wiersze

Szymon Szwarc

Człowiek przyszłości
 
Jeszcze nic nie zjadł, a przez całe dorosłe
życie próbuje zrobić coś na prawdę
głupiego. Oczywiście, że mu się nie udaje.
 
W okresie dojrzewania nie udaje,
że mu się to udaje. Jako dziecko nabiera
pewności. W zarodku trawi się to, co, naszym
 
skromnym zdaniem, odczepiło się
od przypuszczenia, że nim będzie, skończy się
zapał. Ale to tylko zdanie. Teraz mamy wolne
 
i chcielibyśmy się w coś zmienić.

1487

Czarne Porzeczki

Wypadłem z twoich objęć w sprzeczne pojęcia,
teraz, nagle tylko leżę i przeglądam się w łyżce,
 
ślad, po którym zaginął obraz mnie wpadającego
do rwącego melanżu, zaognił się w krzewie,

jakbym naraz miał wykrzyczeć zaklęcia i sprawić,
że znowu wypadnę dobrze, uchodząc cało, na tyle
 
nienaturalnie, żeby zrozumieć jakoś tego ujęcia
obojętność. Do rzeczy, głęboka łyżko, wiatr niesie
 
w nasionach wiadomości z pola widzenia jak pociąg,
złoty rurociąg i umieranie od zbyt słabej ekstazy
 
odcina nas od rzeczy. Wprosiłem się tam, chociaż
nie chciałem lub nie wiedziałem, że chcę, pachnąc
 
jak ona, tobą; co to za ona, a może to jej stutysięczna
armia, czemu jest taka z siebie zadowolona,
 
przekonana, że zasługuje na miano, przeczekuje
do momentu, gdy spoci się i odda to komuś innemu
 
z pewnością raczej niespotykaną w tym, co wspólne,
więc co to za pewność, która zasługuje na miano
 
wspólnej i oddanej potem? Czy za nią pijemy?
Wsiądźmy w pociąg do początku. Łyżka jest teraz
 
"płytka", krzew unerwiony. Nie wiedziałem, co
zrobić, żeby móc zrobić wszystko, czego przecież
 
nie było, więc nie mogłem nic zrobić, nawet sobie
wyobrazić, że to robię, nie robiąc przy okazji uników.
 
Brakowało przykładów. Umiejętności omijania ludzi
nabytej z umiejętnością chodzenia, krążenia wokół
 
światła, które zastąpiła idea śniadania w towarzystwie
zaćmienia. Nagle burza w łyżce. Wyżej już tylko
 
astronauci. psy, koty, małpy i echo. Właśnie
pociągiem odleciał niepoznany ptak. Możemy być
 
razem i śpiewać w przedziale tej samotnej pieśni,
niech pozostanie naszą bawialnią, gdy objawi się
 
niewydolność umywalki i róż sedesu. Po co ten
deszcz czarnych porzeczek spadł akurat w miejscu,
 
które utworzyłaś przy pomocy odcisków palców
i niesprecyzowanych domysłów, po co otacza nas
 
jak pałac niespracowanych palców, a one, co to znowu
za one, jakieś one chwytają się wymiona czarnych

domysłów, sprzeczek i tępych nożyczek. Doświadczamy
upadku klawiatury, wrytego w nią alfabetu, wypadam
 
z jego objęć, modląc się o pęknięcie łyżki za plecami
umarłych, za twoimi plecami ze sprzedanej bajki stare
 
słońce czai się jak długo wyczekiwana zasadzka życia.
Doskonała plama w polu widzenia to jedynie przeszłość.
 
Kim teraz jesteśmy? Co chcieliśmy ściszyć? Czy są
jeszcze bezpłatne rozmowy w naszej telefonii?
 
Które z nas miało wtedy orgazm i jak długo można
o tym pamiętać, bo po raz który w podobny sposób
 
kończy się lato? Już o to pytałem. Wróciłem z niczym,
ciesząc się z faktu, który za nas nie mówił.
 
Opalenizna zeszła z ramion folią, którą zostałem
opakowany zaraz po wrzuceniu w te cieliste strony,
 
potem powietrze uszło z nas jak majak o znaczeniu,
potem całe to widowisko wypadania z twoich objęć.
 
Chciałbym sobie przekląć, ale, żeby to zrobić,
muszę przecież odwrócić właściwości łyżki. Przecież
 
ulegam spiętrzeniu i to ulega zdewaluowaniu,
nie naprawię porządku, odkurzacz uległ spieprzeniu,
 
choć oparł się zdewastowaniu. Ponieważ ulegam
i to ulega wątpliwościom. U-parcie przejaskrawia
 
pojęcie szczęścia. Stutysięczna armia się go wypiera.
Nauczmy się jej pieśni na pamięć i od razu zapomnijmy
 
pewnego dnia. Kolejnego powiesz słowo, a będzie,
bez dwóch zdań, słone, i posolisz zupę z przekwitłych
 
skojarzeń. Przetwarzaj jedno z nich i trzymaj się go
jak uchwytu włazu do schronu, niespodziewanej
 
konstrukcji piżamy, ona, jaka znowu, straci sens
w trakcie działania. Kiedy coś jest, nie ma potrzeby
 
łyżki. Tym lepiej, jeśli nic dodać. Tak ująwszy,
przeczucie, że już. Do zobaczenia. Załatwione.

1492

Okoliczności „liryków akwitańskich”

„Człowiek przyszłości” powstał bardzo szybko, jakiś tydzień po „Czarnych porzeczkach” (sierpień 2012) zasiadłem do klawiatury i napisałem go na kilku wydechach (może wyziewach?); proszę sobie wyobrazić: mała francuska wioseczka, zmęczenie czasem wolnym, nie nuda, zmęczenie; proszę sobie wyobrazić podmiot gotowy do działania, proszę sobie wyobrazić brak możliwości tego działania i jego nieuchronną, prenatalną klęskę. To bardzo proste. 

„Czarne porzeczki” powstawały bodaj przez 5 lat, także trudno jest tu opisać wszystkie okoliczności towarzyszące. Początkowo był to cykl krótkich, ekstatycznych wariacji inspirowanych głównie muzyką, liczący ponad 30 części, stopniowo przechodził w inne, bardziej jednolite formy. Łatwiej opisać proces jego powstawania. Ostateczna wersja „Czarnych porzeczek” formowała się podczas mojego pobytu w Akwitanii, gdzie pracowałem przy uprawie winogron. Myślę, że to doświadczenie, kontemplacja kultury agrarnej, jak również rozłąka z ziemią ojczystą, pomogły ustalić jakoś ten tekst; proces, który mam na myśli, można określić właśnie jako „uprawę”, zbliżoną do uprawy roślin w jakimś określonym celu. Celem tutaj było dochodzenie do trzeźwości wiersza, ugruntowanie go w rzeczywistości poprzez zrozumienie całej złożoności uprawy (w odwrotnym, rzecz jasna, kierunku: od konsumpcji wina, poprzez zbiór owoców, do plantowania, siania, sadzenia i dalej, wreszcie w kierunku bardziej elementarnych kwestii, takich jak technologie uprawy w oparciu o cykl natury, walka ze szkodnikami, oddawanie moczu na polu upraw itd.), przy czym porzeczka, jeden z naszych głównych eksportowych owoców, stanowi symboliczną przeciwwagę dla winogrona jako owocu kluczowego dla kultury śródziemnomorskiej. Proszę sobie wyobrazić, że zamiast butelki wina albo wódki atrybutem poety polskiego czy poety środkowo-europejskiego jest słoik dżemu z czarnych porzeczek lub choćby sama galaretka.

Szymon Szwarc – ur. 1986, poeta, muzykant, animator kultury, wiersze publikował w „Kresach”, „Wyspie”, „Tyglu Kultury”, „Ricie Baum”, „Portrecie” oraz w internecie. Skończył filologię polską na UMK w Toruniu. Stypendysta Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego i Miasta Torunia. Członek zespołu Jesień. Wydał tom wierszy „Kot w tympanonie” (Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne „Rita Baum”, Wrocław 2012). Mieszka w Toruniu.