Jeszcze 1 minuta czytania

Irena Grudzińska-Gross

TO I OWO:
Elżbieta

Irena Grudzińska-Gross

Irena Grudzińska-Gross

Skąd wiadomo, że się należy do jakiejś społeczności? Odpowiedź jest prosta: pogrzeby. Elżbieta Czyżewska była kimś, kto spajał moją małą nowojorską społeczność. Być może każdy, kto tak radykalnie odchodzi, okazuje się być niezastąpiony, szczególnie na wygnaniu. Ale wątpię, żebyśmy zdawali sobie sprawę póki żyła, że na jej ramionach spoczywała taka odpowiedzialność. Sama by dla siebie nie wybrała roli małego Atlasa. Była indywidualistką i ironistką. I śmiałaby się z wysokiego tonu tych zdań.

Po śmierci, w artykułach i wywiadach, była inaczej wspominana przez mężczyzn i kobiety, przez Polaków z Polski i Polaków, żyjących za granicą. Upamiętniające deklaracje – jak to zwykle bywa – więcej mówiły o ich autorach niż o samej Elżbiecie. Niektórzy jej polscy koledzy po fachu reagowali wzruszeniem ramion: co sobie myślała, ona – aktorka, kiedy wyjeżdżała za granicę? W ich wspomnieniach jej życie jawiło się jako hollywoodzka opowieść o wczesnym sukcesie, który skończył się frustracją i upadkiem. Dla nich jej decyzja opuszczenia Polski była ryzykiem, które się nie opłaciło. Odpowiednią karą za wyjazd.

Oczywiście zupełnie inny był jej obraz wśród współ-wygnańców (używam słowa „wygnanie” – mimo że już wyszło z mody, i słusznie – żeby opisać ludzi, którzy wyjechali za poprzedniego reżimu bez nadziei na powrót). Aktorzy czy nie, wszyscy borykaliśmy się z większymi lub mniejszymi trudnościami, jakoś przecież podobnymi do tych, z jakimi mierzyli się nasi współcześni, którzy nie zdecydowali się wyemigrować. Rzeczywiście, miała wiele problemów z pracą, łatwa kariera, którą zrobiła w Polsce, już się nie powtórzyła. Przyczyn tej frustracji nie należy upatrywać w jej akcencie i kadencji głosu, choć to na pewno ograniczyło ilość ról, jakie mogła odtwarzać. Była niezwykle utalentowana i pracowita, jej profesjonalizm bez wątpienia przezwyciężyłby trudności, gdyby nie uzależnienie od alkoholu. Ci z nas, którzy znali drugą, amerykańską część jej życia, byli świadkami niezwykłej walki, jaką prowadziła, aby pokonać tę zależność. I musieli ją za to podziwiać.

Ale nie chcę opisywać amerykańskiego życia Elżbiety poprzez jej walkę z alkoholem. Spędziła w niej wiele lat, nie mogła wtedy rozwijać się zawodowo. Zawsze jednak pracowała, wtedy i później: występowała w filmach, serialach i w teatrze, często uczestniczyła w wydarzeniach kulturalnych, czytała poezję albo inne teksty. Nie do pomyślenia było wydarzenie jakkolwiek związane z polskością, na którym by się nie pojawiła. Jej głos i wyrazista obecność podtrzymywały naszą społeczność.

Trudno powiedzieć, czy jeśli zostałaby w Polsce, nie musiałaby walczyć z nałogiem i osiągnęła długotrwałą satysfakcję zawodową. Ale wyjechała. Zapewne ze względu na to, że wcześnie została wrzucona w życiową rolę, która musiała jej nie odpowiadać. Sławna scena tańca z „Wszystko na sprzedaż” Andrzeja Wajdy, pokazuje jej opór i alienację w środowisku, z którego miała odejść. Podobnie w jej wcześniejszych filmach – „Rysopisie” i „Walkowerze” Skolimowskiego. Te filmy miały na mnie ogromny wpływ, widziałam je w latach 60. w warszawskim filmowym klubie dyskusyjnym „Zygzakiem”. Pamiętam, że dla nas, uczniów i studentów, była wzorem niezależności i niesubordynacji. I taka pozostała.

W Nowym Jorku funkcjonowała w kilku społecznościach. Miała amerykańskich przyjaciół, którzy zapamiętali ją z uwielbieniem i respektem, chwaląc perfekcyjność jej języka, ciężką pracę i uparte podejmowanie ryzyka. Miała przyjaciół rosyjskich, wygnańców jak ona, dla których jej postać związana była nieodłącznie ze splendorem polskich filmów lat 60. Ukraiński poeta napisał o niej piękny wiersz, znany dramaturg amerykański napisał dla niej sztukę. Wszyscy oni byli nowojorczykami, i ona była prawdziwą nowojorczanką. Więc, w opozycji do bajki o sukcesie i upadku, napisałabym historię jej życia jako historię silnej, bardzo utalentowanej i inteligentnej, niezwykle niezależnej kobiety, która dzielnie i z honorem mierzyła się z nowymi okolicznościami, z nowym życiem.

Kochała miasto, w którym żyła, stała się jego częścią; pracowała kiedy tylko mogła, i pracowała dobrze; szukała duchowego znaczenia życia z powagą, na jaką niewielu stać. Jej życie składało się z poszukiwań i spełnień, z załamań, ale i wielkich intelektualnych przyjemności. Każda rozmowa z nią, każde czytanie albo rola teatralna, nawet niewielka, była wydarzeniem. Będzie pamiętana nie tylko jako wielka aktorka, ale także jako niezwykła osoba, która w życiu wybierała po swojemu i przeżyła je z godnością i odwagą.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.