Miejsce odosobnienia
fot. Jacopo Salvi (Fpro.it). Zdjęcia dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

13 minut czytania

/ Sztuka

Miejsce odosobnienia

Rozmowa z Wojciechem Mazanem

Polska wieś jest w weneckim pawilonie, a wenecki pawilon w internecie od momentu otwarcia wystawy w maju – rozmowa z jednym z kuratorów wystawy na Biennale Architektury w Wenecji

Jeszcze 3 minuty czytania

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Prof. Andrzej Mencwel w książce „Toast za progiem” stawia tezę, że tradycyjna polska wieś z małymi, samowystarczalnymi gospodarstwami odeszła w zapomnienie. Początkiem tego procesu miało być przystąpienie do Unii Europejskiej. Czym w takim razie jest wieś późnokapitalistyczna, o której opowiadacie na tegorocznym Biennale w Wenecji w ramach projektu „Trouble in Paradise”?
WOJCIECH MAZAN:
Stawiamy podobną diagnozę: polska wieś się zmieniła. Można spierać się, kiedy dokładnie to nastąpiło. Z mojej perspektywy ten moment można wyznaczyć nieco wcześniej, niż twierdzi prof. Mencwel, bo w powojennym okresie zakładania Państwowych Gospodarstw Rolnych. Już wtedy polska wieś, dzięki pojawieniu się nowego systemu zarządzania pracą, przeszła jedną z wielu transformacji. Procesy nacjonalizacji ziemi, najbardziej wyraźne na ziemiach zachodnich i północnych, przyczyniły się do powstania gospodarstw o dużej skali, w których zatrudniani byli robotnicy. Zwiększyło to dystans i rozluźniło przywiązanie do ziemi osób zatrudnionych w tych gospodarstwach, innymi słowy, pojawili się pierwsi wiejscy proletariusze. Następnie, w wyniku transformacji gospodarczo-społeczno-politycznej lat dziewięćdziesiątych, sposób gospodarowania w ramach PGR został uznany za nierentowny. Doprowadziło to do likwidacji gospodarstw i prywatyzacji ich majątku. Tutaj pojawia się kapitał zagraniczny, który latami skupuje ziemię. To wszystko prowadzi do tego, że dziś nie ma już klasycznie pojmowanej rolniczej wsi, a poza romantycznymi wizjami i zapisem w konstytucji o gospodarstwie rodzinnym jest niewielu rolników, którzy za domem uprawiają ziemię na własne potrzeby. Oczywiście, tradycyjne formy zamieszkiwania i pracy nadal są tam obecne, należy jednak zadać pytanie o proporcje. W 2004 roku szala została przechylona na stronę profesjonalizacji i latyfundiów.

To czym charakteryzuje się wieś późnokapitalistyczna?
Głównie rozdziałem historycznej jedności miejsca pracy i zamieszkania. Wcześniej na obszarach wiejskich obie sfery były niemal nierozłączne, człowiek wiązał się z miejscem pracy i zamieszkania na całe życie. Wieś późnokapitalistyczna to okres po latach dziewięćdziesiątych, scharakteryzowany najlepiej przez proces emigracji ludności z miasta na tereny wiejskie. Jej nowi mieszkańcy pracują w jednym miejscu, a mieszkają w drugim. Wieś staje się sypialnią. I tutaj pojawia się architektura: nowe domy są emanacją odosobnienia, swoistymi wyspami. Ważne są takie elementy jak płot i garaż, które mają pomóc w wyobcowaniu, związek z miejscem zamieszkania staje się pozorny.

Nowi mieszkańcy spotykają się ze starymi? Dochodzi do konfliktów klasowych związanych ze stylami życia?
Rozłam, o którym mówisz, jest widoczny w badaniach socjologów i antropologów: ciężko jest wejść do społeczności wiejskiej osobom, które przyjeżdżają z zewnątrz. Te grupy i wspólnotowości skupiają się wokół kościoła, koła gospodyń wiejskich, ochotniczej straży pożarnej. Te tradycyjne formy bycia razem nadal dosyć sprawnie funkcjonują i są formami wsparcia dla mieszkanek i mieszkańców wsi. Warto jednak wspomnieć o ciemniejszej stronie tych grup, które są w stanie wykluczać nowych mieszkańców. Innym pytaniem jest to, czy pojawiają się wspólnoty i grupy nieformalne, które byłyby organizowane przez nowych mieszkańców. Jeśli już, to często antagonizują wieś, starsi stażem mieszkańcy czują się zagrożeni, a nowi, którzy nie są dopuszczani do starych struktur, też chcą działać.

Wystawa „Trouble in Paradise” w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2021, fot. Jacopo Salvi (Fpro.it). Zdjęcia dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

A jaką rolę odgrywają przestrzenie publiczne?
Ich brak prowadzi do dalszej izolacji. Infrastruktura służy jedynie do transportu, nie pełni żadnej innej funkcji. Nowe zabudowania pojawiają się przy bocznych drogach, gdzie ruch samochodowy nie jest aż tak uciążliwy jak przy głównej ulicy, przy której mieszkają „starzy” mieszkańcy. Pojawia się dysonans: chcemy mieć infrastrukturę, która zapewni nam dostęp do dróg, ale jednocześnie nie chcemy, żeby nam przeszkadzała. Mówiąc inaczej: mam mieć spokój i ciszę, a ruch samochodowy ma odbywać się gdzie indziej, na czym cierpią ludzie z innych części wsi. To pytanie można zadać szerzej: o brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Problemem są decyzje administracyjne, a nie indywidualne wybory. W planach można jasno określać, w których miejscach powinny pojawić się nowe domy, tak żeby nie tworzyły enklaw. Dobrze zaprojektowana przestrzeń może wspomagać relacje międzyludzkie. Również na wsi. Jeśli pojawia się osiem nowych domów na uboczu, to integracja z resztą miejscowości będzie mocno utrudniona. Dlatego to rozproszenie przestrzenne idzie w parze z fragmentaryzacją społeczną. Warto zastanowić się, czy może brak jasnej strategii dla obszarów wiejskich nie jest projektem, w którym wieś staje się przestrzenią, która w niekontrolowany sposób ma zaspokajać potrzeby mieszkaniowe mieszkańców miast.

Wybierając wieś jako miejsce zamieszkania, często kierujemy się jej romantycznym, wyobrażonym wizerunkiem. Późny kapitalizm jakoś go weryfikuje?
Ten mit jest pokłosiem poprzedniego systemu. Kiedy głód mieszkaniowy po wojnie był zaspokajany masowym budownictwem wielorodzinnym, wieś jawiła się jako przestrzeń wolności. Jeśli społeczeństwo polskie można charakteryzować jako mające związek kulturowy z ziemią, to budowanie w mieście małych mieszkań spiętrzonych w blokach musiało uruchomić marzenia o domku na wsi. Lata dziewięćdziesiąte przyniosły możliwości materiałowe i finansowe, które pozwoliły je zrealizować. Problemem jest to, jak architekci i planiści je wspomagali. I znowu wracamy do punktu wyjścia, w którym dziś tylko jedna trzecia obszarów wiejskich ma przyjęte miejscowe plany zagospodarowania, co potęguje wszechobecny chaos i umożliwia realizację najbardziej szalonych marzeń mieszkańców. Można stwierdzić, że nie mamy wykształconej społecznej potrzeby dbania o krajobraz przestrzenny, co widać doskonale na kolorowych fasadach domków jednorodzinnych, reklamach wielkoformatowych na płotach, umiejscowieniu domów na działce czy ostatecznie w ich formie.

Wystawa Trouble in Paradise w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2021. Fot. Jacopo Salvi (Fpro.it)  Zdjęcia dzięki uprzejmości  Zachęty — Narodowej Galerii SztukiWystawa „Trouble in Paradise” w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2021, fot. Jacopo Salvi (Fpro.it). Zdjęcia dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

Jaką rolę na wsi może odegrać architekt?
Nie chodzi o niemożliwe rozwiązania, tylko o proste zabiegi. Należy odpowiednio ustrukturyzować plany, dokonać analizy stanu obecnego i przenieść narrację z indywidualistycznej na wspólnotową. Utowarowienie terenów wiejskich, ich sprzedaż zaspokaja potrzeby mieszkaniowe Polaków, ale należałoby położyć większy nacisk na to, co dzieje się poza ogrodzeniem ich nowych domów.

A przed jakimi wyzwaniami stoi wieś? Skutkami katastrofy klimatycznej, a może z migracją?
Kryzys klimatyczny dotknie nas wszystkich. Wieś daje większe możliwości niż miasto, jeśli chodzi o przeciwdziałanie skutkom zmian klimatycznych. Następną sprawą jest rozpoznanie wsi jako niezależnego obszaru, któremu należy poświęcić uwagę. Pora zakończyć sztuczny podział na wiejskie i miejskie, jaki wprowadzają granice administracyjne gmin. Ustawodawcy, architekci i planiści mogliby skupić się na rzeczywistych obszarach związanych funkcjonalnie i prezentować strategie ich rozwoju niezależnie od gęstości zaludnienia czy zabudowy.

Hasłem Biennale jest pytanie: „Jak będziemy żyć razem?”. Dlaczego polska wieś jest ciekawa w kontekście tego pytania? I w sumie kogo na świecie to interesuje?
Przede wszystkim warto zrozumieć, w jaki sposób funkcjonuje ten konkurs. Zachęta chce dać kuratorom jak najwięcej czasu, więc konkurs jest ogłaszany z dużym wyprzedzeniem, zanim jeszcze pojawi się główny temat. Poza tym uczestnicy Biennale zawsze szeroko traktują dane zagadnienie. My myśleliśmy o wsi o wiele wcześniej, szczególnie że środowisko architektoniczne nie jest nią zbytnio zainteresowane. Odnieśliśmy wrażenie, że pora rozpocząć dyskusję o tym, co dzieje się poza miastem. Nie należy również postrzegać jej wyłącznie jako cel migracji mieszkańców miast, tylko wziąć pod uwagę problemy tych, którzy żyją tam od zawsze. Na wystawie prezentujemy panoramę polskiej wsi, która składa się z najważniejszych elementów tworzących jej krajobraz: zarówno pozytywne elementy architektoniczne, jak i patologie. Mamy miedzę, drzewa, ale też ogromne hale przemysłowe. 

A dlaczego nie zajmujecie się krytyką typowych domów, podobnych do siebie, z obowiązkowymi kolumnami przed wejściem?
Bo ciekawsze jest terytorium, ponadto lepiej skupić się na przyczynach, a nie efektach.

Wojciech Mazan

Jest architektem, ukończył z wyróżnieniem studia w ramach programu MPhil in Architecture and Urban Design: Projective Cities na Architectural Association School of Architecture w Londynie, gdzie w swojej pracy analizował rozproszenie i fragmentaryzację linearnych osad na przykładzie Śląska Opolskiego. Jest absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej i studiował na Rotterdamse Academie van Bouwkunst. Pracuje jako badacz na Royal College of Art w Londynie i jest członkiem redakcji kwartalnika „RZUT”.

Co jeszcze jest na wystawie?
Zredukowaliśmy jej elementy do minimum. Panorama to praca Jana Domicza, wykonana we współpracy z Michałem Sierakowskim i Pawłem Starcem. Drugą częścią są spekulacje, czyli sześć projektów opowiadających o przyszłości wsi i wspólnotowości. Przez ostatnie sto lat postępuje fragmentaryzacja wsi na polach przestrzennym i społecznym. To wniosek, który można wyciągnąć, oglądając panoramę. Remedium jest wspólnotowość prezentowana w projektach architektonicznych. Rozumiana różnorako: jako sposoby radzenia sobie z kryzysem klimatycznym, propozycje nowych typów wsi, przekształcenie dawnych PGR-ów w spółdzielnie energetyczne, uzupełnienie ulicówki czy strategia, w której dzika natura przejmuje całą wieś. Poza fizyczną formą wystawy jesteśmy też obecni w przestrzeni internetowej. Mając na uwadze, że nie każdy może pozwolić sobie na podróż do Wenecji, a pandemia jeszcze bardziej utrudniła te możliwości, udostępniliśmy projekt kuratorski w formie online. Polska wieś jest w weneckim pawilonie, a wenecki pawilon w internecie od momentu otwarcia wystawy w maju. Wszystkie najważniejsze komponenty zostały przedstawione w alternatywnej formie. Na półmetku trwania Biennale opublikujemy Appendix, czyli dodatkowe materiały poszerzające kontekst prezentowanych projektów. Filmy oraz wywiady z uczestnikami wystawy w formie podcastów pojawią się na wspomnianej stronie internetowej oraz w mediach społecznościowych organizatora wystawy, Zachęty. Od 4 września co tydzień będziemy prezentować po jednym zespole. Jednym z aspektów, które poruszamy w Appendixie, jest pytanie o wpływ pandemii na postrzeganie problematyki wsi i wystawy, która w całości powstała w czasach przed COVID-19.

Najbardziej poruszył mnie pomysł zalesiania kraju i budowania domków na wieżach ponad drzewami.
Nie należy traktować go dosłownie, nie mamy gotowych propozycji, które można zacząć realizować od jutra. To są sposoby spojrzenia na problemy przez pryzmat architektury. Ten projekt wychodzi od opowieści o odnalezionym dzienniku osadnika, który marzył o całkowitym zalesieniu Polski. Projekt staje się okazją do dyskusji o proporcjach tego, co naturalne, i tego, co przekształcone przez człowieka.

Wystawa Trouble in Paradise w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2021. Fot. Jacopo Salvi (Fpro.it)  Zdjęcia dzięki uprzejmości  Zachęty — Narodowej Galerii SztukiWystawa „Trouble in Paradise” w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2021, fot. Jacopo Salvi (Fpro.it). Zdjęcia dzięki uprzejmości Zachęty — Narodowej Galerii Sztuki

W ostatnich latach pojawiło się wiele książek, które próbują definiować obecność chłopów i wsi w polskiej tożsamości. Pisali o tym Andrzej Leder, Jan Sowa, Adam Leszczyński i Kacper Pobłocki. Czy te dyskusje były dla was istotne?
Tak. Architektura nie pozostaje oderwana od badań historyków i socjologów. Dlatego cieszy mnie, że w roku, w którym wyszły „Ludowa historia Polski” i „Chamstwo”, my również zajęliśmy się wsią. Dodałbym do tych książek pracę Katarzyny Kajdanek o suburbanizacji i powrotnikach, a także badania Łukasza Molla o plebsie i dobrach wspólnych. W naszym zespole kuratorskim prawie wszyscy studiowali za granicą, dlatego jest nam bliskie interdyscyplinarne podejście do pracy. Architektura nie jest dla nas zamkniętą dziedziną techniczną.

No właśnie, zaproponowaliście horyzontalny sposób pracy. W Pawilonie Polskim nie ma dzisiaj jednego kuratora, tylko sześciu. W dodatku doprosiliście kilka zespołów architektonicznych, które zajmują się przyszłością polskiej wsi. Dlaczego zależało wam na takim systemie pracy?
Ważniejszy od osobistych ambicji jest temat, którym się zajmujemy. Dlatego też zaprosiliśmy do współpracy socjologów i filozofów, którzy napisali teksty do katalogu. Chcieliśmy zbudować sieć kontaktów, dzięki której możemy kontynuować dyskusję o zmianach zachodzących na polskiej wsi.