Wrażliwe miejsca
Jutta Strohmaier, „Seattle, projekcja na piasku”. 2001, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu

Wrażliwe miejsca

Zuzanna Sokołowska

Wystawa w CSW w Toruniu usiłuje rozwikłać zagadkę miejsca, poprzez wędrówkę na tereny pozornie nieistniejące, zapomniane lub zagubione, do których można trafić jedynie za pomocą indywidualnych map

Jeszcze 3 minuty czytania

Najprostsze z pozoru pojęcia są trudne do jednoznacznego zdefiniowania. Tak się dzieje między innymi w przypadku wyrazu „miejsce”, który można umieszczać w różnych siatkach interpretacyjnych, jednocześnie zacierając jego prawdziwy sens. Językoznawcy nazywają ten problem przesunięciem semantycznym, które polega na nadawaniu jednemu słowu nowych znaczeń. Miejsce, czyli – jak sugeruje słownikowa definicja – „część określonej przestrzeni, z którą coś się dzieje, na której coś się odbywa”, penetrowane jest zarówno przez historię, tożsamość i ciało, jak również przez wielowymiarowe obszary oraz podróż, do której zapraszają widzów artyści uczestniczący w międzynarodowej wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu „Przeszłość jest obcym krajem”. Próbują oni rozwikłać definicyjną zagadkę miejsca, wędrując na tereny pozornie nieistniejące, zapomniane lub zagubione, do których można trafić za pomocą indywidualnych map, nakreślonych przez ludzi, wspomnienia, emocje oraz związane z nimi skojarzenia.

„Przeszłość jest obcym krajem”. Centrum Sztuki
Współczesnej „Znaki Czasu”, Toruń, 22 stycznia –
2 maja 2010, kuratorki:
A.Kononiuk i A.Pindera, fot.W.Olech
Tytuł wystawy nawiązuje do wypowiedzi angielskiego powieściopisarza Leslie Polesa Hartleya, który uważał, że przeszłość stanowi obce terytorium, w którym wszystko dzieje się inaczej, a sprzeczności, które nim rządzą, przeplatają się z podświadomą tęsknotą za tym, czego nigdy nie było, a jednak bezpowrotnie minęło. Przestrzeń wystawy została zaaranżowana przez holenderskiego artystę Jeroena de Vries, który konstruuje artystyczną mapę świadomości za pomocą frenologii, która w swojej teorii wiąże ze sobą geografię i struktury umysłu ludzkiego. Twórca tej koncepcji naukowej, Franz Joseph Gall uważał, że mózg jest wielobarwną strukturą, którą można badać  jak mapę, poruszając się po niej według określonych reguł, między innymi za pomocą budowy i rozmiaru czaszki, odczytując z niej właściwości natury człowieka, takie jak emocjonalność, pamięć czy osobowość. Jeśli dana cecha osobnicza jest dominującą, wypukłość obszarów czaszki za nie odpowiedzialnych jest większa. Aktualnie frenologia uważana jest za błędną interpretację ludzkich zachowań, z którymi budowa czaszki nie ma nic wspólnego. Jednakże frenologia zapoczątkowała zainteresowanie nauką o morfologii i kształtowaniu się w rozwoju osobniczym czaszek ludzkich i zwierząt, którą określa się mianem kraniologii. Widz, posługując się tymi wskazówkami, porusza się po galerii, jak po strukturze własnej jaźni, w której może odkrywać nowe terytoria, zarówno te abstrakcyjne, jak i te, które otaczają go na co dzień, zadając sobie jednocześnie pytania o indywidualną tożsamość miejsca.

Perspektywa zmienia się wraz z  punktem widzenia

Instalacja Jutty Strohmaier to fotografia satelitarna Seattle, której rzut umiejscowiony jest na podłodze galerii. Artystka stara się zmienić percepcję postrzegania przestrzeni, którą na co dzień widzimy przed sobą i wokół siebie, a nie z perspektywy własnego cienia. Na fotografii można zobaczyć strukturę miasta – domy, ulice, sieci dróg. Widz może odnieść wrażenie, że zajrzał do środka wielkiego mrowiska, rządzącego się własnymi, tajemnymi prawami, w którym dominuje odwieczna walka o przetrwanie. Jednakże każdy ruch wywołuje zakłócenia obrazu – ślady stóp zaczynają przypominać czarne dziury, które próbują wessać widza. Artystka nazywa je „podprogowymi przestrzeniami”, które są jeszcze nieodkryte, ale jednocześnie zupełnie otwarte i pełne wyobraźni. Takie miejsca mogą być wszędzie, także w umyśle człowieka, który z powodu podświadomych lęków i przyzwyczajeń, boi się odkrywać nowe terytoria, najczęściej kojarzące mu się z czymś nieznanym, niezrozumiałym i niebezpiecznym.

Piętno historii

Deimantas Narkevicius, „Przepowiednia
spełnia się”
. film na taśmie 8 mm przeniesiony
na wideo,68', 1999, dzięki uprzejmości CSW
w Toruniu.
Deimantas Narkevicius w obrazie „Przepowiednia spełnia się” (1999) snuje hipnotyzującą  opowieść o miejscach, które bezpowrotnie przekształca historia, zmieniając je w podrażnione, poranione przestrzenie, które nie chcą się zagoić. Początek „Przepowiedni” zaczyna się od mistycznego wręcz wprowadzenia w archeologię Wilna. Miękka, gładka celuloidowa ciemność wraz z subtelnym głosem małej dziewczynki przenosi widza  do miasta prehistorii, które nie jest prześladowane przez traumatyczne wspomnienia zbiorowości. Obraz przywołuje legendę o Giedyminie, wielkim księciu litewskim, który w trakcie swojego panowania realizuje utopijne marzenia o  silnym i zjednoczonym państwie, gdzie panuje spokój i harmonia. Znienacka dziewczęcy głos zostaje zastąpiony przez wysoki ton starszej kobiety, która mówi płynnym jidysz. Widz zaczyna uczestniczyć w rytmicznej opowieści o Holocauście, który nieodwracalnie zmienił tożsamość tego miejsca, a którą jest bardzo trudno z powrotem odnaleźć i odzyskać. Ten bolesny problem porusza także Johanna Billing w swoim filmie „Magical World” (2005), badając zagadnienie poszukiwania swojej pozycji w zbiorowości, która najczęściej rodzi frustrację i brak zrozumienia, a w efekcie – dojmującą samotność. Bohaterem tego obrazu jest grupa dzieci z Zagrzebia, śpiewająca piosenkę autorstwa Sidneya Barnesa, której słów kompletnie nie rozumie. Usiłują za wszelką cenę recytować kolejne wersy utworu. Billing, wcielając się w rolę obserwatora, skupia całą uwagę na mimice ich twarzy, z których emanuje skupienie i duma z wykonywanej czynności. Tekst piosenki, który opowiada o zaczarowanym świecie, staje się jednocześnie hymnem ku niepewnej przyszłości Jugosławii, która odarta przez historię ze swojej tożsamości, balansuje pomiędzy bolesną przeszłością a niewiadomą rzeczywistością. Artystce udaje się trudna sztuka uchwycenia mikromomentu, w której jednostka, próbując odzyskać swoją indywidualność, zatraca się w nowej osobowości, która z prawdziwym „ja” nie ma kompletnie nic wspólnego.

Tęsknota za miejscem i fikcyjne raje

Johanne Billing, Magical World”, video,
6'12. 2005, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu
Problem potrzeby posiadania stałego miejsca w życiu porusza Sejla Kamerić w projekcie „Homesick”. Artystka tworzy nalepki, umieszczając je w różnych przestrzeniach publicznych ze strzałkami wskazującymi jeden azymut – Sarajewo. Symboliczny drogowskaz ma związek z kiblą, czyli kierunkiem, w którym muzułmanie zwracają się podczas modlitwy. Jest nim świątynia KaabyMekce. Kibla jest również zachowywana w przypadku grzebania zmarłych. Ciała chowanych muzułmanów układane są na prawym boku i skierowane twarzami w kierunku Mekki. Kamerić w swojej pracy wyraża głęboką tęsknotę za Bośnią, którą musiała opuścić. W jednym ze swoich wywiadów opowiada, że kiedyś spotkała kuratora, który nigdy za niczym nie tęsknił. Artystka konstatuje, że wobec tego w żadnym miejscu na świecie nie poczuł się jak w domu. Praca „Homesick” upamiętnia osoby, które muszą nauczyć się żyć z chorobą emigracji, wywołującą wielki ból i cierpienie, gdyż dom w nowym miejscu zawsze będzie podupadłą kopią tego, którego nam brakuje.

Jasper Rigole, Przywrócony raj”. film na
taśmie 8 mm przeniesiony na wideo,34'.
IICADOM, 2008, dzięki uprzejmości CSW w Toruniu
Tymczasem Jasper Rigole poszukuje idealnej przestrzeni, utkanej z radosnych wspomnień, charakterystycznych zapachów i błogiego lenistwa. Obraz „Paradise: Recollected” (2008) to filmowa kompilacja archiwalnych filmów Międzynarodowego Instytutu Konserwacji, Archiwizacji i Dystrybucji Pamięci Osób Trzecich (IICADOM), który jest najważniejszym projektem artysty. Zadaniem tego instytutu jest odnajdywanie i zapisywanie przeszłości, z której niepotrzebne skrawki mogły się gdzieś zagubić lub zniknąć w kurzu piwnic lub strychów. „Paradise: Recollected” składa się głównie ze znalezionych ośmiomilimetrowych filmów będących anonimowym zapisem z pchlich targów, sprzedaży garażu, amatorskich nagrań z wakacji, uroczystości rodzinnych i wycieczek, które niegdyś wielokrotnie odtwarzane i przypominane, z dnia na dzień zostały przeniesione w podziemia niepamięci. Film ten scala wspomnienia, tworząc nowe, równoległe miejsce, opierające się na zbiorowej świadomości widzów, którym funduje podróż do fantastycznej krainy – nibylandii rodem z obrazu Petera Bruegla „W krainie pieczonych gołąbków”. Jednakże utopijne wizje niosą ze sobą niebezpieczeństwo – czynią człowieka tępo zadowolonym z życia, niezdolnym do dalszego rozwoju i odczuwania skrajnych emocji.

Przestrzenie nie-swoje i  udomowione

Krzysztof Zieliński, „Tu byłem III” (z cyklu
Briesen 1995-2009). Dyptyk,odbitki srebrowe
na podłożu papierowym, 1995 , dzięki
uprzejmości CSW w Toruniu
Każda przeprowadzka niesie ze sobą lęk związany ze znalezieniem punktu zaczepienia, którym jest poczucie bezpieczeństwa. Można je osiągnąć poprzez natychmiastowe udomowienie obcych miejsc, polegające na nadaniu im własnego charakteru i obdarzeniu go częścią siebie. Wyznaczanie granic, odgradzanie się od innych, rozróżnianie tego, co „moje” i  „twoje”, to naturalne zachowania człowieka zderzonego z nową rzeczywistością, pisze Anna Spruch w tekście dotyczącym problematyki przestrzeni człowieka. Cykl fotografii „Briesen” Krzysztofa Zielińskiego to próba oswajania właśnie takiego nie-swojego miejsca. Briesen to niemiecka nazwa Wąbrzeźna – rodzinnego miasta artysty. Jednakże na serie prac składają się fotografie wykonane w Berlinie, w którym mieszka od czterech lat. Zieliński obserwując strukturę miasta, jego przyrodę oraz wnętrza domów, stara się badać nieznane, obce terytorium, poszukując elementów wspólnych z rodzinną miejscowością. Aparatem penetruje przestrzeń, utrwalając pierwsze wrażenia na nowym miejscu, które mają w sobie coś niepokojącego. Nie można się oprzeć wrażeniu, że artysta poprzez medium fotografii skutecznie wymazuje berlińską rzeczywistość i zastępuje ją obrazami, nierozerwalnie związanymi z Wąbrzeźnem, których nie potrafi się pozbyć ze swojego umysłu. Prace artysty nasuwają także definicyjny problem przestrzeni, które nie posiadają cech miejsca. Antropolog Marc Augé nazywa je nie-miejscem. Jest to przestrzeń niczyja, na której nie następuje emocjonalny związek ludzi z danym obszarem. Według Augé takimi terytoriami są lotniska, dworce, sklepy, hipermarkety, stacje benzynowe, wszelkie drogi, autostrady, czyli przestrzenie, w których jest się raczej z konieczności niż dla przyjemności. W tym kierunku podąża wideo Persijna Broersena i Margit Lukács „Tutaj jest wszędzie” (2008). Artyści dokonali selekcji obrazów, gazet i materiałów dokumentacyjnych. Niektóre elementy tego niezwykłego archiwum zostały usunięte, wywołując natychmiastowy wstrząs, gdyż widz zaczyna zdawać sobie sprawę, jak wiele elementów zostało wymazanych z jego pamięci, jak wiele jest miejsc i wspomnień, z którymi nic go już nie łączy.

Kto odszedł i poznał  świat, stracił swój dom

Wystawa „Przeszłość jest obcym krajem” skutecznie bada synonimy miejsca umieszczonego w różnych kontekstach, kładąc szczególny nacisk na indywidualne poszukiwania swojej przestrzeni w świecie, której może nadać określony charakter. Artyści odzierają z tajemnic intymne postrzeganie własnych obszarów, wywołując zarówno uczucie wstydu, jak i dreszczyk emocji, który budzi do życia instynkt drogi, wyrywający świadomość z uśpienia i duchowego bezwładu. Hermann Hesse słusznie zauważył, że gdzie zbiegają się przyjazne drogi, cały świat przez chwilę wydaje się domem, w którym można odnaleźć samego siebie.