1
gniazdo przerażonych stworzeń w betonowym schronie zbudowanym płytko pod ziemią
2
śni mi się sala kinowa film a nawet atmosfera snu i sam się sobie śnię w tym filmie
3
trochę wcześniej albo później w tej samej sali mężczyzna siedzący obok wyciąga skądś ludzką głowę i nacina naciągniętą na nią skórę
4
nie wiadomo z jakiego powodu podczas kąpieli odpadły mi genitalia wiąże się z tym wstyd nie do opisania dlatego nigdy nie spróbuję wyrazić tego w wierszu
5
śpię z otwartymi oczami widzę jak kładziesz się naprzeciw mojego łóżka przedrzeźniasz mnie i naśmiewasz się ze wszystkich paskudnych min które zazwyczaj robię przez sen doprawdy żal mi samego siebie
6
to co widziałeś dzisiaj zobaczysz jutro i być może jeszcze kiedyś
7
wiem o sobie wszystko z wyjątkiem tych kilku rzeczy z którymi jestem ze sobą szczery
8
moje oko jest zakopane w pobliżu drugiego mostu nieczynnej kolei wąskotorowej chciałbym żeby ktoś je wreszcie wygrzebał a potem gdy już mu się znudzi rzucił nim do rzeki i żeby nie trafił
9
oto przeszłość i jej oparzona ręka wyciągnięta w stronę innej oparzonej ręki która za wcześnie cofnięta wyciąga się teraz po inną przeszłość
10
jak masz osiem lat i babskie buty to masz przejebane więc lepiej od razu wypatrosz jakieś zwierzę najlepiej z twojej klatki
11
miąższ w który wgryzam się ze wściekłością
12
szumowiny nie zebrane na czas
13
sieć trakcyjna moich myśli ciągnie się daleko daleko ale w rzeczywistości nie sięga dalej niż sieć trakcyjna nieczynnej kolei wąskotorowej
14
to są parcele a to jest wózek z koszmarami który trzeba tutaj rozładować
15
po ketaminie byłem przekonany że w każdym pomieszczeniu można rozciągnąć sznurki i za ich pomocą wyznaczyć raz na zawsze linie ludzkiej obecności
16
moja piwnica nie przyznaje się do tego że kilkanaście lat temu wypuszczała na klatkę włochatego malucha ten dziki kudłacz z nadnaturalną siłą ciągał mnie po schodach do swoich ohydnych skrytek jedna z nich chwali się teraz że nie ma w niej niczego niepokojącego dawne widma i urojenia upokarzają mnie
17
słyszę jak napalmowe zwierzę jęczy teraz jest wyczerpane ale później wykopie norę dla swojej rozpaczy gdzieś w mojej otrzewnej
18
krew i jej dzika pompa
19
perony z których odjeżdżam w przedziale śmierdzącym jak 67 złotych i 12 groszy
20
muszla klozetowa mojego ucha mruczy z zadowolenia na specjalnym wysięgniku wysuwa się z hangaru głowy
21
zdetonować fantazję splądrować jej ładownie z dotychczasowymi widmami
22
kiedy pisałem gniazdo przerażonych stworzeń w betonowym schronie zbudowanym płytko pod ziemią myślałem o piętrach kamienicy z zapchanymi otworami na których tymczasowi lokatorzy ładują odpady do pieców spuszczają wspomnienia gorzkie jak lekarstwo w zbiorowym zlewie z wylotem ciągnącym się wzdłuż trakcji kolejowej
23
automat seksualny i jego wulgarne pseudonimy bardziej zrozumiałe niż reżim przyjemności
24
pracuję w upadającej spółdzielni chemicznej jest powyżej trzydziestu stopni mam na sobie kombinezon z kapturem zaciśniętym na czole twarz zasłania przeciwgazowa maska taka sama jak na filmach ciężko się przez to oddycha aż w gardle robi mi się pożar wdycham aceton i lakiery w przerwach między papierosami tu nie wolno palić bo wszystko może wybuchnąć ale pracuję z kretynami z mężczyznami o wrażliwości wózka widłowego i im chyba też wszystko jedno więc palimy często tu się klnie i spluwa słodkim glutkiem koleżanko tu się robi kolorowe świeczki małe znicze które kupisz w sklepie pierwszego listopada i postawisz być może na grobie jakiegoś faceta który zatruł się lakierem który wpierdalał acetonowe kanapeczki nie dbając o to że mógł spłonąć żywcem na długo przed tym jak zatruł się lakierem
25
instalacja z pamięci i rozparcelowanych snów efemeryda pod postacią sondy pod postacią nadzoru nad stanem zapasów pod postacią gilotyny dobra
26
ci z którymi wciągałem w jerozolimie przy starych sida
27
ciało tatuowane rytmem i przesterami
28
race wybuchające w strefie rezygnacji
29
transformatorownia opada na mnie otwiera się od góry jak zamek błyskawiczny
30
po zwolnieniu blokady tożsamości połykają się rzucają się na to co wyplują przeciwieństwa
31
sztankiet ciągnie w górę tę strofę a także kilka skojarzeń z innych
32
przyśniła mi się kometa za każdym razem gdy wyjrzałem za okno była bliżej od razu robiło mi się zresztą cieplej kometa skradała się i rosła jeszcze chwilę aż wreszcie znikła pozostawiając we mnie na długo swój ogon niepokoju
33
rudery zimy onieśmielają budzą podziw dla płynnej ruiny podobnej do tej z której buduje się literaturę
34
zwierzęta z atomowego jeziorka jeszcze zapolują
35
za trafostacją jaramy szlugi spluwamy glutkiem i szczamy na ściany jak uczniaki między dzwonkami
36
wyobrażam sobie porzucone dziecko które z rozpaczy wpadło do studzienki w głęboki sen w połowie ciemny i wąski jak winda jadąca tylko w dół druga połowa snu jest również ciemna ale pomysł na jej streszczenie został porzucony
37
weź najbrzydsze słowa zagrzeb je w ustach zapomnij o nich wreszcie połknij tak jak się przełyka ślinę i czekaj aż spuchną ci w środku
38
promieniowanie żył wodnych to bzdura częściej zastanawiam się jak zagłuszyć wewnętrzny huk organów
39
wracam ze stacji benzynowej z siatką piwa i wpierdalam hot doga w środku opustoszałego miasteczka rozjebała się niedziela najebaliście się odpoczywajcie
2012/2013
Marcin Pierzchliński – poeta, autor kolaży. Debiutował w „Lampie” (nr 3, 2010). Karol Maliszewski dwukrotnie prezentował jego wiersze w cyklu Pocztówek Literackich. Wiersze z cyklu „więzy i wnyki” znalazły się w 91 numerze dwutygodnik.com. Założyciel duetu CFISZYN, w którym gra na gitarze barytonowej. Prowadzi bloga czerwony-jelen.tumblr.com. Mieszka w Białogardzie.