Jeszcze 3 minuty czytania

Beata Stasińska

NAJWAŻNIEJSZE CZYTAĆ: Poeta w błędzie

Beata Stasińska

Beata Stasińska

Bardzo żałuję, że nie wydałam tej książki, choć dzięki tej okoliczności powrót do Osipa Mandelsztama po przeszło dwudziestu latach jest nieskalany interesem wydawcy. I jest zupełnie nową lekturą. Przygotowany przez Adama Pomorskiego tom „Nieograbiony i nierozgromiony” to wybór wierszy i szkiców, a zarazem wyczerpujące opracowanie życia i twórczości autora słynnego wiersza „Kraj spod stóp się osuwa i czym tu oddychać”, tłumaczonego wcześniej przez Stanisława Barańczaka z rozsławioną w czasach Solidarności i stanu wojennego pierwszą frazą: „Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi…”.

Adam Pomorski jest szczodrym tłumaczem i wyczerpującym egzegetą Mandelsztama. Z opasłego tomiszcza ktoś inny mógłby wykroić kilka tomików poezji, ze trzy prozy, wcale wyczerpującą biografię, a może nawet osobną opowieść o losach rosyjskich pisarzy w stalinowskich czasach. Dzięki wydawnictwu OPEN dostaliśmy wielowątkową opowieść Mandelsztamowskim wierszem i prozą pisaną, i drugie tyle tekstu opracowań do każdego rozdziału życia poety, a także wyczerpujący esej „Życie pośmiertne Osipa Mandelsztama” autorstwa Adama Pomorskiego. Wszystko okazuje się przerażająco dosłownym rozwinięciem słów Mandelsztama: „Ależ tak, za pozwoleniem dajcie mi państwo trafić pod sąd. Proszę za pozwoleniem, wnieść mnie na wokandę. Dajcie mi, że tak powiem, objąć siebie oskarżeniem. Nie odbierajcie mi, bardzo państwa proszę, mojego procesu. Postępowanie jeszcze się nie skończyło i – ośmielam się państwa zapewnić i nigdy się nie skończy. To, co było wcześniej, to tylko uwertura”.

Przyznam, że ponowne czytanie poety jest w moim przypadku przede wszystkim odkrywaniem Mandelsztama-prozaika, który okazuje się niekonwencjonalnym erudytą-eseistą, zabójczo złośliwym obserwatorem literackiej fauny, oryginalnym filologiem, czyniącym z filologii sztukę czytania i rozumienia tekstu.

Przyznam też: nie znałam filipiki przeciwko pisarzom z „Czwartej prozy” ukończonej w 1930 roku, a pisanej w okresie całkowitego poetyckiego milczenia. Tekst stracił nieco na aktualności, bo ani władza tak łasa na pisarzy nie jest, ani nie jest tak wszechwładna, pisarzy zaś na salonach władzy coraz mniej. Niemniej jednak warto przytoczyć choćby taki fragment:
„Pisarze to rasa o wstrętnym zapachu skóry, o najobrzydliwszych tradycjach przygotowywania strawy. Rasa koczująca i nocująca we własnych wymiocinach, wypędzona z miast, prześladowana po wsiach, lecz zawsze i wszędzie lgnąca do władzy, która wyznacza jej miejsce w podejrzanych dzielnicach jak prostytutkom. Bo literatura zawsze i wszędzie spełnia to samo zadanie: pomaga przełożonym utrzymywać żołnierzy w posłuchu i pomaga sędziom rozprawić się z podsądnym. Pisarz to krzyżówka papugi z popem”.
Bezpośrednią przyczyną napisania tych słów było oskarżenie Mandelsztama o plagiat, rzucone w zagęszczającej się atmosferze aresztowań i wyroków śmierci.

Na początku lat 30. Mandelsztam miał już ugruntowaną pozycję wybitnego poety, którego talent prowokował tyleż uznania, co insynuacji i donosów. Życie w permanentnym strachu przed aresztowaniem pogarsza stan psychiczny poety. Na ratunek przychodzi Bucharin, który umożliwia Osipowi i Nadzieżdzie Mandelsztam wyprawę do Armenii, i odsuwa tym samym na czas jakiś groźbę wyroku.

Polski czytelnik ma wyjątkową ucztę, mogąc porównać wydany w 2004 roku przekład Ryszarda Przybylskiego Mandesztamowskiej prozy „W Armenii” z dopiero co wydanym przekładem Adama Pomorskiego. Choćby tak znany fragment z „Czwartej prozy” ma dwa różne brzmienia.

U Przybylskiego:

„Doszło do tego, że pisarskie rzemiosło cenię już tylko za dzikie mięso słowa, za oszalały narost.

I zraniono aż do samej kości
Cały wąwóz krzykiem sokoła.

Oto czego mi trzeba.
Wszystkie utwory dzielę na dozwolone i napisane bez pozwolenia. Te pierwsze to mierność i podłość. Te drugie to ukradzione powietrze. Pisarzom, którzy zawczasu tworzą rzeczy dozwolone, chciałbym plunąć w twarz.”

I w tłumaczeniu Pomorskiego:

„Doszło do tego, że w sztuce słowa cenię tylko dzikie mięso, tylko obłędną narośl:

Aż do kości krzyk sokoła
Rozdarł wąwóz niby ranę.

Tego mi trzeba.
Wszystkie dzieła literatury powszechnej dzielę na dozwolone i napisane bez pozwolenia. Te pierwsze to paskudztwo, te drugie – kradzione powietrze. Pisarzom, którzy pisują utwory z góry dozwolone mam ochotę plunąć w twarz, zdzielić laską w łeb, posadzić wszystkich przy stole w Domu Hercena, postawić przed każdym szklankę policyjnej herbaty i wsunąć w rękę analizę moczu Gornfelda.”

W 1933 roku na jednym z ostatnich wieczorów autorskich doszło do publicznego przesłuchania Mandelsztama z jego stosunku do poezji radzieckiej. Przerażony poeta przerywa wreszcie własne milczenie wykrzykując dwa zdania: „Jestem przyjacielem moich przyjaciół! Jestem współczesnym Achmatowej!”. Krąg się zacieśnia, a Mandelsztam – obok słynnego „wilczego cyklu” – pisze fascynujące eseje „Wokół naturalistów” i „Rozmowę o Dantem”. Antydarwinowska wymowa pochwały wielkich naturalistów z Lamarckiem na czele może być czytana jako tekst quasi-polityczny: jako obrona rozumnej rzeczywistości przed politycznym piekłem stalinizmu, uzasadnianym prawami korespondenta wojennego w świecie natury, którym zdaniem Mandelsztama jest Darwin. Esej o Dantem to kolejna heroiczna obrona: tym razem poetyckiego rodowodu i credo w chwili proklamowania socrealizmu.

16 maja 1934 roku Mandesztam zostaje aresztowany. Śledztwo na Łubiance trwa do 28 maja. W więzieniu poeta podcina sobie żyły, najprawdopodobniej za karę zostaje zamknięty w karcerze. W trakcie przesłuchań ujawniają się zaburzenia psychiczne. W protokole z 25 maja znajduje się charakterystyka poglądów politycznych obwinionego, który przyznaje się do młodzieńczych fascynacji anarchizmem i pracy propagandysty w partii socjalistów-rewolucjonistów. „Rząd sowiecki uważam za rząd uzurpatorów” – zeznaje. Mając do wyboru białych i w konsekwencji emigrację lub Rosję Sowiecką – wybiera Rosję Sowiecką.
Chwilowe fascynacje trockizmem pod koniec lat 20. kończą się kryzysem zaufania do polityki trwającym aż do momentu aresztowania. Mandelsztam przyznaje się do autorstwa „kontrrewolucyjnego paszkwilu” „Kraj spod nóg się usuwa”. Po zmitologizowanej po wielekroć rozmowie Stalina z Borysem Pasternakiem satrapa decyduje się złagodzić wyrok. Poeta wraz z żoną zostają zesłani do Woroneża. W archiwum związku pisarzy udokumentowane są częste wizyty Nadzieżdy, która – błagając o jakiekolwiek wsparcie materialne – groziła samobójstwem swoim i męża.

Klimat zaszczucia i zgrozy gęstniał. Mandelsztam wyjeżdża do sanatorium dla nerwowo chorych, z którego wraca przed czasem z powodu gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia. W zeszytach woroneskich zawierających ostatnie wiersze poety znajduje się bardzo realistyczny zapis ze stycznia 1937 roku:

„Wciąż jeszcze nie samotny, jeszcze nie umarły,
Z żebraczką żoną trwasz w zachwycie”

Chwilę później nazwisko – Bucharina, cichego protektora i ostatniej nadziei Mandelsztamów – trafia na listę wrogów ludu. Rozpoczyna się kolejny rozdział procesów moskiewskich, tym razem „proces alternatywnego antysowieckiego centrum trockistowskiego”, zwanego procesem siedemnastu. Mandelsztam pisze wiersz „Gdybym po węgiel sięgnął dla najwyższej chwały…”, który jest próbą apologii Stalina i ratowania własnego życia. Jest w nim dwuznaczny dwuwers:

„Zuchwalstwem sztuce bliską, snułbym powieść
O tym, kto wydarł świata oś z zawiasów […]”

Poemat jest odą i ukrytą satyrą zarazem. Jego sens nieprzerwanie, wers po wersie, celowo jest zaciemniany. Josif Brodski po latach komentuje: „Gdybym był Stalinem, po Odzie natychmiast posłałbym Mandelsztama pod nóż. Bo zrozumiałbym, że on wniknął, zamieszkał we mnie. I to jest najstraszniejsze, powalające”. Oda określana jest po latach jako „wymęczona”, „wiersz napisany z konieczności”, ale też „szczery nieezopowy panegiryk”. Adam Pomorski zebrał ku nauce i przestrodze wszystkie istniejące interpretacje tego wiersza, który obok kilku – jak o nich pisze Pomorski – „rymowanek” pisanych latem 1937 roku, wierszy mniej lub bardziej propagandowych, miał ocalić poecie życie. Oda, wraz z tą świadomą propagandową grafomanią, jest jedynym dowodem słabości poety i – przywołajmy tu opinie Nadzieżdy Mandelsztam – „próbą gwałtu na sobie, która się nie udawała”.

Ostatni wiersz poety datowany jest 4 maja 1937 roku. Wiosną 1938 roku, w odpowiedzi na donos sekretarza generalnego Związku Pisarzy Sowieckich, zapada decyzja o aresztowaniu Mandelsztama. W uzasadnieniu, oprócz antysowieckich wierszy, podano bezprawne wizyty w Moskwie. Trwają przesłuchania, po czym poeta zostaje zesłany. Umiera w obozie przejściowym pod Władywostokiem 27 grudnia 1938 roku.

Przypomnijmy, co pisał już w 1931 roku:

„Sprawa moja nie wilcza, nie wilczej krwi jestem,
Tylko równy odbiera mi życie.”

Historia pośmiertna twórczości Mandelsztama potwierdza to, co zanotował w „Czwartej prozie”: „Sam czasem jestem ciekaw, czemu właściwie ciągle coś robię nie tak: cóż to za ziółko z tego Mandelsztama, który już tyle lat temu miał coś zrobić, a wciąż jeszcze łajdak się wykręca? Jak długo jeszcze będzie się wykręcał?”.

Zdaje się, że odpowiedź na to pytanie próbował dać Czesław Miłosz, udostępniając pismu „NaGłos” swoją wypowiedź, którą „Gazeta Wyborcza” opublikowała pod nagłówkiem „O Osipie Mandelsztamie”. Polski noblista, powtarzając sądy współczesnych rosyjskich badaczy o fałszywej legendzie poety-męczennika, snuje porównanie twórczości Mandelsztama do trzech wiernopoddańczych ód napisanych przez Dostojewskiego na Syberii. Czyni z autora słów: „Albowiem wolny będzie niewolnik bez trwogi” antypolskiego słowianofila, skłonnego do wiernopoddańczych aktów wobec władcy-satrapy. W wypowiedzi Czesława Miłosza jedno uprzedzenie goni drugie, a nad wszystkim panuje bardzo polska wizja Rosji. Mandelsztam, autor pięknego mini-eseju o Czaadajewie, grzeszy u Miłosza wielkoruskim szowinizmem i sympatiami do bolszewików: „jest typowy dla prawie całej inteligencji, radośnie witającej rewolucję, która miała ją zniszczyć… W młodości Osip Mandelsztam i jego żona rzucili się w rewolucję, działali”.

Miłosz, by podkreślić osobistą i chybioną motywację napisania „Ody do Stalina”, powiadamia, że poemat ujrzał światło dzienne dopiero po śmierci poety. I by dla tych wiernopoddańczych aktów znaleźć wyjątek, podaje błędnie, iż tylko Achmatowa nie popełniła „stalinowskich strof”. W rzeczywistości lista niezłomnych była dłuższa, co nie oznacza, że ci, którzy poddali się terrorowi, zasłużyli na łatwe oceny. Miłosz nie doczytał Mandelsztama, za to przywiązał się do diagnozy „Zniewolonego umysłu” i z niej uczynił obowiązującą wszędzie i w każdym przypadku regułę. Mandelsztam to sowiecki Owidiusz, który wypadł z łask cesarza: „Na wygnaniu nie złorzeczył tyranowi, tylko sobie. Bo w istocie zawsze chciał być bolszewikiem, tylko mu się nie udawało”.

Wielki poeta za karę postanawia odebrać wielkość nieżyjącemu od blisko 60 lat innemu poecie, nazywając jego poezje niezrozumiałą. Samą odę określa jako „obrzydliwy bizantynizm”. Mandelsztam w nieżyczliwej narracji Miłosza wraca do łask, staje się pełnoprawnym członkiem związku pisarzy i jak na pieszczocha systemu przystało – romansuje z fanatyczną wielbicielką Stalina. Nie ze strachu czy całkowitego pogubienia, tylko z samej istoty swej bizantyńsko-niewolniczej duszy. Do obrazu typowego rosyjskiego niewolnika w inteligenckim wydaniu nie pasuje Miłoszowi ani fakt, że od 1934 roku twórczość rosyjskiego kolegi objęta jest proskrypcją, ani świadectwa – choćby we wspomnieniach Achmatowej – wieloletniej materialnej nędzy, zaszczucia i nasilających się objawów choroby psychicznej poety. Na szczęście wypowiedź Miłosza spotkała się w Polsce z natychmiastową repliką. Nie przestaje ona jednak po latach dziwić zarówno uproszczeniami, jak i łatwością wydawania niesprawiedliwych ocen, dyktowanych w dużej mierze przywiązaniem do własnych wizji Rosji i komunistycznego zniewolenia.

I pomyśleć, że gdzie indziej Czesław Miłosz pisał o dziwnym przypadku, jaki rządzi losami poetów i pisarzy z tej części świata, który sprawia, że urodzony w Warszawie w żydowskiej rodzinie Osip Mandelsztam zostaje najwybitniejszym rosyjskim poetą XX wieku, a urodzony w Łodzi w żydowskiej rodzinie Julian Tuwim – wybitnym poetą polskim.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.