ZBIEGI OKOLICZNOŚCI:
Konstanty A. Jeleński i INA

Piotr Kłoczowski

„Upowszechnianie kultury” należałoby zacząć od przekonania wszystkich, że kultura nie jest żadnym obowiązkiem, że można się bez niej doskonale obyć

Jeszcze 1 minuta czytania

„Zawsze byłem przekonany, że kultura interesuje naprawdę drobną tylko mniejszość. Chodzi mi o to, aby ta mniejszość nie pokrywała się z klasową czy kastową elitą. Uczulony jestem nie tyle na kastową pychę, ile na kastową wulgarność – może to zresztą jednoznaczne? – ludzi, którzy czuli się dziedzicznymi „właścicielami kultury”. Proszono mnie niedawno w telewizyjnym instytucie doświadczalnym, w którym pracuję, o zaproponowanie programów poświęconych malarstwu. Napisałem, że wszelkie „upowszechnianie kultury” należałoby zacząć od przekonania wszystkich, że kultura nie jest żadnym obowiązkiem, że można się bez niej doskonale obyć (pozostając żywym, wrażliwym, inteligentnym) i że jej prestiże są w znacznej mierze złudzeniem. Tylko tą drogą można by – sądzę – uwolnić ludzi od poczucia winy wobec kultury „w ogóle” i pozwolić im na dokonanie wyboru własnego, który by odpowiadał ich „smakom” i „niesmakom”. W pewnym stopniu kultura masowa już tego dokonała. Dawna elita kulturalna – weźmy za jej przedstawicielkę panią de Cambremer z Prousta – uważała za swój obowiązek podziwiać każde dzieło uznane przez środowisko za „piękne” czy „wielkie”. A tymczasem kultura nie może być „wszystkożerna”. Jest przede wszystkim s p o s o b e m  b y c i a. Wymaga ciekawości, pożądania, gustów prawdziwych (i prawdziwych „dysgustów”), a między nimi złożonej sieci odniesień estetycznych, intelektualnych, uczuciowych, zmysłowych, seksualnych”.

Autorem tych słów był Konstanty A. Jeleński (Warszawa 1922 – Paryż 1987) – związany z paryską „Kulturą” tłumacz, eseista, znawca literatury i sztuki współczesnej, redaktor miesięcznika „Preuves”; Europejczyk, kosmopolita, władał biegle czterema językami, jako nieoficjalny ambasador kultury polskiej w Paryżu niestrudzenie propagował twórczość Gombrowicza, Miłosza, Wata; związany w latach 50. i 60. z Kongresem Wolności Kultury i tworzącym go środowiskiem amerykańskich i europejskich intelektualistów o orientacji antytotalitarnej (takich jak Raymond Aron, Karl Jaspers, Nicola Chiaromonte, Daniel Bell, François Bondy...).

Konstanty Jeleński pracował także w utworzonym w 1974 roku francuskim Institut National de l’Audiovisuel, „instytucie doświadczalnym”, jak sam go nazywa. Był jednym z jego „mózgów” od 1976 do 1987 roku, kiedy przeszedł na emeryturę. Do Instytutu ściągnął go jego bliski przyjaciel, wybitny poeta francuski, Pierre Emmanuel, który był pierwszym dyrektorem INA.

W dużym tomie Konstantego Jeleńskiego „Chwile oderwane”, wydanym w ubiegłym roku w serii Biblioteka Mnemosyne [pod redakcją autora niniejszej notatki – red.], znalazł się szkic Jeleńskiego „Pod pretekstem Maneta”, powstały przy okazji monograficznej wystawy malarza w Paryżu i w Nowym Yorku. Cytat z tego szkicu, który tu zamieszczamy, świetnie wprowadza w wymiar wyobraźni, inteligencji, intuicji, baudelairowskiego zmysłu „życia nowoczesnego”, który wniósł Jeleński do tworzącego się Institut National de l’Audiovisuel.

Ciąg dalszy nastąpi.