CHOPIN:
Według Marii João Pires

Tomasz Cyz

Portugalka gra Chopina niespiesznie, lekko, delikatnie, zmysłowo. Gra tak, że zatrzymuje się czas

Jeszcze 1 minuta czytania

Nigdy chyba nie przypuszczałem, że tak bardzo polubię muzykę Chopina. Zresztą, nie wiem nawet, skąd brało się uprzedzenie (z buntu? z natury? z Gombrowicza? Pamiętacie to: „Szopen z Mickiewiczem służą wam tylko do uwypuklenia waszej małostkowości – gdyż wy z naiwnością dzieci potrząsacie przed nosem znudzonej zagranicy tymi polonezami po to jedynie, aby wzmocnić poczucie własnej wartości i dodać sobie znaczenia. Jesteście jak biedak, który chwali się, że jego babka miała folwark i bywała w Paryżu”. Zawsze genialne.)

I nagle stało się. Pierwszy był Piotr Anderszewski. I Chopin (a może jednak Szopen?) obnażony, rozsadzony od środka, Chopin-nie-Chopin. Anderszewski zagląda bardzo głęboko, walczy, zawiesza, przyspiesza, drapie. A przy okazji tworzy całość (7 mazurków, 2 ballady, 2 polonezy) gęstą, zwartą, o czytelnej narracji, której kulminacją są polonezy – niemal traktaty o polskości, zagrane z całą bezwzględnością i konsekwencją rubato.

Potem były kolejne nagrania z serii „The Real Chopin” Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, kolejne koncerty na historycznych instrumentach, kolejne recitale Anderszewskiego, lekki dystans do nagrań Rafała Blechacza (co ja poradzę: „Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca”…).

I teraz kolejne olśnienie. Pochodząca z Portugalii Maria João Pires gra Chopina niespiesznie, lekko, delikatnie, zmysłowo, używając znanego sobie tylko tanecznego rubato (posłuchajmy Mazurka op. 59 nr 1, a zrozumiemy lepiej, na czym polega polska zmienność nastrojów; z wizyty w Portugalii przed kilku laty zapamiętałem zwłaszcza słowa mówiące o podobieństwach ich i nas – teraz wiem skąd one…). Gra tak, że zatrzymuje się czas, a wszystkie osiem kategorii, które tak mozolnie próbuje zapamiętać Jaś, staje się wyraźniejsze, jaśniejsze – a zwłaszcza „(2) przebieg wahadłowy (fala, oscylacja, rozkołysanie)” oraz „(7) blask (lśnienie, iskrzenie, harmonia półprzezroczysta, eteryczność)”.

Maria João Pires, „Chopin”.
2 CD, Deutsche Grammophon 2009


Pires wybrała dzieła, które Chopin pisał w ostatnich latach swojego życia – między rokiem 1844 (kiedy powstała otwierająca dwupłytowy album III Sonata fortepianowa) a 1849 (rokiem śmierci, rokiem choćby zamykającego całość Mazurka op. 68 nr 4).

Właśnie Mazurek f-moll – ostatni w ogóle utwór Chopina. Pamiętam u Anderszewskiego to przeczucie końca, choć jednocześnie z tych dźwięków biło przedziwne światło, miękkość wiecznego snu, który nigdy się nie skończy, którego nie trzeba się bać, który jest jak poranek. Maria João Pires każdą nutą, każdym dotknięciem klawiszy zdaje się zastanawiać, co jest (będzie) dalej. Co może być. Cisza? Wieczne nic? Muzyka trwa, płynie, tak od niechcenia (chciałbym umieć pisać tak od niechcenia…), nie chce się (nigdy) skończyć, powraca, odchodzi, tak nagle gaśnie… Repeat. Cisza? Wieczne nic? Muzyka trwa, płynie, tak od niechcenia, nie chce się nigdy skończyć…


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.