Jeszcze 2 minuty czytania

Katarzyna Tórz

OPÓR CODZIENNY:
Azylanci

Katarzyna Tórz

Katarzyna Tórz

„Okno łazienki w mieszkaniu na Poznańskiej wychodziło na tyły hotelu Polonia i na otoczony wysokimi budynkami «ogródek» należący do hotelowej kawiarni. W ciepłe wieczory zabawiali się tam ważni i bogaci goście. W godzinach smutku uciekałam do łazienkowego okna, żeby popłakać. Z dołu dobiegał śmiech i głośna muzyka taneczna. Aż po szóste piętro wzbijał się aromat dymu amerykańskich papierosów”.

„Mieszkanie składało się z dwóch niewielkich pokojów w amfiladzie, kuchni i łazienki. Było pełne słońca. Panował w nim wzorowy ład. Na parapetach stały doniczki z prymulkami, na ścianach wisiały wycięte z jakiegoś kolorowego czasopisma reprodukcje obrazów dziewiętnastowiecznych malarzy rosyjskich. To mieszkanie stanowiło tak ostre przeciwieństwo naszego ponurego pokoiku na Poznańskiej, że poczułam się w nim obco”.

„Nigdy dawniej nie mieszkałam w tym samym domu tyle lat, nigdy nie zaznałam uczucia przywiązania do domu. Może dlatego, że niezliczone miejsca mojego pobytu w istocie nie były moje, że były ciasne, że nie mogłam się w nich skryć. A może dlatego, że zbyt wiele się wtedy działo, że choć życie miałam szczęśliwe, nigdy nie godziłam się z samą sobą”*.

Dobrze zaprojektowane wnętrze, dobre wnętrze, czas na wnętrze. Przestrzeń wewnętrzną wyznacza harmonia, ład, trafność umiejscowienia. Ruchomości ulokowane w nieruchomości. Wiedzeni marzeniem o azylu i bezpiecznej przystani, szukamy go, znajdujemy, oswajamy, a potem gromadzimy przedmioty, wymieniamy je, wyrzucamy. Zdobywamy i zbywamy zasoby stale odnawialne. To one często jako jedyne po nas zostają. Kiedyś pamiątki. Teraz raczej nośniki pamięci. Zużyte, niezdolne do odtworzenia treści systemy zalegają w szafach. Wybebeszone z dysków komputery, splątane kable i niepasujące do niczego akumulatory. Zaklęte teksty, cisza, kurz. Odziedziczone zdjęcia, staromodne ubrania i przeterminowane słodycze schowane w głębokich szufladach. Do czego te rzeczy są potrzebne? Dlaczego chcą być blisko i tak trudno je wyrzucić? A może lepiej wymienić je na bardziej funkcjonalne, nowoczesne, ergonomiczne, zaprojektowane lepiej, porządniej i z bardziej ekologicznych materiałów?

„pod skorupą statystyki mieszkają
prawdziwi ludzie”,
rys. Twożywo
plakat na zamówienie
Centrum Nauki Kopernik w Warszawie
Czy nadal gromadzimy po innych rzeczy o wartości sentymentalnej? Jak trudne do usunięcia są stare warstwy nawyku, zapachu i kolorów? Co to jest dom? Czy jest tam, gdzie są lub powinny znajdować się wszystkie rzeczy zgromadzone z Twojego życia? Jeśli tak, to którego? Obecnego, przeszłego czy takiego, które ma być wymyślone i rozpoczęte na nowo? Czy wnętrze i to, jakie przechowuje historie, ma charakter jedynie konwencjonalnej dekoracji, scenografii życia, czy należy mu się przywiązanie, swoista godność i szacunek?

W swojej niezwykłej książce „Nigdzie na ziemi. Wspomnienia. Opowiadania” Janina Bauman opisuje życie własne zapamiętane w twarzach ludzi bliskich i wrogich, w mieszkaniach i wnętrzach, w których przyszło jej żyć. W panoramach ulic, biurowych korytarzy i miast, które były dla niej łaskawe, lub wrogie. Narracja jej opowieści łamie chronologię, porządki przestrzenne, jest niepełna, wybiera momenty prywatnie istotne, obrazuje też jej przemianę jako osoby, której kolejne etapy życia były wyznaczone przez sytuację historyczną oraz społeczno-polityczną i rozpięte na przestrzeni XX wieku. Pokazuje drogi dochodzenia do ładu, godzenia się ze światem, akceptacji siebie i budowania świata po swojemu, wiele razy na nowo, choć ciągle tymi samymi rękoma i sercem.

Dom to obecnie jedno z najgorętszych pojęć, używane jako najważniejszy symbol i oś ludzkiego życia – w pojedynkę i w społeczeństwie – ale przede wszystkim jako dobro konsumenckie, które można, a raczej należy posiadać. W imię tej idei ludzie szantażują innych, podejmują irracjonalne decyzje, ponieważ dom i jego wygląd oddaje ich własne wnętrze. Wokół domu mnożą się także kolejne usługowe branże, pojawiają się nowe potrzeby, kłopoty i dylematy. Niektórzy posiadają wiele domów ale żadnego prawdziwego, inni – wolni od tego ciężaru i przywileju – starają się podtrzymać własną godność, traktując siebie samych jako jedyny i niezbywalny dom.

Artykuł 75 w rozdziale II pt. „Wolności, Prawa i Obowiązki Człowieka i Obywatela” Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej mówi: „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania”. Sytuacja faktyczna rozpięta jest pomiędzy szlachetną deklaracją, którą dla otuchy zagubionych i zgnębionych obywateli przekazuje ustawa zasadnicza, a słupkami bezdusznych liczb i statystyk, które zbiera i skrupulatnie magazynuje system.

Na koniec kilka najświeższych wiadomości z sezonu letniego. Dramatycznie wzrosła liczba bezdomnych w krakowskich przytuliskach. Trafiają do nich trzy kategorie osób: świeżo wypuszczeni z zakładów karnych, niewypłacalni dłużnicy oraz sprawcy przemocy domowej. Trwają XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Opuszczone stadiony olimpijskie w Atenach zostały zasiedlone przez tysiące bezdomnych. Podczas igrzysk w Atlancie w 1996 roku 30 tys. mieszkańców miasta zostało wysiedlonych z własnych domostw, w 2008 w Pekinie podobny los spotkał 1,5 miliona ludzi, dwadzieścia lat wcześniej w Seulu – 720 tys. Tylko do 31 grudnia 2012 roku trwa rządowy program subsydiowania kredytów mieszkaniowych „Rodzina na Swoim”. A tymczasem buldożery równają z ziemią kolejne favele w Rio de Janeiro przed igrzyskami 2016 roku.



*Wszystkie cytaty z początku felietonu pochodzą z książki Janiny Bauman pt. „Nigdzie na ziemi. Wspomnienia. Opowiadania”, Wydawnictwo Officyna, Łódź, 2011.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).