Jeszcze 1 minuta czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Loggia

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

„Loggia: 1) pomieszczenie otwarte na zewnątrz, zwykle przesklepione, usytuowane zazwyczaj w elewacji budynku na całej jej szerokości lub na krótszym odcinku, na jego narożu, na parterze lub piętrze, zamknięte kompozycyjnie i nie będące ciągiem komunikacyjnym, służące gł. jako miejsce dla wypoczynku i widokowe. (…) We współcz. architekturze l. nazywane są balkony wnękowe” – chyba taką definicję ze „Słownika terminologicznego sztuk plastycznych” mieli w pamięci modernistyczni architekci, wrysowując loggie w elewacje bloków mieszkalnych. Można się domyślać, że miały one grą światłocienia różnicować kompozycję fasad, jak też służyć „gł. jako miejsce dla wypoczynku i widokowe”.

fot. M. Poprzęcka

Dalszy los loggii możemy dziś obserwować na całym posowieckim obszarze eurazjatyckim, w miastach i osiedlach od Syberii po Bałkany. Wszędzie tam, gdzie wznoszono soc-modernistyczne blokowiska. Zdumiewające, że loggia – forma przejęta z włoskiego renesansu do stypizowanego bloku – przetrwała kilka dziesiątek lat w masowym budownictwie. Przetrwała mimo swej oczywistej absurdalności – architektonicznej, funkcjonalnej, ekonomicznej, klimatycznej.

fot. M. PoprzęckaMożna się zastanawiać, czy długie trwanie loggii było wynikiem inercji centralnego projektowania, czy też skutkiem użytków, jakie nadali im mieszkańcy. To za ich sprawą absurd zyskał nieprzewidziane sensy. Było ich niemało. Po pierwsze, wąska betonowa wanna, bezużyteczna rekreacyjnie (o widokach nie wspominając), okazała się bezcenną, ponadmetrażową przestrzenią użytkową. To były nie tylko dodatkowe 2-3 metry kwadratowe własnego mieszkania. Loggie przejęły funkcje pomieszczeń, których w blokach dramatycznie brakuje – stryszków, piwnic, schowków, komórek, pakamer, spiżarni. Tak więc na loggiach znalazło się wszystko, co nie mieści się w mieszkaniu – stare graty i zdezelowane sprzęty, które żal wyrzucić, a w domu trzymać nie sposób, zepsute lodówki w roli skrytek, półki z przetworami, skrzynie na pozasezonowe ciuchy, narzędziówki majsterkowiczów, zabawki, z których dzieci wyrosły, ale nie chcą się z nimi rozstać, rowery, wózki, sanki, kubły, kanistry… Całość zwieńczona suszącym się praniem. Jeszcze anteny, miska satelity. Wszystko stłoczone, upchane, spiętrzone niczym Merzbau Kurta Schwittersa. Tylko to nie sztuka. To życie.

fot. M. PoprzęckaUzdatnienie loggii wymagało ich zabezpieczenia i obudowy. Zakryta loggia zyskuje bowiem kolejne walory – tworzy warstwę izolacyjną, chroniąc przed hałasem, kurzem, zimnem, upałem. Zabudowa loggii jest dziełem no name architecture, idealnie spełniającej dzisiejsze postulaty recyklingu, refunkcjonalizacji i indywidualizacji. Większość loggii jest zaszklona. Czym się dało i jak się dało. Zdarzają się nawet plastikowe okna na miarę. Ale dominuje stolarka okienna z odzysku – z rozbiórki, z kradzieży, z okazji. Zdarza się unikalne rękodzieło. Drewno, metal, sztuczne tworzywo. Stare, koślawe, niewymiarowe. Co nie pasuje, zapycha się dyktą, blachą falistą (też azbestową), starą kołdrą. Czasem jakaś luka, czegoś zabrakło, ale przeważa umiejętność zagospodarowania wszelkich budowlanych odpadów, a także rzeczy zużytych i zbędnych. I nie ma dwóch takich samych rozwiązań.

Czy fasady bloków przeżarte naroślami sfunkcjonalizowanych przez mieszkańców loggii i „balkonów wnękowych” nie wyglądają strasznie? Czy budynek nie zamienia się w slams? Oczywiście, że tak. I dotyczy to nie tylko peryferyjnych osiedli, także pryncypialnych ulic rosyjskich i ukraińskich miast czy pompatycznych avenid wytyczanych w Rumunii za Ceauşescu. Loggie, wyglądające jak skrawki faveli wklejone w betonowe ściany, muszą budzić zgrozę zwolenników architektonicznego ładu.

fot. M. Poprzęcka

Czy jednak mamy do czynienia z dewastacją czy z utylizacją? Czy to przedziwne zderzenie odgórnie narzuconej formy z żywiołem ludzkich potrzeb nie jest obrazem bytowania w realnym socjalizmie? Mieszkanie w bloku zaspokajało elementarne potrzeby. Była kanalizacja, ogrzewanie, gaz. Ale okazało się, że urzędowy normatyw to nie dość. Ludzie chcą choć skrawka miejsca, o którym zadecydują sami. Niezborna materia życia – codziennego, pospolitego – w bezużytecznej przestrzeni znalazła miejsce dla wszystkiego, co może niepiękne, ale przydatne. Spontaniczna, bezładna, nieokiełzana żadnymi przepisami zabudowa loggii okazuje się szczególną manifestacją oporu wobec rzeczywistości. Jest w istocie swej antysystemowa. Brutalnie niszczy porządek i monotonię zunifikowanych elewacji. Obnaża pozór soc-modernistycznego funkcjonalizmu masowego budownictwa. A przy okazji i inne pozory.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.