Jeszcze 1 minuta czytania

Tomasz Cyz

NASŁUCH:
Radość muzyki

Tomasz Cyz

Tomasz Cyz

Czy istnieje radosna muzyka? A muzyka smutna? Czy da się tymi kategoriami w ogóle opisać świat dźwięków?

Czy do końca radosna jest uwertura do „Don Giovanniego” Mozarta (najpierw posępne andante w d-moll, potem skoczne allegro w D-dur), która otwiera przed nami opowieść o wiecznym potępieńcu?

Albo czy prawdziwie smutny jest śpiew Orfeusza u Glucka, kiedy pyta: „Que farò senza Euridice?” (fr. „J'ai perdu mon Eurydice”). Pyta w chwili bezgranicznie smutnej, w rozpaczy, a przecież śpiewa tak lekko, jakby się przypadkiem cieszył.

Czy sarkazm Szostakowicza podszyty jest tylko grozą, czy również śmiechem? Czy melancholia Mahlera (albo takiego Janáčka) jest lekiem na rozpacz, czy także chichotem z losu?

Opowiadała mi kiedyś Ewa Bieńkowska, że jak odczuwa coś na kształt depresji, to nie może słuchać muzyki. W ogóle. Opowiada Paweł Mykietyn, że kiedy ostatnio pracował z Małgorzatą Szumowską nad muzyką do jej nowego filmu („Nowhere”), i zaprezentował pierwsze próbki dźwięków, reżyserka powiedziała, że muzyka może zmienić wszystko. Wszystko?

I jeśli prawdą jest, że „każde dobrze wzięte wysokie C obala teorię, wedle której jesteśmy nieodpowiedzialnymi marionetkami w teatrze losu i przypadku” (W.H. Auden), to może jest też i tak, że muzyka nie ma jednego tonu. Raz zabrzmi nam smutno, a raz wesoło, raz uniesie, a innym razem zdołuje. Zależnie od pogody (ducha) na przykład.

Na przykład taka. Co czujesz?

1273





Nagranie pochodzi z płyty „Mykietyn. Muzyka. Teatr”, wydanej przez TR Warszawa i Nowy Teatr. Dziękujemy kompozytorowi i obu teatrom za możliwość publikacji fragmentu.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.