Jeszcze 2 minuty czytania

Paweł Dunin-Wąsowicz

TRUMIENKA Z PIOSENKAMI:
Realizm kapitalistyczny

Paweł Dunin-Wąsowicz

Paweł Dunin-Wąsowicz

Debiutując tym cyklem w dwutygodnik.com, zakończyłem swój pierwszy tekst wspomnieniem piosenki „Marymoncki Dżon”, którą przypisałem Elektrycznym Gitarom – w rzeczy samej, Kuba Sienkiewicz nagrał ten utwór z Gitarami, ale piosenka pochodzi z repertuaru zespołu Trawnik, a tekst o problemach handlarza posiadającego swój stragan na targowisku pod Halą Marymoncką napisał jego wokalista Krzysztof Bień.

No i właśnie, pochodzi on z epoki transformacji ustrojowej, której odbicia będę tu śledził. Z jednej strony początek lat 90. to właśnie czas rozwoju drobnej przedsiębiorczości, z drugiej – redukcje, zamykanie zakładów pracy i bezrobocie jako takie. Muniek Staszczyk, pisząc ponad dwadzieścia lat temu piosenkę „Na bruku” (wyszła na płycie „Pocisk miłości”) odwoływał się do doświadczeń robotnika ze sztafażem patrialchalnej kultury proletariackiej, gdzie żona przynosi buty mężowi wychodzącemu do pracy, ale z uwagi na jej brak „ty zamiast butów przyniesiesz mi miłość”. Szczerze mówiąc, konkretnej pracy raczej brak w polskich piosenkach rockowych od zawsze. Owszem, na początku lat 80. w „Prywatce” Oddziału Zamkniętego pojawiały się słowa „znów do biura, czeszesz pióra”, ale podmiot liryczny zdecydowanie wolał być sobą – w „Obudź się” tegoż Oddziału i „Autobiografii” Perfectu wykonuje zawód estradowego muzyka szlajającego się po hotelach i wielbionego przez fanów, stawianiem martenowskich pieców to mógł się zajmować w najlepszym razie jego ojciec. Za to Piotr Klatt w „Stańcie przed lustrami” Róż Europy zwracał się do studentów uniwersytetu i robotników Huty Warszawa, zaś w „Alejach Jerozolimskich 88” wyrażał swoją pogardę dla mnożących się jeszcze przed przełomem politycznych drobnych handlarzy „parówkami i sprośnymi obrazkami”. Wręcz antycypował powrót kapitalizmu:

To oni moja siostro za nasze pieniądze
Uprawiają miłość i konsumują dobra
Które my wytwarzamy w swojej dobroci
A oni nam je zabierają (...)
I my moja siostro tacy bezbronni
Przez dziurkę od klucza podglądamy
Czy zostaliśmy już kupieni
Czy może jesteśmy sprzedawani
Zapytaj swojego kochanka
On ci powie, że powinno być inaczej.

Zastanawiam się, jak by piosenka ta zabrzmiała, gdyby zechciał ją przypomnieć obok własnych tekstów Pablopavo, którego trzeci autorski album (ale tym razem nie jak „Telehon” i „10 piosenek” z Ludzikami, lecz z Praczasem, bardziej elektro) „Głodne kawałki” właśnie się w grudniu ukazał. Jest bowiem na nim choćby piosenka „Kupuj”, ironiczna wyliczanka wszystkiego, co można kupić wskutek nachalnej reklamy, zakończona jakże podobnym do „Alej...” Klatta przesłaniem – „a gdy już wszystko kupisz, po prostu do mnie nie dzwoń”. I przychodzi refleksja, że właśnie porównując piosenki Róż i Pablopavo można dobitnie zobaczyć to, co się w Warszawie przez te dwadzieścia parę lat dokonało (to, że na „robotniczej Woli” pracuje już tylko jedna fabryka – Polfa, o czym akurat nie ma w piosenkach nic). To, że niemal wszyscy bohaterowie warszawskich piosenek Pablopavo zajmują się handlem, a nie ma wśród nich żadnych robotników Huty Warszawa.

Pablopavo jest wybornym obserwatorem, małym realistą, opisującym handel na wszystkich poziomach. Jako ekspedientka w tekstylnym pracuje Aneta („Aneta ucieka” z „10 piosenek”), studentka sprzedająca ciuchy brzydszym dziewczynom. Jako ekspedientka w kosmetykach – bohaterka utworu „Z fartem dziewczyna” („Telehon”), na wynajmowane mieszkanie wydająca trzy czwarte swej pensji. Handlem detalicznym (i hurtowymi uśmiechami do dziewcząt), ale na własny już rachunek, zajmuje się Janek, bohater melodramatu „Warszawa Wschodnia”  („Telehon”), na dworcu sprzedaje zdezaktualizowane numery czasopism z filmami. Deweloper korumpuje urzędników, aby zarobić na apartamentach budowanych w miejscu burzonych kamienic („Telehon”). Hurtownię prowadzi tytułowa postać z piosenki „Jurek Mech”  („Telehon”), a najwięcej radości dają Jurkowi dokonywane oszustwa. Transakcją handlową jest w końcu także sprzedaż marihuany opisywana w „Warzywniaku” („10 piosenek”). Wreszcie najnowsze „Szpilki” z „Głodnych kawałków” to również biznes na krawędzi prawa:

zainwestował za jej łóżkowym podszeptem
z jednym z jej starych kumpli zyski były pewne
w skrócie na paliwach vacie i celnikach
zarabiali krocie zły zegar cicho tykał.

Najbardziej efektowny lirycznie nowy utwór to z kolei „Stówa”, której bohaterka tytułowa to banknot „z Jagiełło Władkiem” przechodzący z rąk do rąk.

Jest też na „Głodnych kawałkach” piosenka „Nie ma roboty”. Parę miesięcy temu czytałem w internetowej Krytyce Politycznej felieton, którego autorka potraktowała dosłownie piosenkę „Oddajcie kino Moskwa” z „10 piosenek”, z czym jakoś nie mogłem się zgodzić, bo słyszałem w niej raczej rozpaczliwą tęsknotę za odchodzącą młodością Pablopavo, który osiągnął właśnie wiek Chrystusowy. „Nie ma roboty” może spotkać podobnie dosłowna interpretacja. Bo tak: utwór ma strukturę opartą na Kazikowym bodaj patencie „zlewu” –  jest wyliczanką durnych tematów medialnych, puentowanych na koniec każdej zwrotki stwierdzeniem (na różne sposoby), że nie ma tu pracy dla młodych ludzi. Na przykład:

tańce na lodzie, którego je Doda
i telefony za grosze na tacy
warto rozmawiać i co z tą Polską
dla młodych ludzi nie ma tu pracy



I ta prostsza możliwość interpretacyjna jest taka, że ten właśnie ważki problem społeczny artysta przeciwstawia bzdurom wypełniającym brukowce drukowane i elektroniczne. Ale ja słyszę to inaczej – że mantra o braku pracy dla młodych ludzi jest takim samym składnikiem medialnej sieczki. I że z powtarzania tej wieści wynika tak samo niewiele, jak z tego, kto ma trzy koty i ładnie będzie wyglądał w „Gali”. A zdecydowanie ciekawsze jak dla mnie bywa opisywanie kogoś, kto – jak tytułowa „Natalia” z piosenki z drugiego albumu Sidneya Polaka – otrzymawszy pierwszą pracę staje się poniekąd kimś innym niż był wcześniej. Nie przez ogólnikowych „młodych ludzi”, ale jednostkowe konkrety z zaskakującej perspektywy – właśnie jak kiedyś „Butelki” Sidneya Polaka, gdzie narratorkami były stojące na śmietniku flaszki, które mogły też zainspirować Pabblopavo do napisania tak „Piosenki ze śmieci” („Telehon”), jak i „Stówy”.

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).