O książce Giorgio Agambena

Jarosław Makowski

Gdyby jeszcze niedawno znany filozof oświadczył w „dobrym towarzystwie”, że zaczytuje się tekstami św. Pawła, popełniłby niewybaczalne faux pas

Jeszcze 1 minuta czytania

Czyż nie jest więc tym bardziej dziwne, że dziś apostoł intryguje tych myślicieli, którzy na każdy kroku głoszą, że są ateistami?

I tak: Slavoj Žižek deklaruje, że jest „pawłowym materialistą”, a w „Kruchym absolucie” (2009) notuje: „autentyczne chrześcijańskie dziedzictwo jest zbyt cenne, aby pozostawić je fundamentalistycznym dziwakom”. Alain Badiou widzi w Pawle „nową postać bojownika”. A Giorgio Agamben (najciekawszy bodaj z całej trójki) pisze książkę „Czas, który zostaje” – będącą komentarzem do Listu św. Pawła do Rzymian. Komentarz, który szybko przeradza się w ciekawą rozmowę z całym antyfilozoficznym przesłaniem Pawła.

Giorgio Agamben, „Czas, który zostaje”.
Przeł. Sławomir Królak, Sic!, Warszawa, 208 stron,
w księgarniach od grudnia 2009
Celem Agambena jest „przywrócenie Pawłowym Listom rangi fundamentalnego dla zachodniej tradycji tekstu mesjańskiego”. To znaczy, że bohaterem tekstów Pawła i Agambena jest czas. Dokładniej: „czas mesjański”.

Włoski filozof, jak przekonywająco wykazał w czasie ostatniego warszawskiego seminarium prof. Krzysztof Michalski, idzie tu drogą przetartą przez Heideggera. Przesłanie Pawła zdaniem obydwu „powala” słuchacza, gdyż głoszone jest z „mocą” i „siłą”. Ta „moc” sprawia nie tyle, że człowiek zmienia swoje poglądy, ale że zmienia życie. Dlaczego? Paweł mówi: „bracia, czas jest bliski” (1Kor 7,29). To znaczy, dodaje Agamben, że kondycja mesjańska, ów czas „skrócony” i „zagęszczony” jest „jedynym czasem godnym miana rzeczywistego”.

Co to jednak znaczy dla życia pani Józi z kiosku (a nawet uniwersyteckiego profesora)? Pawłowe metafory, zdaniem Agambena, oddają kondycję współczesnych demokracji. Życie, jakie prowadzimy, ma być poukładane, zgodne z prawem, bezpieczne, bez niespodzianek, bez zaskoczeń.

Czy nigdy nie doświadczyliśmy chwili, kiedy „czas się zagęścił”, był „blisko”? Mesjasz się pojawił, ale i odszedł, obiecując jednak, że drugie przyjście nastąpi. A więc: „już i jeszcze nie”. „Już” doświadczyliśmy „mesjańskiej obecności”, ale „jeszcze nie” została ona potwierdzona ostateczny panowaniem Mesjasza. Stąd, mówi Paweł (a za nim Agamben), konieczność „czuwania”.

Czy mamy się jakoś na to drugie przyjście przygotować? Założyć nową marynarkę, przyciąć stosownie włosy? Paweł mówi: „Każdy przeto niech pozostanie w takim stanie, w jakim został powołany” (1Kor 7,20). Jesteś studentem? Pozostań nim! Jesteś redaktorem? Bądź nim… Żadnych rewolucji, zmian porządku społecznego. Nie tyle bowiem ma się zmienić treść naszego życia, ile jego forma. Życie ma stać się w każdej chwili otwarte na „czas mesjański”. Agamben zanotuje: „mesjańskie powołanie jest odwołaniem każdego powołania”.

Co św. Paweł, jeden z najgorliwszych antyfilozofów, robi w gronie zawodowych myślicieli? Otóż filozofia hołdująca przekonaniu, że „świadomość jest źródłem znaczenia” przestała cokolwiek ważnego mówić o życiu. Życie, prawdziwe życie – rozgrywające się między zbawieniem a potępieniem – pozostało żywiołem religii. Dlatego współcześni filozofowie  wchodzą na plecy  św. Pawła, by ich słowa nie były tylko „drewnianym żelazem”, ale – tak jak słowa Pawła – miały „moc” i „siłę”. Czy to im się udaje, to już inna sprawa.