To, jak definiujemy kulturę, jaką funkcję społeczną jej przypisujemy, jak rozumiemy role instytucji kultury, jest sprawą umowy społecznej. A spory, jakie toczymy wokół tych zagadnień, mają miejsce w przestrzeni, którą można by nazwać – posiłkując się terminologią Arnolda Mindlla – uzgodnioną rzeczywistością. Równolegle do niej istnieje kraina śnienia. Jest to przestrzeń, gdzie kultura realizuje w pełni swój potencjał. Kraina śnienia nieustannie przenika do uzgodnionej rzeczywistości, napędzając nasze próby transformowania kultury zgodnie z najgłębszymi potrzebami osób angażujących się w nią. W tych chwilach przenikania materializują się duchy – niewidzialne, lecz obecne istoty i grupy społeczne, niesłyszalne, lecz obecne głosy i dźwięki.
Bywa i tak, że kraina śnienia na jakiś czas zagarnia uzgodnioną rzeczywistość, tworząc sytuacje, w których kultura jest tym, czym mogłaby prawdziwie być. Stało się tak w tygodniach następujących po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, gdy do Polski tłumnie przybywały osoby uchodźcze. Kultura doskonale wiedziała, co robić. Jej instytucje z dnia na dzień zmieniły się w punkty recepcyjne, noclegownie, centra dziennego pobytu, przedszkola, a twórczynie i twórcy, kuratorki, koordynatorzy projektów i zespoły techniczne odważnie przyjęły na siebie role organizatorek społecznościowych, edukatorek, animatorów, ekspertek prawnych, psycholożek. Rzecz nie w tym, że kultura pragnie przemienić się w dziedzinę wsparcia społecznego, lecz w tym, że na kilka tygodni kultura okazała się niezbędna, jej infrastruktura dopasowana do potrzeb społecznych, zaś kompetencje osób zaangażowanych w kulturę idealnie skonfigurowane do potrzeb ludzi. O tym właśnie śni kultura.
Ziścić sen
Za punkt zwrotny w dyskusjach o tym, czym jest i jak powinna być robiona kultura, często przyjmuje się Kongres Kultury zorganizowany w Krakowie w 2009 roku. W dwa lata po objęciu władzy przez Platformę Obywatelską krakowskie wydarzenie miało być okazją do celebracji ukształtowania się ambitnej kultury demokratycznego państwa opartej na sieci nowoczesnych instytucji artystycznych, oferujących najwyższej jakości spektakle, wystawy, koncerty dla wreszcie uformowanej wykształconej i zasobnej klasy średniej. Stało się inaczej.
Dyskusje, jakie rozgorzały podczas kongresowych paneli, rozpoczęły proces korodowania tak zdefiniowanej kultury. W ciągu ostatnich 15 lat dyskusje te doprowadziły do poczucia, że kultura jest żywiołem sytuującym się na spektrum, na którego jednym końcu znajdują się instytucje artystyczne, oferujące publiczności wysokiej jakości doświadczenie estetyczne – opery, filharmonie, teatry, galerie, muzea sztuki, na drugim zaś własne repertuary kulturowe lokalnych społeczności, kreujące więzi zbiorowe i tożsamości w oparciu o codzienne praktyki kulturowe i nieprawomocne instytucje kultury – remizy strażackie, świetlice środowiskowe, centra lokalne, parafie.
Pomiędzy tymi krańcami co rusz wyłaniały się koncepcje i praktyki, dążące do zmiany stanów skupienia kultury, pojawiła się kategoria „partycypacji”; próbowano zdefiniować uczestnictwo w kulturze ze względu na odniesienie do praktyk kulturowych, nie zaś uczęszczania do instytucji; badano klasowy wymiar zaangażowania w kulturę i poprzez nią; przyglądano się scenie niezależnej, oddolnym organizacjom i instytucjom, kulturze społecznej, kulturze żywej, poszerzonemu polu kultury.
W odniesieniu do instytucji publicznych mocy nabrały praktyki z zakresu rozwoju widowni – strategie dostępnościowe włączające osoby g/Głuche, niedowidzące i niewidome, osoby z niepełnosprawnościami i alternatywną motoryką; powołano działy edukacji przybliżające zagadnienia kultury współczesnej, a potem pracujące autonomicznie z publicznościami, korzystające z narzędzi animacji i pedagogik kulturalnych; testowano włączanie widowni w procesy artystyczne i strony pracowniczej oraz społecznej w procesy decyzyjne w związku z pragnieniem demokratyzowania kultury.
Zaczęto również eksperymentować z formatami instytucjonalnymi – kształtować placówki artystyczne łączące sztukę z działaniami społecznymi, rozwijać domy kultury i miejsca lokalnej aktywności oraz formalizować najdojrzalsze organizacje kulturalne do postaci społecznych instytucji kultury. Wreszcie miała miejsce głęboka zmiana w komunikacji między miejscami kultury i światem zewnętrznym, wynikająca z rozwoju mediów społecznościowych i ułatwionego dostępu do nowych technologii audiowizualnych.
W poprzek wymienionych tendencji kultura toczyła walkę z restauracją konserwatywnych estetyk i filozofii sztuki oraz autorytarnych sposobów zarządzania. Zmagała się z polityką opartą na wzniecaniu konfliktów społecznych poprzez ponawiane ataki na mniejszości, dewastację świata naturalnego i przemoc. Stała ramię w ramię z ruchami społecznymi na rzecz demokracji, praw kobiet, praw osób LGBTQ+, z ruchami klimatycznymi. Mierzyła się z pandemią, kryzysem na granicy polsko-białoruskiej, wojną w Ukrainie. A wszystko to robiliśmy z nadzieją na ziszczenie się snu kultury.
Sennologia kultury
Badania nad zachowaniem osób zaangażowanych w niesienie pomocy i wsparcia uchodźczyniom i uchodźcom z Ukrainy, które przybliża m.in. książka „Społeczeństwo łatwopalne. Praktyki pomagania uchodźcom wojennym z Ukrainy w roku 2022 w Polsce” Katarzyny Kalinowskiej, Pawła Kuczyńskiego, Izabelli Bukraby-Rylskiej, Katarzyny Krakowskiej i Marty Sałkowskiej, wskazują, że motywacje, które nami kierowały, wynikały z m.in. pobudek emocjonalnych – ruszyliśmy z pomocą targane niezgodą na niesprawiedliwą wojnę i empatią wobec pokrzywdzonych; z pobudek etycznych – podejmowałyśmy decyzję o zaangażowaniu się w niesienie pomocy w związku z naszą wrażliwością moralną; z pobudek terapeutycznych – jedynie aktywność na rzecz osób uchodźczych była sposobem, by poradzić sobie z lękiem wywołanym utratą poczucia bezpieczeństwa; z pobudek społecznych – realizowałyśmy w ten sposób naszą potrzebę przynależności do wspólnoty; z pobudek tożsamościowych – pomaganie stało się sposobem życia.
Emocje i wartości, które ujawniły się w tamtym gorącym okresie, to przede wszystkim zaufanie (byłyśmy skłonne ufać zarówno sobie nawzajem, jak i przybyszkom i przybyszom, których zapraszaliśmy pod nasz dach), wzajemność (przejawiająca się w chęci oddania dobra przez osoby uchodźcze jako wyraz wdzięczności) i troska (wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za obce osoby, którymi się opiekowałyśmy). Analiza przyczyn i sposobów niesienia pomocy osobom uchodźczym ogniskuje się wokół dwóch kategorii: „gościnności”, w której mieszczą się niematerialne dobra wytwarzane przez pomaganie, i „domu dobrego”, będącego infrastrukturą, w której gościnność się realizuje. W krainie śnienia kultury instytucje to domy dobre, których gospodynie pchane są gościnnością jako napędem do działania wobec świata.
Obserwacja ta kieruje mnie w stronę intuicji, że podtrzymując żywotność dyskusji na temat partycypacji, demokratyzacji instytucji kultury czy jej klasowego wymiaru, jakie toczyły się w minionych latach, warto szczególny nacisk położyć na kwestie dotyczącą kształtowania się koncepcji i praktyki społecznych instytucji kultury, to one bowiem wydają się najbliższe idei „domu dobrego”.
Od 2018 roku, kiedy samorząd Warszawy ogłosił powstanie programu Społeczna Instytucja Kultury, w formacie tym działało siedem organizacji, z czego najbardziej aktywne w definiowaniu jego charakteru są: Komuna Warszawa, Centrum Sztuki Włączającej Teatr 21 i Jasna 10: Społeczna Instytucja Kultury Krytyki Politycznej. Wkład społecznych instytucji kultury w refleksję i praktykę kulturalną dotyczy przede wszystkim zastąpienia kategorii „widowni” lub „publiczności” instytucji pojęciem „społeczności” instytucji. Publiczne instytucje kultury obciążone są zadaniami związanymi z upowszechnianiem kultury, poszerzaniem świadomości w odniesieniu do dziedzictwa kulturowego i kultury współczesnej, dbałością o ciągłość kultury artystycznej, co sprawia, że ciążą w stronę pracy na kanonie kultury i szukają dróg dotarcia do jak najszerszej grupy odbiorczej.
Tymczasem społeczne instytucje kultury, będące formami oddolnej samoorganizacji, mobilizują bliskie sobie ideowo lub artystycznie społeczności do wspólnego czynienia zmiany zgodnie z wyznawanymi wartościami. Szukają one odpowiadających na potrzeby tych społeczności formatów artystycznych, edukacyjnych, aktywistycznych, ciążąc ku eksperymentowi. Starają się być miejscami, gdzie społeczności te będą czuć się bezpieczne, potrzebne, wolne. Miało to szczególne znaczenie w ostatnich latach, gdy presja polityczna na mniejszości sprawiła, że konieczne stało się tworzenie bezpiecznych przestrzeni dla grup marginalizowanych, defaworyzowanych i zwalczanych oraz dla zaangażowanych osób twórczych, dla których kurczyła się przestrzeń wypowiedzi artystycznej.
Nie chcę podkreślać rozróżnienia pomiędzy publicznymi i społecznymi instytucjami kultury. Tym bardziej że przez lata hegemonii prawicy oba typy instytucji były w ścisłym sojuszu. Chcę zwrócić jedynie uwagę na fakt, że ze względu na swoją specyfikę zinstytucjonalizowane organizacje społecznego sektora kultury mają więcej możliwości prowadzenia poszukiwań w kierunku włączania osób i grup społecznych w kulturę, wypracowywania narzędzi goszczenia społeczności w swoich progach i rozwijania pracy w oparciu o zaufanie, troskę i wzajemność. Rozumienie odbiorczyń i odbiorców jako społeczności instytucji, a nie jej publiczności czy widowni, zbliża nas do ziszczenia się snu kultury.
Duchologia kultury
Gościnność w domach dobrych dotyczy tak ludzi, jak i duchów. Te ostatnie – jak zaznaczyłem wcześniej – to niewidzialne, lecz obecne istoty i grupy społeczne oraz niesłyszalne, lecz obecne głosy i dźwięki. Dopóki nie zmaterializują się w postaci uprawomocnionych praktyk artystycznych, nie znajdą ujścia w tematach wydarzeń i obiektów kultury, nie odczują satysfakcji w związku z byciem traktowanymi z powagą, dopóty będą nas dręczyć, nie pozwalając kulturze w pełni się realizować.
Jakie duchy nawiedzają współczesną kulturę? Z pewnością duch tożsamości, której pragniemy z taką samą mocą, z jaką odrzucamy jej dzisiejsze formy. To duchy Ziemi i miliardów żywych istot, którym dzień w dzień odbieramy życie. Duch historii, nie tej wielkiej, lecz historii rozumianej jako indywidualne i zbiorowe continuum – jako nasi przodkowie i przodkinie, których stylów życia się wstydzimy, zaś traum, które po nich odziedziczyłyśmy, nie dopuszczamy do siebie jako naszych. Kulturę nawiedza duch cielesności i seksualności – pragnień, których nie potrafimy na nowo wpleść w warkocz życia, tak by nie reprodukowały przemocy, poniżenia i władzy. Wreszcie duch religii – poszukiwań, których nie wypada podejmować w uzgodnionej rzeczywistości postępowej sekularyzacji.
Aby ugościć duchy w przestrzeni kultury, warto sięgnąć po praktykę „ponownego połączenia”. To podejście zaproponowane przez Joannę Macy i wywodzące się z doświadczeń głębokiej ekologii, aktywizmu klimatycznego i edukacji eksperymentalnej.
Kiedy ponownie łączę się z własną tożsamością, widzę afropolską badaczkę i działaczkę antyrasistowską Margaret Amakę Ohię-Nowak, prowadzącą warsztaty somatyki generatywnej dla młodych aktywistek. Warsztaty odbyły się w ramach prowadzonego przez Krytykę Polityczną programu Generation Change, m.in. na podstawie ćwiczeń zawartych w książce „The Politics of Trauma: Somatics, Healing, and Social Justice” Staci K. Haines, przewodnika po praktykach aktywizowania ciał w celu uzdrowienia ich z traum własnych i odziedziczonych. Skutkiem mają być działania na rzecz sprawiedliwości społecznej, unikanie wypalenia aktywistycznego i dbanie o swój dobrostan.
Kiedy ponownie łączę się ze swoją seksualnością, widzę queerową performerkę tańczącą na rurze podczas wydarzenia zorganizowanego przez queerowo-feministyczny kolektyw KEM w Barze Dragana – bezpiecznej przestrzeni, w której można wyrazić swoją seksualną energię poza purytanizmem, bigoterią i patriarchalnym, osądzającym spojrzeniem. Widzę również film wyprodukowany przez Krytykę Polityczną w nurcie pornografii etycznej lub postpornografii, w którym performerki z queerowego kolektywu Dochodzę prowadzą widzki i widzów przez doświadczenia seksualne oparte na zgodzie, wzajemnym szacunku, trosce i dawaniu sobie przyjemności poza toksyczną męskością opartą na władzy i przemocy. Widzę również książkę „Pleasure Activism: The Politics of Feeling Good” Adrienne Maree Brown, będącą przewodnikiem po włączaniu przyjemności, zmysłowości i seksualności do aktywizmu w duchu queerowego feminizmu, książki będącej częścią wypracowanego przez Brown kompleksowego podejścia do aktywizmu na fundamencie feminizmu intersekcjonalnego i strategii dekolonialnych.
Kiedy ponownie łączę się z Ziemią, mam przed oczami obrazy z praktyk Grupy Zakole – kolektywu artystyczno-edukacyjno-aktywistycznego działającego na terenie blisko 200-hektarowego bagna we wschodniej Warszawie. Praktyki te transformują nasze ja od „ego-self” ku „eco-self”, łącząc wykonujące je osoby z siecią naturalnego życia poprzez strategie głębokiego słuchania, głębokiej obserwacji i cielesnej interakcji z ekosystemem. Widzę również książkę Joanny Macy i Chrisa Johnstone’a „Aktywna nadzieja. Jak spojrzeć prawdzie w oczy i w kreatywny sposób sprostać katastrofie, w której uczestniczymy” – przewodnik dla działaczek i działaczy klimatycznych, wspierający ich w przezwyciężaniu depresji klimatycznej i motywujący do działań politycznych poprzez praktyki wdzięczności, opiekowanie się rozpaczą po umierającej planecie, przedefiniowanie ja, władzy, wspólnoty, czasu i odświeżenie metodologii interwencji społecznych i politycznych.
Kiedy ponownie łączę się z duchowością, widzę performans Moniki Strzępki kroczącej przez warszawski plac Defilad obok lektyki, na której niesiony jest wykonany przez Iwonę Demko posąg „Wilgotnej Pani”, w korowodzie tchniętym przedchrześcijańskim, matriarchalnym szamanizmem. Widzę również działaczki i działaczy klimatycznych oraz twórczynie i twórców kultury pracujących w kontekście klimatu, dla których połączenie z naturą tworzy niemal duchowe ramy dla działań politycznych. Widzę siebie medytującego w klasztorze buddyzmu zen w niemieckim Waldbröl i książkę „Psychologia i szamanizm” Arnolda Mindlla – postjungisty, twórcy psychologii procesu, od którego zaczerpnąłem ogólną ramę pojęciową tego szkicu.
Warto włożyć wysiłek w szczególnie ciepłe ugoszczenie praktyk odwołujących się do ponownego połączenia z tożsamością, cielesnością, seksualnością, Ziemią i duchowością. W ich ramach rozwijanie praktyk przyczyniających się do podniesienia zaufania, działania w oparciu o troskę, przepracowywanie zbiorowych traum i budowanie wspólnoty nabierają nowych, twórczych wymiarów.
*
W 2021 roku w ramach prac Instytutu Otwartego – programu edukacyjnego zainicjowanego przez kuratorkę Agę Róż, a realizowanego przez Strefę WolnoSłową i Krytykę Polityczną – kolektyw Blyzkist, założony przez dwoje artystów, Marię Beburię i Tarasa Gembika, zrealizował akcję „Welcomepack”. Twórczynie, wraz z kolektywem aktywistyczno-gastronomicznym Słuszna Strawa, przygotowywały posiłki, z którymi jeździły na Dworzec Zachodni w Warszawie – miejsce, gdzie już wtedy z pociągów i autobusów licznie wysiadały migrantki z Ukrainy. W „welcome packach”, którymi Beburia z Gembikiem witali przybyszów i przybyszki, znalazł się – jak głosiła towarzysząca akcji notka – „posiłek przygotowany przez osoby uchodźcze ze Słusznej Strawy oraz informacje o organizacjach działających na rzecz migrantów i migrantek w Warszawie” .
Warto, by każde miejsce kultury pragnące stać się domem dobrym, przemyślało, co zawierać powinien jego „welcome pack”. Być może powinny to być słowa, którymi wita się przybyszki i przybyszy przekraczających próg instytucji. A może poczęstunek, z którego osoby przybyłe mogłyby do woli korzystać. Albo interakcja, dzięki której osoba, która przychodzi do miejsca kultury, poczuje się zaopiekowana. Jaka forma artystyczna najbardziej odpowiada gościnności i jak wyglądać powinna przestrzeń gościnna? Co trzeba zmienić, żeby zarówno twórcy i twórczynie kultury, osoby zaangażowane we wsparcie produkcyjne, osoby zarządzające, wreszcie – społeczności instytucji mogły współdziałać, motywowane niezgodą na krzywdę i empatią wobec krzywdzonych, moralną wrażliwością, wzajemnym wsparciem, pragnieniem przynależenia do wspólnoty opartej na zaufaniu i trosce? Znajdźmy odpowiedzi, nim kultura się obudzi.