Jeszcze 1 minuta czytania

Tomasz Cyz

NASŁUCH:
Sempre Kurzak

Tomasz Cyz

Tomasz Cyz

25 kwietnia, koncert Aleksandry Kurzak w Filharmonii Narodowej. Tylko sześć arii (nie licząc dwóch bisów). Wymieńmy je więc dla historycznego porządku: „Come scoglio” (Fiordiligi) z „Così fan tutte” Mozarta; „Una voce poco fa” (Rozyna) z „Cyrulika sewilskiego” oraz „Bel raggio lusinghier” z „Semiramidy” Rossiniego; „Quel guardo il cavaliere” (Norina) z „Don Pasquale” oraz „Regnava nel silenzio” z „Łucji z Lammeroor” Donizettiego; wreszcie „È strano ... Sempre libera” (Violetta) z „Traviaty” Verdiego.

To był wieczór oczekiwania na śpiew, który trwał, niestety, krócej niż instrumentalne przygrywki. Ale tak to zaprogramowano, nic to. Na szczęście śpiewająco wykonanych nut wystarczyło do rzęsistych braw, które rozlegały się niemal natychmiast po muzyce, a czasem jeszcze na instrumentalnej kodzie. Raz nawet ktoś krzyknął z balkonu: „Warszawa kocha Panią!”...

Pierwsze, co przychodzi na myśl po wysłuchaniu tego koncertu, to radość. Radość śpiewania, bycia na scenie czy estradzie, dzielenia się dźwiękami, muzyką, słowem; dzielenia się postacią, jej losem i chwilą. Bo chwila wystarczy, żeby Aleksandra Kurzak z płochliwej trzpiotki (Mozartowska Fiordiligii) stała się prawdziwie cierpiącą kobietą (Łucja Donizettiego), bezlitośnie doświadczoną i rozdartą (Violetta Verdiego). Śpiewak, śpiewaczka jest zresztą dziwnym rodzajem bytu. Struną wrażliwości uruchamianą w chwili powołania do życia dźwięku; pozostawiającą ślad choćby w postaci gęsiej skórki, fali ciepła uderzającej do głowy, adrenaliny czy endorfiny ujawniających się w krwi. Śpiewak, śpiewaczka jest przede wszystkim tu i teraz, ale może być też tam, w pamięci muzyki, z którą budzimy się i zasypiamy. Niewielu to potrafi. Ona tak.

I jeszcze jedno. Nie dziwię się śpiewaczce, że kiedy szła po drewnianym wybiegu odebrać Gwarancję Kultury – coroczną nagrodę TVP Kultura – a wokalista zespołu Bufon śpiewał łamliwym, kastratowym głosem „Małgośka mówią mi… oj głupia ty, głupia ty…”, zareagowała natychmiast. „Na szczęście nie mam na imię Małgośka”. Na szczęście umie też śpiewać. Choćby to. „Sempre libera…” z „Traviaty” Verdiego. Zawsze wolna.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.