Kostia Berezin, „Buty Mesjasza. Traktat o podniesieniu rzeczy zdegradowanej”

Paweł Orzeł

Degradacja kamienicy oraz życia mieszkańców wpleciona jest w trudne do opisania procesy rządzące wszechświatem, który wciąż się zmniejsza i stygnie. Na to ludzie nie mają żadnego wpływu i mogą jedynie kontemplować przebieg tej powolnej agonii

Jeszcze 1 minuta czytania

„Oto Ewangelia brzydoty, pieśń pochwalna ku czci śmietniska i abnegacji, żałosna apologia sponiewieranego złomu, preambuła do defektologii” – te słowa najlepiej oddają charakter niecodziennej książki – „Butów Mesjasza” Kostii Berezina (zm. w 1943 roku). Ale dziwność ta nie opiera się ani na tematyce dzieła, ani na barwnym, wyolbrzymiającym schulzowską manierę języku. Najbardziej kuriozalną rzeczą wydaje się droga, którą to dzieło musiało pokonać, by trafić do rąk współczesnego czytelnika.

Kostia Berezin, „Buty Mesjasza. Traktat o podniesieniu
rzeczy zdegradowanej”
. Tłum. Paweł Laufer, Wydawnictwo
Forma, Szczecin, 102 strony, w księgarniach od listopada 2010
Prawdziwym bohaterem powieści nie jest Niusia – przewodniczka, ani narrator – malarz, wykonujący drobne, bezcelowe prace naprawcze. Prawdziwym bohaterem „Butów Mesjasza” jest kamienica na Krakowskim Przedmieściu 59 w Lublinie; kamienica i wszystkie przedmioty w niej się znajdujące. Ściślej rzecz ujmując – jest to rudera, która najlepsze dni ma już bezpowrotnie za sobą, a w jej wnętrzu panuje niebezpieczny dla zdrowia i życia ludzi rozgardiasz. Ten budynek to miejsce, w którym do głosu dochodzą niepotrzebne, stare, zniszczone lub od dawna nieużywane przedmioty: od wazonów, narzędzi, lamp, po strzępy gazet.

Szczątkowa fabuła, nieciekawe, codzienne zdarzenia są wyłącznie pretekstem dla bujnych opisów tych zdegradowanych przedmiotów. A każdy z nich przywołuje wiele historii – pięknych, strasznych lub dziwacznych. Świat rzeczy jest labiryntem, w którym ludzie mogą zgubić się, przepaść na wiele dni, a w końcu również zwariować. Nic w tym dziwnego, skoro w każdej, nawet pozornie najbardziej bezwartościowej materii, odbija się ogrom wszechświata. Wszystko jest ze sobą powiązane, każdy gest, czyn, słowo zostaje „zapisane” i wyrzucone na to wysypisko wspomnień – swoistych świadków przeszłości.

W budynku rozpoczęły się procesy, których nie można zatrzymać – remont nie przynosi żadnych efektów, farba odchodzi od ścian, dziur nie da się zalepić. Degradacja kamienicy oraz życia mieszkańców wpleciona jest w trudne do opisania procesy rządzące wszechświatem, który wciąż się zmniejsza i stygnie – kończy. Na to ludzie nie mają żadnego wpływu i mogą jedynie kontemplować przebieg tej powolnej agonii:

„Jak pięknie i gorliwie to widziałem. Tak, że całe moje ciało ogarnął żal i zachwyt, który bolał mnie w płucach. Stałem się oto świadkiem hałaśliwej manifestacji rozkładu rzeczy, iluminacji zdegenerowanej butaforii.”

Paradoksalnie dopiero w tym stanie rzeczy ukazują się takimi, jakimi są naprawdę. Istnieje także druga strona tego zjawiska – niepostrzeżenie pojawia się siła wyobraźni, która pomaga człowiekowi te rzeczy przyswoić:

„Oto schronisko fantazji! Matecznik halucynacji i baśniowych fabuł, które w niespożytych aktach dzieworództwa plenią się bujnie i zapamiętale. Oto siedlisko form wysublimowanych, nieuchwytnych tworów, fantasmagorycznych widziadeł, które kłują z żyznej ciszy i z toni półmroków, a potem rosną w wielkie, rozwichrzone bujdy, w sugestywne mistyfikacje i z użyciem forteli, trików oraz kantów za wszelką cenę pragną legitymizować swoją realność.”

Książkę wieńczy równie dziwaczne posłowie – objaśnienie kim był Kostia Berezin – „Apendyks”. Nie trzeba jednak wyjątkowo przenikliwego i krytycznego umysłu, by nabrać podejrzeń. Paweł Laufer – oficjalnie tylko tłumacz i redaktor książki – „na ile jest w stanie”, opisuje życie Berezina oraz wydarzenia, które sprawiły, że odnalazł rosyjskojęzyczny rękopis „Butów Mesjasza” w Bibliotece Petersburskiej. Laufer nie zadał sobie jednak trudu, by przekonać uważniejszych czytelników. Próbie uwierzytelnienia postaci Berezina brakuje systematyczności. I staje się rzecz dziwna, być może nawet przez Laufra niezamierzona – książka, która opowiada o rozpadzie, niszczeniu, sama na swój sposób ulega przyspieszonej degradacji. „Buty Mesjasza” zaczyna się niestety po lekturze „Apendyksu” inaczej postrzegać, niektórych podejrzanych konstrukcji językowych lub nietrafionego doboru wyrazów nie można już tłumaczyć manierą autora lub usprawiedliwiać brakiem doświadczenia tłumacza-amatora.

Na szczęście książka stawia przed odbiorcą jeszcze jedno wyzwanie. Daje możliwość skonfrontowania się z ideą autora nieznanego – tu „Kostii Berezina”. I pojawia się szereg dobrze znanych, nieco już zdegradowanych, pytań...


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.