Niebyła Warszawa Siemaszki
Wiata na peronie dworca Warszawa Powiśle, 1963, fot. Zbyszko Siemaszko/NAC

8 minut czytania

/ Sztuka

Niebyła Warszawa Siemaszki

Iwona Kurz

Tego widoku na miasto – pełnego świateł i neonów, za to bez reklam, już nie ma. To zapewne w ogóle cecha wielkich miast, gdzie władza polityczna pospołu z władzą kapitału bezustannie przeprowadzają nowe porządki

Jeszcze 2 minuty czytania

Myśląc o zdjęciach powojennej Warszawy, trudno nie wspomnieć tych, które robił Zbyszko Siemaszko (1925–2015) – nawet jeśli nie kojarzy się ich z nazwiskiem fotografa. Kolejna już wystawa w Domu Spotkań z Historią promuje historię fotografii, ale też autora i jego niepowtarzalny styl.

Oryginalnie zdjęcia pojawiały się przede wszystkim w prasie, czasem w albumach, dużo rzadziej na wystawach i zasadniczo pełniły funkcję ilustracyjną, czasem perswazyjną. Układały się w jakąś opowieść z tekstami lub innymi zdjęciami, ale niekoniecznie autorską. A taką opowieść proponuje kuratorowana przez Katarzynę Madoń-Mitzner i Krzysztofa Wójcika wystawa. Na ekspozycję wybrano 200 zdjęć z dorobku idącego w dziesiątki tysięcy, ograniczając się przy tym do lat 50. i 60. Choć tytuł wystawy wskazuje na Siemaszkę jako „fotografa Warszawy” (i prezentuje jego aparaty i kilka portretów), to jej przedmiotem jest raczej „Warszawa Siemaszki”, co kuratorzy zresztą sugerują w poszerzonym opisie. Ta Warszawa to „nowoczesna Stolica” – w podwójnym sensie; również dlatego, że część tych zdjęć powstała dla tygodnika „Stolica”. 

Charakter tego pisma wiele tłumaczy z poetyki fotografii Siemaszki. Pierwszy numer ukazał się z datą 3 listopada 1946 roku i dotyczył przede wszystkim odbudowy Warszawy na tle innych stolic europejskich – Pragi, Budapesztu, Kijowa, Wiednia – oraz „głodu mieszkaniowego” w Wielkiej Brytanii. Ten ostatni miał zostać zaspokojony przez montaż z gotowych płyt betonowych – pojawią się takie potem w Polsce, również na zdjęciach Siemaszki, dokumentujących budowę nowych osiedli „z prefabrykatów” w latach 60.

„Stolica” miała swój określony propagandowy styl: mniej nacisku na ideologię, więcej na modernizację państwa, domyślnie socjalistycznego, należącego do wspólnoty innych pięknych, wielkich i rosnących krajów, również z wycieczkami na Zachód. Była rodzajem wizytówki miasta, a pośrednio Polski („Stolica” przecież, nie „Warszawa”), które rozwijają się zgodnie z najnowszymi trendami. Kolorowe okładki pisma – jak wyliczają kuratorzy wystawy, Siemaszko zrobił ich aż 222, a ich montaż zamyka wystawę – ukazują kolorowe, uśmiechnięte i nowoczesne miasto, w którym żyje się naprawdę dobrze. Na fali odwilży redakcja zapowiadała, co prawda, cykl artykułów o „problemach i bolączkach” poszczególnych dzielnic Warszawy, ale cała Warszawa najwyraźniej problemów nie miała.

 Fot. Zbyszko Siemaszko/NAC Skrzyżowanie ulicy Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi (obecnie rondo Dmowskiego), 1968, fot. Zbyszko Siemaszko/NAC

„Zbyszko Siemaszko. Fotograf Warszawy”

kuratorzy: Katarzyna Madoń-Mitzner,
Krzysztof Wójcik,
 Dom Spotkań z Historią
, Warszawa,
do 8 września 2024  

Fotograf trafił do redakcji „Stolicy” w 1953 roku za sprawą swojego mentora, Edmunda Kupieckiego (1917–2002). Znali się jeszcze z przedwojennego Wilna, gdzie Siemaszko dorastał w fotograficznym atelier swojego ojca. Kupiecki z kolei, starszy o niecałą dekadę, uczył się od Jana Bułhaka. Niewątpliwie można się w praktyce Siemaszki dopatrywać wpływu idei „fotografii ojczystej”, szukającej piękna w przedstawianym świecie „ojczystym”, ale też odpowiedniej kompozycji i oświetlenia, by je wydobyć i podkreślić. Zarazem jednak styl jego fotografii nie daje się sprowadzić do jednej koncepcji. W sensie formalnym to zdjęcia bardzo zróżnicowane – stateczne panoramy i dynamiczne ujęcia ruchu ulicznego i „międzyludzkiego”, z lotu ptaka i z perspektywy przechodnia, zdjęcia pozowane i „chwytane”, czarno-białe i kolorowe, czasem skupione na architekturze, ale szukające wyraźnie napięć i działań człowieka. Można odnieść wrażenie, że miał – od dziecka obcując z aparatami i odbitkami – wielką potrzebę fotografowania wszystkiego. Zanim trafił do „Stolicy”, robił zdjęcia w partyzantce, a odkąd zamieszkał w 1948 roku w Warszawie, powadził dokumentację fotograficzną dla różnych instytucji związanych z odbudową.

Wielkoformatowe fotografie, często robione z użyciem statywu, zwłaszcza przedstawiające nowo wybudowane budynki (Pałac Kultury i Nauki, odbudowane Stare Miasto), wywołują zachwyt urodą miasta. Jednak w większości zdjęć – przynajmniej tych pokazywanych na wystawie – Siemaszko szuka w fotografowanej rzeczywistości kompozycyjnych napięć. Do piękna wydobytego z przestrzeni dodaje współczynnik czasu, próbując uchwycić ruch, mobilność, sprzeczności, które nadają obrazom dynamikę. Tramwaje i samochody, przechodnie na ulicy spieszący w różnych kierunkach, ludzie tworzący „żywe grona” wokół wagonów tramwajowych, ludzie na plaży i na widowni rozmaitych przygód rozrywkowych, wnętrza mieszkań i budynków – geometria przestrzenna nakłada się tu na geometrię relacyjną. Siemaszko potrafi wypunktować wtargnięcia „niechcianej” rzeczywistości, jak efekty wypadku, powodzi czy nadmiernego spożycia alkoholu, ale jego Warszawa jest przede wszystkim pocztówką z marzenia o mieście dynamicznym, pełnym radości i uroków życia, raczej młodym niż starym.

 Fot. Zbyszko Siemaszko/NAC Witryny i neony baru Praha w Alejach Jerozolimskich 11/19, 1965, fot. Zbyszko Siemaszko/NAC

Wystawa zachowuje porządek chronologiczny z zasadniczymi węzłami historii politycznej – od odbudowy (w duchu rywalizacji i przodownictwa pracy), przez odwilż, po lata 60. i „małą stabilizację” lub, w innym porządku, od ruin (zabudowywanych) do miasta z nowoczesnymi budynkami i rozrywkami. Można też powiedzieć, że to porządek od nadziei do pewnego marzenia – od planu odbudowy i zatarcia śladów wojny do wytworzenia wizji wielkomiejskości. Tadeusz Różewicz pisał ironicznie: „Nasza mała stabilizacja może jest snem tylko”, punktując przywiązanie do dóbr konsumpcyjnych ledwie dwadzieścia lat po wojnie, jednak w latach 60. ich posiadanie często było właśnie jedynie marzeniem. Siemaszko (i szerzej, całe to wyobrażenie o nowoczesności) nie kłamie – taka Warszawa też istniała i obiecywała, że jest dla wszystkich.

Jednocześnie na wielu zdjęciach upodobanie autora do dynamicznych napięć umożliwia zobaczenie jakiegoś skrawka rzeczywistości jeszcze nie nowoczesnej, jakiegoś marzenia jeszcze nieurzeczywistnionego – ludzie oczekujący pociągu na stacji Warszawa Śródmieście pod zestawem plakatów reklamujących Polskę, młodzież szukająca intymności w nadwiślańskim zielsku (co przypomina o problemach mieszkaniowych – niczym z opowiadań Hłaski), zróżnicowanie strojów i postaw osób nagle wychodzących na aparat ustawiony na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu… W tle, w domyśle są ruiny, jest pamięć wojny, której nie widać, ale którą wszyscy w sobie przecież noszą, jest bieda i „głód mieszkaniowy”.

Z dzisiejszej perspektywy tym bardziej uderza, że to niezaistniałe miasto, wcielone w wybrane budynki i rozwiązania architektoniczne, jest już miastem nieistniejącym. Dworce, sklepy, pawilony, Smyk, Chemia, Sam czy Śródmieście ustąpiły miejsca estetycznym, a przede wszystkim finansowym wyborom postpeerelowskiej Polski. Tego widoku na miasto – pełne świateł i neonów (za to bez reklam) już nie ma. To zapewne w ogóle cecha wielkich miast, gdzie władza polityczna pospołu z władzą kapitału bezustannie przeprowadzają nowe porządki. Warszawie dodatkowo przysłużyła się historia i jej wojenne zniszczenia. W odwilżowym „Poemacie dla dorosłych” (1955) Adam Ważyk pisał o amnezji jako warunku koniecznym nowego reżimu: „Ach, wszyscy tu bardzo młodzi, pamięcią sięgają ruin”. Odbudowa Warszawy metaforyzowała budowę nowego ładu i pozwalała zapomnieć o przeszłości, o wojnie, ale też o tym, co było przed nią. Jednak słowa poety wydają się dziś paradoksalnie aktualne: „Place się wiją jak kobry, / domy się pysznią jak pawie / Dajcie mi stary kamyczek, niech się odnajdę w Warszawie”.

Warszawa to miasto mobilne, w ciągłym ruchu, dziś również niepamiętające swojej przeszłości – także tej nieodległej, o której w 1966 roku śpiewał Czesław Niemen w piosence „Sen o Warszawie”: „Mam tak samo jak ty / Miasto moje, a w nim / Najpiękniejszy mój świat / Najpiękniejsze dni / Zostawiłem tam kolorowe sny”.