Są takie przekłady, na które czeka się z ekscytacją. W moim przypadku należy do nich pierwszy przetłumaczony na język polski przekrojowy wybór esejów Adrienne Rich, amerykańskiej teoretyczki, radykałki i aktywistki, autorki ponad 20 książek poetyckich.
Eseje, które tu znajdziemy, pisane były od połowy lat 50. do początku XXI wieku. Nie tylko pokazują one ewolucję tożsamości autorki – jej drogę od poezji inspirowanej idiomem modernizmu ku wypracowaniu własnego głosu na styku osobistego i publicznego doświadczenia – lecz także rejestrują moment społeczno-politycznych zmian Ameryki drugiej połowy XX wieku.
W esejach Rich przygląda się problemom, które często kojarzymy z postulatami drugiej fali feminizmu: binaryzmowi płciowego, patriarchalnej przemocy i kontroli języka, prawom reprodukcyjnym, stykowi dyskryminacji kobiet z rasowym i klasowym wykluczeniem. Ale jej tematem są też związki między kanonem literackim – „stuleciami nienapisanych książek” (przeł. Jakub Głuszak) – a strukturalnymi relacjami władzy, herstorie, bliskość w relacjach lesbijskich („twój dotyk na mnie, stanowczy, opiekuńczy, ciekawy mnie…”, przeł. Jakub Głuszak).
Przez ponad 60 lat działalności Rich interesował bezkresny ocean rzeczywistości, pełen „sprzecznych prądów i podwodnych zawirowań”. Również narzędzia twórcze, szczególnie poezja, to dla niej „gwałtowna, destabilizująca siła”, fala, „która ciągnie dalej, niż myślałaś, że chcesz się znaleźć”.
Dzieło całościowe
„Eseje zebrane” z Karakteru bazują na opublikowanym jeszcze za życia autorki przez oficynę W.W. Norton zbiorze „Essential Essays” (2012), czyli wyborze tekstów, którego dokonała amerykańska krytyczka Sandra Gilbert. Znajdziemy tu eseje, które są dziś klasyką zachodniej myśli feministycznej: „Gdy się zbudziliśmy spośród zmarłych. Pisanie jako re-wizja” (1971), fragmenty ze studium o macierzyństwie jako doświadczeniu i instytucji, poruszające teksty o czułości i gniewie, eseje o twórczyniach takich jak Emily Dickinson, Elizabeth Bishop, Muriel Rukeyser czy radykalna wówczas, czyli w latach 80., polemika z postrzeganiem heteroseksualności jako kulturowej normy.
Dla Gilbert ważne było, żeby lektura pozwoliła na refleksję nad twórczością Rich jako dziełem całościowym. I tak też, całościowo – a więc na planie długiego trwania, z uważnością na gesty autorskiej rewizji oraz na tło przenikających się zjawisk społecznych i politycznych lat 60. i 70. – warto je czytać. Jednak jak objąć ogrom tego materiału? Jak czytać eseje, w których autorka aktualizuje tekstowy obraz siebie i jednocześnie nie traci z oczu, że obraz ten odzwierciedla społeczno-polityczne realia Ameryki? Rich pisze przecież w dekadach gwałtownych przemian i napięć, w czasach ruchu antywojennego, aktywizmu na rzecz praw obywatelskich, rewolucji seksualnej i obyczajowej, (s)tarć radykalnie odmiennych filozofii demokracji i komunizmu, niepokojów przed katastrofą nuklearną.
Choć eseistyka zawsze była dla niej uzupełnieniem praktyki poetyckiej, Rich zaczęła więcej pisać prozą ze względu na zaangażowanie w politykę. W wierszu „Dreamwood” mówi, że poezja nie jest rewolucją, lecz sposobem uświadamiania, dlaczego rewolucja musi nadejść. Choć te słowa pochodzą z późnego – względem jej poetyckiego debiutu z 1951 roku – tomu „Time’s Power” (1989), rewolucyjna moc słów, wiara w interwencyjną moc literatury i sprzężenia między polityką a poezją interesowały Rich już dużo wcześniej. Pragnienie zmiany – nadejścia innego, równościowego świata – odzwierciedlają choćby tytuły jej książek poetyckich: „A Change of World” (1951), „The Will to Change” (1971) czy „The Dream of a Common Language” (1978).
Horyzont „Esejów zebranych” – nie tylko problematyki, ale i czasowy – jest szeroki. Najwcześniejszy tekst to zapis wystąpienia pisarki podczas wieczoru poetyckiego w 1964 roku, najpóźniejsze pochodzą natomiast z roku 2009. Na przestrzeni tych lat Rich przemawia z różnych pozycji. To wielokrotnie nagradzana poetka, córka, matka, Żydówka, lesbijka dokonująca coming outu w połowie lat 70., wdowa po zmarłym samobójczo mężu, kochanka, osoba z niepełnosprawnością przez lata cierpiąca na reumatoidalne zapalenie stawów, aktywistka na rzecz ruchu praw obywatelskich, pacyfistka sprzeciwiająca się wojnie w Wietnamie, twórczyni, która w 1997 roku odmawia przyjęcia National Medal for the Arts, uznając wyznawane przez siebie wartości za niemożliwe do pogodzenia z „cyniczną administracją” prezydenta Clintona.
Ta mnogość usytuowań pozwoliła Hilary Holladay – autorce pierwszej biografii poetki, „The Power of Adrienne Rich” (2020) – dociekać: „Gdzie jest prawdziwa Adrienne Rich?”. Holladay sugeruje, że „rana” tożsamościowa i brak zintegrowanego „ja” inspirowały Rich do ciągłego poszukiwania, nieustannej rewizji samej siebie. Pytanie biografka zaczerpnęła z języka psychoanalizy oraz retoryki typowej dla gatunku biografii. Holladay odsłania tu paradoks myślenia o tożsamości jako czymś definiowalnym. Rich w procesie twórczym interesuje za to mnogość i polifoniczność; potrzebuje ona perspektywy innej niż narracja otwarcie pierwszoosobowa czy, tym bardziej, poezja z etykietą konfesji bądź wyznania. Pragnieniem Rich jest mówienie głosami innymi niż jej własny. Poezję zresztą, w miarę rozwoju twórczości, coraz częściej wyobrażała sobie jako – mówiła o tym w wywiadzie z 2001 roku – teatr głosów.
Poszukiwanie głosu
Historia zaczyna się w 1929 roku w Baltimore w stanie Maryland. Adrienne to starsza z dwóch córek wykładającego na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa profesora patologii Arnolda Richa oraz Helen Rich, z wykształcenia pianistki, która porzuciła muzykę, poświęcając się domowej edukacji córek i wspieraniu kariery męża. Arnold Rich liczył co prawda na syna, ale wychowanie przyszłej poetki i teoretyczki feminizmu spełnić miało fantazje o idealnym, nad wiek dojrzałym i wszechstronnie utalentowanym dziecku. Lata później, w eseju „Rozszczepiona u korzeni” (1982), pisarka przyzna, że zaangażowanie ojca w jej rozwój intelektualny było samolubne, despotyczne, zawzięte i strasznie uciążliwe.
Bierność i dystans matki nie ułatwiały dorastania. Do uczucia złości Rich powróciła dopiero w latach 70., pisząc o złożoności relacji matka–córka, gniewie i czułości, politycznym wymiarze macierzyństwa i doświadczeniu lesbijskiej miłości. W miarę zyskiwania autonomii zaczęła dostrzegać, że przez blisko dwadzieścia lat pisała dla swojego ojca, odgrywając rolę idealnej córki, ulegając pokusie „wyjątkowości” i wpisując się tym samym w patriarchalny schemat. Mimo to Rich podkreśla, że intelektualna atmosfera „dobrego”, pełnego książek domu przedstawicieli klasy średniej była pozycją przywileju.
Choć z esejów Rich możemy dowiedzieć się wiele o jej biografii, warto doprecyzować, że opisywanie własnych doświadczeń nie równa się u niej zaabsorbowaniu samą sobą czy nachalnemu szukaniu w tekście odbicia własnego ego. Biograficzne wątki wprowadzane są tu, by pokazać szerszą panoramę społeczną i problematyzować układy władzy. Rich utrzymywała, że nie lubi „konfesyjnych tekstów”, a obsesje „autentyczności” doświadczenia i prymat narracji pierwszoosobowej postrzegała jako poważne ograniczenie krytyki feministycznej, znacznie zawężające rozumienie polityki tożsamości. Szczególnie niepokoił ją moment prymatu osobistej anegdoty nad krytycznym argumentem w latach 90. W eseju „Sztuka możliwości” (1997), krytycznym wobec konsumenckiego podejścia do rzeczywistości oraz związków feminizmu z marketingiem, ubolewała nad „ucieczką w sferę osobistą”, która, jak twierdziła, „stała się fetyszem kultury masowej”.
Audre Lorde, Meridel Lesueur, Adrienne Rich (z prawej), 1980 / fot. K. Kendall, CC BY 2.0
Zanim jednak Rich krytykować będzie kulturę masową lat 90., rozpoczyna dorosłe życie przeprowadzką do Nowej Anglii. W 1947 roku dostaje się na studia w Radcliffe College w Bostonie, nazywanego wówczas przybudówką Harvardu. Pod koniec pierwszego roku nauki wychodzi za mąż za rozwiedzionego doktoranta żydowskiego pochodzenia, zaczyna też pisać, jak mówi, „nowoczesną”, „mętną”, „pesymistyczną” poezję. Przed trzydziestką rodzi trójkę synów, a doświadczenie macierzyństwa radykalizuje jej feministyczne poglądy. Stanowi impuls do zmiany, wyrażenia złości, wyjścia z monotonii życia rodzinnego. Ameryka lat 50. ubiegłego wieku to bowiem realia, w których – jak ironizowała Rich – „ludzie wyprowadzali się na przedmieścia, technologia miała być odpowiedzią na wszystko, nawet na seks; rodzina przeżywała okres największej świetności”.
W półśnie życia domowego, w którym najbardziej przerażało ją „poczucie dryfowania”, nie znajdowała czasu na myślenie o najbardziej naglących pytaniach. Tych, na które „otaczający męski świat akademii znał najwyraźniej fachowe i wyczerpujące odpowiedzi”. Rich potrzebowała natomiast „myśleć samodzielnie – o pacyfizmie, sprzeciwie i przemocy, o poezji i społeczeństwie”, a także o jej własnym stosunku do wszystkich tych kwestii.
Rich debiutuje w 1951 roku w dziejowej atmosferze zachowawczego dystansu i w kulturowym letargu czasu, który Robert Lowell ironicznie określił jako „the tranqualized fifties”. Jej tom „A Change of World” wyróżniony zostaje w konkursie „Yale Younger Poets Award”. Wyrażone w tytule pragnienie zmiany świata nie wykracza wtedy poza formalne standardy, które pozwoliły jurorowi nagrody – słynnemu W.H. Audenowi – chwalić 21-letnią Rich za rzemiosło „schludnych wierszy” oraz „spójność poetyckiej dykcji i tonu”. Najbardziej obiecujących młodych poetów – twierdził Auden, nawiązując do idei T.S. Eliota – cechuje zdolność wyjścia poza jednostkowe „ja”, budowania dystansu wobec osobistych emocji, bez którego sztuka nie jest możliwa.
Termin ważności takiej wizji podmiotowości dobiegał właśnie końca. Protekcjonalny wstęp Audena do debiutanckiego tomu Rich wpisywał poetkę w konwencję minionej epoki i nie mógł być mniej trafiony względem jej późniejszej poetyki. Podkreślam „późniejszej”, bo jak pisze Rich w eseju „Poezja i doświadczenie”, w latach 50. jej celem rzeczywiście była „kontrola, techniczne mistrzostwo i intelektualna precyzja”.
Kolejna dekada przynosi zmianę. Scena literacka połowy lat 60. naznaczona była gorącymi debatami i sprzecznymi wizjami tego, czym powinna być poezja. Spore znaczenie miała wtedy publikacja tomu poetyckiego Lowella „Life Studies” (1959), kierująca poezję w stronę osobistego przeżycia. Od towarzystwa skupionego wokół bostońskiego seminarium Lowella, jak Anne Sexton czy Sylvia Plath, Rich trzyma się jednak na dystans, nadal poszukuje własnego głosu. W lekturach często sięga poza kanon i wiemy, że wpływ wywierają na Rich lektury Muriel Rukeyser, Hildy Doolittle, Jamesa Baldwina czy piszących równolegle z nią krytyczek feministycznych.
Rodzicielka tekstu
W 1964 roku podczas jednego z wieczorów poetyckich Rich opowie o różnicy między jej wczesną poetyką a pisanymi od końca lat 50. wierszami:
Być może najprościej byłoby powiedzieć, że zamiast wierszy o doświadczeniach otrzymuję teraz takie, które są doświadczeniami […] We wcześniejszych utworach opowiadałam o czymś tak precyzyjnie i elokwentnie, jak tylko potrafiłam; w najnowszych wierszach coś się dzieje, coś mi się przydarzyło i, o ile byłam dobrą rodzicielką tego tekstu, coś przydarzy się tobie, która go przeczytasz. (Przeł. Kaja Gucio)
Mniej więcej od tego czasu – a dokładniej od tomu „Snapshots of a Daughter in Law” z 1963 roku – każdy utwór poetycki Rich opatrywać będzie datą roczną, umiejscawiając się w czasie i porzucając ideę wiersza jako „pojedynczego, zamkniętego w sobie wydarzenia”. Eseje Rich to w równej mierze opowieść o niej samej, poszukiwaniu nowego języka krytyki, jak i o życiu w „czasach budzącej się świadomości”. Kiedy i pod wpływem czego następuje ta zmiana świadomości? Być może chodzi o wspomniane doświadczenie macierzyństwa i to, że Rich staje się, jak sama pisze, „rodzicielką” tekstu?
Za moment przełomu w poetyce Rich uznać można tom „Zejście do wraku”. Poetka odchodzi w nim od formalistycznego, obserwatorskiego tonu w stronę odkrywania „zupełnie nowej psychicznej geografii” w wierszu wolnym. Oczywiście można – jak sama stwierdzi w jednym z późniejszych esejów – wciąż pisać jeden i ten sam awangardowy wiersz, pytanie tylko, po co i czy imitacja modernistycznego idiomu daje szansę zmiany tożsamości. W tytułowym wierszu autorka kreśli cel poetyckiej ekspedycji:
Przyszłam przeszukać wrak.
Słowa to cele.
Słowa to mapy.
Przyszłam zobaczyć wyrządzone szkody
i skarby które przetrwały.
(…)
to po to tu jestem:
po wrak, a nie po opowieść o wraku
po rzecz samą, a nie mit (przeł. Jerzy Jarniewicz)
Odczytywane równolegle z jednym z najbardziej znanych esejów – „Gdy się zbudzimy spośród zmarłych. Pisanie jako re-wizja” (1971) – tom „Zejście do wraku” uznaje się za manifest poetycki Rich. Pisze w nim o tym, jak jej własny głos – ale również głos kobiet piszących przed nią – podporządkowany był męskiej świadomości i męskiemu spojrzeniu. Metaforyczne zejście w głąb wraku pozwala zbudować wewnętrzny świat i wypracować nowy język. To pierwsza otwarcie feministyczna kolekcja poetycka Rich. Recepcja tomu była symboliczna. W 1973 roku Rich otrzymała za niego National Book Award, którą przyjęła w imieniu wszystkich kobiet wraz z nominowanymi twórczyniami Audre Lorde i Alice Walker.
Ten gest był ważny, ale problematyczny. Bo jak możemy mówić o jednym głosie kobiet i jednym feminizmie? W późniejszych esejach Rich będzie podkreślać, że między kobiecymi doświadczeniami – szczególnie tymi związanymi z uciszaniem, dyskryminacją, wymazywaniem obecności – istnieją ogromne różnice. Tymczasem feminizm drugiej fali, z którym łączy się twórczość Rich, stworzył pozory globalnego siostrzeństwa. Dążył do równości, lecz charakteryzował się też własnymi schematami wkluczenia, wymazywania, dyskryminacji rasowej i ekonomicznej. Na temat rasowych napięć na gruncie amerykańskiego feminizmu przez lata Rich rozmawiała z Audre Lorde. Jednak tam, gdzie Rich szukała „wspólnego języka”, Lorde zaznaczała język różnicy, a w „Zami. A New Spelling of My Name” (1982) każdy wers kończyła stwierdzeniem: „różniłyśmy się”.
O znaczeniu własnego usytuowania Rich pisała w 1984 roku, rozwijając koncepcję „polityki umiejscowienia”. Wycofała się z identyfikacji ze słowami Virginii Woolf o tym, że – jak czytamy w „Trzech gwineach” – ojczyzną kobiety jest cały świat. Zamiast abstrakcyjnej kobiecej jedności ponad podziałami i czasem Rich podkreślała, że sama musi rozumieć, „w jaki sposób miejsce na mapie jest również miejscem w historii, w którym jako kobieta, Żydówka, lesbijka jest stwarzana i stara się tworzyć” (przeł. Weronika Chańska).
Pułapki „spóźnionej” recepcji
W Polsce twórczość Rich jest w najlepszym razie mocno rozproszona, a mówiąc wprost: śladowo obecna w szerszym obiegu literackim. Być może jednak nastaje właśnie moment zmiany, bo premiera „Esejów zebranych” nastąpiła niedługo po zeszłorocznym wydaniu przez Ossolineum jej książki poetyckiej „Zejście do wraku”. Mogłoby się wydawać, że strumień optymizmu „tamuje” nieco kwestia „przepaści” czasowej. Wiersze z „Zejścia”, tego przełomowego dla twórczości Rich tomu – przybliżonego polszczyźnie przez Jerzego Jarniewicza – pochodzą z lat 1971–1972. Przekład i oryginał dzieli więc dokładnie 50 lat.
Podobnie duży rozziew dotyczy drugiego obecnego na polskim rynku wydawniczym tomu Rich, czyli „21 wierszy miłosnych”. Tom ten, wydany w 1972 roku, w Polsce ukazał się w roku 2016 w przekładzie Jakuba Głuszaka. Tym sensualnym erotykom, dla których inspiracją był krótki romans Rich z jej psychiatrką Lilly Engler, towarzyszy też w polskiej wersji esej „Przymus heteroseksualności a egzystencja lesbijska” w przekładzie Aleksandry Kamińskiej (szesnaście lat wcześniej dla czasopisma „Furia pierwsza” ten sam szkic tłumaczyła Agnieszka Grzybek). Również w 2016 roku nakładem wydawnictwa Sic! ukazała się książka „Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja” w tłumaczeniu Joanny Mizielińskiej. Jeszcze innym przybliżonym polszczyźnie tekstem Rich są „Zapiski w sprawie polityki umiejscowienia”, które w 2003 roku publikowane były w „Przeglądzie Literacko-Filozoficznym” w przekładzie Weroniki Chańskiej
Po tych pisanych na jednym tchu, ale porządkujących akapitach od razu przyznam: irytuje mnie narracja mówiąca, że jeśli recepcja zachodniej klasyki jest w Polsce „spóźniona”, to należy – jak po szkolnej nieobecności – „nadrobić zaległości”. Szczególnie kiedy słyszymy, że choć eseje czy wiersze wydano X lat temu „tam”, X lat później są nadal i przejmująco aktualne „tu”.
W tej wersji spłycone zostaje to, co w eseistyce Rich najcenniejsze: pokazanie procesu przemiany tożsamości oraz budowania kobiecego continuum, które nie powstaje jedynie z afirmacji więzi i siostrzeństwa, ale wymaga też bolesnych konfrontacji, uznania różnic i przywilejów, rewizji schematów myślenia o płci i seksualności, które zawsze zależne są od kontekstu i miejsca, z jakiego mówimy.
W lekturze Rich warto odejść więc od skazujących nas samych na autoperyferyjność klisz o aktualności albo jej braku czy od smutnych wniosków o tym, że szukanie poetce miejsca we współczesnej polszczyźnie dopiero trwa, doprawionych lamentami nad tym, jak polska gramatyka zawodzi w translacji. Na przykład Kaja Gucio pokazuje, że polszczyzna daje jednak radę, a ja bym dodała od siebie, że otrzymujemy tyle, ile sami i same wniesiemy w lekturę. Może potrzeba tu więcej pewności siebie w myśleniu, niezależności, przeżycia Rich z większym luzem i radością lektury, a mniejszą liczbą dystansujących przypisów. Bo przypisy do Rich można by mnożyć.
Gesty krytycznych rewizji
Jednym z najciekawszych tropów w twórczości Rich są momenty artykułowanych przez nią wątpliwości, z założenia nigdy niedokończonych gestów poetyckiej i eseistycznej rewizji. Rewizja to – jak pisze autorka – „akt spojrzenia wstecz, świeżym okiem, wejścia w stary tekst z nowej, krytycznej perspektywy”.
Im więcej czytam o i wokół Rich – a są to bardzo dobre teksty, takie jak artykuł Maggie Doherty „A Long Awakening of Adrienne Rich”, recenzja „21 wierszy miłosnych” Natalii Malek, szkic o „Zejściu do wraku” autorstwa Zofii Jakubowicz-Prokop czy tekst Joanny Mąkowskiej patrzącej na Rich w perspektywie nomadyczności – tym bardziej sama się gubię, poprawiam, rewiduję. Szukam języka, który w sposób przystępny pozwoliłby uchwycić niejednoznaczność i złożoność jej poetyk. Kiedy tylko wydaje mi się, że udało mi się zarysować główne założenia pisarki, ta pokazuje mi ich umowność, dekonstruuje własne przekonania sprzed lat, stawiając pytania: „Kim byłam wtedy, a jak widzę to teraz?”, „Co to znaczy poprawiać wiersz?”, „Dlaczego – jak pyta w innym kontekście – nie pozostawić [wierszy] w spokoju i iść naprzód, skoro życie toczy się dalej?”.
Właśnie dlatego pisarstwo Rich to nie historycznoliteracka ciekawostka, ale raczej punkt wyjścia do myślenia o tym, jak dziś definiujemy sobie feminizm i mówimy o jego historii. Lektura Rich pozwala przemyśleć ciągłości i zerwania, różnice i podobieństwa, a przede wszystkim nieskończoność feministycznego projektu, domagającego się – jak uczula Amia Srinivasan w bestsellerowej książce „The Right to Sex” (2021) – budowania nowej świadomości, aktualizowania języka, czerpania energii nie tylko z klasyki, ale i nowej feministycznej krytyki.
Rich posiada umiejętność mówienia w sposób przystępny o ideach trudnych, cechuje ją polityczna przenikliwość i odwaga wyobrażania sobie tego, czego nie ma, ale co może nastać. Pisanie jest dla niej artykulacją, nazywaniem, przełamywaniem milczenia. Myślę tu o jednym z 21 wierszy miłosnych, w którym Rich napisze o lesbijskiej miłości i tożsamości: „[b]oję się tego milczenia / niewyartykułowanego życia” (przeł. Jakub Głuszak). Eseje Rich pozwalają płynąć przez różne etapy myśli, ale też często z tych rozmyślań wybijają. Być może dlatego, że – by użyć słów pisarki – „mówi [ona] o tym, co pragniemy usłyszeć, i o tym, co boimy się znaleźć”.