Z bebechów
fot. Pat Mic

5 minut czytania

/ Teatr

Z bebechów

Katarzyna Niedurny

W „Monologu wewnętrznym” Wojtka Ziemilskiego docierają do nas wszystkie szumy, pluski i dziwne burczenia z wnętrza aktora, świadczące o obecności bakterii. Próba oddania im głosu jest jednym z głównych założeń tego spektaklu

Jeszcze 1 minuta czytania

Scena jest prawie pusta. Z tylnej ściany pomieszczenia zrobiono ekran, po boku umieszczono stanowisko odpowiedzialnego za dźwięk Jacka Mazurkiewicza, a na środku pozostała wolna przestrzeń dla performera. Zajął ją Wojtek Ziemilski. Jednak na scenie jest znacznie więcej aktorów – dosłownie miliardy. W słuchawkach słyszymy dźwięki z mikrofonu przyłożonego do brzucha reżysera. Światło pojedynczego reflektora oświetla więc nie artystę, ale żywiciela miliardów żyjących w nim bakterii – właściwych bohaterów tego spektaklu.

Ziemilski leży na plecach, opowiadając o chorobie jelit, z którą zmaga się od lat. Mówi o jej przebiegu, wpływie na organizm, zachowanie, sposób myślenia, pracę twórczą i wygląd. Dzieli się informacjami o nowej, niebezpiecznej, ale skutecznej terapii, której się poddał. Mówi o tym lekko i zabawnie, ze stand-uperskim zacięciem. 

Swoją wiedzę profesjonalizuje, pogłębiając badania nad tematem jelit. Efektem tego researchu są nie tylko udzielane publiczności informacje, ale również tytuły naukowych opracowań wyświetlające się na ekranie. Nazwy tekstów są czasem bardzo zabawne, splatają się z opowieścią performera, służą za komentarz. Jednocześnie pokazują, jak szerokim i różnorodnym terenem badań są same jelita.

To, że Ziemilski przez prawie cały spektakl leży, wytrąca publiczność z teatralnych przyzwyczajeń. Leżenie bez ruchu pod względem scenicznym zdaje się skrajnie nieatrakcyjne, pasywne, monotonne. A jednocześnie jest czynnością intymną, przynależną do stanu chorobowego. Pisze o tym Virginia Woolf w eseju „O chorowaniu”. Autorka opowiada, jak w czasie choroby zmienia się optyka; wiele Monolog wewnętrzny, Komuna Warszawa, premiera: maj 2024„Monolog wewnętrzny”, Komuna Warszawa, premiera: maj 2024zdań w tekście poświęca opisom chmur, które najlepiej widać z pozycji leżącej, zwłaszcza gdy musimy na jakiś czas odpuścić. „Przestajemy być żołnierzami armii wyprostowanych, dezerterujemy” – pisze. Dziwi się, że literatura dotąd nie poświęciła chorobie znaczącego miejsca. Tym bardziej jest to dla niej zaskakujące, gdy weźmie się pod uwagę, „jak potężne zmiany ze sobą niesie, jak zdumiewające, wraz z przyciemnieniem świateł zdrowia, otwierają się krainy dotąd nieodkryte”.

Zalecenie autorki dotyczące odkrywania i opisywania tajemniczych krain Ziemilski bierze sobie do serca. Wraz z nadejściem choroby reżyser zmienia sposób myślenia o swoim ciele. Dostrzega, jak zachodzące w jego organizmie procesy działają na niego, jak duży wpływ na jego zachowanie, samopoczucie i myśli mogą mieć zamieszkujące w nim bakterie. Uświadamia sobie, że nie jest jedynie rozwijającym się i uczącym mózgiem, lecz że mózg jest również częścią ciała, poddawaną procesom biologicznym.

fot. Pat Mic

Performer nie zatrzymuje się jednak na opowieści o swoim ciele, nie składa jedynie raportu z podróży w odległe krainy biologicznego wnętrza. Chce nas, widzów, również do niej zaprosić i oddać głos żyjącym w jego ciele mieszkańcom. Widzowie nakładają słuchawki, przez które słychać głos Ziemilskiego oraz wszystkie dźwięki wytwarzane podczas spektaklu. Zadaniem obecnego na scenie dźwiękowca nie jest jedynie tworzenie i odtwarzanie muzyki komentującej wydarzenia, ale też dbanie o to, by jak najlepiej było słychać to, co dzieje się w ciele performera. W ten sposób docierają do nas wszystkie szumy, pluski i dziwne burczenia, świadczące o obecności bakterii. Próba oddania im głosu jest jednym z głównych założeń tego spektaklu.

Ta próba od początku jest jednak skazana na porażkę, czego świadomy jest również autor spektaklu. Oddawanie głosu i zapraszanie na scenę zakłada posiadanie ludzkiej świadomości, ludzkich potrzeb i środków wyrazu – cech obcych bakteriom, których egzystencja składa się głównie z jedzenia i rozmnażania. Podobnie bezowocne jest zastanawianie się, czego one chcą, a także w jakim spektaklu wolałyby wystąpić – dużym czy kameralnym? Próba zrozumienia świata bakterii i opowieść o nim nieustannie wymusza na opowiadającym ich antropomorfizację. Trudno znaleźć organizm tak diametralnie inny od nas. Łatwiej jest wyobrazić sobie działające w ciałach mikroskopijne ludziki rodem z „Było sobie życie”. 

Tekst, reżyseria, wykonanie: Wojtek Ziemilski
Research, współpraca dramaturgiczna: Jowita Mazurkiewicz
Dźwięk: Jacek Mazurkiewicz
Produkcja: Olga Kozińska

O tej pułapce wie również Ziemilski, chociaż bardziej wybrzmiewa to w opisie spektaklu niż w samym występie. Artysta jest w pułapce między świadomością niewłaściwości stosowanych przez siebie środków a brakiem pomysłu na inny sposób snucia tej historii. Wypowiadane słowa, ubieranie opowieści w ludzką narrację, wydają się świadectwem niepowodzenia tego eksperymentu.

Tytuł performansu – „Monolog wewnętrzny” – jest bardzo przewrotny. Istnieje także inne sformułowanie używane czasem w mowie potocznej – „mówić coś z bebechów” – czyli mówić coś naprawdę, z głębi siebie, bez udawania. W tych określeniach może kryć się więcej prawdy, kiedy potraktujemy je dosłownie.