wiersze

Dominik Bielicki

Postukiwanie
Januszowi Rudnickiemu skoro świt schodzi do warsztatu
chwilę pokręci coś przy blacie
i zaczyna się postukiwanie
jego rozklepywaka na dwurogu
tymczasem zbiera się załoga
budzi do życia zwijarka walcowa
idą w ruch szczypce nożyce rysiki
obrębiak spęcznia pukluje klepak
równiak prostuje gładzik wygładza
że też tak mu się poszczęściło w życiu
gdy tyle razy myślał że już zginie
a tu dom fach w ręku żywy pieniądz
obiad o pierwszej w garażu wartburg
tak się mordować to on bardzo chętnie
w odbudowanej pięknie Warszawie
nie ma łapanek nie spadają bomby
zaś arkusz pchnięty z odpowiednią siłą
przywiera do gładkiej powierzchni wzornika
gdyż jego naturą rządzą ścisłe prawa
odkłada młotek zamiata opiłki
spokojnie wszystko z tym samym rozmysłem
kto się w tym wprawi i nie da wykiwać
nie będzie chodzić więcej głodny
spod jego domu ciężarówki będą
rozprowadzały rurki leje kształtki
niczym deszczówkę złożone z nich rynny

Artyści i Literaci

Czytam, że Grupa Młodych Artystów i Literatów
zajęła domenę gmail.pl
i nie da się zbyć fistaszkami.

Mieli tę domenę jeszcze przed ogłoszeniem
przez giganta zamiaru wejścia na rynek polski,
niedługo będzie rok. Zaglądam,

a tam wszystko jest: obrazy, prozy, wiersze,
nazwiska i daty. Nie wiem, jak to się skończy,
ale wracam do nich, Artystów i Literatów,

całymi latami. Oto ktoś na kortach
okręca tasiemkę wokół rączki rakiety.
– Owijka mi się, kurcze, spruła – mówi.

I wtedy myślę o tych wszystkich wierszach,
obrazach i prozach, rozkosznie powoli,
i on także zwalnia, jakby się zanurzał

w gorącej żywicy. Już tylko istnieje
jak jego espadryle ciśnięte pod ławkę,
a na ławce jego ręcznik, izotonik.

Cherry

Wydaje się, że wszystko zrobiłem
jak dorosły mężczyzna,
otworzyłem wlew paliwa, nalałem benzyny,

wziąłem puszkę z półki, dobry wieczór,
podałem numer dystrybutora,
zbliżyłem kartę do czytnika,

ale gdy już w aucie otwieram colę
i przykładam do ust, powoli
dociera do mnie ten daleki smak.

Czułem go wcześniej tylko raz
nad bagażnikiem w ciemnej dzielnicy
Nowego Jorku. Dopiero miał nadejść

razem z innymi. I nadszedł, nie powiem,
lecz odtąd skutecznie już omijany,
tani fajerwerk, zbędny ornament,

na który nie miałem więcej ochoty,
ceniąc klasyczną, surową colę.
Musiałem stracić wyczucie koloru.

Odpalam silnik i niezbyt rozważnie
włączam się do ruchu na drodze,
i nawet nie mam gdzie tego odłożyć.

Posydonia

Dziewczyny wyściełają kamienny cypel
grubą warstwą suchej morskiej trawy,
żeby był miękki i można było skakać
do wody z rozbiegu. Pędy posydonii

wyjęte spod spodu są smoliście czarne
i trochę oślizgłe, dlatego dorośli,
chcąc strzelić sobie grupowe selfie,
z pewnym wahaniem wchodzą na cypel.

Widok jest piękny. Fale zatoki
biją o mury z trzynastego wieku.
Dziewczyny sobie nie przeszkadzają.
Jedna nosi, druga uklepuje.

Dominik Bielicki – ur. 1976, poeta i programista. Absolwent studiów matematycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Wydał trzy książki z wierszami: „Gruba tańczy” (2008), „Pawilony” (2017) oraz „Wielki ping-pong” (2023). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia (2018). Współzałożyciel i redaktor wydawanego w latach 2005–2009 postawangardowego czasopisma literackiego „Cyc Gada”.Dominik Bielicki

W 2024 roku rubryka poezji powstaje we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej.

Fundacja Wisławy Szymborskiej