie – dążą do zaznaczenia kontrastów, grając przeciw pozostałym uczestnikom? Jak improwizacja jako całość rozwija się w czasie? Czy jest głośna czy wyciszona, zmienna czy jednostajna, etc.

W przeciwieństwie do analitycznego rygoryzmu Gioii, podejście Corbetta jest raczej opisowe i impresjonistyczne. Czasem, jak przyznaje, nie pozostaje nic innego, jak stwierdzić, że dzieje się coś, co wykracza poza nasze rozumienie. W takich momentach warto po prostu zrelaksować się i słuchać dalej. Nieustanne zadziwienie jest bowiem ważnym komponentem doświadczania muzyki improwizowanej. Ludzie często boją się tego, co niejednoznaczne, nieokreślone, niezrozumiałe, tymczasem kolektywna improwizacja zachęca do przezwyciężenia tych odruchów. Poprzez swobodny, samoorganizujący się przepływ dźwięków oswaja nas także z ambiwalencją otaczającego świata.

Podsumowując swoje rozważania, Corbett stwierdza więc, że muzyka improwizowana wniosła trwały wkład w dziedzictwo ludzkości, gdyż przyniosła nam nowe sposoby myślenia o dźwięku, przestrzeni, czasie oraz interakcji. Można powiedzieć, że ze względu na swój radykalnie otwarty charakter dostarcza też ekspresywnej metafory dla nielinearnej dynamiki, która leży u podstaw systemów złożonych. Tym samym pozwala zdać sobie sprawę z wielowymiarowości aktu słuchania, który jest ucieleśnioną relacją, jednak nie tylko z samym dźwiękiem, ale też z przestrzenią, w której ten rozbrzmiewa, oraz z czasem, na przykład w postaci przeszłych doświadczeń, które akumulują się i kształtują nasze preferencje oraz oczekiwania. Gdy słuchamy muzyki, otaczający nas świat słucha razem z nami i dopiero z tej interakcji wyłania się właściwe doświadczenie estetyczne.

Szkoda więc, że w obu pozycjach w zasadzie brak jest szerszej refleksji poświęconej samemu słuchaniu. Uznawane jest ono za zrozumiałe samo przez się: wystarczy pójść na koncert lub puścić płytę, usiąść wygodnie i skupić się na muzyce, a reszta przyjdzie sama. W praktyce jednak to, czy będziemy w stanie wejść w głęboką relację z jazzem, nie zależy tylko od naszej dobrej woli. Słuchanie zawsze zachodzi bowiem w kontekście. Wyjście od rozumienia naszego zmysłowego kontaktu z dźwiękiem jako złożonej interakcji z aktywną materią, która stawia opór, prowokuje oraz wielorako oddziałuje na nas i na nasze otoczenie, mogłoby więc przyczynić się do daleko idących zmian w myśleniu o muzyce i jej odbiorze. 

Tymczasem książki Gioii i Corbetta stanowią przede wszystkim przystępne wprowadzenie do gatunków muzyki, uznawanych przez wielu za egzotyczne i niezrozumiałe. Obie dobrze się uzupełniają i zawierają wiele cennych rad i wiadomości. Także dla bardziej wytrawnych słuchaczy, którzy – mimo niewielkich rozmiarów obu pozycji – znajdą w nich ciekawe i prowokujące rozważania.

***

Czemu więc czasem warto przysnąć w czasie koncertu jazzowego? Zdaniem Corbetta choć 90% dźwięków poznajemy dzięki uważnemu słuchaniu, to pozostałe 10% dostępne jest tylko w stanie na granicy jawy i snu, gdy znajdujemy się na skraju świadomości. Dlatego próba zapadnięcia w drzemkę na koncercie może dostarczać unikalnych wrażeń estetycznych, pozwala nam usłyszeć coś, czego normalnie byśmy nie usłyszeli. Choć autor radzi by nie robić tego w pierwszych rzędach... 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.