NASŁUCH:
Allegro ma non troppo
Zaczyna się od szmeru miotełek po werblu, intensywnego pulsu, potem fortepian. I głos.
„Jesteś piękne – mówię życiu –
bujniej już nie można było,
bardziej żabio i słowiczo,
bardziej mrówczo i nasiennie.
Szarpię życie za brzeg listka:
przystanęło? dosłyszało?
Czy na chwilę, choć raz jeden,
dokąd idzie – zapomniało?”.
Słowa Wisławy Szymborskiej śpiewa Stanisław Sojka; próbując im dorównać, dotknąć ich nieśmiertelności. Jest blisko. Pozwala sobie nawet na niewielką zmianę, oboczność („nigdy bym nie uwierzył(a), / gdybym się nie urodził(a)!”), cały czas dokonując – bez szkody – wyboru wersów.
Jeszcze krótkie zatrzymanie:
„Zabiegam mu drogę z lewej,
zabiegam mu drogę z prawej,
i unoszę się w zachwycie,
i upadam od podziwu”.
I coda, powtarzająca quasi refren („Szarpię życie...”). Ten wiersz, ta piosenka, jest gorącą pochwałą życia; jego chwilowości i ulotności, naturalności („polny konik”, „leśna jagoda”) i piękna.
Tytuł brzmi: „Allegro ma non troppo”. To termin muzyczny, oznaczenie tempa (w wolnym tłumaczeniu: „szybko, nie za szybko”, albo: „szybko, ale nie za bardzo”). Pomyślałem sobie o nim, obserwując medialny spektakl w pierwszych godzinach po śmierci Poetki. Dziesiątki (jeśli nie setki) materiałów jakby za wczasu przygotowanych, czekających na klawisz „enter” (między nimi ten, świadczący tylko o tym, że „pamiętamy i będziemy pamiętać!”. Horror, bez vacui).
Późnym wieczorem 1 lutego napisałem do Katarzyny Zimmerer, czy nie skreśliłaby dla dwutygodnik.com wspomnienia. Odpisała, że potrafi w tej chwili tylko gapić się w swój telewizor; przedmiot, który Ją (Poetkę) zdumiewał. „Raz – czytam – w zadziwieniu zapytała: «jak możesz mieć coś tak osobliwego?»”.
Chciałbym umieć się tak dziwić. Zwłaszcza w tempie allegro ma non troppo...