„Nostalgia anioła”,
reż. Peter Jackson

Agnieszka Jakimiak

„Nostalgia anioła” Petera Jacksona to niestety opowieść z morałem, podanym zresztą w niezwykle nachalnej formie

Jeszcze 1 minuta czytania


Kino serwuje nam cały katalog sposobów przepracowania traumy. Wiadomo, że wszystkie pęknięcia w porządku społecznym, kulturowym i politycznym od razu znajdują swoje odbicie na ekranie, czasem zgodnie z intencją twórców, czasem nieświadomie albo pod postacią wyszukanych metafor. Ale w ciągu lat w kinie zrodziła się specyficzna metoda radzenia sobie z przeżyciem traumatycznym. Rysy na społecznej i historycznej świadomości zostają odziane w szaty realizmu magicznego.

Najbardziej charakterystycznym przedstawicielem tej tendencji jest „Labirynt fauna” Guillermo del Toro, czyli opowieść o drugiej wojnie ubrana w kostium brutalnej baśniowej fantazji. „Nostalgia anioła”, nowy film Petera Jacksona, doskonale wpisuje się w tę linię przeżywania traumy. Przeżywania, co trzeba zaznaczyć na samym początku, pozornego, opartego raczej na zamiataniu problemu pod dywan niż na realnej próbie konfrontacji.

„Nostalgia anioła” to historia czternastoletniej Susie Salmon, brutalnie zgwałconej i zamordowanej w grudniu 1973 roku. Susie ginie na początku filmu, w chwili, gdy życie staje przed nią otworem: najprzystojniejszy chłopak w szkole zaprasza ją na randkę, dziewczynka odkrywa w sobie talent fotograficzny, a w międzyczasie ratuje życie młodszego brata. W tej chwili w idylliczne życie rodziny Salmonów wkracza sadystyczny sąsiad, który rujnuje rodzinny raj na ziemi.

Susie trafia w zaświaty, ale nie zazna spokoju, póki ziemskie sprawy trwają w zawieszeniu. Błąka się po rodzinnym domu, przypatruje się staraniom zrozpaczonego ojca, który obsesyjnie szuka mordercy dziecka, czuwa nad maleńkim bratem, tropi poczynania sąsiada. Jednak nie potrafi wrócić w otchłań najboleśniejszego wspomnienia: gwałt i morderstwo zostają ukazane w metaforycznym skrócie sennego koszmaru, czyli zamknięte w obrazie zabójcy leżącego w brudnej wannie, kilku kropel krwi na brzytwie i bransoletki zerwanej z ręki dziewczyny.

„Nostalgia anioła”, reż.Peter Jackson.
Nowa Zelandia-USA-Wielka Brytania 2009,
w kinach od 12 marca 2010
Nowy film Jacksona to niestety opowieść z morałem, podanym zresztą w niezwykle nachalnej formie. Oprócz pocieszenia – duchy ukochanych osób pozostaną zawsze blisko nas – otrzymujemy kolejną otuchę: zło zostaje ukarane, karzący palec losu wymierzy sprawiedliwość. Ludzkie sądy pozostają zawodne i bezskuteczne w rozwiązywaniu dylematów moralnych, ale zawsze możemy liczyć na pomoc z innych wymiarów. Przy najlepszych intencjach, trudno uwierzyć w pocieszenie zafundowane przez Jacksona.

Wydawałoby się, że akurat Jackson umie doskonale wykorzystać mariaż filmu i magicznego realizmu – udowodnił to w 1994 roku, gdy zrealizował „Niebiańskie istoty” z Kate Winslet. Opowieść o dojrzewaniu dwóch dziewcząt rozgrywała się w dwóch planach: autentyczna historia Juliet i Pauline splatała się z nieskrępowanym światem ich fantazji. Ale geniusz tego połączenia polegał na tym, że właśnie w sferze młodzieńczej baśniowości dochodziło do rzeczywistego morderstwa na matce jednej z dziewcząt. Wymiar pozornie nierealny okazywał się równie niebezpieczny, posadami życia wstrząsnęło jedno urzeczywistnione marzenie.

W „Nostalgii anioła” na odwrót: plan snu i fantazji to strefa, w której wszystko zyskuje przyczynowo-skutkowe uzasadnienie, mieści się w ramach  żelaznej logiki, dzięki czemu rozwiane zostają wszystkie wątpliwości. Jeśli tak ma wyglądać lek na ziemskie niepokoje, to nieuchronnie działać musi na zasadzie placebo.