Poradnik Miłosza

Irena Grudzińska-Gross

Każdy, kto nie może spać w nocy z powodu niewydanej albo niedokończonej książki, powinien koniecznie przeczytać listy Czesława Miłosza do Oli Watowej

Jeszcze 2 minuty czytania

Po samobójczej śmierci męża, Ola Watowa oddała się bez reszty walce o uratowanie i wydanie niedokończonego dzieła pisarza pokonanego w walce z bólem. W odpowiedzi na jej skargi, niepokoje, trwogi i zaklinania, Miłosz informuje ją o swych nieustających zabiegach i uspokaja. „Trzeba wierzyć, że książki mają swoje losy (…) wszystko dokonuje się wtedy, kiedy powinno, ani za wcześnie, ani za późno” – pisze w liście z 8 maja 1973 roku. „Melancholii, którą i ja znam, nie trzeba się poddawać, a np. istnienie Sołżenicyna, który
j e d e n  nadziałał tak dużo w świecie, powinno przeciwko melancholii świadczyć (…). Oczywiście przygnębia Ciebie, że to wszytko tak się wlecze. Rozumiem to, ale na kole wydawniczej ruletki numery wychodzą kolejno i jeżeli wierzy się w niejednakową wartość czegoś, nie trzeba się niepokoić” (20.X.1971). Ciągle zapewnia ją o wielkości dzieła Wata, swoim dla niego oddaniu i entuzjastycznych reakcjach paru ważnych czytelników. Słusznie tytułem tego zbiorku jest wariacja tytułu książki Oli Watowej: „Listy o tym, co najważniejsze”. Dla Oli Watowej najważniejsze było ratowanie spuścizny męża. Dla Miłosza „uprawianie gospodarstwa poezji polskiej”, którego Wat był ogromnie istotną częścią.

Czesław Miłosz, Ola Watowa, „Listy o tym,
co najważniejsze”
. 258 stron, Zeszyty
Literackie, Warszawa, w księgarniach
od 23 października 2009
Miłosz nie tylko zabiega o wydanie Wata, ale także tłumaczy jego wiersze na angielski i redaguje spisane z taśmy rozmowy, które złożą się później na „Mój wiek”. Obciążony obowiązkami wykładowcy i własną pracą literacką, zobowiązania wobec Wata traktuje jako coś oczywistego. Sumiennie odpowiada na płaczliwe, ale nieustępliwe nalegania Oli Watowej. „Nie powinnaś wątpić o moim oddaniu sprawie jego pism, która po prostu jest sprawą – dla mnie – szacunku dla duchowej hierarchii, tzn. duch, który na to zasługuje, bo zapracował, ma prawo do tego, żeby żądać zabiegów z naszej strony” (6.I. 1973). Tonuje jej perfekcjonizm dotyczący męża. „Moim zdaniem zawsze trzeba starać się zrobić, co można, jak najlepiej, ale i z pewną rezygnacją, bo na piątkę jest zwykle to, co nie istnieje, a to, co istnieje, nie może być na piątkę” (6.X.1970). Broni też Wata przed jego zdaniem nadmierną opiekuńczością wdowy. „Twoje niepokoje w jednym z listów, żony, że Aleksander za mało dobrze wypada, przykro mnie uderzyły, bo świadczą o zapędach brązowniczych, niepotrzebnych. Wiemy z historii, że wielkość człowieka mierzy się jego słabościami, a nawet śmiesznościami” (10.II.1972).

Strach człowieka ogarnia na myśl o tym, jak łatwo rękopisy Wata mogły ulec zniszczeniu, a Ola Watowa poddać się zwątpieniu. „Jest mi tak ciężko żyć, te sprawy – jedyne ważne – praca Aleksandra są ponad moje siły. M u s z ę mieć pomoc, Twoją pomoc i przyjaźń, bez tego tonę z pudowym kamieniem rozpaczy, idę na dno ze wstydem, że nie potrafię nic zrobić dla Aleksandra” (7.VI.1972). Z tych dwóch korespondentów to Miłosz wydaje się bardziej stabilny i równo pracujący. Nie sposób jednak z samych listów jasno wyczytać, czy ton bezradności, jaki przebija z listów wdowy, nie jest tylko „sposobem” na Miłosza. Szczególnie, że po prośbach i skargach z reguły idą komplementy. „Wciąż ani słowa od Ciebie. Jeżeli listy moje Cię drażnią, złóż je na karb mojego b. złego samopoczucia psychicznego. Wstyd mi, do jakiego stopnia jestem w tym wszystkim bezradna, spętana, niepewna – bez Twojej pomocy. Twoje wiersze bardzo piękne pod każdym względem” (20.VI.1972). Deklarując ciągle swą słabość i całkowite uzależnienie od Miłosza, Ola Watowa nie akceptuje żadnej zwłoki, żadnego „nie”. Składa na jego ręce odpowiedzialność za wydanie prac swego męża, ale sama z niej nigdy nie rezygnuje. Poprzez te właśnie listy tworzy i utrzymuje rodzaj „my”: dwuosobowe wspólnictwo, spółkę wydawniczą, powstałą w celu uratowania dzieła Wata. I dzieło to zostaje uratowane.

Czy jej uporczywość i nalegania były konieczne? Ton Miłosza zdaje się temu zaprzeczać. Ale tu i ówdzie daje się wyczuć jego znużenie: jest oczywiste, że sprawa Wata nie jest dla niego tak pilna jak dla Oli Watowej. Jego porady, które przytoczyłam na początku, są sposobem na uspokojenie wdowy, ale także siebie samego; odnoszą się także do jego własnego dzieła, mało jeszcze znanego, wolno powstającego. W hierarchii, w której obraca się Ola Watowa, Miłosz jest poetą „młodszym” od Wata. Dlatego nie zapomina o komplementach, pochwałach, zachwytach. Ale porady Miłosza odkrywają przed nami wiele prawd o nim samym: pokazują, jak pracuje, jak myśli o twórczości swojej i Wata, jak stara się myśleć, by nie popaść w czarną depresję. I jak wygląda jego dzień pracy. „Ja jestem b. zajęty” – pisze 1 listopada 1968 roku, w czasie, gdy na jego uniwersytecie szaleje ruch studencki i Czarne Pantery – „jestem b. zajęty, i to nie najbardziej twórczymi robotami. Muszę przepisać swoją książkę [„Widzenia nad Zatoką San Francisco”], sam, bo kontroluję i poprawiam, wystukałem już 100 stron. A jak zmora czyhają korekty innej, tej angielskiej historii literatury. A i inne zajęcia, tudzież moja potrzeba uczenia się i czytania. Tak że w tym miesiącu zupełnie nie mogłem ciągnąć dalej pracy nad autobiografią Ola”.

„Listy o tym, co najważniejsze” pokazują ogrom wysiłku, jaki został włożony w odcyfrowanie i wydanie dorobku Aleksandra Wata. To tylko początek, bo praca ta była kontynuowana przez następnych redaktorów i wydawców, entuzjastów twórczości tego wielkiego poety i pisarza. Obecny tom też jest dalszym ciągiem tej pracy. Barbara Toruńczyk, we współpracy z zasłużonym wydawcą Wata Janem Zielińskim i Mikołajem Nowakiem-Rogozińskim, złożyła tom, którego każda część uzupełnia poprzednią. Po listach, wyjaśnionych obszernymi przypisami, możemy przeczytać wiersze Wata, które są w listach wspomniane, esej Miłosza, który ukazał się w „Kulturze” po śmierci Wata, i inne bardzo ciekawe materiały. Tom jest składem cudów, sakiewką pełną pereł: wierszy, komentarzy, listowych wyznań osobistych. Co krok czytelnik natyka się na niespodziewane fragmenty-prezenty: wspaniały wiersz Wata, opis wizyty Reny Jeleńskiej u Oli Watowej, rysunki Czapskiego. Wydarzenia i starania wokół twórczości Wata ukazane są na szerokim tle, w którym można znaleźć i wiersz, i obrazek, i plotkę. I porady Miłosza, tak potrzebne w chwilach smutku i zwątpienia.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.