Jeszcze 2 minuty czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Gest Tabaryna; Czysta przyjemność

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Gest Tabaryna
 
 
Obdukcję ciała małego Szymona, znalezionego w kanale w Trydencie w 1475 roku, przeprowadził Tabaryn, szanowany medyk miejski. Zbrodnię opisał w broszurze, którą każdy, kto ma w domu „Żywoty Świętych“ księdza Skargi, może sobie odszukać pod datą 21 marca, jako że ksiądz Skarga żywcem przepisał ją od Tabaryna. Tabaryn oglądał to udręczone ciało i choć jako lekarz niejedno już w życiu widział, musiał być przecież wstrząśnięty. Nie mógł pojąć, kto mógł zrobić dziecku coś podobnego. W protokole obdukcji widać, jak lekarz zmaga się z tym pytaniem. Więcej: widać jak znajduje na nie odpowiedź. Otóż Simonetto jest świętym, udręczonym w imię Chrystusa, o czym jawnie świadczy charakter ran, przypominających rany Zbawiciela, brak znamion rozkładu, a także obecność Żydów w mieście. Ciało męczennika wystawiono na widok publiczny w katedrze, Żydów spalono. W dokumentach procesu trydenckiego obraz jak z „Braci Karamazow“ po śmierci starca Zosimy: lud wali do katedry, aby uwielbić święte szczątki, a stojący najbliżej trumienki sędziowie i biskupi mdleją od fetoru rozkładających się zwłok.

Gesty Tabaryna – wstrząs, obdukcja własnego przesądu, insynuacja – a także gesty społeczeństwa – szok, odmowa rozumienia, ulga po wyroku – powtarzają się pod każdą szerokością geograficzną w sytuacjach, które przekraczają wytrzymałość i przesuwają granice rozumienia. Także w Polsce po katastrofie samolotu, który rozbił się wcale nie pod Smoleńskiem, ale w samym sercu polskiej polityki.

Dlatego „Módlmy się za 96 męczenników. Morderstwo potworne i zaplanowane. Sowieci i kto? Wszyscy pytają, co się stało pod Katyniem?".
Dlatego „Moim zdaniem był to zamach. Zabito prezydenta i elitę kraju“.
Dlatego „Drzewo, o które zahaczył samolot, posadzili Stalin i Beria“.
Dlatego „Wielki ptak metalowy upadnie, a na nim znajdować się będą osoby ważne kraju niezwyciężonego, a na kraj ogarnięty chaosem i żałobą, wrogi najeźdźca ze wschodu uderzy“.

„Klasyczna niemoc i typowo katolicki popłoch poznawczy“[1]? To niezłe, ale zbyt  proste wyjaśnienie. To nie katolicy stanowili większość w Ameryce, która szalała w internecie po 11 września. To nie katolicy zrobili dym wokół katastrofy TWA 800. To pozawyznaniowy „tłum w nas“ (Bruno Schulz) moralizuje i polityzuje nieszczęścia i przyrodę: zatrucie wód, zanieczyszczenie powietrza, śmierć, choroby i powodzie. Co gorsza, polityzuje także ośli upór, nieopowiedzialność i nieuctwo. Nie ma przebacz: każda katastrofa musi zostać wytłumaczona. Każda plaga egipska mniej więcej przypisana. Tymczasem wyjaśnianie katastrof trwa bardzo długo. Rozumiem powody, ale to jest okoliczność tragiczna. Nie wiem, jak ją zniesie polskie społeczeństwo. Co wiem? Przeczytałam w książce, której nikt nie chce przełożyć na polski: „Im większa solidarność między członkami społeczeństwa, tym większy nacisk, by katastrofę naturalną przypisywać nagannemu zachowaniu niektórych jego członków“[2].

Przeczytałam to i zbladłam: cała nadzieja w tym, że nie jesteśmy społeczeństwem solidarnym.


[1] Jerzy Pilch, „Dziennik Jerzego Pilcha“, „Przekrój“, 4/5/2010, s. 74.
[2] Mary Douglas, „Risk and Blame. Essays in Cultural Theory“, London 1992.

Druk ulotny, rysunek z „Kroniki świata“ Hermanna Schedla (1493), tekst pod rysunkiem w średniowiecznej niemczyźnie

Gruneta = Gruneta

Israhel = Izrael

Thobias = Tobiasz

Moyses = Mojżesz

Samuel = Samuel

Simon mr = Szymon męczennik

Mayir = Majer

Angelus = Angelus

Vital = Witalis

Seligman = Seligman



[tekst pod rysunkiem:]

Szymon, świętej pamięci dziecię z Trydentu, 21 dnia marca roku 1475 po Chrystusie w 8. świętym, Wielkim Tygodniu w mieście Trydencie został przez Żydów zabity i męczennikiem Chrystusowym stał się, bowiem gdy Żydzi w mieście onym mieszkający Wielkanoc wedle swego obyczaju obchodzić chcieli, a krwi chrześcijańskiej do swego przaśnego chleba nie mieli, po kryjomu sprowadzili owoż dziecię do domu Żyda Samuela, takim oto sposobem, że trzeciego dnia przed Wielkanocą w czas nieszporów dziecię owo siedziało przed drzwiami ojca swego pod nieobecność rodziców, kiedy zdrajca żydowski Tobiasz podszedł do dziecięcia, co to jeszcze ani trzy razy po dziesięć miesięcy nie miało, przemówiwszy do niego przymilnymi słowy, zaraz je do domu Samuela poniósł. A gdy nastała noc, radowali się pod synagogą Samuel, Tobiasz, Witalis, Mojżesz, Izrael i Majer z przelania krwi chrześcijańskiej. Rozdziali dziecię i szyjkę mu chustką do nosa związali, żeby krzyku jego nie było słychać, i ramionka mu rozpostarli, wpierw mu jego męski członeczek obcięli i kawalątek z prawego policzka i kłuli go wszędzie ostrymi, kolczastymi szpikulcami, szpilami albo igłami, jeden za ręce, inny za stópki trzymający, a okrutnie krew utoczywszy, zaczęli śpiewać pieśń pochwalną i mówić dziecięciu szydercze groźby. Naści, ty powieszony Jezusie, jako nasi rodzice tobie niegdyś uczynili, tako niechaj wszyscy chrześcijanie w niebie, na ziemi i na morzu umęczeni będą, naówczas wytchnął ducha niewinny męczenniczek, Żydzi pośpieszyli na wieczerzę i jedli przaśne z krwią na pohańbienie naszemu Zbawicielowi, a martwe ciało wrzucili do wody płynącej nieopodal ich domu i świętowali z radością swoją Wielkanoc. Strapieni rodzice szukali zaginionego dziecięcia, po trzech dniach znaleźli je w rzece. Gdy wieść o tym dotarła do Johannesa von Salis, szlachetnie urodzonego obywatela Brixii [Brescii – przyp. tłum.], cesarskich praw doktora i naówczas najwyższego podesty, kazał on Żydów pojmać i wziąć na męki, by wedle porządku zeznali, jakim sposobem czyn ten zbrodniczy popełnili, po czym należną karą zostali zgładzeni. Gdy ciało na rozkaz Johannesa Hinderbacha, tamtejszego biskupa, zostało pochowane, zaczęło się niebawem ukazywać w cudownych znakach i ze wszystkich chrześcijańskich okolic zaczęli się ludzie do grobu owego świętego dziecka schodzić, przez co miasto niemało się powiększyło i rozrosło, a tamtejsi mieszczanie wystawili zwłokom piękny kościół.

z niemieckiego przełożyła Barbara Ostrowska




Czysta przyjemność
 
 
Krytyczka o Betlejewskim i Janich: naiwni, zbyt słuszni.

Werdykt: to nie sztuka mieć rację. Racja jest kiczem, jest zbyt przyjemna. Nie rzeczywistość, ale dysonans jest warunkiem prawdy w sztuce. Prawda bez dysonansu jest nieestetyczna.

Cudzą przyjemność krytyczka nazywa kiczem. Własną przyjemność uzależnia od dysonansu i domaga się go od sztuki. Tak uzyskanej przyjemności nie nazywa kiczem.

Od reprezentacji Jedwabnego i Auschwitz oczekuję czystości. To jest moja przyjemność. Samo zjawisko, wystarczająco w głąb oglądane, wyczerpuje pulę dysonansu. Reprezentacja, o ile jest trafna, ma je uzupełnić, nie zastąpić.

Dużo łatwiej napisać na kartce: „Nigdy nie zrobiłem pracy o Holokauście” lub naurągać Betlejewskiemu.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.