BARTOSZ CUDAK: Jak doszło do powołania Śląska Przegiętego w 2018 roku?
PAWEŁ ŚWIERCZEK: Najpierw powstała nazwa, nieco dłuższa niż dzisiaj – „Śląsk święty/Śląsk przegięty”. Był to żart nawiązujący do miejsca, w którym się znajdujemy, i cyklu spektakli „Śląsk święty/Śląsk przeklęty”. Polityka kulturalna Śląska przechodziła wówczas rewolucję, jednak zabrakło w niej reprezentacji śląskich osób queerowych. Przez dwa lata próbowałem znaleźć fundusze na poziomie lokalnym, żeby zainicjować działanie, które wypełniłoby tę lukę, ale bezskutecznie. Udało się wreszcie poza Śląskiem, w Berlinie, gdzie dostałem się do projektu „Dirty Debüt” i zrealizowałem swój debiutancki performans „Wungiel i donga”. Wtedy też założyłem na Facebooku fanpage „Śląsk święty/Śląsk przegięty”, gdzie publikowałem zarówno queerstorie Górnego Śląska, jak i bieżące informacje dotyczące śląskiej społeczności. W lutym 2019 roku odbyło się pierwsze wydarzenie w przestrzeni fizycznej – pierwszy Przegląd Piosenki Przegiętej – dzięki któremu do projektu stopniowo dołączały kolejne osoby, a idea zaczynała się kolektywizować.
Jak w tamtym okresie przeginaliście Śląsk? Eksplorowaliście powszechne wyobrażenie o regionie, czyli górniczą estetykę?
PAWEŁ: Tak. Na początku korzystaliśmy z górniczej estetyki i jej atrybutów. Na przykład w przypadku „Wungla i dongi” zestawiłem pomalowane oko drag queen z czarnym od węgla okiem górnika. Wykorzystałem także górniczy mundur galowy i zrobiłem z niego kostium drag queen z tęczowymi piórami. Takie powierzchniowe zabiegi i operacje na wyobrażeniach zawsze coś odkrywają. Trzeba kopać i fedrować, jak na Śląsk przystało, żeby zobaczyć, co jest głębiej.
Co udało wam się odkopać?
PAWEŁ: Przekonanie, że Śląsk to nie tylko górnictwo.
JUSTYNA GWÓŹDŹ: Że jest on bardzo zróżnicowany i inkluzywny, zwłaszcza jego język.
PAWEŁ: Że jest w jakimś sensie niebinarny, bo złożony z wielu różnych tożsamości i wpływów narodowych, jak niemieckie, czeskie czy polskie. Ta nienormatywność powoduje, że queer i śląskość mają ze sobą wiele wspólnego.
Jednym z pierwszych zadań Kolektywu było zbudowanie przegiętego archiwum przegiętego Śląska.
PAWEŁ: Takie zadanie nigdy nie jest proste, bo – jak pisał José Esteban Muñoz w tekście „Ephemera as Evidence” – nie ma historycznych dowodów na istnienie queerowych żyć z uwagi na ich społeczne, polityczne i kulturowe wykluczanie. Pozostały jedynie efemery, szczątkowe ślady po nienormatywnych osobach, które trzeba umieć rozpoznać, a resztę sobie dopowiedzieć.
Kto na Śląsku jest przykładem takiej osoby?
PAWEŁ: Gustaw Morcinek, centralna postać śląskiej mitologii górniczej. Jego powieść „Wyrąbany chodnik” zainicjowała wyobrażenie o Śląsku jako rejonie górniczym, a w jego książkach, listach czy wspomnieniach odnaleźć można przegięte odwołania, między innymi do Apolla Belwederskiego czy Marii Rodziewiczówny. To queerowe kody przedemancypacyjne. Oczywiście nie identyfikują one Morcinka jako geja, ale pozwalają wiele sobie wyobrazić na jego temat. Budują też inny, bo przegięty kontekst czasów, w których żył.
Co umożliwia rozczytanie takich kodów i odkrycie lokalnych queerowych przodków?
JUSTYNA: Wykonana przez Pawła praca archiwistyczna jest fundamentem, na którym powstaje większość działań artystycznych kolektywu. Dzięki większej wiedzy na temat nienormatywnej przeszłości Śląska możemy realizować projekty poszukujące queeru w nowych przestrzeniach, krajobrazach, miejscach. Ale także prowadzić kampanię świadomościową na temat kultury queer w naszym regionie. Na przykład w zeszłym roku, z okazji miesiąca dumy, razem ze Śląską Opinią zrealizowaliśmy projekt w social mediach poświęcony zwiększaniu świadomości na temat inkluzywności języka śląskiego czy przegiętej historii Górnego Śląska.
Działalność kolektywu określa manifest, w którym zwracacie uwagę na queerowy potencjał śląskiej godki. Na czym on polega?
JUSTYNA: Język śląski zbudowany jest wokół reguł gramatycznych, które – w przeciwieństwie do języka polskiego – umożliwiają mu bycie inkluzywnym. Po polsku nie radzimy sobie często z feminatywami, a co dopiero z formami bezosobowymi, jak neuratywy. Po śląsku dwojanie i trojanie powoduje, że Ślązacy są z natury językowo inkluzywni. Potencjał śląskiej godki polega też, rzecz jasna, na ogromnej różnorodności. Na tym, że każdy mówi po swojemu.
PAWEŁ: Poza tym, kiedy pisaliśmy manifest, zależało nam na podkreśleniu, że język śląski jest żywy i aktualny. Można nim opowiadać nie tylko baśnie z przeszłości, ale też współczesność. Godka miała być więc wytrychem do pokazania, że o lokalnym queerze można opowiadać swoim językiem i po swojemu.
Łączycie śląską godkę z queerową estetyką, by przepisywać lokalne wierzenia i historie. Tym sposobem opowiedzieliście na nowo o śląskiej mitologii („Beboki Horror Drag Show”) czy o Tarnowskich Górach („Przegięte srebro”).
PAWEŁ: To kolejny etap. Przeginamy już nie tylko górników, ale też utopca, meluzynę, beboki, księżnę z Tarnowskich Gór i wiele, wiele innych historycznych i fantastycznych postaci.
JUSTYNA: Chodzi także o zainteresowanie naszych odbiorców lokalnością. Nie wszyscy znają śląską mitologię. Może kojarzą utopca czy beboki, ale panteon przegiętych postaci jest znacznie większy.
Projekt Ogród Balsamiczny II w ramach działań Fundacji Open Space, zdj. Artur Pławski
W tym roku wpisujecie queer w tkankę miejską podczas 5. edycji Przeglądu Piosenki Przegiętej, której towarzyszy hasło „Pōdź na plac”. To zachęta, by osoby przegięte wyszły w końcu z podziemia?
JUSTYNA: Oczywiście: pōdź na plac, my tu som! Queer jest częścią śląskiego społeczeństwa, więc powinien być obecny i widoczny we wszystkich jego miastach i wsiach, w ich architekturze i strukturze społecznej. Dlatego też od tego roku Przegląd odbywa się nie tylko w Katowicach, ale też w Bytomiu i Tarnowskich Górach.
Czy przegięty performans w przestrzeni publicznej mniejszego miasta jest bezpieczny?
PAWEŁ: Dostrzegam ogromną zmianę w postrzeganiu i reprezentacji społeczności queerowej w regionie. Gdy pięć lat temu organizowaliśmy pierwszą edycję Przeglądu, towarzyszył nam strach. Nie można wówczas było „obnosić się” z przegięciem na ulicy. Żeby zagwarantować bezpieczeństwo, byliśmy zmuszeni do funkcjonowania w zamkniętych klubach, a i tak korzystaliśmy ze wzmożonej obstawy na bramce, bo zdarzały się „naloty” homofobów na nasze wydarzenia. Dzisiaj to ustało. Jest bezpiecznie nie tylko na Marszu Równości w Katowicach, ale też w mniejszych miastach, do których sami jesteśmy zapraszani. Ludzie przestali się nas bać.
Czy zmiana świadomości i wrażliwości społecznej przyczyniła się do większego uznania kolektywu przez instytucje publiczne i lokalne władze? To raczej nie przypadek, że Śląsk Przegięty jest częścią starań Katowic i GZM o Europejską Stolicę Kultury.
PAWEŁ: Tak się złożyło, że działania kolektywu najpierw zostały zauważone przez większych graczy za granicą i w innych rejonach Polski, dopiero potem u nas. Mam wrażenie, że często tak jest: jeśli robisz coś nowego, co może budzić kontrowersje, najtrudniej jest przebić się u siebie. Społeczny i polityczny respekt przynosi dopiero uznanie na zewnątrz. W naszym przypadku wiele zmienia również, priorytetowa dla Unii Europejskiej, polityka równościowa. Nie mam pewności, czy zostalibyśmy zaproszeni, by być częścią kandydatury na Europejską Stolicę Kultury, gdyby nie europejskie standardy równego traktowania, które kandydat, czyli Katowice i metropolia, musi wykazać przed komisją.
Jak to się stało, że wydarzenie muzyczne przekształciło się w interdyscyplinarny festiwal?
PAWEŁ: Od początku organizowania Przeglądu miałem marzenie, by rozrósł się on do przegiętej wersji Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Poszło to w nieco inną stronę, ale właśnie o taką festiwalową, wielodniową formę chodziło. Interdyscyplinarny charakter festiwalu wynika natomiast z tego, że wiele osób queerowych niekoniecznie czuje się komfortowo w klubowych przestrzeniach, w których jest głośno i serwuje się alkohol. Od zeszłego roku zdecydowaliśmy się więc organizować pozamuzyczne wydarzenia, które odpowiadałyby na szerokie potrzeby społeczności. Ma być różnorodnie, bezpiecznie i komfortowo dla wszystkich.
Otwarcie Festiwalu Przegląd Piosenki Przegiętej, fot. Michalina Kuczyńska
Przegląd jest również dostępny dla osób z niepełnosprawnością wzroku, a organizowany w Teatrze Śląskim warsztat „Jak robić drag bez wzroku?” był dedykowany tej grupie. To zresztą tylko jedno z wydarzeń w ramach projektu „Pokaż się!”, którego celem jest otwieranie queerowych przestrzeni dla niewidomych i niedowidzących. Skąd pomysł na tę inicjatywę?
PAWEŁ: Z potrzeb naszych uczestników i odbiorców. Po pierwsze, na nasze wydarzenia zaczął przychodzić Jarek Gudowski, aktualny członek kolektywu, który jest osobą niewidzącą i nie mógł w pełni doświadczać tego, co proponujemy. Po drugie, Tara, najstarsza śląska drag queen, honorowa członkini kolektywu, zaczęła tracić wzrok i uzyskała w związku z tym orzeczenie o niepełnosprawności. Po trzecie, gdy organizowaliśmy Akademię Piosenki Przegiętej, pierwszą szkołę dragu w Polsce, jedną z uczestniczek była Mesalina, asystentka osób niewidomych, która chciała udostępnić występ przyjaciołom. Wtedy właśnie zorganizowaliśmy pierwszą w Polsce audiodeskrypcję drag show, która cieszyła się dużym zainteresowaniem. Postanowiliśmy kontynuować ten kierunek rozwoju i pozyskaliśmy grant z ILGA Europe na projekt „Pokaż się!”.
Projekt ten składa się z trzech filarów: wiedza, dostępność, widoczność. Na czym one polegają?
PAWEŁ: Na przeprowadzeniu badań na temat sytuacji queerowych osób z niepełnosprawnością wzroku w Polsce i audytu dostępności działań i ich komunikacji. Na stałym poszerzaniu dostępności naszych wydarzeń dla osób niewidomych i niedowidzących. A także na platformowaniu i wzmacnianiu widoczności i słyszalności queerowych osób z niepełnosprawnością wzroku. W tym celu właśnie organizujemy warsztaty oraz tworzymy serię podcastów, w których osoby te mogą po swojemu opowiadać o swoich doświadczeniach.
Paweł Świerczek, fot. Natalia Kaniak
We wspomnianym już manifeście podkreślacie, że ważne jest budowanie relacji z innymi grupami społecznymi. Czy z tego powodu właśnie organizujecie Ogród Balsamiczny, czyli warsztaty queerekologiczne dla osób seniorskich?
JUSTYNA: Współpraca buduje i pozwala poszerzyć pole oddziaływania naszych przegiętych idei i wartości. Dzięki współpracy z Fundacją Open Space i Muzeum Miejskim w Tychach możemy dotrzeć do seniorów, którzy byli do tej pory dla nas grupą nieosiągalną.
Czym jest Ogród Balsamiczny?
JUSTYNA: To sześciotygodniowy cykl spotkań wokół tematyki ziół i ekologii dla seniorek i seniorów. Tłumaczymy, czym jest queer i jak połączyć go z ekologią, opowiadamy o weganizmie i udowadniamy, że seniorzy jedzą wegańsko i ekologicznie, tylko tego nie wiedzą. Stworzyliśmy też wspólnie książkę kucharską z przepisami z sezonowych warzyw i owoców, odwiedziliśmy Trójkąt Trzech Cesarzy, gdzie rozmawialiśmy o queerekologii, o samej kulturze queer oraz wielokulturowości tego miejsca. Zorganizowaliśmy również Przegięty Salonik Literacki, czyli performatywne czytanie tekstów o tematyce fantastycznej z elementami queerekologii oraz współczesnej liryki queerowej. Teksty były czytane przez członków naszego kolektywu: Patryka oraz Duperellę. Warsztaty zakończyły się otwarciem Ogrodu Społecznego konstruowanego według myśli queerekologicznej oraz podsumowującą rozmową z seniorkami.
Czym właściwie jest sama queerekologia?
JUSTYNA: Nazwa pochodzi z lat 70., ale dopiero niedawno trafiła do mainstreamu i funkcjonuje nie tylko w dyskursie akademickim, ale też w praktyce badawczej czy artystycznej. Queerekologia proponuje, by zatrzymać się, rozejrzeć dookoła i spojrzeć lokalnie na myśl ekologiczną. By zauważyć, że to, czego najbardziej potrzebujemy, znajduje się obok nas, wpisane jest w naszą lokalność. Queerekologia czerpie także z ekofeminizmu i pokazuje, jak przyroda wpływa na życie kobiet. To ostatnie najbardziej interesuje nasze seniorki.
W jaki sposób myśl queerekologiczna może służyć samym Ślązakom? Czy jest przydatna w dyskusji o pogórniczej kondycji Śląska?
JUSTYNA: Oczywiście. Nie można realizować kultury na Śląsku, nie dostrzegając jego natury. Śląsk to naturokultura, w której ziemia i jej złoża odgrywają ważną rolę. Ślązacy mają prawo do tej ziemi, do swojej lokalności. Mają prawo decydować o tym, co ich otacza, a także o tym, co stanie się z pokopalnianymi terenami.
PAWEŁ: Pamiętajmy też, że węgiel jest elementem ekologii. Kopalnie i eksploatacja złóż naturalnych nie oznaczają, że Śląsk jest miejscem wyjętym z natury. Queerowa ekologia jest również o tym, że nie ma podziału na kulturę i naturę, tylko wszystko się przenika.
Czego z okazji szóstych urodzin życzycie śląskiej przegiętej społeczności i samemu kolektywowi?
PAWEŁ: Społeczności życzę otwarcia nowych queerowych miejsc do bezpiecznego spędzania czasu i zabawy. A kolektywowi? Może formalizacji. Otworzyłoby to wiele nowych możliwości, zwłaszcza odnośnie do pozyskiwania funduszy.
Czy sformalizowanie Śląska Przegiętego nie byłoby jednak gestem wbrew jego idei?
PAWEŁ: Dlatego wciąż się nad tym zastanawiam. Bo przecież naszym naczelnym celem jest działanie na rzecz społeczności queerowej, a nie dla ogółu.
JUSTYNA: Z drugiej strony byłby to krok w metaforyczną dorosłość, który otworzyłby wiele nowych kierunków rozwoju. Dlatego życzę kolektywowi rozwoju, ale takiego zdroworozsądkowego. A śląskim przegiętym osobom życzę, by mogły być sobą i by każdy pamiętał, że queer na Śląsku był i jest z nami od zawsze.