ZOFIA NIERODZIŃSKA: Kim jest Sunaura Taylor? Jak chciałabyś się przedstawić czytelnikom i czytelniczkom „Dwutygodnika”?
SUNAURA TAYLOR: Jestem artystką i akademiczką. W różnych okresach swojego życia identyfikowałam się jako aktywistka. Jestem osobą niepełnosprawną, niepełnosprawną mamą. Jestem również adiunktką na uniwersytecie w Berkeley na Wydziale Nauk o Środowisku, Polityki i Zarządzania. Bardzo silnie identyfikuję się jako naukowczyni zajmująca się studiami o niepełnosprawności, jako osoba zainteresowana krytycznymi aspektami niepełnosprawności.
W jaki sposób aktywizm i praktyka artystyczna wpływają na twoją pracę akademicką i odwrotnie? Nadal potrzebujesz tych podziałów i kategorii?
Te wszystkie obszary oczywiście się przenikają. Moją długoletnią praktykę artystyczną – malowanie, grafikę i rysowanie – łączę z pisaniem, a moje pisanie i praca akademicka często zaczynają się od rysowania. W tej dziedzinie czuję się najswobodniej, mogę wtedy eksperymentować. I nie muszę martwić się o cały bagaż akademickiego rygoru. Obie moje książki – „Bydlęce brzemię. Wyzwolenie ludzi z niepełnosprawnością i zwierząt” i „Disabled Ecologies” („Niepełnosprawne ekologie”), powstały jako tego rodzaju absurdalne ćwiczenie, podczas którego zaczęłam zestawiać ze sobą różne pomysły i obrazy.
Najważniejsze jest dla mnie, że wszystko, co robię, jest osadzone w polityce niepełnosprawności. Chcę, aby moja praca była jak najbardziej dostępna i znacząca dla doświadczeń i wyzwań, przed którymi stoją ludzie żyjący w dyskryminującym, ableistycznym świecie. Z wiekiem zaczęłam również dużo mniej przejmować się etykietkami, takimi jak: jestem malarką, jestem pisarką, jestem naukowczynią. Zamiast tego lubię myśleć o sobie jako o osobie zainteresowanej danymi kwestiami, a następnie próbującej dowiedzieć się, jakie narzędzia i sposoby wyrazu mają największy sens dla tego, co próbuję zbadać.
Sunaura Taylor
Amerykańska malarka, pisarka i aktywistka. Z powodu artrogrypozy porusza się wyłącznie na wózku. Maluje ustami, a jej prowokacyjne prace – jak nagi autoportret w otoczeniu kulawych zwierząt hodowlanych – zdobyły uznanie krytyki i wystawiano je w wielu prestiżowych galeriach. Jej książka „Bydlęce brzmię. Wyzwolenie ludzi z niepełnosprawnością i zwierząt” (wydana w Polsce w 2021 roku w przekładzie Katarzyny Makaruk przez Filtry) otrzymała nagrodę American Book Award 2018. Jej najnowsza książka to „Disabled Ecologies Lessons from a Wounded Desert”.
Twoją pierwszą książkę, „Bydlęce brzemię”, czytałam, przygotowując koncepcję wystawy „Polityki (nie)dostępności, obywatelki z niepełnosprawnościami i osoby sojusznicze” w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Twoje refleksje na temat powiązania działań na rzecz osób niepełnosprawnych i zwierząt dały mi odpowiednie słowa do nazwania tych relacji. Czy mogłabyś rozwinąć kwestię solidarności ludzko-zwierzęcej?
Wyzyskiwane społeczności na przestrzeni dziejów były odczłowieczane i animalizowane. Czułam, że muszę napisać tę książkę, aby zbadać to, w jaki sposób ludzie i zwierzęta stanowią część rasistowskiego, seksistowskiego, kolonialnego i ableistycznego systemu segmentacji istot i świata przyrody na kategorie oznaczające różne stopnie wyzysku. Próba ustalenia tego była kluczowa zarówno dla teorii przedstawionej w „Bydlęcym brzemieniu”, jak i dla metodologii działania. Starałam się, aby w książce było jasne, że nie porównuję osób niepełnosprawnych do zwierząt ani nie twierdzę, że mamy jakiekolwiek szczególne cechy podobieństwa. Raczej przyglądam się temu, jak systemy, które uciskają osoby niepełnosprawne i zwierzęta niebędące ludźmi – ableizm i gatunkowizm – są ze sobą powiązane. Powiązane zatem musi być również nasze wyzwolenie.
W tytule książki używasz słowa „wyzwolenie”. Oznacza ono z jednej strony dążenie do równości społecznej, a z drugiej wyzwolenie podmiotu z ograniczeń, w tym tych narzuconych przez środowisko. A co ono znaczy dla ciebie?
W kontekście amerykańskim wyzwolenie osób niepełnosprawnych i wyzwolenie zwierząt były przedstawiane nie tylko jako osobne kwestie, ale jako kwestie przeciwstawne. Wynika to z wieloletniej dehumanizacji, ale również z tego, jak tworzono teorie wokół wyzwolenia zwierząt – często poprzez filozoficzne rozmowy na temat różnych umiejętności, które utrwalają zarówno ableistyczne, jak i gatunkowistyczne hierarchie. Jakby istoty nieludzkie musiały udowodnić, że mają takie same lub podobne zdolności, co istoty ludzkie, i dopiero to nadałoby im wartość moralną.
Według europejskiej tradycji intelektualnej, istoty godne miana człowieka musiały odznaczać się racjonalnością, umiejętnością posługiwania się językiem oraz spełniać inne kryteria, które wpisywałyby je w koncepcję podmiotowości. Cechy te mają kluczowe znaczenie dla definiowania osoby ludzkiej, a tym samym praw i wartości moralnych, które jej przynależą. Oczywiście dla tych, którzy nie odznaczają się takimi zdolnościami lub którzy mogą być postrzegani jako ich nieposiadający, ma to różnego rodzaju konsekwencje. Wyklucza się ich z kategorii człowieczeństwa. Zbyt często w teoriach praw zwierząt dowodzi się, że inne zwierzęta dzielą niektóre z „ludzkich” cech. Nie chodzi o to, że się z tym absolutnie nie zgadzam (zgadzam się, że inne niż ludzkie zwierzęta odznaczają się pewnymi umiejętnościami). Moja niezgoda polega na tym, że w ogóle skupiamy się na tych kategoriach.
Sunaura Taylor, fot. Julius Schlosberg
Za pomocą „Bydlęcego brzemienia” chciałam zakwestionować te opresyjne ramy i podkreślić, że naprawdę musimy odejść od pojęć, które czynią kogoś godnym rozważań etycznych, a kogoś innego nie. Koncepcje podmiotowości i człowieczeństwa zostały ukształtowane wraz z tymi systemami, których istota opiera się na ekskluzji i klasyfikacji. Jeśli utkniemy w dyskursach dotyczących wydajności i optymalizacji, to niektóre osoby niepełnosprawne i niektóre zwierzęta niebędące ludźmi zawsze będą przegrywać.
Mówię zatem: do diabła z tym wszystkim! Odmawiam grania w grę, w której przeciwstawia się sobie różne populacje w celu stworzenia hierarchii wartości. Zamiast tego zwracam się ku innym sposobom myślenia o ucisku zwierząt i o niepełnosprawnościach: polityce solidarności opartej na rozpoznaniu wspólnoty doświadczeń, feministycznej polityce opieki i polityce współzależności.
Sunaura Taylor, „Chicken Truck”, 2008
W swojej najnowszej książce „Disabled Ecologies. Lessons from a Wounded Desert” wykraczasz daleko poza relację człowiek–zwierzę, łącząc całą przyrodę z dyskursem niepełnosprawności. Piszesz o „niepełnosprawnych ekologiach” i „uszkodzonych/zranionych krajobrazach”.
„Disabled Ecologies” nawiązuje do „Bydlęcego brzemienia”, bo od dłuższego czasu zastanawiam się, jak koncepcja niepełnosprawności i jej przeciwieństwo, sprawność fizyczna, wpływają na sposób, w jaki myślimy i angażujemy się we wszystko, co robimy, w tym w świat pozaludzki. W „Bydlęcym brzemieniu” skupiałam się na tym, jak niepełnosprawność i sprawność fizyczna ukształtowały nasze rozumienie podziału na ludzi i zwierzęta, co z kolei wpłynęło na sposób traktowania zwierząt. W „Disabled Ecologies” rozszerzam te pytania także na to, w jaki sposób niepełnosprawność kształtuje nasze relacje z całym światem pozaludzkim, ze środowiskiem.
Niepełnosprawność jest pojęciem, które kształtuje sposób postrzegania świata, i w tym sensie jest rzeczywistością materialną. Interesuje mnie myślenie o niepełnosprawności jako o zjawisku. Rzeczy ulegają uszkodzeniom, psują się, mutują i mają zdolność do samoregeneracji – jest to atrybut wszystkich żywych istot. Ale ta zdolność jest konieczna tylko dlatego, że istnieje również zdolność do bycia uszkodzonym. Moja książka jest o zdolności do bycia zranionym i wrażliwości, którą współdzielimy jako ludzkie zwierzęta z całą naszą materialną rzeczywistością, z naszymi ekosystemami. Pytanie brzmi, jak budować politykę wokół słabości i możliwości naprawy.
Chodzi o to, jak żyć z niepełnosprawnością, jednocześnie podejmując działania na rzecz demontażu systemów wyzysku, które tak często ją powodują?
Chociaż uważam, że niepełnosprawność jest integralnym zjawiskiem w świecie, nie twierdzę, że jest w jakiś sposób nieunikniona, że powinniśmy po prostu Sunaura Taylor, „Disabled Ecologies Lessons from a Wounded Desert”. University of California Press, 368 stron, w amerykańskich księgarniach od maja 2024zaakceptować jej powstanie. Mamy do czynienia z masowym uniepełnosprawnianiem wynikającym z wojny, z systemowego rasizmu, z braku dostępu do opieki zdrowotnej, z katastrofy klimatycznej. To nie są tylko „zjawiska naturalne”. Oczywiście, istnieją systemy i struktury oparte na wyzysku, które czerpią zyski z powszechnego uniepełnosprawniania, z którymi musimy walczyć. Dla mnie jednak najważniejsze jest napięcie związane z tym, jak utrzymać oba te elementy: fakt, że nie chcemy świata eugenicznego, a więc świata, w którym niepełnosprawność już nie istnieje, oraz brak akceptacji dla wykorzystania niepełnosprawności jako części systemu eksploatacji.
Myślę zatem, że podtrzymywanie obu tych rzeczywistości jest tym, co naprawdę jest sednem mojej pracy. Stawiam przy tym pytanie: co życie z niepełnosprawnością może zaoferować światu? W jaki sposób docenić tę wiedzę, jednocześnie mając świadomość, że niepełnosprawność jest w przeważającej części wytwarzana przez brutalne systemy eksploatacji? Obie moje książki mierzą się z tymi przeciwieństwami.
W swojej najnowszej książce odnosisz się do koncepcji Donny Haraway, czyli „pozostawania z kłopotem” na zniszczonej planecie. Przypomina mi to również praktykę nazywaną „kalekim czasem” (crip time), czyli spowolnienia i działania na przekór logice efektywności.
Idea „kalekiego czasu” opiera się na spowolnieniu, w przeciwieństwie do produktywności i wydajności jako głównych celów, które jako neoliberalne społeczeństwo nieustannie staramy się osiągnąć. Przy czym „kaleki czas” to nie tylko powolność, ale też nieregularność. Ten czas nie pasuje do kapitalistycznej produktywności i dlatego tak wiele osób chorych i niepełnosprawnych jest spychanych na margines społeczeństwa lub zamykanych w instytucjach.
Istnienie zjawiska „kalekiego czasu” prowokuje namysł nad tym, jakie rodzaje struktur politycznych mogą rozwinąć się na podstawie różnych sposobów doświadczania czasu, a co jeszcze ważniejsze, na podstawie świadomości, że kapitalistyczny czas nie jest jedyną opcją. Co by było, gdyby czas społeczny był poświęcany na opiekę, budowanie wspólnoty i współzależności, a nie na ciągły wzrost i konkurencyjność? „Pozostawanie z kłopotem”, „życie z” lub „kaleki czas” to dobre przykłady wartości lub sposobów życia, które mogą wyłonić się z doświadczenia niepełnosprawności. Są one twórcze i pełne mocy. Jeśli skupimy się tylko na pozbyciu się niepełnosprawności, jej wyleczeniu lub powrocie do jakiejś fantazji o optymalnym zdrowiu, to przeoczymy całe bogactwo wiedzy, które życie z niepełnosprawnością może nam zaoferować. Możemy przegapić ważne lekcje na temat tego, jak żyć inaczej, i zmieniać przy tym szkodliwe paradygmaty oparte na wyzysku.
W jaki sposób przekazujesz te złożone zagadnienia w swoich książkach? Jaką rolę w twoim pisarstwie odgrywa opowiadanie historii?
Z pewnością dzielę się swoim doświadczeniem w tekstach i w obrazach, przy czym wykorzystuję różne historie, w tym moją osobistą, jako metodę. Jako osoba pochodząca z historycznie wykluczonej społeczności nie mogę prowadzić badań i udawać, że nie mam perspektywy opartej na doświadczeniach marginalizacji. Wszystko, co badam lub czego doświadczam, metody, których używam do prowadzenia badań, nieustannie przypominają mi, że nie zostały stworzone dla osób niepełnosprawnych. Jednocześnie mam inne doświadczenia życiowe, które uświadamiają mi, że te same metody właśnie zostały stworzone dla ludzi takich jak ja: jestem biała, jestem akademiczką w drugim pokoleniu, jestem więc nieustannie świadoma tego, w jaki sposób społeczeństwo zarówno mnie uprzywilejowuje, jak i zniechęca, dyskredytuje i odrzuca. Opowiadanie historii jest sposobem na dotarcie do tych realiów.
Sunaura Taylor, „Bydlęce brzemię. Wyzwolenie ludzi z niepełnosprawnością i zwierząt”. Przeł. Katarzyna Makaruk, Wydawnictwo Filtry, 392 strony, w księgarniach od października 2021Osobiste historie o niepełnosprawności stanowią wyzwanie, ponieważ łatwo można się na nich nadmiernie skupić. Czasami osoby piszące o niepełnosprawności osuwają się w historie z gatunku inspiracji [tzw. inspirational porn], depolityzujące. Jest to trudne, ponieważ historie o niepełnosprawności są często przesadzone i przeciążone znaczeniami. Zbyt częste skupianie się na osobistych historiach może odwracać uwagę od uwarunkowań politycznych, dyskryminacji, ableizmu. Ciągle zastanawiam się, czy będę traktowana poważnie, jeśli będę mówić z miejsca, gdzie siedzę [gra słów w języku angielskim: sitpoint zamiast standpoint – przyp. red.], czy też może moje historie będą interpretowane jedynie poprzez pryzmat niepełnosprawności. Powiedziałabym, że nakreślenie w moich książkach własnej roli i pozycji jest sposobem na uczynienie ich bardziej dostępnymi, ale także przypomnieniem, że to, co osobiste – jak od dawna mówią feministki – jest polityczne.
W Polsce Teatr 21, grupa teatralna złożona z osób niepełnosprawnych i tymczasowo sprawnych, zainspirowała się twoją książką „Bydlęce brzemię”, aby stworzyć spektakl „Siedem okrutnych historii” o relacjach między ludźmi i zwierzętami. Czy sama sięgasz po utwory i działania wschodnioeuropejskich aktywistów, artystek lub naukowczyń zajmujących się niepełnosprawnością? Co sądzisz o dekolonialnej i postsocjalistycznej krytyce teorii niepełnosprawności, która rozwijała się do tej pory głównie w kontekście anglojęzycznym?
Jestem zaszczycona i poruszona tym międzykontynentalnym połączeniem. Moja praca jest bardzo osadzona w mojej historii, a także w moich doświadczeniach i lokalności (szczególnie w mojej nowej książce jest to moje rodzinne miasto Tucson w Arizonie), więc to naprawdę niesamowite wiedzieć, że moje teksty mają taki zasięg i coś znaczą dla ludzi w zupełnie innych kontekstach.
Ze wstydem przyznaję, że niewiele wiem o wschodnioeuropejskiej kulturze niepełnosprawności, choć słyszałem o Teatrze 21 i jego działaniach w kontekście mojej książki, co jest dla mnie ogromnym zaszczytem. Chciałabym to zmienić i dowiedzieć się więcej, więc proszę o polecenie tego, co powinnam przeczytać, na co zwrócić uwagę i co obejrzeć! Jestem też otwarta na spotkania i możliwe podróże.
Sunaura Taylor, fot. Julius Schlosberg
Będę o tym pamiętać, na razie jednak zapytam cię jeszcze o to, nad czym obecnie pracujesz. I czy masz jakieś przemyślenia na temat niepełnosprawności, które chciałabyś rozwinąć po opublikowaniu najnowszej książki?
Badania i pisanie „Disabled Ecologies” zajęło mi osiem lat, częściowo dlatego, że w tym samym czasie zostałam mamą. Książka jest mniej więcej w tym samym wieku co moja córka, która ma lat dziewięć. Na razie jestem naprawdę podekscytowana tym, że książka została wydana, i jestem ciekawa tego, jak zostanie odebrana. Mam również nadzieję, że pomoże wprowadzić doświadczenie niepełnosprawności do dyskursów klimatycznych i środowiskowych. Pozwalam sobie po prostu cieszyć się ukończoną pracą i czuć się dzięki niej spełniona.