NEMROD DORÓSŁ!!!!

Ależ Schulz by się ucieszył…

Ostatnimi czasy, bawiąc na Ukrainie, nie „u wód” niestety, lecz w Drohobyczu, korespondent Pudelita przechadzał się miejską uliczką. Nagle dostrzegł te błękitne oczy. Nie było wątpliwości! W jego oczach, wciąż rozmarzonych i mętnych (tamtym, pamiętnym sierpniem?) odbijała się sceneria jego młodego życia: kuchnia z wonnymi cebrami, ze ścierkami o skomplikowanej i intrygującej woni, z kłapaniem pantofli Adeli.
Jeśli – zgodnie z powszechną opinią – każdy rok ludzki równa się siedmiu latom psim, to Nemrod Schulza (i wcale nas to nie dziwi) wykazywać musi właściwość odwrotną: w jego przypadku rok ludzki to zaledwie jedna siódma każdej wiosny życia.

 

Ten bohater cynamonowej „Księgi”, o którym Schulz – i słusznie! – pisał, że jest „sekretem życia”, maszerował w wesołej kompanii środkiem asfaltowej ścieżyny. I to nas nie dziwi, w końcu „wyłączne opanowanie obrazem macierzystej prajedni ustępuje urokowi wielości”. 

Po wymianie spojrzeń Nemrod wraz ze swoją „wielością” skręcił w ulicę Iwana Mazepy, zwaną przez jego pana „Ulicą Krokodyli”:

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).