Jeszcze 2 minuty czytania

Michał Bristiger

FORMY CHOPINA DLA JASIA: Nokturn

Michał Bristiger

Michał Bristiger

– Jaką formę mamy dzisiaj?

– „Dzisiaj” – zgoda, ale z „formą” właśnie dzisiaj musimy być ostrożni. A to dlatego, że rozmawiamy o nokturnie, a jest to gatunek bez przymusowej formy (chyba że w jakimś kolokwialnym użyciu tego słowa albo w znaczeniu „formy wewnętrznej”, czynników tworzących jego osobliwość).
Nokturn jest romantycznym gatunkiem, rządzonym przez swą osobliwą ekspresję. Należy do form z zasady trójdzielnych, zatem istotne staje się tu pytanie, jak część druga kontrastuje z pierwszą i jak wyraża się teraz romantyczna postawa kompozytora. W opisie należałoby od razu sięgnąć do zasady czysto muzycznej budowy nokturnu.

– Nie bardzo, przepraszam, rozumiem…

– A ja nie wiem, za co przepraszasz. Że nie rozumiesz, to całkiem oczywiste, a już nieźle jest, kiedy w ogóle chcesz coś zrozumieć; inni nawet tego nie chcą. Ale zatrzymajmy się na chwilę, to naprawdę jest ważne. Otóż mówimy, że są utwory dwuczęściowe, trzyczęściowe, że barok ma silną inklinację ku tym pierwszym, klasycyzm zaś ku tym drugim. Jest to znamienne dla owych epok, ale dlaczego tak się dzieje – niełatwo jest przedstawić, a jeszcze trudniej opowiedzieć, co to miałoby znaczyć. Jeżeli pozostaniemy przy nazwaniu samego faktu (a często tak się właśnie dzieje), sprawa stanie się całkiem banalna. Ale romantyzm jest epoką buńczuczną i nawet taka prosta klasyfikacja zostaje w nim zaburzona – na przykład kiedy część trzecia nie powtarza części pierwszej, jak w poprzednim okresie, ale ją zmienia, zaburza, kiedy zmniejsza podobieństwo, kiedy zwiększa je itp. Ale jest jeszcze coś w tym wszystkim bardziej istotnego. Kiedy mówimy o trzyczęściowości utworu, znaczy to przecież, że właśnie wyodrębniamy w nim część drugą, ponieważ jest ona od pierwszej odmienna, „jakoś” z nią kontrastuje. I to „jakoś” stanowi sedno sprawy. Pytamy o to, „jak”, na czym polega ta odmienność, jakie jest jej znaczenie dla części poprzedzającej, dla jej samej, a również dla trzeciej. Jest to problem kompozytorski, ale równocześnie zadanie dla dobrego słuchania muzyki, problem różności i tożsamości, bez którego zjawisko muzyczne w ogóle nie istnieje. Otwiera się przed nami głębia muzyki (metafora!), jej sens (hermeneutyka!), jej znaczenie (metafizyka!). Forma ma nie tylko swoją stronę logiczną, lecz również – jako forma muzyczna – znaczącą. Wracając do naszej sprawy, romantyczność Chopina wnosi bardzo osobliwe kontrasty. (Nawiasem mówiąc, kiedy w nokturnie Chopina następuje zaburzenie jasnej, trzyczęściowej budowy, uzyskujemy wówczas silne działanie ekspresywne. To tak, jakby utwór kończył się inaczej niż oczekiwaliśmy). Zatem… no, dajmy spokój.

– Czyli nokturn to romantyczny chwyt.

– Sięgnąłeś po określenie już z dwudziestowiecznego glosariusza. Tu nie pasuje. Ale skoro tak, zajdę sprawę od innej jeszcze strony i z innym już vademecum. Nokturn – jak mówi jego nazwa – to utwór związany z nocą, to „pieśń nocy”. Kiedy fortepian Chopina zaczyna śpiewać.  Belcantem i koloraturą. Ale jaki ma to związek z nocą? W okresie Oświecenia ta nazwa gatunkowa powiadała tyle, że nokturn grany jest nocą, tak zresztą jak divertimento czy serenada. I był z nimi spokrewniony. Podobnej zasadzie nazewniczej hołduje wiele nazw gatunkowych, mam na myśli to, że często są związane z czasem albo z miejscem, w którym utwory są grane, to znów z ich przeznaczeniem społecznym w życiu muzycznym. Aubade zatem to utwór o brzasku dnia, gondoliera jest utworem przywiązanym (metaforycznie) do weneckiej gondoli, czy płynie z nią za dnia, czy nocą itp. Nokturn romantyczny jest jednak zupełnie innego rodzaj niż divertimento zwane nokturnem. Pod tą samą nazwą kryją się treści, które z rozrywką nie mają nic wspólnego. Nokturn związany jest z treściami nocy, i tym żyje romantyzm w literaturze i swych sztukach. Są one różne dla różnych kompozytorów, a Nietzsche pogodził wszystkich, kiedy powiedział, że muzyka jest w ogóle sztuką nocy.

– Ale hasła „Noc” nie znajdziemy w encyklopediach muzycznych. Dlaczego?

– Nie wywołuj wilka z lasu, Jasiu. Myślę, że rozważania na ten temat okażą się dla ciebie dość trudne, przestarzałe, a bezsenności nie znasz nawet z powieści. Powiem ci tylko tyle, że komputera można się wyuczyć, a z delikatnością uczuć i subtelnością wyobraźni przychodzi to znaczniej trudniej, zaś wyklikać ich nie można. Już nie pamiętam którego to poetę – chyba Audena – zapytano, czy łatwo pisać poezję. Odpowiedział, że albo łatwo, albo to w ogóle jest niemożliwe. Cóż ci powiem z okazji nokturnów? Słuchaj ich bardzo intensywnie, one tego wymagają – i oby przyszło ci to łatwo.
Nokturn każe nam myśleć o nocy. Choć haseł encyklopedycznych ona nie ma, to tekstów muzycznych na ten temat jest co nie miara. Przede wszystkim przeczytaj pana M. Tomaszewskiego – początek rozdziału o nokturnach i o nocy. A francuski filozof i pisarz muzyczny Vladimir Jankélévitch, znany na całym świecie, w tym również w Polsce, opublikował książkę o nokturnie.

– Chyba trzeba być muzykologiem, filozofem i literatem, żeby to pojąć.

– Być albo nie być… Są i tacy. Ale idźmy po kolei. Mimo swej tradycyjnej nazwy, nokturn romantyczny zerwał z gatunkiem osiemnastowiecznym i nastąpiło – jak już wspomniałem – podjęcie samych treści nocy w zależności od poetyki autora. Tematyka również prawdziwie egzystencjalna. Pod względem literackim była to tematyka północy europejskiej i pierwszym w muzyce był Irlandczyk John Field ze swymi… nokturnami. Podbił nimi Paryż, kiedy je tam w 1830 roku przedstawiał. Nawet dzisiaj słuchamy ich z pewnym zainteresowaniem, choć po pierwszym usłyszeniu pierwszego nokturnu Chopina zdradzimy nokturny Fielda bez wielkiego żalu. Jakbyśmy z Chopinem weszli do innego świata, z jego zupełnie inną nocą – nią oczarowani. W tym porzuconym nokturnie innych niż Chopin kompozytorów było widoczne zbyt łatwo rozpoznawalne arpeggiowanie akordów, zbyt widome obcowanie z miękkością harmoniczną, zbyt literackie nawiązania do tak bliskiej romantyzmowi liry, albo do równie bliskiej harfy, czasami zresztą do mitycznej harfy eolskiej, wysłanej ku nam przez samą Naturę, a z kolei tak łatwo objawiało się westchnienie, le soupir (oczywiście muzyczne westchnienie), i ta idylla… Przerwę, gdyż cała epoka była takimi treściami nasycona, a one najłatwiej się objawiały nocą. Zerwał z nimi Chopin, nie nasiąkł literacką mitologią północno-romantyczną, on, który kochał belcanto opery włoskiej. Chopin był zwrócony ku klasycznej południowej Europie, zespolony z religijnością Europy katolickiej, a nie protestanckiej, z poczuciem formy, w której dopełnieniem harmonii jest ornament. Mówiąc obrazowo, widzę Chopina, jak bierze do ręki nie Osjana, a Mickiewicza i zaraz później Alphonse'a de Lamartine'a.

– Czy Prof mówi o nokturnach Chopina czy o Chopinie?

– Dobrze, że masz potrzebę wyjaśnienia sobie tego problemu. W tym przypadku mówię i o nim, i o tamtym; nie ma tu poślizgu biograficznego, czyli utracenia z pola widzenia samego dzieła. Dla Chopina nokturn nie jest nocą dramatyczną, gwałtowną, niekiedy nawet pełną grozy, demoniczną, jak u romantyków niemieckich. Noc Chopina jest domeną transcendencji, medytacji, piękna, nieustannego napięcia między figurą z belcanta a tłem harmonii, kiedy to wywołują one między sobą nieustanny proces zmiennych relacji. Wtórny u innych ornament przemienia się u niego w zasadniczą figurę ekspresji i piękna, gdyż dusza się wówczas otwiera na melodię belcanta, zaskakują nas też teraz momenty religijnej medytacji, a bywało mazurkowej nostalgii. Już sam tytuł dzieła Lamartine'a, o którym przed chwilą wspomniałem, daje wiele do myślenia o Chopinie. „Harmonies poétiques et religieuses”. Data tego utworu (powiedz o nim też Krysi) jest niemal zgodna z przybyciem Chopina do Paryża; w tym 1831 roku harmonie poetyckie i religijne już wisiały nad dachami Paryża.

– Ile nokturnów napisał Chopin?

– Masz ich poznać osiemnaście. Leżą w samym sercu jego muzyki. Zacytuję ci parę słów pana Tomaszewskiego: „Dla niektórych właśnie nokturny Chopina, a nie mazurki czy ballady, przynoszą samą esencję i istotę tego, co chopinowskie. Poetyckie – a wyrażone nieskazitelnym pięknem czystego cantabile, romantyczne – a ujęte w formy krystalicznie przejrzyste, urzekają melodią wikłaną w ornamenty i uwalniającą się z nich, harmonią najbardziej spośród utworów Chopina subtelną i wyrafinowaną, a czytelną, rytmem najbardziej niesfornym z możliwych, a trzymającym się taktu”.

– Do jakiego gatunku pan Tomaszewski zalicza nokturn Chopina?

– Do utworów ornamentalno-ekspresywnych.

– To znaczy, że istotny jest w nich ornament i ekspresja?

– Problemem staje się ich wzajemna relacja. Chopinowi nawet ktoś zarzucał, że ornamenty grają w jego utworach zbyt wielką rolę na niekorzyść ekspresji. Nie rozumiał, że u Chopina ornament staje się „środkiem ekspresji”, żeby nie porzucać cytatu. To wielkie odkrycie muzyczne i po stukilkudziesięciu latach oddychamy w jego poetyce swobodnie, emocjonalnie i chyba też intelektualnie. Rozumiemy, że tak właśnie następuje zmiana funkcji w gramatyce muzycznej. A to jest dla nokturnu Chopina rzeczą podstawową. A jeszcze to romantyczne krzyżowanie gatunków; nawet w nokturnie Chopina się wydarzyło, kiedy pojawił się w nim mazurek. Wyobraź to sobie treściowo: piękna, głęboka, pełna czarów noc i nagle – u Polaka, w Paryżu, na emigracji – nokturn nabiera jakiejś nieznanej tu nostalgii. Mniej zawoalowane krzyżowanie się gatunków z natury rzeczy mamy jak na dłoni u kompozytorów mniejszej rangi. Przytoczę pewien znamienny fakt z twórczości znanego wówczas w Paryżu polskiego kompozytora, zaprzyjaźnionego z Chopinem. Otóż Edward Wolff skomponował nokturn o wielce mówiącej nazwie i „formie”, a był to „Nokturn w formie mazurka” (op. 45)…