„W chmurach”,
reż. Jason Reitman

Krzysztof Świrek

Bohater „W chmurach” to prawdziwy apologeta czasów ryzyka. W jego teodycei nowoczesny brak stabilizacji nie tylko nie jest problemem, ale pozwala człowiekowi odnaleźć swój ukryty potencjał i „prawdziwe ja”

Jeszcze 1 minuta czytania

W 1987 roku Oliver Stone nakręcił „Wall Street”, moralitet w scenerii ówczesnego kapitalizmu, w którym młody makler giełdowy musiał wybrać między zyskami ze spekulacji a wartością rzeczywistej gospodarki. Wybór symbolizowały dwie figury: kusił bogaty, ale zepsuty Gordon Gekko (wypowiadający w filmie kwestię „chciwość jest dobra”), głosem sumienia zaś był dla młodzieńca ojciec – szef związków zawodowych. Choć bohater Stone'a ostatecznie wybrał dobrze, w tzw. prawdziwym życiu spekulacja wcale nie znikła. Bańka finansowa w końcu jednak pękła. Teraz, prawie ćwierć wieku po premierze obrazu Stone'a, do kin trafia „W chmurach” Jasona Reitmana – film na czasy pokryzysowego otrzeźwienia.

„W chmurach”, reż. Jason Reitman,
USA 2009, w kinach od 26 lutego 2010
Ryan Bingham (George Clooney) zarabia na życie zwalnianiem ludzi. Podróżuje po całych Stanach do różnych firm, w których trzeba profesjonalnie powiadomić kogoś, że jest już bez pracy. Bingham nie tylko zaakceptował swoje ponure zajęcie, ale przy okazji wypracował „filozofię”, którą teraz sprzedaje podczas motywacyjnych przemówień: według niej wszystko, co trzyma nas w jednym miejscu jest tylko balastem, którego należy się pozbyć. Chodzi nie tylko o pamiątkowe fotografie i hipotekę, ale także o relacje z ludźmi – od partnera po krewnych. „Poruszanie się to życie”, przekonuje bohater grany przez Clooneya, i dodaje: „a nie sposób poruszać się z ciężarem na plecach”.

Film Reitmana nie tyle dotyczy kryzysu, ile jest raczej opowieścią o dzisiejszym kapitalizmie. Jego mechanizmy może oddawać praca Binghama – firmy „eksportują” odpowiedzialność wobec swoich pracowników, a specjaliści od emocji i komunikacji dbają o to, by te same, co zawsze, twarde zasady gry przedstawić w lekkostrawnym ideowym opakowaniu. Tak dokonuje się magiczna sztuka, dzięki której bezrobocie okazuje się „szansą na spełnienie zarzuconych dawno marzeń”. Bingham jest oczywiście mistrzem takich przekształceń.

fot. Copyright© 2009 DW STUDIOS L.L.C. and
COLD SPRING PICTURES
Bohater „W chmurach” to prawdziwy apologeta czasów ryzyka. W jego teodycei nowoczesny brak stabilizacji nie tylko nie jest problemem, ale pozwala człowiekowi odnaleźć swój ukryty potencjał i „prawdziwe ja”. Przemówienia Binghama, wedle których ludzie są stworzeni do ciągłego ruchu i nie znoszą zobowiązań, jako żywo zresztą przypominają tyrady Gordona Gekko o żądzy zysku jako budulcu nowoczesnej cywilizacji.

Jak można się domyślić, pewność Ryana zostanie znacznie podważona, ale dowodem na przytomność twórców „W chmurach” jest fakt, że nie stanie się to ani nagle, ani z imponującym skutkiem. Bingham długo ukazywany jest w filmie jako świetnie przystosowany nowoczesny mężczyzna, który skutecznie przekuwa brak zakorzenienia w jeszcze większą elastyczność. Na eksponowaniu pewności polega zresztą jego praca. Nowoczesny kapitalizm potrzebuje takich właśnie „funkcjonariuszy”, biorących na siebie nie tylko głoszenie, ale i wcielanie usprawiedliwiających mitologii.

„W chmurach” nie jest gwałtownym oskarżeniem kapitalizmu w kryzysie, to nadal hollywoodzki mainstream, a nie partyzancki manifest. Delikatność krytyki ilustruje scena, w której podczas imprezy na luksusowym jachcie nagle gaśnie światło i ktoś krzyczy: „skończyło nam się paliwo”. Film Reitmana jest raczej ciepło ironiczny niż wojowniczy i to każe w końcu zweryfikować podobieństwo między „W chmurach” a dramatem Olivera Stone'a sprzed lat. Reitman nie każe nam wybierać między Wall Street a Main Street, za to skromnie przypomina, że relacje międzyludzkie i zobowiązania są ważne i że warto mieć miejsce, do którego można wrócić po spotkaniu z jakimś Ryanem Binghamem. Niby wszyscy już to wiedzą, ale nawet to proste przesłanie skutecznie weryfikuje mity, które mobilność i indywidualne zarządzanie ryzykiem oferowały jako receptę na niepewność i brak stabilizacji. Kiedy te pozorne rozwiązania nie podołają poważniejszemu zderzeniu z rzeczywistością, wtedy uruchomić trzeba poczciwe awaryjne mechanizmy – wspólnotowość i odpowiedzialność wobec wzajemnych zobowiązań.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.