Doświadczyć innej rzeczywistości

12 minut czytania

/ Film

Doświadczyć innej rzeczywistości

Rozmowa z Sylvainem L’Esperance'em

„Mimo wszystkiego, co ich spotkało, Grecy nie poddali się rezygnacji. W sytuacji abdykacji państwa ze swoich funkcji społeczeństwo było w stanie samo się zorganizować” – mówi autor pięciogodzinnego dokumentu o dzisiejszej Grecji

Jeszcze 3 minuty czytania

JAKUB MAJMUREK: Na festiwalu Nowe Horyzonty zaprezentował pan blisko pięciogodzinny dokument „Pokonać noc”, ukazujący grecki kryzys gospodarczy i próby odpowiedzi greckiego społeczeństwa na tę sytuację. Kiedy zaczął pan zbierać materiały do filmu?
SYLVAIN L'ESPRANCE
: Do Grecji przyjechałem po raz pierwszy w lutym 2014 roku. Od razu zacząłem robić zdjęcia, z tego okresu pochodzi otwierająca film sekwencja.

To było jeszcze przed zwycięstwem Syrizy i powołaniem lewicowego rządu Ciprasa?
Tak, Syriza wygrała we wrześniu 2015 roku. Prawie cały mój dokument pochodzi z okresu narastającego kryzysu społecznego, który zaowocował jej zwycięstwem. Ostatnie materiały nakręciłem w listopadzie 2015. W sumie spędziłem w Grecji ponad 8 miesięcy. Krążyłem między Atenami a moim studiem montażowym, gdzie od razu obrabiałem nakręcone materiały.

Skąd w ogóle pomysł, by z pana rodzinnej Kanady pojechać do Grecji i nakręcić dokument o tym, co się tam dzieje?
Na początku planowałem dokument o protestach w basenie Morza Śródziemnego. W połowie obecnej dekady to Morze Śródziemne wydawało się być główną areną konfliktów społecznych, określających to, jak może wyglądać polityka XXI wieku. Na początku dekady przez region przeszła arabska wiosna, w Hiszpanii Ruch Oburzonych doprowadził do wyłonienia nowej siły politycznej – Podemos. Gwałtowne protesty przeciw polityce cięć budżetowych trwały też w Grecji – w 2012 roku miała miejsce wielka okupacja Placu Syntagma w Atenach. Chciałem zbadać, co łączy wszystkie te wydarzenia. Grecja miała być pierwszym przystankiem na trasie filmowej podróży. Kiedy jednak przybyłem na miejsce, od razu pojąłem, że cały film muszę nakręcić właśnie tu. Wszystkie problemy, jakie chciałem poruszyć, były na wyciągnięcie ręki.

Jak wyglądała wtedy sytuacja w Grecji?
Przede wszystkim kraj złamany był przez kryzys ekonomiczny wywołany przez narzuconą przez europejskie instytucje polityką oszczędności. Ten kryzys pod wieloma względami pozostawał niewidoczny, wystarczyło jednak przyjrzeć się bliżej, by go zauważyć. Np. wszystkie budynki w Atenach z zewnątrz ciągle wyglądały elegancko. Ale wystarczyło wejść w zimie do środka, by zauważyć, że ze względu na oszczędności wyłączono ogrzewanie – i nie wiadomo było, kiedy zostanie włączone ponownie. Nie spotkałem się nigdy w żadnym z rozwiniętych krajów nie będącym wstanie wojny z kryzysem na taką skalę.

Polityka narzucona Grecji przez tzw. Troikę – Europejski Bank Centralny, Komisję Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy – wpycha Grecję w nędzę. Umożliwia kolonialną eksploatację kraju – by spełnić narzucone przez Troikę kryteria budżetowe, greckie państwo na pniu, za bezcen pozbywa się swojego majątku.

Jak na tę sytuację reagowali Grecy?
Gdy jechałem do Grecji, dominująca narracja w mediach twierdziła: tam już nic się nie dzieje, opór wyczerpał się, ludzie pogodzili się z polityką Troiki. I faktem jest, że nie było masowego, okupującego ulice ruchu oporu. Ale ten opór nie ustał, tlił się w każdej dzielnicy, w każdym sąsiedztwie. Ludzie nie godzili się z narzucanymi im przez polityków rozwiązaniami. Chciałem to pokazać.

W jaki sposób szukał pan tematów? Miał pan wcześniej jakieś kontakty na miejscu, plan, co chce konkretnie pokazać?
Nie, nie pracuję w ten sposób. Gdy przystępuję do pracy, mniej myślę o temacie, a więcej o miejscu, w którym zacząć się może historia. Chodzę więc po ulicach, rozmawiam z ludźmi, spotykam w ten sposób moich bohaterów. Tak natknąłem się na protestujące sprzątaczki, których walkę można zobaczyć w filmie. Zostały one nagle zwolnione z pracy w ministerstwie finansów w ramach cięć budżetowych. 195 kobiet z dnia na dzień straciło pracę. Nie były zrzeszone w żadnym związku zawodowym, ich miejsca pracy nie były w żaden specjalny sposób chronione. Mimo to postanowiły walczyć. Nikt nie spodziewał się, że tak długo będą protestować na ulicy, one jednak nie chciały się poddać. Towarzyszyłem im z kamerą.

Ludzie, których poznaję, prowadzą mnie do kolejnych ludzi i ich historii. Sprzątaczki nakierowały mnie na pracowników portu – to kolejna historia w filmie. Na ulicach spotkałem też sportretowanych w filmie, żyjących w Grecji uchodźców. Spotkania to najlepszy risercz.

Pokazuje pan gniew Greków na całą klasę polityczną, który wyniósł do władzy Syrizę. Czy pana bohaterowie nie są dziś rozczarowani tym rządem, któremu nie udało się odwrócić narzuconej przez Unię polityki cięć?
Są. I to całkowicie. Syriza wygrała na fali społecznej niezgody na politykę Unii. Próbowała negocjować z Europą, ale negocjacje nic nie dawały. Zdesperowany rząd zrobił referendum, mające pokazać, że ma za sobą poparcie Greków. Gdy referendum wygrał, skapitulował przed Troiką i przyjął jej trzecie memorandum, jeszcze bardziej restrykcyjne, niż dwa poprzednie. To było zupełnie niepoważne. Syriza rozbudziła nadzieje Greków, że uda się wynegocjować wyjście ze spirali zadłużenia i cięć, i je zawiodła. Nigdy nie miała odwagi zrobić tego, co konieczne – np. zagrozić realnym wyjściem ze sfery euro i odmową honorowania długów, których spłata jest poza greckimi możliwościami.

„Pokonać noc”

Pokazuje pan też w filmie oddolną samoorganizację ludzi próbujących radzić sobie z kryzysem. Np. lekarzy w wolnym czasie, za darmo leczących ludzi wypchniętych przez cięcia z systemu publicznego ubezpieczenia.
Tak, myślę, że takie historie to nie tylko dla Grecji bardzo ważne  doświadczenie. Grecy, mimo wszystkiego, co ich spotkało, nie poddali się rezygnacji. W sytuacji abdykacji państwa ze swoich funkcji, społeczeństwo było w stanie samo się zorganizować i stworzyć system jakoś odpowiadający na najbardziej pilne potrzeby, w tym te zdrowotne. Nie jest on oczywiście w pełni wystarczający. Jednak gdy jesteś chory i dostajesz pomoc nie od państwa, ale od sieci oddolnej samoorganizacji, zaczynasz myśleć: co jeszcze można bez państwa zrobić? To bardzo wyzwalające doświadczenie, otwierające na nowe sposoby myślenia o życiu społecznym i polityce.

Takie sieci samopomocy ciągle powstają w Grecji i jest to jedyna nadzieja, jaką widzę teraz dla Greków. Nie widzę jej w Syrizie, która poddała się dyktatowi greckich wierzycieli, ani w innych projektach nastawionych na przejęcie władzy, tylko w oddolnej samoorganizacji ludzi przeciw skutkom kryzysu. Taką nową politykę widać dziś w Atenach w każdej dzielnicy, osiedlu, sąsiedztwie.

Na czym konkretnie polega ta oddolna samoorganizacja?
Na tym, że poza państwem i jego instytucjami przeżywającymi kryzys ludzie wspólnie zbierają się, by jakoś zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. W Atenach rozwijają się np. oddolne ruchy łączące potencjalnych konsumentów z bezpośrednimi producentami żywności – rolnikami z obszarów wiejskich. Dzięki eliminacji pośredników Ateńczycy zyskują zdrowe jedzenie wysokiej jakości w dobrej cenie, a producenci dostają lepsze ceny, niż na normalnym rynku. Pieniądze, jakie są przy okazji wymieniane, nie odkładają się na koncie jakiejś wielkiej sieci marketów.

Uchodźcy i pomagający im ludzie organizują się przejmując pustostany i zamieniając je w miejsca, gdzie uchodźcy mogą zamieszkać i żyć. Lewicowy rząd walczy z tym zjawiskiem, bo sam chce kontrolować pomoc uchodźcom.

Problemom uchodźców poświęca pan sporo miejsca w filmie. Czy w Grecji napływ uchodźców nie doprowadził do wzrostu nastrojów nacjonalistycznych i ksenofobicznych? Nie pomaga takim siłom politycznym jak neonazistowski Złoty Świt?
Złoty Świt był i pozostaje problemem w Grecji. Skrajna prawica jest po prostu częścią współczesnego systemu – jak mówi jeden z bohaterów mojego filmu. Wielu Greków głosuje na Złoty Świt nie dlatego, że sami są nazistami, ale dlatego, że są zdesperowani. Wyraźnie widać jednak, że możliwości wzrostu greckich nazistów są mocno ograniczone. Ten oddolny ruch samoorganizacji, o którym mówiłem, jest najlepszym oporem przed Złotym Świtem. On codziennie dostarcza lekcji żywego antyfaszyzmu.

Wydaje mi się, że liczni Grecy w uchodźcach rozpoznali po prostu siebie samych. Oni sami w przeszłości wielokrotnie byli uchodźcami. Inna sprawa, że większość dzisiajszych uchodźców traktowała Grecję jako przystanek na drodze do północnej Europy. Nie można się im dziwić, bo Grecja, do której przybyli, znajdowała się w środku kryzysu, nie miała możliwości, by ich przyjąć, rynek pracy nie był zdolny do wchłonięcia mas przybyszów. W swojej drodze na północ uchodźcy dostali od Greków dużo pomocy. Widziałem to na własne oczy w Atenach. Dawny stadion olimpijski przekształcony został w przejściowy obóz, ludzie przynosili jedzenie, koce, ubrania.

Dopiero po pewnym czasie część z uchodźców uznała, że zostają w Grecji i próbują tu ułożyć sobie życie. W obozach w Grecji jest ich 70 tysięcy. Oni pewnie już nie dotrą na północ Europy. To jest nowe wyzwanie dla solidarności Greków, ale greckie społeczeństwo nie chce zostawić uchodźców samych sobie.

Ciekawi mnie forma filmu. Nie dostarcza pan wielu kontekstów do pokazywanych na ekranie obrazów oporu i samoorganizacji, zabiera widzów prosto w ich środek. Jeśli w filmie pojawia się w ogóle jakiś głos z offu, to mówi on językiem poetyckim.
Tak, w filmie ważną rolę odgrywa poezja. Zamiast narracji z offu słyszymy wiersze. Poetycki język pozwala mi wyjść poza narzucającą widzom znaczenia pozycję narratora. Szczególną rolę w „Pokonać noc” odgrywają wiersze Tossosa Livaditisa, greckiego poety i komunisty, więzionego za swoje poglądy po wojnie w obozie na wyspie Makronissos. Tytuł filmu to fraza z jednego z jego wierszy. Odnajdywałem liczne pokrewieństwa między powojenną sytuacją, którą opisywał, a tym, co się dzieje dziś w Grecji. W czasie wojny to komuniści byli znaczącą siłą walczącą z Niemcami. Po wojnie przegrali walkę o władzę i spotkali się z licznymi prześladowaniami – co poparli brytyjscy i amerykańscy sojusznicy Grecji. Oczywiście, dziś nie ma w Grecji wojny domowej. A jednak toczy się tam wojna przeciw greckiemu społeczeństwu. Nie przy pomocy czołgów, a długów, banków, cięć budżetowych, wymuszonej wyprzedaży narodowego majątku.


Połączenie pozbawionych kontekstu obrazów i poezji sprawia, że film ma mało retoryczny, perswazyjny charakter. Jakby nie chciał pan robić zaangażowanego dzieła, które ma na celu przekonanie widzów do pewnych racji.
Bo nie jest to moim celem! Nie chcę przekonywać nikogo moimi dokumentami, chcę, by były one dla widzów doświadczeniem pewnej nieznanej im do tej pory rzeczywistości. Kino, które uprawiam, opiera się na doświadczeniu, nie na retorycznych figurach i abstrakcyjnych, intelektualnych wywodach. Chciałem w filmie zebrać różne doświadczenia ludzi ze współczesnej Grecji i dać widzom poczucie tego, jak wygląda dziś tam życie – jak wyglądają codzienne problemy i konflikty.

Nie chciałem robić filmu, który będzie przekonywać, że hasło Troiki, „nie ma alternatywy”, jest nieprawdziwe. Ciągle moje horyzonty definiowałoby wtedy to, z czym się nie zgadzam. Usiłowałem zebrać obrazy i doświadczenia, które zupełnie wychodzą poza tę ramę. Dać widzowi przestrzeń, by sam mógł pomyśleć jakieś alternatywy.

Czy jednak sama długość tego filmu nie stanowi dla widzów bariery nie do przejścia?
Owszem, trzeba zainwestować sporo czasu i cierpliwości w mój film. Ale w ostatecznym rachunku „Pokonać noc” wynagradza tę cierpliwość. Chciałem pozwolić widzowi połączyć ze sobą sytuację pracowników portu, sprzątaczek, uchodźców, lekarzy wolontariuszy. By pozwolić wybrzmieć różnym perspektywom na ekranie, by dać widzom odczuć złożoność sytuacji, potrzeba po prostu czasu.

Jeśli ceną za to będzie fakt, że część widzów zrezygnuje z seansu – trudno, jakoś to przeżyję. Ale z drugiej strony ludzie godzinami dziś siedzą w domach przed komputerem, oglądając ulubione seriale. Czasem dłużej niż pięć godzin dziennie. Więc chyba nie wymagam za dużo?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.