„Egisto” Cavallego  w Opéra Comique

„Egisto” Cavallego
w Opéra Comique

Stanisław Suchora

„Egisto” otrzymał swoją nową postać sceniczną w Paryżu pod okiem młodego reżysera Benjamina Lazara. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z historyzującą tendencją, której dominantą była mocna charakteryzacja śpiewaków i stroje z epoki

Jeszcze 1 minuta czytania

Muzyka dawna zdominowała początek nowego sezonu w paryskiej Opéra Comique. Jej pierwsze trzy produkcje to kolejno „Amadis de Gaule” Johanna Christiana Bacha, „Egisto” Francesca Cavallego oraz wznowienie święcącego od 2008 roku triumfy „Dido and Eneas” Henry’ego Purcella w świetnej inscenizacji Deborah Warner.

 

Pier Francesco Cavalli „Egisto”. Vincent Dumestre (dyr.), Benjamin Lazar (reż.), Orchestre le Poème Harmonique, Opéra Comique, premiera 1 lutego 2012.

Przypadek sprawił, że tylko w tym roku paryska publiczność będzie mogła porównać „Egisto” Marazzolego (Théâtre d’Athenée, dyr. Jérôme Correas, reż. Jean-Denis Monory) z utworem Cavallego, a także poznać nową inscenizację „La Didone” w Théâtre des Champs-Elysées (dyr. William Christie, reż. Clément Hervieu-Léger).

„Egisto”, napisany do libretta Faustiniego, miał premierę w 1643 roku w legendarnym Teatro di San Cassiano – pierwszym w historii publicznym teatrze operowym. Odniósł tam wielki sukces, co było z pewnością zasługą zarówno muzycznego talentu Cavallego, jak i jego wyczucia ówcześnie panującej mody (librecista i kompozytor z lekkością nawigują między tragizmem i sytuacjami komicznymi, a dla zaspokojenia dumy obywateli tracącej na znaczeniu Republiki Weneckiej akcja osadzona została na jońskiej wyspie Zakunthos, wówczas jeszcze pod dominacją miasta dożów).

Cyril Auvity, Isabelle Druet, Anders J. Dahlin, Marc Mauillon

„Egisto” w Paryżu otrzymał nową postać sceniczną pod okiem młodego reżysera Benjamina Lazara. Spektakl ten stylistycznie był wyraźnie bliski wystawionemu w Opéra Comique „Cadmus et Hermione” (2008): po raz kolejny mieliśmy do czynienia z historyzującą tendencją, której dominantą była mocna charakteryzacja śpiewaków i stroje z epoki (przygoda Francuza z reżyserią à l'ancienne sięga 2004 roku, kiedy to wystawił „Mieszczanina szlachcicem” Moliera – tego samego zresztą, którego polska publiczność mogła zobaczyć w krakowskim cyklu Opera Rara w 2009 roku). Scena zanurzona jest w półmroku: Lazar opiera się bowiem w znacznej mierze na naturalnym oświetleniu ogniem. Porównania z poprzednią produkcją nie mogą w żadnej mierze być wyrzutem – reżyser, wypowiadając się w swoim własnym języku, zdołał włączyć się w dyskurs muzyczno-literacki Cavallego i Faustiniego.

Anders J. Dahlin, Isabelle Druet

Libretto napisane jest według wielokrotnie powielanego i odmienianego schematu: po powrocie z niewoli Egisto pragnie odnaleźć swoją ukochaną Clori, która jest już jednak związana z młodzieńcem o imieniu Lidio; ten zaś był narzeczonym Climene, która pojawia się na wyspie wraz z Egisto... W historię – która, jakkolwiek z perypetiami, kończy się dobrze – zamieszani są także Wenus, Amor i Apollon. Całość podszyta jest lekką ironią, która odsłania się zwłaszcza w wypowiedziach bohaterów na temat kondycji przedstawicieli płci przeciwnej (zrazu przypomina się o ponad 100 lat późniejsze „Così fan tutte” Mozarta).

Zawarty w tekście opery erotyzm przypuszczalnie był kolejnym ukłonem w kierunku XVII-wiecznej publiczności, a w interpretacji Lazara skłania do zapytania, czy mowa jest o miłości, czy tylko o młodzieńczej namiętności. Zmienność i ulotność uczuć została odpowiednio zobrazowana – w toku całego spektaklu wycofane na drugi plan postaci to zapalały, to znów gasiły świece oświetlające ruiny rotundy na obrotowej platformie. W pierwszym akcie, kiedy zawiązuje się akcja, ze sceny kilkakrotnie bucha ogień, co wyraźnie ilustruje płomienne deklaracje uczuć protagonistów. Niby tautologia, a inteligentna.

„Egisto” rozpoczyna prolog, w którym Noc zapowiada atak na drugą półkulę, gdzie obecnie triumfuje Aurora, jej odwieczny wróg. W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, jakbym słuchał nieszkolonego głosu, po sekundach dezorientacji nabrało to jednak autentycznego włoskiego posmaku. Poprzez łączenie estetyki popularnej canzony czy commedia dell'arte z operowym brzmieniem, śpiewacy przywołali werystyczne eksperymenty zespołu L'Arpeggiata. Spośród dobranych do tej produkcji głosów nie potrafiłbym wskazać wyraźnie silniejszych elementów: wszyscy śpiewali dobrze, umieli grać głosami w muzykę dawną.

Marc Mauillon

Na wielkie uznanie zasługuje przede wszystkim Orchestre le Poème Harmonique prowadzona przez Vincenta Dumestre. Dzięki niej odkryłem piękno nie znanej mi dotąd partytury Cavallego. Zespół, kierowany przez grającego czasem na teorbanie dyrygenta, dysponuje pełnym i plastycznym brzmieniem, które wzbogacone dwoma klawesynami świetnie wspiera akcję sceniczną. Czy „Egisto” Lazara i Dumestre'a jest odkryciem? Od strony muzycznej – jak najbardziej. Scenicznie – nie. Zresztą może nie ma takiej potrzeby – o wszystkim opowiedzieli już Faustini i Cavalli, a spektakl Lazara chce po prostu cieszyć oczy. To w tym przypadku w zupełności wystarczy.

Anders J. Dahlin, Isabelle Druet


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.