Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Pilch; Punxsutawney

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Pilch

Dużym komplementem społecznym w języku angielskim jest słowo unobtrusive, i mówi to wiele o kulturze tego kraju. Właśnie to słowo przychodzi mi do głowy, gdy czytam „Dziennik” Jerzego Pilcha. Może to nie jest wielki komplement dla pisarza, pisarz z pewnością zasługuje na więcej, ale niech każdy mierzy komplementy własną miarką. Nie jestem koleżanką Jerzego Pilcha, nie piszę tego z grzeczności, mam na koncie straszliwą filipikę przeciwko niemu („Na Pilcha”, „Krytyka Polityczna” nr 2/2003). Ale Pilch przekabacił mnie tak samo jak wielu innych, w związku z czym nawet epizod z  gazetą „Dziennik” jestem mu w stanie dziś wybaczyć. Miałam dużą przerwę w lekturze Pilcha. Teraz, gdy pobieram go w podwójnej dawce, uświadamiam sobie, że nie ma drugiej takiej osoby, do której nienachalnej publicznej obecności (unobtrusiveness!) tak bardzo bym przywykła, której obsesje stały się moimi obsesjami, której poczuciu humoru tyle zawdzięczam. Nie zmieni tego fakt, że w „Dzienniku”, na s. 89, sam Pilch, a za nim Tomasz Fiałkowski, nie poznał się na mojej ironii, czego tu wielkodusznie nie rozwinę. Ja też się kiedyś na jego ironii nie poznałam.

Poza tym „Dziennik” jest niewypowiedzianie smutny, a jego autor przypomina mi Króla Rybaka przewidująco zabarykadowanego przed Galahadem, którego widziano już w Samborze.

Punxsutawney

Do miasta, w którym świstak (groundhog) przepowiada wiosnę prowadzi droga nr 666. Wiedzie ona przez ostępy parku stanowego o powierzchni Bałtyku. Naturalnie droga okazuje się zamknięta – zasypało ją osuwisko skalne. Z tego, że nie ma skrętu w lewo, GPS nic sobie nie robi, więc chcąc nie chcąc skręcamy w prawo. Jadąc w głąb Pensylwanii, dowiadujemy się stopniowo, dlaczego firmy kurierskie nie ręczą za termin dostawy w tym stanie: lasy, góry, bagna, krzaczory. Nie dziwota, że osiedlili się tu amisze, o czym informują znaki, ostrzegające przez ich konnymi powozami. Naokoło widać krajobrazy tak idylliczne, że American exceptionalism zaczyna się wydawać światopoglądem zgoła umiarkowanym.

Figur świstaków w Punxsutawney naliczyliśmy sześć, w tym świstak w lusterka, świstak z lodami, świstak z kobzą. W oknach wystawy na pierwszym piętrze przy Main Street straszą widma sukien ślubnych. Pensjonat, w którym mieszkał Phil Connors, arogancki prezenter pogody grany przez Billa Murraya, stoi pusty. Bez trudu znajdujemy okno, z którego wyskoczył, a także zegar, który odmierzał na okrągło drugi lutego. „Mam w dupie małe miasteczka” – napisał niesłusznie Andrzej Bursa, który nigdy tu nie był.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.