wiersze

Łukasz Kamiński

widziałem jak louis szedł przez miasto
kłaniały mu się kamienice i kamyki

siadając w kawiarni zamawiając kawę
czuł szczęście

spokojnie biło serce
które wtedy nad sommą było jak granat

w tej kloace krwi błota i głupoty
gdzie surrealistyczne sny stawały się prawdą

louis zrozumiał sens
wojny spokojnie pijąc kawę

przesyłając pozdrowienia
ludziom na ulicy

słyszałem jak mazuryk
śpiewał starą pieśń

o mamie w cerkwi
o tacie w cerkwi

o spalonej cerkwi
i samotności wśród pogan

o dobrym polaku
i złym rusinie

o dobrym rusinie
i złych polakach

śpiewając
malowal swoją młodość

byłem gdy irfan powtarzał
o potrzebie dialogu

dwa państwa pod tym samym niebem
w obozie uchodźczym adam kopiący ewę

byłem w betlejem
czy też w galilei

gdzie mahmud krzyczał do policjanta
bój się mojego głodu

bo ciało uzurpatora
stanie się moim mięsem

irfan powtarzał pokornie
o potrzebnie poznawania religii

przed patriarchami był tu wiatr
który stworzył wszechświat

u nas w ramallah
powiedzenie kanaan to dom

jest wciąż
słodsze od miodu

czułem każde drgnięcie atomu
gdy nasza sonda wylądowała na marsie

to nie było przeznaczone naszej kaście
w wedach oczy zasypane piaskiem

z zazdrością patrzyli starzy bogowie
na marsie nie płynie żaden ganges

żaden z nas nie był przecież ptakiem
a karma wywiodła nas do najwyższej nirwany

soma nie był już samotny
gdyż świadomość stworzyła wszechświat

Łukasz Kamiński – rocznik 91. Mieszka w Zakopanem. Autor dwóch książek: „1” (Nisza, 2019) oraz „2” (Nisza, 2021). W tym roku planuje publikację „3” (Wydawnictwo Kwadratura).

fot. Karolina Kukowskafot. Karolina Kukowska