wiersze

Leszek Szaruga

W lustrze

w lustrze chmur płyną
obłoki słów
niewypowiedzianych
zaklęć

cisza zarasta
niebo i ziemię czasem
odezwie się
wycie wilków

przez sen

168






rzeczy słowa
tak samo zapisane
w pamięci

i to wychodzi
na jedno

taki zwykły
wszechświat

169

Postawa nie-pewności

JAROSŁAW BOROWIEC: Z czym dziś najbardziej zmaga się w swoich zapisach Leszek Szaruga?
LESZEK SZARUGA:
To zależy od rodzaju zapisu. Czym innym jest proza lub esej, czym innym zupełnie poezja. W każdym jednak wypadku sprawą kluczową jest forma czyli rytm. Wypracowałem, jak sądzę, sposób „porcjowania” tekstu, podawania go w pewnych „kwantach”, z których każdy ma swoją autonomię, nie tak jednak wielką, by być tekstem zamkniętym; przeciwnie – cząstki te mogą się łączyć w łańcuchy. Zachowanie ciągłości zapisu przy jednoczesnej możliwości wyodrębniania w nim różnych konstelacji ma dla mnie w tej chwili znaczenie podstawowe.

Debiutował Pan ponad czterdzieści lat temu – jakie doświadczenie w spotkaniu z wierszem uznałby Pan za najważniejsze?

W okresie przed debiutem (1967) zafascynowany byłem „słowami na wolności”, otwarciem proponowanym przez wszelkie eksperymenty awangardowe, przy czym pisanie traktowałem jako, by posłużyć się kantowską formułą (której wówczas nie znałem), swobodną i bezinteresowną grę władz umysłowych. Splot doświadczeń sprawił, że (nie rezygnując z „zabaw” lingwistycznych) ową bezinteresowność porzuciłem na rzecz tego, co uznawałem za swą powinność obywatelską: wiersz stawał się tu wehikułem treści w dużej mierze publicystycznych, miał „dawać świadectwo”, być narzędziem walki o ową swobodę, z której korzystanie w warunkach cenzury było niebezpieczną fikcją. W chwili powstania „drugiego obiegu” – a więc w chwili odzyskania owej swobody – autonomia tekstu stała się ponownie wyzwaniem. Co interesujące, w okresie po wprowadzeniu stanu wojennego uprawiałem coś w rodzaju „kontrolowanej schizofrenii”: starałem się z jednej strony oddawać w „służbę”, z drugiej jednak pisałem teksty zupełnie „oderwane od rzeczywistości”, zakorzenione w borgesowskich fikcjach.

A w co dziś Pan już by nie uwierzył?

To nie jest kwestia wiary, lecz samopoczucia. Zawsze starałem się być wolny lub co najmniej zdystansowany wobec wszelkich ideologii. Wiara to jeszcze coś innego, ale też wymaga świadomego udziału, wewnętrznej zgody i otwarcia, ale nie da się przecież racjonalnie „uzasadnić”. Nie uwierzę w kłamstwo, także artystyczne (w końcu uprawiam też krytykę), ale muszę je wprzódy jako takie rozpoznać, co bywa trudne. Najważniejsze dla mnie to dążenie – czy zawsze udane, to osobna sprawa – do wytworzenia przeciwciał wobec wszelkich „słuszności”, mód i dominujących sposobów postrzegania, krytyczne przyglądanie się własnym fascynacjom, ostrożność akceptacji. W skrócie zapewne należałoby to określić jako konstruowanie postawy nie-pewności.

W swoich ostatnich wierszach przygląda się Pan szczególnie słowom – ich sensom, znaczeniom, potrzebie milczenia.

Wolałbym to określić jako przyglądanie się słowu, nie słowom. Ze świadomością, że języki milkną, a my ich nadal, nie wiedząc o tym i nie mogąc wiedzieć, używamy w ich kontynuacjach. Gdyby ktoś powiedział Owidiuszowi, że mówi i pisze w „martwym języku”, uznałby to za absurd. Używam języka, w którym łacińskie źródła jeszcze są wyczuwalne. Lecz czy wiem, jakie pulsacje są zapisane w łacinie? Piszę z tej perspektywy: ze świadomością, że polszczyzna zmilknie, ale pozostanie mniej lub bardziej utajona w mowie tych, którzy nadejdą i których język jakoś w polszczyźnie będzie zakorzeniony. Stąd coraz bardziej mnie fascynują koncepcje poszukiwania lingua adamica (Böhme) czy źródeł „wszechmowy” (Chlebnikow).

Leszek Szaruga, fot. Teodor Jeske-ChoińskiLESZEK SZARUGA – właściwie Aleksander Wirpsza, ur. 1946 – poeta, prozaik, tłumacz poezji niemieckiej, wykładowca uniwersytecki, historyk literatury i krytyk literacki. Syn poety Witolda Wirpszy i Marii Kureckiej (tłumaczki). W 1965 roku podjął studia na Wydziale Filozofii UW. Brał udział w wypadkach marcowych 1968 roku na terenie UW, aresztowany i więziony przez kilka miesięcy, a następnie relegowany z uczelni z zakazem studiowania do 1971 roku. W tym czasie pracował jako sprzedawca, pomocnik ślusarza w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontu Dźwigów Osobowych w Warszawie, a w latach 1969–1970 w Dziale Bibliografii i Dokumentacji w Muzeum Historycznym m. st. Warszawy. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych redaktor pism drugiego obiegu – „Puls”, „Wezwanie”. W latach 1979–1989 stały felietonista literacki w rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. Od 1979 roku współpracował również z „Kulturą” – pod koniec istnienia pisma był w nim szefem działu poezji. W latach 1987–1990 mieszkał w Berlinie Zachodnim, gdzie współpracował z sekcjami polskimi BBC, Deutsche Welle oraz czasopismami emigracyjnymi. W roku 2000 habilitował się na UAM w Poznaniu na podstawie rozprawy Państwo – historia – literatura. Od przyjazdu na stałe do kraju w roku 2003 wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego, Częstochowskiej WSP, a obecnie Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor pism „Nowaja Polsza” oraz „Przegląd Polityczny”. Laureat Nagrody Kościelskich (1986) oraz nagrody literackiej „Kultury” (1999). Opublikował kilka książek krytycznoliterackich i eseistycznych, m.in.: „Dochodzenie do siebie. Wybrane wątki literatury po roku 1989” (1997), „Co czytamy? Prasa kulturalna 1945–1995” (1999), „Przestrzenie słowa” (2002). Jako poeta debiutował w 1967 roku wierszami „Symbole” i „zastygło nagle dojrzewanie” ogłoszonymi w „Życiu Literackim” (nr 53). Dotychczas opublikował kilkanaście tomów poetyckich, m.in.: „Wiersze” (1980), „Nie ma poezji” (1981), „Czas morowy” (1982), „Mgły” (1987), „Po wszystkim” (1991), „Skupienie” (1996), „Panu Tadeuszowi” (2001), „Mówienia” (2004), „Blag” (2008). Mieszka w Warszawie.