Jeszcze 1 minuta czytania

Jakub Socha

SAM NIE WIEM:
Zakonnica z pałacu

Jakub Socha

Jakub Socha

Przychodzi dziennikarka do reżyserki na wywiad i dostaje kawę w miseczce. Zagadkę miseczki rozwiązuje kilka miesięcy później redaktorka wywiadu, mówiąc, że w ten sposób pije się kawę we Francji. Bohaterka wywiadu nie jest jednak tak pretensjonalna, żeby specjalnie – szczególnie w Polsce – podawać kawę w miseczce, w ogóle nie jest frankofilką, nie przepada za Francją, dużo bardziej lubi na przykład Polaków, którzy na robotach we Francji krzyczą do Francuzów w swoim ojczystym języku: „Co się kurwa gapisz?”. Podczas autoryzacji wyjaśnia dziennikarce, że miseczka wzięła się po prostu z braku kubka. Wszyscy milczą o filiżance – stara, dobra filiżanka nie mieści się w poetyce książki „Kino to sztuka przetrwania”, będącej zapisem wywiadu-rzeki, który Małgorzata Szumowska udzieliła Agnieszce Wiśniewskiej. Niedawno wydano go w wydawnictwie KP w „serii z różą”. Ta róża to wcale nie żart, nie ma w niej nic z ironii, w rozpoczynającej całość anegdocie zresztą też nie.

Na kawę dziennikarka odpowiada gestem, dystans do siebie to ostatnia rzecz, o którą moglibyśmy ją podejrzewać. Wiśniewska przychodzi na pierwsze spotkanie z prezentem – swoją książką o Henryce Krzywonos, która, jak rzeczowo zauważą, jest bardzo dobra. Szumowska dziękuje autorce, mówi, że przeczyta, następnie komplementuje siłę bohaterki, dziennikarka zaś wychwala jej odwagę.

Kilkadziesiąt stron dalej powróci raz jeszcze Krzywonos. Najpierw Wiśniewska dzieli się z Szumowską rozpoznaniem: „to co robisz, i to, jak to robisz, musi być ze sobą nierozerwalnie związane”. Reżyserka zgadza się z tym całkowicie, przekonuje, że nie znosi tych filmowców, którzy tylko siedzą na krzesełkach, deklaruje, że na planie filmowym zawsze sama nosi kable. Po jej wypowiedzi dziennikarka mówi: „Ja zawsze noszę książki, gdy przyjeżdżają z drukarni. Podczas premiery biografii Henryki Krzywonos wypraszałam dziennikarzy z NWŚ. Wszędzie wchodzili i szukali Krzywonos, żeby nakręcić setki. I byli dość nachalni, taką mają pracę. Po konferencji prasowej wyrzucony przeze mnie dziennikarz robił ze mną wywiad dla jakiejś telewizji. Był bardzo miły, popatrzył na mnie i mówił: «To pani napisała tę książkę? A ja myślałem, że pani tu porządku pilnuje»”. Reżyserka reaguje na anegdotę z entuzjazmem, stwierdza, że Wiśniewska nadawałaby się do jej ekipy i wyznaje, że zawsze miała wielki szacunek do technicznych.

W książce „Kino to szkoła przetrwania”, inaczej niż w większości wywiadów, mamy nie jedną, a dwie bohaterki: osobę wywiadującą i osobę wywiadowaną; młodą działaczkę i starszą od niej o kilka lat reżyserkę filmową. Ta pierwsza bez przerwy wychwala swoją organizację, zawsze znajdzie na to odpowiednią chwilę. Gdy Szumowska żali się na przykład, że w knajpach nie ma miejsc z kącikami zabaw dla dzieci, Wiśniewska wchodzi jej w słowo i triumfalnie obwieszcza, że w Nowym Wspaniałym Świecie takie miejsce jest.

Szumowska mówi niby rzeczy intrygujące, ale mało ciekawe; niby rewolucyjne, ale w gruncie rzeczy pocieszne. Nieustannie przeczy sobie, mota się w wyznaniach. Raz narzeka na materializm, innym razem opowiada, że uwielbia kupować buty. Raz mówi, że rewolucja przyjdzie za pół wieku, potem nagle, że za dwadzieścia lat coś się wydarzy. Hasła przeplatają się ze wspomnieniami z przeszłości, banalnymi refleksjami o sztuce współczesnej i kryzysie demokracji w zachodnim wydaniu. Szumowska snuje refleksje na własny temat, stwierdza na przykład, że jednego dnia mogłaby zamieszkać w pałacu, a następnego – zostać zakonnicą. Tego typu pretensjonalnych wynurzeń jest tu sporo. Wiśniewska przyjmuje je z dobrodziejstwem inwentarza, nawet nie stara się uporządkować nieskładnych wywodów artystki, zapytać, skąd one się biorą. Swoje zadanie widzi bowiem inaczej.

Najciekawsze w książce są te momenty, w których wywiadująca wciela się w rolę nauczyciela, objaśniającego odklejonej od rzeczywistości artystce mechanikę dzisiejszego świata. Tłumaczy na przykład, że w związkach zawodowych nie ma nic strasznego. Reżyserka-uczennica, choć przyznaje, że książki przestała czytać w wieku dwudziestu lat, nigdy nie przepadała za szkołą i w ogóle nie lubi intelektualnych dywagacji, słucha, otwiera szeroko oczy ze zdziwienia i przytakuje.

A mówią, że dziennikarz nie ma już dzisiaj na nic wpływu.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).