Parcele

Marcin Pierzchliński

1

gniazdo przerażonych stworzeń w betonowym schronie zbudowanym płytko pod ziemią

2

śni mi się sala kinowa film a nawet atmosfera snu i sam się sobie śnię w tym filmie

3

trochę wcześniej albo później w tej samej sali mężczyzna siedzący obok wyciąga skądś ludzką głowę i nacina naciągniętą na nią skórę

4

nie wiadomo z jakiego powodu podczas kąpieli odpadły mi genitalia wiąże się z tym wstyd nie do opisania dlatego nigdy nie spróbuję wyrazić tego w wierszu

5

śpię z otwartymi oczami widzę jak kładziesz się naprzeciw mojego łóżka przedrzeźniasz mnie i naśmiewasz się ze wszystkich paskudnych min które zazwyczaj robię przez sen doprawdy żal mi samego siebie

6

to co widziałeś dzisiaj zobaczysz jutro i być może jeszcze kiedyś

7

wiem o sobie wszystko z wyjątkiem tych kilku rzeczy z którymi jestem ze sobą szczery



8

moje oko jest zakopane w pobliżu drugiego mostu nieczynnej kolei wąskotorowej chciałbym żeby ktoś je wreszcie wygrzebał a potem gdy już mu się znudzi rzucił nim do rzeki i żeby nie trafił

9

oto przeszłość i jej oparzona ręka wyciągnięta w stronę innej oparzonej ręki która za wcześnie cofnięta wyciąga się teraz po inną przeszłość

10

jak masz osiem lat i babskie buty to masz przejebane więc lepiej od razu wypatrosz jakieś zwierzę najlepiej z twojej klatki

11

miąższ w który wgryzam się ze wściekłością

12

szumowiny nie zebrane na czas

13

sieć trakcyjna moich myśli ciągnie się daleko daleko ale w rzeczywistości nie sięga dalej niż sieć trakcyjna nieczynnej kolei wąskotorowej

14

to są parcele a to jest wózek z koszmarami który trzeba tutaj rozładować


15

po ketaminie byłem przekonany że w każdym pomieszczeniu można rozciągnąć sznurki i za ich pomocą wyznaczyć raz na zawsze linie ludzkiej obecności

16

moja piwnica nie przyznaje się do tego że kilkanaście lat temu wypuszczała na klatkę włochatego malucha ten dziki kudłacz z nadnaturalną siłą ciągał mnie po schodach do swoich ohydnych skrytek jedna z nich chwali się teraz że nie ma w niej niczego niepokojącego dawne widma i urojenia upokarzają mnie

17

słyszę jak napalmowe zwierzę jęczy teraz jest wyczerpane ale później wykopie norę dla swojej rozpaczy gdzieś w mojej otrzewnej

18

krew i jej dzika pompa

19

perony z których odjeżdżam w przedziale śmierdzącym jak 67 złotych i 12 groszy

20

muszla klozetowa mojego ucha mruczy z zadowolenia na specjalnym wysięgniku wysuwa się z hangaru głowy

21

zdetonować fantazję splądrować jej ładownie z dotychczasowymi widmami


22

kiedy pisałem gniazdo przerażonych stworzeń w betonowym schronie zbudowanym płytko pod ziemią myślałem o piętrach kamienicy z zapchanymi otworami na których tymczasowi lokatorzy ładują odpady do pieców spuszczają wspomnienia gorzkie jak lekarstwo w zbiorowym zlewie z wylotem ciągnącym się wzdłuż trakcji kolejowej

23

automat seksualny i jego wulgarne pseudonimy bardziej zrozumiałe niż reżim przyjemności

24

pracuję w upadającej spółdzielni chemicznej jest powyżej trzydziestu stopni mam na sobie kombinezon z kapturem zaciśniętym na czole twarz zasłania przeciwgazowa maska taka sama jak na filmach ciężko się przez to oddycha aż w gardle robi mi się pożar wdycham aceton i lakiery w przerwach między papierosami tu nie wolno palić bo wszystko może wybuchnąć ale pracuję z kretynami z mężczyznami o wrażliwości wózka widłowego i im chyba też wszystko jedno więc palimy często tu się klnie i spluwa słodkim glutkiem koleżanko tu się robi kolorowe świeczki małe znicze które kupisz w sklepie pierwszego listopada i postawisz być może na grobie jakiegoś faceta który zatruł się lakierem który wpierdalał acetonowe kanapeczki nie dbając o to że mógł spłonąć żywcem na długo przed tym jak zatruł się lakierem

25

instalacja z pamięci i rozparcelowanych snów efemeryda pod postacią sondy pod postacią nadzoru nad stanem zapasów pod postacią gilotyny dobra

26

ci z którymi wciągałem w jerozolimie przy starych sida

27

ciało tatuowane rytmem i przesterami

28

race wybuchające w strefie rezygnacji






29

transformatorownia opada na mnie otwiera się od góry jak zamek błyskawiczny

30

po zwolnieniu blokady tożsamości połykają się rzucają się na to co wyplują przeciwieństwa

31

sztankiet ciągnie w górę tę strofę a także kilka skojarzeń z innych

32

przyśniła mi się kometa za każdym razem gdy wyjrzałem za okno była bliżej od razu robiło mi się zresztą cieplej kometa skradała się i rosła jeszcze chwilę aż wreszcie znikła pozostawiając we mnie na długo swój ogon niepokoju

33

rudery zimy onieśmielają budzą podziw dla płynnej ruiny podobnej do tej z której buduje się literaturę

34

zwierzęta z atomowego jeziorka jeszcze zapolują

35

za trafostacją jaramy szlugi spluwamy glutkiem i szczamy na ściany jak uczniaki między dzwonkami

36

wyobrażam sobie porzucone dziecko które z rozpaczy wpadło do studzienki w głęboki sen w połowie ciemny i wąski jak winda jadąca tylko w dół druga połowa snu jest również ciemna ale pomysł na jej streszczenie został porzucony

37

weź najbrzydsze słowa zagrzeb je w ustach zapomnij o nich wreszcie połknij tak jak się przełyka ślinę i czekaj aż spuchną ci w środku

38

promieniowanie żył wodnych to bzdura częściej zastanawiam się jak zagłuszyć wewnętrzny huk organów

39

wracam ze stacji benzynowej z siatką piwa i wpierdalam hot doga w środku opustoszałego miasteczka rozjebała się niedziela najebaliście się odpoczywajcie

2012/2013

Marcin Pierzchliński – poeta, autor kolaży. Debiutował w „Lampie” (nr 3, 2010). Karol Maliszewski dwukrotnie prezentował jego wiersze w cyklu Pocztówek Literackich. Wiersze z cyklu „więzy i wnyki” znalazły się w 91 numerze dwutygodnik.com. Założyciel duetu CFISZYN, w którym gra na gitarze barytonowej. Prowadzi bloga czerwony-jelen.tumblr.com. Mieszka w Białogardzie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.