Goth w dresie
LSDXOXO, mat. prasowe

16 minut czytania

/ Muzyka

Goth w dresie

Krzysztof Krześnicki

Deconstructed club to nie tylko krótkotrwała moda, ale cały nowy nurt w muzyce i kulturze tanecznej. Bierze sobie za cel walkę z chorobami, które toczą scenę klubową

Jeszcze 4 minuty czytania

W tekście „Zmierzch nowych brzmień” Bartosz Nowicki wysyła rave na zasłużoną emeryturę do muzeów i „hal sławy”. Pogłoski o śmierci muzyki elektronicznej są jednak mocno przesadzone. Jej tętno wciąż bije. Przyśpieszenie obiegu informacji powoduje jednak, że trzeba się szybko uwijać, być zawsze jeden krok przed machiną komercyjną, która eksploatuje na swoje potrzeby nowe pomysły, nisze i prądy.

Muzyczny underground doświadczył tego ostatnio w odniesieniu do dubstepu, a obecnie scena techno zmaga się z podobnymi problemami. Wbrew krytykom, którzy twierdzą ze zniechęceniem, że „wszystko już było”, pojawiają się jednak nowe trendy, które czerpią z radykalnych idei pionierów muzyki klubowej – futuryzmu, inkluzywności i kolektywności. Jak grzyby po deszczu wyrastają lokalne sceny w Nowym Jorku, Londynie, Berlinie, ale też w Meksyku, Rio de Janeiro, Sztokholmie, Montevideo i Warszawie. W takich „inkubatorach sztuki” mają szanse wykiełkować i rozwijać się idee, metody, rozwiązania, które pchają do przodu całą kulturę klubową i tworzą globalną sieć powiązań.

UP TO DATE
Białystok
7–8 września 2018

Up To Date Festival to białostocki festiwal muzyki i sztuk wizualnych, zainicjowany przez środowisko działaczy kultury i artystów skupionych wokół Stowarzyszenia Pogotowie Kulturalno-Społeczne. Łączy muzykę z innymi dziedzinami sztuki – wszystko w duchu DIY („zrób to sam”). Na czterech festiwalowych scenach wystąpią m.in.: Goldie, Electric Indigo, Mumdance, Rrose, E.R.P. aka Convextion, Abul Mogard, LSDXOXO, FACE, Lorn live, Dolor live, Luxor live i Teste live.

Więcej informacji

Inicjatywą, która dała początek zmianom w muzyce klubowej i rezonuje na parkietach całego świata, jest cykl nowojorskich imprez GHE20G0TH1K (czyt. ghetto gothic). GHE20G0TH1K zostało założone w 2009 roku przez didżejkę i performerkę Venus X. Szybko stało się przestrzenią dla marginalizowanych społeczności seksualnych oraz etnicznych, które nie odnajdowały się w modnych klubach, do których uczęszczali sławni i bogaci mieszkańcy Wielkiego Jabłka. Impreza powstała ze znużenia ówczesnym stanem muzyki tanecznej, na której krajobraz składały się ogromne festiwale muzyki EDM, sponsorowane przez koncerny.

W opozycji do masowych wydarzeń skupionych na tym, co jest obecnie modne, GHE20G0TH1K zaproponowało przestrzeń, w której każdy, niezależnie od płci i pochodzenia, miał zapewnioną swobodę ekspresji. Taka idea inkluzywności wcale nie jest nowa. Na pamiątkę klubów przyjaznych LGBTQ i imprez, które się w nich odbywały, swoje nazwy otrzymały w końcu takie gatunki, jak house (od chicagowskiego The Warehouse) czy garage (od nowojorskiego Paradise Garage). Venus X czerpała pełnymi garściami ze szlaków przetartych przez pionierów sceny klubowej.

Venus X & K$ACE

Subkultura gotycka, którą definiowała makabryczna estetyka oraz czarny ubiór, została przechwycona i przemodelowana na potrzeby GHE20G0TH1K. Jak wspominała Venus X, skojarzenie gotyku z mrocznym brzmieniem juke’u (przyśpieszonej formy chicagowskiego ghetto house’u) oraz Memphis rapu (stylu z południa USA, opartego na złowrogich bitach, z budzącymi przerażenie tekstami) wydawało się dla niej uderzające i w pełni uzasadnione. Jednym z twórców estetyki wizualnej imprez, która została następnie ochrzczona w internecie mianem health gothu, jest projektant i didżej Shayne Oliver, twórca marki odzieżowej Hood by Air. Połączenie stylu sportowego i BDSM, podlane futurystycznym sosem, spowodowało, że Hood by Air została jedną z bardziej rozpoznawalnych marek streetwearowych na świecie.

Na pierwszy rzut oka GHE20G0TH1K sprawia wrażenie chaotycznej mieszaniny przypadkowych elementów. Ale bez cienia przesady można stwierdzić, że didżeje związani z GHE20G0TH1K zrewolucjonizowali podejście do grania setów didżejskich. Za rewolucją stało opanowanie do perfekcji możliwości, jakie daje najnowsza technologia. Pochodzący z Los Angeles DJ Total Freedom (związany z wytwórnią Fade To Mind, o której później) okazał się największym, z grających podczas imprez GHE20G0TH1K, wirtuozem CDJ-a, czyli sprzętu umożliwiającego granie muzyki w formatach cyfrowych. Jak łatwo się domyślić, taka zabawka w odpowiednich rękach daje didżejowi nieograniczone możliwości.

Styl Total Freedoma stał się rozpoznawalny nie tylko ze względu na harmonijne łączenie ognia z wodą: tak odległych stylów muzycznych, jak industrial i R&B czy gospel i angolskie kuduro. Total Freedom, tak jak spora część społeczności LGBTQ, ukochał sobie głosy Rihanny i Beyoncé, które wyjmował z przyjaznego środowiska piosenki popowej i umieszczał w industrialnej hali fabrycznej rodem z sennego koszmaru.  Jego znakiem firmowym stały się efekty dźwiękowe kojarzone dotąd bardziej z twórcami sound artu lub muzyki konkretnej – odgłosy helikoptera, tłuczonego szkła i przeraźliwe krzyki. Didżej wyposażony w taki arsenał ma możliwość znacznie pełniejszego wpływania na emocje widowni. W ten sposób Total Freedom stał się dla CDJ-a tym, kim dla gramofonów był Larry Levan (jeden z ojców współczesnego DJ-ingu).

Stworzenie nowej estetyki wizualnej oraz zmiana roli didżeja to jednak wtórne osiągnięcia w porównaniu do najważniejszej misji GHE20G0TH1K – ponownego umieszczenia muzyki tanecznej w politycznym kontekście oraz stworzenia platformy do wyrażania siebie dla członków wykluczonych społeczności. Dla Venus X, Shayne’a Oliviera i Total Freedoma najistotniejszy w tej całej zabawie jest bohater zbiorowy, czyli społeczność skupiona wokół sceny.

Brian Eno wskazywał, że mamy tendencję do stawiania wybitnych jednostek ponad kolektywną inteligencję, dlatego zaproponował, by zamiast o geniuszach rozmawiać o „scenach” („scenius”), w których te wynoszone na piedestał LSDXOXOLSDXOXOjednostki się obracają. GHE20G0TH1K szybko stało się taką sceną (i ekosystemem, jak wspomina w wywiadach Venus X). Pierwsze kroki na nowojorskich imprezach stawiali tacy artyści, jak Arca, Kelela lub UNIIQU3, a swoimi występami imprezę uświetniali Mykki Blanco, MikeQ i DJ Rashad.

Jednym z artystów związanych z kolektywem GHE20G0TH1K jest pochodzący z Filadelfii LSDXOXO, który będzie gościł w Polsce na tegorocznym festiwalu Up To Date w Białymstoku. W swoich produkcjach czerpie z muzyki ballroom, Jersey Club i trapu (bardzo rytmicznych odmian muzyki tanecznej). Mieszkający obecnie na Brooklynie artysta wydał dwa lata temu w labelu GHE20G0TH1K bardzo ciepło przyjętą przez recenzentów EP-kę „FUCK, MARRY, KILL”, na której m.in. zamienił „FREESTYLE 4” Kanyego Westa w hit przeznaczony do rywalizacji tancerzy vogue. LSDXOXO powoli wyrabia sobie markę króla niekonwencjonalnych połączeń – ma na swoim koncie także mash-up „Bring Me To Life” Evanescene z rytmem baile funk z brazylijskich faveli, a na tegorocznym mixtapie „Body Mods” (który zapowiada jego najnowszy album) nadał szybkie tempo utworowi „Personal Jesus” Depeche Mode – taka przeróbka z powodzeniem mogłaby polecieć na Wixapolu.

Cykl GHE20G0TH1K odmienił nie tylko oblicze sceny klubowej Nowego Jorku, ale miał też wpływ na powstanie gatunku, który został ostatnio ochrzczony przez użytkowników portalu muzycznego Rate Your Music, skupiającego fanów muzyki, którzy katalogują i oceniają albumy, jako deconstructed club (lub post-club). Co prawda, nazwa ta krążyła w internecie od dwóch–trzech lat, lecz dopiero w wyniku głosowania użytkowników RYM została oficjalnie zaakceptowana jako nazwa nowego rodzaju muzyki, co też symbolicznie nawiązuje do nastawienia nurtu na budowę społeczności.

Deconstructed club to kolejny gatunek (po hauntologii), który otrzymał swoje imię od pojęcia zaczerpniętego od francuskiego filozofa Jacques'a Derridy. W jednym zdaniu, dekonstrukcja oznaczała dla Derridy napięcie między tekstem a jego znaczeniem, które można odczytywać i interpretować na wiele sposobów – w zagmatwanej rzeczywistości ziarno prawdy może leżeć nawet w tym, co uważamy za fałsz lub niedorzeczność. Dekonstrukcja przeniesiona na parkiety klubowe oznacza ciągłe napięcia między popem a awangardą, utopią a apokalipsą, futuryzmem a retromanią, organicznym a cyfrowym. To forma w wysokim stopniu afektywna, wywołująca kalejdoskop sprzecznych ze sobą emocji – od gniewnej furii po harmonię, od ekstazy i euforii po głęboki smutek.

W obecnej dekadzie trudno jest o wskazanie stałych trendów i form muzycznych – estetyki pojawiają się niczym meteoryty na internetowym horyzoncie zdarzeń, pięknie świecą w blasku nocy, lecz szybko spalają się w atmosferze klubowej, wypełnionej mieszanką potu i napojów energetyzujących. W przeciwieństwie do internetowych mikrogatunków, które eksploatowały przeszłość za pomocą nostalgii (np. chillwave, korzystający z tęsknoty za latami 80.) czy ironii (np. vaporwave, tworzący muzykę rodem z centrów handlowych), deconstructed club ma do zaproponowania pozytywny program. Za cel obiera walkę z chorobami, które toczą scenę klubową: komercjalizacją, przewidywalnością muzyki, seksizmem i molestowaniem seksualnym w klubach. Dlatego trudno nazywać deconstructed club tylko nową estetyką, która w przyszłym sezonie przeminie jak każda chwilowa moda.

W przypadku deconstructed club eklektyzm nie jest modnym określeniem, lecz stanowi rdzeń gatunku. W przykładowym wydawnictwie z gatunku klubowej awangardy mogą swobodnie mieszać się ze sobą takie gatunki, jak ballroom, trance, Jersey Club, UK bass, footwork, grime, R&B, dancehall (można by jeszcze długo wymieniać), swobodnie łączone z rozwiązaniami znanymi z industrialu lub ambientu. Dodatkowo, twórcy mający latynoskie lub afrykańskie korzenie chętnie korzystają z gatunków z krajów pochodzenia ich przodków, jak np. z kolumbijskiej cumbii, portorykańskiego reggaetonu, brazylijskiego baile funku, angolskich kuduro oraz kizomby itd.

To muzyka, która nie tylko stara się wywoływać silne emocje, ale też próbuje utrzymywać odbiorcę w stanie ciągłego napięcia i podekscytowania, ponieważ w przypadku zdekonstruowanej muzyki klubowej trudno jest przewidzieć, co może się wydarzyć za pół minuty. Z suchego opisu deconstructed club może wyglądać niczym telenowela lub reklama proszku do prania, które starają się zadowolić najszerszą grupę odbiorców. Jest w tym trochę prawdy, bowiem ta forma muzyki (często też nieświadomie) przechwytuje metody rynkowego spektaklu i tego rodzaju komunikaty za pomocą techniki cut-upu umieszcza w zgoła odmiennym kontekście.

Początki deconstructed club wiążą się, oprócz sceny GHE20G0TH1K, z dwiema wytwórniami, które powstały zaraz po pojawieniu się nowojorskiej imprezy: Fade to Mind z Los Angeles i Night Slugs z Londynu. Pierwsza z nich została założona w 2011 roku przez twórcę muzyki basowej Kingdoma, który poznał wspominanego już DJ-a Total Freedoma w Los Angeles. TF organizował wtedy we współpracy z kolegami z projektu NGUZUNGUZU cykl imprez nazywanych Wildness, który zainspirował grającego podczas nich Kingdoma do założenia labelu. Fade to Mind stała się następnie domem dla takich artystów, jak Fatima Al Qadiri, Massacooramaan, Rizzla, a ostatnio Dawn Richard.

Z kolei w Londynie w 2010 roku powstała wytwórnia Night Slugs z inicjatywy L-Visa 1990 i Bok Boka. „Ślimacza” oficyna stała się liderem w dziedzinie UK funky i postdubstepu, rozpoczynając ewolucję muzyki basowej przez łączenie jej z ballroomem, R&B, grimem i footworkiem. To w wytwórni Night Slugs premierę miał pierwszy album deconstructed club, który zyskał spory rozgłos na scenie muzyki elektronicznej: „Classical Curves” Jam City. Wtedy jeszcze nikt nie wspominał o dekonstrukcji, a album spotkał się początkowo z niezrozumieniem części klienteli, która chciała ładnych melodii na połamanych bitach. Czasy nie były jednak sprzyjające dla muzyki basowej – przez mainstreamową eksploatację dubstepu na masową skalę gatunek zaczął wypadać z łask promotorów i krytyków, tworząc przestrzeń dla wielkiego powrotu na światowe parkiety techno i rytmu 4x4. W podziemiu pojawiła się już jednak nowa fala artystów, którzy zainspirowani muzyką basową, czekali cierpliwie na swój moment.

Scena skupiona wokół GHE20G0TH1K (a następnie labeli Night Slugs i Fade to Mind) działała według zasady „myśl globalnie, działaj lokalnie”. Ta dewiza doprowadziła nowojorczyków do najważniejszego dokonania tego ekosystemu, czyli próby zniesienia podziału na centrum i peryferia w muzyce klubowej (Nowy Jork, Los Angeles, Londyn, Berlin – reszta świata). Artystom spoza anglosaskiego kręgu kulturowego dotychczas trudno było się przebić do świadomości odbiorców muzyki popularnej bez wyjazdu do kraju „centralnego” lub przyjazdu na „peryferia” twórcy z kraju „centralnego”, który „odkrywał” tamtejszą scenę i „inspirował” się lokalną kulturą. Na przykład Diplo zbudował na tym całą karierę. Co znamienne, GHE20G0TH1K także padło ofiarą tego typu zawłaszczenia. W 2013 roku Rihanna przejęła styl ghetto goth jako swoją nową estetykę wizualną, oczywiście nie wspominając, skąd czerpała inspirację.

Zawłaszczenie niekoniecznie jest czymś złym, jeśli nie polega na eksploatowaniu czyjejś kultury z pozycji siły i dominacji. Decentralizacja poczyniona w ramach deconstructed club pozwoliła na przemówienie własnym głosem artystom z rejonów dotychczas pomijanych, jeśli chodzi o klubowe eskapady. Stało się to możliwe dzięki sieci powiązań, która wytworzyła się w internecie. Duże znaczenie miał tu też sposób dystrybucji w sieciowych platformach dystrybucji, takich jak np. SoundCloud i BandCamp, które stanowiły ostatnie ogniwo tego tworzonego w całości na komputerze osobistym rodzaju muzyki.

Inne oblicze deconstructed club prezentuje label NON Worldwide, który powstał z inicjatywy trojga artystów z afrykańskiej diaspory: Nkisi, Chino Amobiego i Angel-Ho. Kolektyw został zawiązany w 2015 roku jako reakcja na narastające problemy marginalizowanych społeczności na świecie: kryzys uchodźczy w Europie, falę brutalności policji wobec czarnoskórych w USA czy protesty za równym dostępem do edukacji na południowoafrykańskich uniwersytetach. Twórców NON cechuje bardziej eksperymentalne podejście – Amobi i Angel-Ho przekazują apokaliptyczne i dystopijne wizje za pomocą kolaży dźwiękowych, stanowiących krzyk sprzeciwu wobec opresji i gest solidarności z ich ofiarami. „Paradiso” Chino Amobiego została wybrana płytą 2017 roku przez prestiżowy magazyn „The Wire”. W kontekście kolaży dźwiękowych warto też wspomnieć o berlińskiej oficynie Janus, w której wydawali m.in. M.E.S.H., Kablam, Yves Tumor i Lotic (w tym roku w Tri Angle ukazał się jego bardzo dobry album „Power”). Jeśli chodzi o ogień na parkiecie, to równych sobie nie mają portugalscy wodzireje angolskiego pochodzenia z Principe – Marfox oraz Nigga Fox.

Również polscy promotorzy zauważyli pojawienie się deconstructed club. Mowa o wydarzeniach Mestico i Intruder Alert, które zaczynały w Klubojadalni Eufemia. Jeden z założycieli Intruder Alert B.yhzz (pozostali to Immune i Grań) wydał w czerwcu debiutancki „Rejection, Blessing”, z abstrakcyjnymi pejzażami industrialnymi, nagranymi ponoć bez obróbki cyfrowej na narzędziach stolarskich i rolniczych, należących kiedyś do jego dziadków. Natomiast ekipa Mestico (Amyoplasia, Lensk, brzask, dogheadsurigeri, DJ Smakowita Pajda) nie stroni od zaangażowania politycznego oraz udziału w inicjatywach społecznych i charytatywnych. Na gruncie muzycznym kolektyw skupia się na prezentowaniu futurystycznych brzmień z całego świata.

Takich inicjatyw zmieniających oblicze muzyki klubowej, rozsianych po globie, jest mnóstwo. Bala Club, Staycore, Her Records, Halcyon Veil, Fractal Fantasy, Club Chai, CyberSonic ŁA czy Qween Beat... To tylko kilka z nich. Globalna epidemia opartego na nieregularnym rytmie wirusa deconstructed club zatacza coraz szersze kręgi. Tej siły już nie powstrzymacie.

Cykl tekstów o muzyce elektronicznej powstaje we współpracy ze Stowarzyszeniem Pogotowie Kulturalno-Społeczne, organizatorem festiwalu UP TO DATE, który odbędzie się 7 i 8 września 2018 w Białymstoku.

.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).